Jak minister zdrowia Konstanty Radziwiłł wypuścił zająca…

„Sprawa ostatecznych decyzji co do sposobu finansowania służby zdrowia, czy likwidujemy NFZ, czy też go nie likwidujemy, to jest sprawa na kolejną kadencję. Ale na tę kadencję jest inna sprawa. To jest problem tych nocnych kolejek, który jest zawsze dramatyczny, ludzi chorych, często ciężko chorych, ale jest najbardziej dramatyczny, jeśli chodzi o dzieci. Trzeba coś z tym zrobić. To jest mój apel, do pana ministra (zdrowia), do rządu, trzeba koniecznie coś z tym zrobić, na pewno ten problem musi zostać rozwiązany i to szybko, jak najszybciej, bo ta sprawa wraca i ona często kosztuje kogoś życie, a jeszcze częściej zdrowie, a właściwie zawsze wielkie nerwy…” – powiedział prezes Jarosław Kaczyński na sobotnim Kongresie PiS i Zjednoczonej Prawicy.

Niewątpliwie minister zdrowia Konstanty Radziwiłł czuje na swoich plecach oddech prezesa. Kolejki do leczenia są długie, a nawet dłuższe. Niektórym nie udaje się wytrwać w oczekiwaniu po zdrowie, a nawet życie. I to jest to, co najbardziej ludziom doskwiera, ale też najtrudniej będzie zmienić. I to w dodatku szybko.

Ale minister zdrowia czuje też oddech niezadowolenia, wręcz multum oddechów, przygotowanych do ataku ogarów służby zdrowia. To niezadowoleni z wynagrodzeń lekarze: starzy, młodzi i bardzo młodzi, jeszcze nieopierzeni w medycynie lekarze-stażyści, pielęgniarki (tutaj wieku nie wypomnę, bo zawód „pielęgniarka” już z samej nazwy jest kobietą, a jak wiadomo, kobiecie się wieku nie wypomina), ratownicy medyczni – silni mężczyźni na sygnale, którzy głodówki się nie boją, wszyscy oni i wszyscy inni, co w służbie zdrowia marnują swoje życie, naciskają coraz bardziej na podwyżki. Nie o jakieś tam marne kilkaset złotych miesięcznie, ale kilka razy więcej.

W obywatelskim projekcie ustawy o wynagrodzeniach złożonym w Sejmie przez skonsolidowane białe siły zaproponowano przelicznik 3:2:1 średniej krajowej w zależności od grupy zawodowej. Ale to już wiemy.
I jakiś czas temu, bodajże ze dwa-trzy tygodnie (ten czas tak szybko leci!), dowiedzieliśmy się też, skąd mogłyby się wziąć pieniądze na zaspokojenie żądań sfrustrowanych pracowników służby zdrowia. Nie, żeby od razu na wszystkie frustracje być miało, ale przynajmniej na jakąś część, taką, aby choć na chwilę gorąco oddechów na plecach ministra zelżało.

Tak więc dowiedzieliśmy się, że spzozy (dla niewtajemniczonych, to są tzw. samodzielne publiczne zakłady opieki zdrowotnej, czyli taka trochę świnka morska), miały móc zarabiać dodatkowo poza kontraktem z NFZ, pobierając pieniądze za leczenie „poza kolejnością”.

W skrócie idea była taka: jak ci się pacjencie śpieszy i nie chcesz stać w kolejce po tzw. świadczenie zdrowotne, bo zwyczajnie nie lubisz, albo boisz się, że możesz nie doczekać – płać. Jak cię stać, to nawet i łzy nie uronisz tylko z tego powodu, że trochę lżej będzie ci w kieszeni lub na koncie. Ale jak cię stać mniej, to płać i płacz z nadzieją, że na chusteczkę zostanie. Jak cię nie stać w ogóle, to ćwicz cierpliwość. Ta zawsze w cenie. A poza tym słowo „pacjent” właśnie od łacińskiego „patientia”, czyli „cierpliwość” pochodzi.

Jednym słowem, każdemu według cierpliwości.

Idea była, ale już jej nie ma. Przynajmniej na razie. A jednak przypomnijmy argumentację ministra Radziwiłła za płaceniem za leczenie w publicznej służbie zdrowia. Oto ona (w zasadzie pewne wyimki z niej): „płacenie pomoże poprawić kondycję finansową placówek służby zdrowia, na czym skorzystają wszyscy pacjenci”, „płacenie pozwoli na wykorzystanie wolnych mocy przerobowych”, a jeśli szpital jest ogólnie w lepszej kondycji, „to warunki tych, którzy są leczeni w ramach kontraktu z NFZ, też mogą się poprawić". Ale pojawił się jeszcze jeden, niezwykle ważny argument: projekt nowelizacji ustawy o działalności leczniczej wprowadzający płacenie pomoże zlikwidować "trochę fikcji i patologii", gdyż – jak mówił minister – „obecnie przepis zakazujący udzielania świadczeń odpłatnie jest w różny sposób obchodzony".  

I w tej argumentacji jest trochę racji. Te różne sposoby obchodzenia to np. niektóre fundacje przyszpitalne (choć wydaje się, że moda na nie nieco przebrzmiała, ale swego czasu były ważnym dodatkowym źródłem), czy różne strumienie przepływów finansowych. Bywają przecież niechlubne przypadki, że pacjent płaci, ale nie szpitalowi publicznemu, który jednak ponosi koszty.

Argumentacji ministra nie podzieliła jednak – jak na razie – ani premier Beata Szydło, ani prezes J. Kaczyński. Opłat za leczenie „poza kolejnością” nie będzie. Czy dobrze to, czy źle – zdania uczonych w zdrowiu i polityce są podzielone. Co ciekawe, podziały nie idą tylko w poprzek politycznych sympatii, ale i wzdłuż, a nawet na skos. Zarówno przeciwnicy, jak i zwolennicy jakiejś formy odpłatności za leczenie w publicznej służbie zdrowia są w każdej opcji politycznej, są wśród lekarzy, innych pracowników medycznych, a nawet pacjentów, choć różnie licznie reprezentowani. Ale, jak wiadomo, diabeł tkwi w szczegółach. A w tym przypadku szczególnie tkwi.  

Warto więc zadać pytanie, ki diabeł podpuścił ministra zdrowia do wypuszczenia tego zająca odpłatności za leczenie poza kolejnością właśnie teraz, gdy wdrażana jest sieć szpitali? Tym bardziej że, jak wynika z zapowiedzi, to ona ma przecież poprawić jak w części dostęp do leczenia – czytaj: skrócić nieco kolejki?

Hm, pewne przysłowie myśliwskie mówi: „mądry zając ten, co na drugiego ogary sprowadzi”. I tu na razie zostawię Was z pytaniem: kto jest zającem i którym, i komu do gardła rzucą się ogary?
 

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika Marek1taki

02-07-2017 [23:43] - Marek1taki | Link:

"skąd mogłyby się wziąć pieniądze na zaspokojenie żądań sfrustrowanych pracowników służby zdrowia"
Wiadomo - z rąk pacjentów. Min.Morawiecki zadbał, wzorem swoich poprzedników, by ich nie mieli.

"Zarówno przeciwnicy, jak i zwolennicy jakiejś formy odpłatności za leczenie w publicznej służbie zdrowia są w każdej opcji politycznej, są wśród lekarzy"
Zwolennikami wśród lekarzy są żyjący z pracy rąk, a przeciwnikami ci, którzy wolą zadać sobie wiele trudu aby się nie napracować, albo zarabiać kosztem cudzej pracy. Jak w każdym zawodzie.

Fundacje i ich działania są dowodem niesprawności systemu, który uniemożliwia od lat szpitalom państwowym konkurowanie z prywatnymi.
Tu jest analogia do fabryk Polfy, które doprowadzono do upadłości narzucając im nierealne wymogi w postaci cen urzędowych na leki (prywatne i zagraniczne fabryki ich nie miały). Fundacje pełniły rolę krążenia obocznego gotówki między pacjentem a szpitalem, np. dokonując zakupu materiałów medycznych, których nie mógł kupić szpital i pacjent z powodu przepisów "troszczących się" o pacjenta. Obecnie szpitale prywatne zmniejszyły zapotrzebowanie na to pośrednictwo. Pani Premier (znanej z expose o non-profit w medycynie) i Panu Prezesowi te problemy są obce. Oni nie stoją - jak poprzedni przywódcy - w kolejkach, które są efektami ich działań. A nie. Prezes Kaczyński jest świadomy, bo płacił za opiekę osoby bliskiej - co zrozumiałe. Dobrze pamiętam?
 

Obrazek użytkownika Zunrin

03-07-2017 [01:44] - Zunrin | Link:

Reakcja JK czy BS była oczywista. Bo dopóki Radziwiłł zajmował się tematyką głównie zdrowia, to miał wolną rękę. Ale tu wyszedł poza swoją działkę. Słuchałem paru audycji w tym temacie tuż po jego pojawieniu się. Racja - diabeł tkwi w szczegółach. A szczegóły były średnio ciekawe. Pytań co do propozycji zmian było sporo, a największą grupę stanowiło zapytanie czy to nie wytworzy sytuacji "koszta wasze, zyski nasze". Że państwo będzie naciągane na pokrycie niemałych kosztów stałych, a szpitale nastawią się głównie na dodatkowo płatne zabiegi, z których zyski pójdą w większości w czyjeś kieszenie. Kontrakty z NFZ czy też jego następcą na najmniejszą możliwą ilość zabiegów, a reszta płatne. I obrona przed tymi zarzutami była słaba... A co do tego zapytania "myśliwskiego". Myślę, że zającem nie jest osoba, a temat. Ogary dopadną zająca "dodatkowa płatność za leczenie" czy innego jakiego spodziewam się, że pan minister wypuści niedługo. A w siną dal pobiegnie zając "kilkaset milionów złotych rocznie" osłaniany przez kilka ogarów pilnujących interesu.

Obrazek użytkownika zbieracz śmieci

03-07-2017 [14:32] - zbieracz śmieci | Link:

Prywatne"klkiniki" bo tylko z nazwy łoja pacjentów na żywca przejmując najbardziej dochodowe zabiegi tzw.jednodniówki  ale nikt nie policzył a czas najwy zszy to zrobic ile z tych zabiegów nie wychodzi i konieczne jest kosztowne dalsze leczenie które odwalają biedne szpitalebo nie do tych z [powrotem wracaja pacjenci i to nie jest fikacja ale real .Czas najwyzszy aby policzyc to leczenie i obiążac nimi tych co zawinil ibo coś spaprali ,poczestowali gronkowcem czy czymś innym obdarowali pacjenta na odchodne

Obrazek użytkownika szara_komórka

03-07-2017 [16:21] - szara_komórka | Link:

Dopóki lekarz będzie mógł pracować równolegle w państwowej placówce i w prywatnej, dopóty będzie bajzel taki jak był.

Minister Radziwiłł chciał ustawowo usankcjonować patologię istniejąca w służbie zdrowia.

Obrazek użytkownika zbieracz śmieci

03-07-2017 [17:02] - zbieracz śmieci | Link:

Lekarze biora przykład ze swoich prof. takich jak ostatno minister zdrowia w nierzadzie platfusów uczeń śp.prof.Religi który moze i nauczył go fachu ale zgdy mówił o etyce to pewnie go w pracy nie było .Tenze były minister ,szef słynnej klinki kardiochirurgi na Śląsku w ramach "mało mi" stworzył pod spółke siec "klinik" która miał kontrakty z FOZ ale na te wysoko płatne i jak najmniej kosztown ezabiegi tzw.jednodniówki i jeszcze na bezczela reklamował się spółka jako współpracujaca z kliniką państwową której dyrektorował .Gdy sprawa wyszła na jaw a była znana powszechnie "sprzedał udziały żonie.Wiedziało ministerstwo ,wiedział FOZ i nic ,nie widzieli konfliktu interesów-no ale taka figura ,krzykliwa i w błyszczącym garniturze to ktoś.Ale jak powikłania bo takie są bo być muszą to gdzie upychano pacjentów tychże "klinik " ano tam gdzie było podstawowe miejsce pracy prof.

Obrazek użytkownika Marek1taki

03-07-2017 [17:34] - Marek1taki | Link:

Najpierw trzeba określić, które placówki są prywatne, a które państwowe.
Czy chodzi o własność budynku, formę bytu prawnego, formę zatrudnienia, dostawców i kooperantów, formę rozliczeń finansowych? Może się okazać, że "państwowość" szpitali jest iluzoryczna i służy jedynie upaństwowieniu kosztów.
Rzekomi reformatorzy mają zwykle fiksację, że jak puszczą doktorów z torbami to im się zdrowie poprawi.

Co min. Radziwiłł zamierza nie wiemy - poza kontynuacją cyfryzacji dystrybucji leków. Nie padają żadne szczegóły jego propozycji odrzuconych przez Premier Szydło, więc możemy się odnosić do idei reformowania państwowej niereformowalnej służby zdrowia. Sama idea by państwowe szpitale nie działały na gorszych warunkach niż prywatne nie jest zła, co nie znaczy, że rozwiązuje wszystko, i że jest pozbawiona "wypaczeń".
Patologia w służbie zdrowia była, jest usankcjonowana ustawowo i nadal ma być.

Obrazek użytkownika Imć Waszeć

03-07-2017 [17:56] - Imć Waszeć | Link:

Można też popatrzeć na zagadnienie z drugiej strony. Szpitale i kliniki zasilane przez formy NFZ-podobne są tylko i wyłącznie państwowe. Za to lekarze są prywatni i pracują na kontraktach. Rotacja im nie zaszkodzi, zwłaszcza jakby chcieli pryskać do GB lub nawet USA. Ale jeśli któryś z nich się dorobi i zbuduje własny szpital z własnym sprzętem, to nie przeszkadzać. Ale też nie finansować, bo wiadomo kogo oni będą tam chcieli leczyć. Mamy to już przećwiczone: wszyscy płacą, a niektórzy się leczą.

Wersja druga, gdzie szpitale są prywatne, a pracownicy państwowi, jakoś mi nie pasuje do kontekstu gospodarczego. Wersja trzecia, gdzie wszystko jest prywatne, czyli liberalne niebo, to po prostu robienie ludzi w balona. W takim przypadku składki płacone na państwo powinny chyba zostawać w kieszeni, co jednak wcale nie gwarantuje dostępu do jakiegokolwiek leczenia. Jest to po prostu kolejny pełzający ludobójczy attempt liberałów, którym śni się ogólnoświatowy surwiwal.

Obrazek użytkownika Marek1taki

03-07-2017 [21:03] - Marek1taki | Link:

"pełzający ludobójczy attempt liberałów" - chodzi o Morawieckiego?

Wersja I jest bliska IIIRP z tym, że wzbogacona jest o część lekarzy pracuje na kontraktach u pośrednika, część na etatach, a część tak i tak oraz, że część lekarzy może mieć kontrakt, a część nie.

Wersja II jest porąbana i jak najbardziej możliwa w ramach rzeczywistości IIIRP.

Wersja III - "wszystko jest prywatne" (środki produkcji, praca ludzka, finansowanie (ubezpieczenie lub środki własne pacjenta) a państwo zajmuje się ochroną praw obywateli jest  liberalnym (w sensie wolności odpowiedzialnej) normalnym bytem ziemskim z wszystkimi jego konsekwencjami a nie marksistowsko-oświeceniowej niebem, w którym gwarantuje się wszystkim wszystko.

Jest uzasadniona wersja, która od liberalnej (tej prawdziwej) odbiega w dwóch aspektach.
A. Nie kłuci się z liberalizmem, że państwo zajmuje się aspektami życia obywateli tam, gdzie jest rzeczywiste a nie życzeniowe dobro wspólne. Bezdyskusyjne jest to w ratownictwie medycznym. Niezbędny byłby koszyk świadczeń i byłby polem do naciągania zgodnie z zasadą daj możliwość a system skręci w lewo.
B. Okres przejściowy w zw. z tym co stało się z aptekami, czyli generalnie szpitale w ręce lekarzy a nie sieciówek - znowu z konsekwencjami - tu już oczywistymi, a nie hipotetycznymi - bo to z natury lewicowe rozwiązanie.