T. Lis - powrót do korzeni. Kibol Falubazu

"Obszczekany" po raz 154.323 wczoraj przez POstęp J. Kaczyński znów miał rację. Okazuje się, że zabójca M. Rosiaka (współpracownika eurodeputowanego PIS), był członkiem częstochowskiej PO.
Skandaliczne jest to, że dowiedział się o tym sam PIS, a nie np. jakiś dziennikarz śledczy. Z resztą zapału w ogóle nie było (sama GP i NDz całej roboty zrobić nie mogą), o czym świadczą choćby te słowa:

"Inna "wiadomość dnia": zabójca Marka Rosiaka, asystenta europosła PiS, był przez półtora roku członkiem PO. No i co z tego? Polska jest wolnym krajem, każdy może się zapisać do dowolnej partii, nikt też nie żąda badań psychiatrycznych od kandydatów. To, że zabójca był członkiem PO nie jest dowodem na to, że Platforma podżega do rozprawiania się z PiS z nożem w ręku, nie jest także dowodem na to, że to Platforma jest w sporze obu partii głównym agresorem." (Agata Nowakowska, "Gazeta Wyborcza").

Wcześniej "Wyborcza" i TVN zapewniały Polaków, że zabójca Rosiaka to świr, facet bez poglądów politycznych, który chciał zabić jakiegokolwiek polityka (bez względu na przynależność partyjną); przede wszystkim zaś czatował na S. Niesiołowskiego z PO. Taki był wówczas dominujący przekaz. Dziś już wiemy, że to były wierutne bzdury, celowa działalność neutralizująca, bo Tuska trzeba dowieźć do wyborów w jednym kawałku...

O tym oczywistym skandalu nie miał ochoty rozmawiać dzisiejszego poranka dziennikarz 1000-lecia Rzeczpospolitej -Tomasz Lis. Emocje wyładował, jak na postępowego samca alfa przystało, waląc obuchem w łeb. Tym razem "znokautowany" został Mariusz Kamiński:

"- Ten chłoptaś, chłystek, który wychodzi i obsztorcowuje gówniarza premiera. Przecież to nie była eksplozja emocji. Chłoptaś sobie to napisał, mocno wciskał długopis w kartkę, wyszedł i wydeklamował. Żałosne to było. Tandeta po prostu - komentował Tomasz Lis. Redaktor naczelny "Wprost" dodał, że mówiąc o polityku "chłoptaś, chłystek" nie uwłacza godności posła. - Bo on tej godności uwłacza bardziej, niż ja mógłbym to w jakikolwiek sposób zrobić - stwierdził Lis w Poranku Radia TOK FM."

Po pierwsze, takie "coś" prowadziło swój program w PISowskiej podobno telewizji. To chyba dobitny dowód na to, że "druga strona" miała swojego reprezentanta, że pluralizm -ułomny być może- ale jednak był. Jak dziś wygląda to w TVP? Wiemy. Dlatego porównywanie jest nie na miejscu.

Po drugie, Lis - o ile dobrze czytam (ze zrozumieniem) - określił premiera "gówniarzem"( Kamiński czegoś takiego w sejmie nie powiedział). Szewska pasja nie popłaca. Sprint do Łomianek i z powrotem dobrze chytruskowi zrobi.

Po trzecie, już zupełnie serio, warto na poważnie zastanowić się nad stylem ikony salonowego dziennikarstwa. Lis za chwile uda się do studia i w swoim "na żywo" programie będzie udawał tego obiektywnego. Zapomnicie?
Najsłynniejszy zielonogórzanin, prowincjonał z krainy POstępu (,gdzie nie chcą ronda L. Kaczyńskiego - wolą Geremków, Michników, Kuroniów, Moczarów, Kiszczaków), uczy rodaków dyskutowania o polityce (takie mniej więcej laudacje na cześć chytrusa wygłaszali przewodniczący jury Grand Press czy innych Wiktorów). Pamiętam jak po wielokroć mówiono w mediach, że piękny Tomasz wprowadza nam nowinki, które podpatrzył podczas swego pobytu w Stanach, że jest wybitnym modernistą. To on stworzył "Fakty", nauczył profesjonalizmu: opier... współpracowników, aż miło (vide słynne nagranie)wypracowywał wśród "polskiej hołoty" dyscyplinę i szacunek (Durczok podchwycił); zbudował romans dziesięcioleci z piękną H. Smoktunowicz; zawsze elektryzował widzów w trakcie swoich programów, zaskakującymi zwrotami sytuacyjnymi (to charakterystyczne kilku, kilkunastosekundowe zastanowienie przed zadaniem TEGO pytania). To on był wreszcie jednym z najbardziej oczekiwanych przez Polactwo kandydatów na Prezydenta RP! Człowiek instytucja: celebryta, milioner, playboy, producent, pisarz, sportowiec...ostatnio cham, prostak, dziad.
Dziś ulżył sobie spotwarzając młodego Kamińskiego. Zero merytorycznych argumentów; wybrał -jak chłopcy z ulicy - drogę bluzg i zadawania ciosów.

Znów był tym młodym, buńczucznym, kibolem Falubazu, wygłodniałym prowincjonałem, który musiał udowodnić warszawce, że się nadaje, że zasłużył.

Smutny, bogaty, pusty człowiek.