„Squaw wykopują topór wojenny”

Niedzielny łyk wody źródlanej, który symbolizuje mi duralexowy kubek czarnej kawy, otrzeźwił mój umysł na tyle, że zajrzałem do Gazety Wyborczej. I dziękuję Wielkiemu Manitou za możliwość posiadania Internetu na prerii, bo dzięki temu wiem, że squaw wykopują topór wojenny w obronie swobodnego dostępu do rady plemienia.

Naczelną squaw wiodącą inne na barykady została Pani Poseł Joanna Schmidt. Tak, ta sama Joanna Schmidt, która z pokładu samolotu lecącego na Maderę, wspierała walczących pod Sejmem w sylwestrową noc. Wnikliwe pytania Redaktor Marty Kaźmierskiej wydobyły z Pani Poseł ekskluzywną wiedzę, że założyła ona fundację „Bo tak”. Natychmiast w podstępnym umyśle mym, karmionym mięsem bizona, zrodziło się pytanie: „Po co parlamentarzysta zakłada fundację?”. Osoba bywająca w budynku Sejmu RP kilkanaście razy w miesiącu zakłada fundację, aby walczyć ze zjawiskiem oceny kobiet przez pryzmat wyglądu zewnętrznego? Jeśli Panie tego nie chcą, to proponuję ubierać się w czadory i burki, wtedy problem zniknie sam.

Dobrze, burki kojarzą się źle, więc panie wymyśliły, że będą kreować rzeczywistość poprzez ubieganie się o mandat radnej lub w sejmiku wojewódzkim. Zaraz, zaraz… Więc ta fundacja, oczywiście z jej finansami, jest jedynie trampoliną do startu w wyborach samorządowych Roku Pańskiego 2018? To pewnie tylko wytwory mojej chorej wyobraźni i jest mi głupio, że coś takiego kołacze się pomiędzy moimi uszami.

Pani Schmidt po dwóch latach dostrzegła „ogromną potrzebę angażowania kobiet w życie publiczne”. Prawie 700 dni zajęło Pani Joannie zrozumienie, że na stolcu Premiera zasiada mężczyzna, o swojsko brzmiącym nazwisku Szydło, a twarzą wiodącego programu Rządu – 500 Plus, jest były koszykarz – Rafalski. Dodatkowo po korytarzach pałęta się ten gość od cyfryzacji Streżyński i w chwilach wolnych, Krakus Wasseramann, wydobywa z odmętów prokuratorskiego zapomnienia wiedzę o Amber Gold. Zaiste, zazdrościć mogę jedynie spostrzegawczości Pani Poseł.

Tak, ogłoszę to całemu plemieniu: kobiety istnieją w polskiej polityce i to bardzo mocno. Radzą sobie tam wyśmienicie i są najjaśniejszymi punktami Rządu. Wszystkie brednie o ich dyskryminacji, marginalizacji i spychaniu do tylnych rzędów są wymysłami takich właśnie Pań, które za wszelką cenę próbują zaistnieć. Do dziś mam w pamięci przemowę Premier Szydło w Brukseli, jej dumny wzrok i niezłomną postawę. Wciąż słyszę, ostre jak brzytwa, pytania Poseł Wassermann, po których adwokaci o sile konia, zamieniają się w stare chabety.

Ponieważ na prerii mamy pełną demokrację i każdemu wolno głosić swoje poglądy, to ja mam tylko jeden apel: niech squaw nie krzywdzą squaw.

Howgh!

Tȟašúŋke Witkó, 9 lipca 2017 r.