Wybory w Albanii. Geopolityczny mecz o wpływy na Bałkanach

Jestem w kraju, który niegdyś był twierdzą ortodoksyjnego komunizmu, a dzisiaj od niemal dekady jest członkiem NATO — w Albanii. To właśnie w tym starającym się o członkostwo w Unii Europejskiej państwie Rosja aż pięciokrotnie zwiększyła personel dyplomatyczny. To tu, tak jak na całych Bałkanach, toczy się przeważnie cicha, ale czasem spektakularna wojna o wpływy między Zachodem a Moskwą. Po wejściu Czarnogóry do Paktu Północnoatlantyckiego cały Adriatyk stał się wewnętrznym basenem NATO. Ale Kreml nie odpuszcza. Był za kulisami zamieszek w Macedonii i inspirował akcję „NIE dla NATO” w Montenegro, stara się infiltrować Serbów i ukraińskich żołnierzy stacjonujących (tak jak 150 Polaków z wojsk powietrzno-desantowych) w Kosowie, zwiększać ekonomiczną obecność w Serbii i czekać na niezadowolenie społeczne w Albanii. Rosjanie nie odpuszczą Bałkanów, które od XIX wieku traktują jako swoją strefę wpływów. Ale wciąż tracą tam swoją pozycję.
Albania. Starcie Zachód vs Rosja
Jestem tu już trzeci raz w ciągu ostatniego półrocza i piąty w ogóle. Przez 12 lat, od kiedy pojawiłem się w Tiranie po raz pierwszy, widzę, jak wiele się tu zmieniło. Ale Albańczycy, którzy mieszkają w Europie Zachodniej, narzekają na korupcję, mentalność społeczeństwa oraz słabość elit politycznych. Pewnie i ja, i oni mamy rację. Trochę to jest jak z Polską — zrobiliśmy duży postęp, ale też straciliśmy w ostatnim ćwierćwieczu masę szans.
Rosyjskie wpływy w Albanii to również sfera gospodarki. Nie dziwmy się, skoro Moskwa ma swoje ekonomiczne aktywa także w państwach członkowskich Unii i NATO, jak Słowacja i Bułgaria. Czasem bezpośrednio, czasem pośrednio. W Tiranie, albańskiej stolicy, tuż za granicą miasta widać wielki, pięciopiętrowy, biały budynek. Oficjalnie jego właścicielem jest obywatel Kosowa, były minister rządu w Prisztinie. Nieoficjalnie swoje pieniądze zaparkowali tu właśnie Rosjanie. Ogromny gmach stoi zamknięty na głucho. Czeka na przyjęcie przez właśnie wybrany parlament ustawy o… kasynach. Formalni i nieformalni właściciele dziwnym trafem, długo przed rozpoczęciem jego budowy, wiedzieli, że nowa legislacja zlikwiduje w Albanii kasyna w obrębie miast i wypchnie je poza teren aglomeracji. I wybudowali olbrzymie kasyno akurat tuż za rogatkami miasta!
Amerykański miliarder i ideolog wspiera w tym regionie często te same organizacje, partie, fundacje i media co Moskwa. Albański premier, socjalista Edi Rama, którego spotkałem najpierw w grudniu ubiegłego roku, a ponownie w ostatnich dniach, skarżył się w rozmowie z polską premier Beatą Szydło — jak mówiono mi o tym nie w Warszawie, lecz Tiranie — na fundację Sorosa i jej destabilizujący wpływ w Albanii. W kwietniu w albańskiej stolicy były centroprawicowy prezydent i premier Sali Berisha mówił jednak na konferencji zorganizowanej przez naszą europejską partię AECR (Sojusz Europejskich Konserwatystów i Reformatorów) o powiązaniach struktur Sorosa z częścią wpływowych polityków w jego kraju. Jak widać, problem z tym ma nie tylko Budapeszt (na przykład sprawa Uniwersytetu Środkowoeuropejskiego), ale też Tirana, choć w tym bałkańskim kraju dochodzi jeszcze rosyjski kontekst, którego nie ma nad Dunajem.
Albańczycy nie ufają własnemu państwu, ale zagranicznym organizacjom — jak najbardziej. Tylko 8% pokłada zaufanie w sądach (hm, skąd my to znamy?), zaledwie 12% wierzy własnemu parlamentowi, około połowy instytucjom religijnym, zarówno chrześcijańskim, jak i muzułmańskim. Ale już NATO cieszy się zaufaniem rzędu 84%, a Unia Europejska jeszcze większym, bo aż 87-procentowym. Dużo w tym naiwności, ale też niewiary we własne państwo.
Trump w Albanii poparł… demokratę
Za chwilę na drodze szybkiego ruchu zabawny widok: rozczłapany, ledwo jadący wózek, brudny obraz nędzy i rozpaczy, przykryty wszak zakrywającą niedostatki pojazdu… flagą Niemiec. Frau Kanzlerin Angela Dorothea Merkel pewnie nie byłaby zadowolona tą oddolną reklamą jej państwa.
À propos kanclerz RFN: podjęła decyzję o zaingerowaniu w albańskie wybory i wprost poparła urzędującego premiera, dość wziętego na Zachodzie malarza, wcześniej trzykrotnego burmistrza Tirany, Ediego Ramę. Wywołało to poruszenie w jej europejskiej rodzinie politycznej, EPP (Europejska Partia Ludowa), bo w Albanii siostrzaną partią CDU Merkel jest opozycyjna Partia Demokratyczna, kierowana przez byłego szefa MSZ Lulzima Bashę. Takie zachowania rzadko się zdarzają, bo spektakularna polityczna nielojalność wobec członka tej samej politycznej eurofamilii jest demobilizująca i podważa sens istnienia, wychodzącej poza granicę Unii Europejskiej, partyjnej eurostruktury. Być może jednak ze strony kanclerz Merkel była to słodka zemsta za poparcie udzielone właśnie przez prezydenta Donalda Trumpa, coraz gorzej widzianego w Berlinie, albańskiej Partii Demokratycznej. To kolejny zresztą paradoks, bo to przecież wyjątkowy wypadek, że Republikanin (Trump) poparł… demokratów!
Na albańskiej autostradzie starszy mężczyzna na osiołku prowadzi poboczem kolejnego osiołka, a obok pędzą samochody. Trochę oddaje to klimat jednego z najbiedniejszych krajów Europy, który wciąż jeszcze wychodzi z katastrofalnego zapóźnienia gospodarczo-cywilizacyjnego — będącego udziałem tego państwa za czasów komunistycznego dyktatora Envera Hodży. Rządząca partia socjalistyczna, która drugi raz z rzędu wygrała wybory w Albanii, jest spadkobierczynią partii komunistycznej, ale jak w całym bloku wschodnim (poza Czechami) przemianowała szybko szyld i od lat jest, jak się wydaje, szczerze (bo we własnym interesie!), pro-NATO-wska i prounijna.
Wiktoria lewicy, czyli… Merkel. Porażka opozycji, czyli… Trumpa
Jest potworny upał, przez dużą część wyborczej niedzieli utrzymuje się temperatura ponad 40 stopni Celsjusza w cieniu (sic!) — i to właśnie obok kończącego się ramadanu, co było uroczyście świętowane przez muzułmańską większość Albańczyków (70% obywateli tego kraju to wyznawcy Proroka), było powodem wyjątkowo niskiej frekwencji wyborczej. Wyniosła ona 46,7%. Dla kogo niska — dla tego niska. Były minister spraw zagranicznych Słowacji i mój dobry kolega z PE Eduard Kukan mówi mi, że w jego kraju o takiej frekwencji może tylko pomarzyć…
Dwie doby po zakończeniu wyborów, znacznie wcześniej, niż przewidywano, zapewne ze względu na brak kontrowersji i wyraźne zwycięstwo albańskiej lewicy, w nocy z wtorku na środę podano ostateczne wyniki, które według albańskiej Centralnej Komisji Wyborczej w przełożeniu na liczbę mandatów przedstawiają się następująco (w nawiasie liczba mandatów po poprzednich wyborach w 2013 r.): Partia Socjalistyczna — 74 (65); Partia Demokratyczna — 43 (50); LSI, czyli Socjalistyczny Ruch na rzecz Integracji (rozłamowa partia z formacji socjalistów) — 19 (16). Do jednoizbowego parlamentu dostały się jeszcze dwie partie, w tym z trzema mandatami ugrupowanie reprezentujące Czamów, czyli historycznych uciekinierów z Grecji. Inne partie nie przekroczyły 3-procentowego progu wyborczego.
Bezapelacyjnym zwycięzcą wyborów jest premier i lider socjalistów E. Rama (+9 mandatów). Oznacza to utrzymanie proeuropejskiego kursu i przyspieszenie procesu integracji europejskiej — tym bardziej że główna partia opozycyjna, Partia Demokratyczna, w niczym się tu od lewicy nie różni. Rama jest w stanie utworzyć samodzielnie rząd mniejszościowy, który nie będzie jednak miał możliwości przeprowadzenia ważnych reform. Do 10 września 2017 r. (posiedzenie nowego zgromadzenia) stary-nowy premier ma czas na scenariusze dotyczące przyszłego gabinetu, samodzielnych rządów mniejszościowych lub koalicji. Jednym z możliwych scenariuszy, choć trudnym do realizacji „na dziś”, ale niewykluczonym w przyszłości, jest przeciągnięcie pewnej liczby posłów (np. z LSI) na stronę ich „macierzystej” lewicy. Z uwagi na to, że 26 lipca ma się odbyć kongres Partii Demokratycznej oraz 24 lipca nastąpi zaprzysiężenie dotychczasowego szefa parlamentu i jednocześnie lidera LSI Ilira Mety jako prezydenta, premier Rama ma czas, by się określić.
Na wiecu powyborczym szef rządu oświadczył, że wyborcy zagłosowali, by socjaliści rządzili sami, ale jednocześnie podziękował liderowi PD Bashy za osiągnięte 18 maja porozumienie — oficjalnie „proeuropejskie”, nieoficjalnie o podziale wpływów i wymierzone w partię przyszłego prezydenta. Zapowiedział też wolę współpracy z opozycją w przyszłości, co może dawać furtkę do uzgodnień w sprawie ważnych reform (m.in. związanych z integracją europejską czy kodeksem wyborczym).
Przegranym wyborów jest młody lider demokratów Lulzim Basha (-7 mandatów). Głosów nie uzyskał także wchodzący w skład listy PD jeden z pięciu koalicjantów: zieloni — PAA. Z listy Partii Demokratycznej weszły do parlamentu: Partia Republikańska, Partia Monarchistyczna (LMP), chadecja (PDK), reprezentująca interesy mniejszości greckiej Partia Praw Człowieka. PD utrzymała co prawda dwa okręgi na północy kraju (okręg Szkodra 5 z 11 mandatów i Kukes 2 z 3 mandatów), tradycyjne bastiony jej elektoratu, ale przewaga w stosunku do PS była zaledwie kilkuprocentowa. Wynik PD może świadczyć o fiasku trzymiesięcznych protestów, a także problemach lidera PD Bashy w utrzymaniu partii w ryzach poza Tiraną. Brak odniesień PD w programie wyborczym wobec środowisk osób represjonowanych przez komunistów i byłych właścicieli ziemskich (dotychczasowego elektoratu PD) także kosztował demokratów utratę kilku procent głosów.
Tymczasem w szeregach PD narasta sprzeciw wobec Bashy. Na podpisanej liście przez 19 znanych działaczy PD, w tym zięcia b. premiera Berishy, pojawił się postulat żądający dymisji Bashy. W tej sytuacji oraz po rozmowie z Berishą (są sygnały o wycofaniu jego poparcia dla Bashy) na wieczornej konferencji prasowej Basha zakomunikował, że zawiesza swoje przewodnictwo, a bieżące kierowanie sprawami partii przekazuje czasowo swoim zastępcom. 26 lipca ma odbyć się planowany wcześniej kongres PD, na którym będą wybierane władze partii i być może wybrany zostanie nowy lider.
Wielka koalicja pro-UE?
Wśród możliwych scenariuszy mimo zwycięstwa PS nie należy wykluczyć zawarcia tzw. wielkiej koalicji PS-PD, która miałaby możliwość przeprowadzenia kluczowych reform proeuropejskich i wewnętrznych, bądź współpracy parlamentarnej PS-PD w konkretnych zmianach ustaw. Po porozumieniu Basha-Rama z 18 maja wśród szczegółów, które wypłynęły do mediów, były kwestie możliwej wielkiej koalicji na okres dwóch lat w celu przeprowadzenia koniecznych reform, w tym doprowadzenia do rozpoczęcia negocjacji z UE.
Celem takiej koalicji byłoby uzyskanie oficjalnego otwarcia negocjacji z UE — Albania ma szanse wejść do Unii (za dekadę lub trochę później) jako pierwsze państwo bałkańskie lub jedno z dwóch pierwszych państw bałkańskich — wprowadzenie reformy wymiaru sprawiedliwości i procesu weryfikacji sędziów i prokuratorów (skądś to znamy!), wprowadzenie zmian w ustawie zasadniczej i ordynacji wyborczej (m.in wprowadzenie wyborów bezpośrednich prezydenta, wprowadzenie w wyborach systemu większościowego, zmniejszenie liczby posłów do zgromadzenia do 100, wprowadzenie elektronicznego systemu głosowania i liczenia głosów).
Tirana utrzymuje kurs proeuropejski i przyspiesza integrację europejską.
Ewentualne ogłoszenie rozpoczęcia negocjacji z UE w drugiej połowie 2018 r. (wyprzedzający decyzję raport Komisji Europejskiej ws. postępów Albanii przewidywany jest na wiosnę 2018) umożliwiłoby podjęcie decyzji rozpisania przedterminowych wyborów w 2019 r., być może wespół z wyborami samorządowymi, które przypadają właśnie na rok 2019.
Prezydent elekt w defensywie, mocarstwa w ofensywie…
Mimo zwiększenia liczby mandatów partia LSI prezydenta elekta Mety będzie walczyła o przetrwanie. Zarówno PS, jak i PD nie chcą także uzależniać się od LSI, jak to było w poprzednich kadencjach parlamentu (LSI było koalicjantem PD w rządzie w l. 2009 – 2013 oraz PS w okresie 2013 – 2017). Będzie to pierwszy raz, kiedy LSI będzie poza koalicją i rządem, co odbije się na popularności partii i jej wynikach w przyszłości. Porozumienie Rama-Basha oraz pozbawienie LSI lidera (wybór Mety na prezydenta) osłabiło tę partię w okresie przedwyborczym. Wyniki wyborcze oraz niechęć poprzednich koalicjantów pozbawiły ją także roli języczka u wagi. W przypadku ogłoszenia koalicji PS-PD partia LSI będzie ulegała dalszej marginalizacji. 24 lipca ma odbyć się również zaprzysiężenie Mety na prezydenta przed Zgromadzeniem Albanii.
Partia Sprawiedliwości, Integracji i Jedności — PDIU (w 2013 r. koalicjant PD, który pozostał w parlamencie podczas bojkotu PD, przesuwając się w stronę PS) — będzie dążyła do koalicji z socjalistami i utworzenia ministerstwa diaspory. Jednak zbytnia obecność PDIU w przyszłym rządzie może zaostrzyć stosunki z Grecją i odgrywać rolę hamulcowego w relacjach z UE.
Albania, ten obecny prymus — obok Czarnogóry — w bałkańskiej długiej kolejce do Unii warta jest poświęcenia większej uwagi. Tym bardziej, że jest ona terenem geopolitycznego „meczu” między Zachodem a Wschodem, ale też rywalizacji wewnątrz „obozu Zachodu”.

https://wszystkoconajwazniejsze.pl/ryszard-czarnecki-wybory-w-albanii/