Polityka historyczna

W Brukseli, nieformalnej stolicy UE jest ulica, której patronem jest polski prezydent Ignacy Mościcki. Pięknie. Tyle, że nawet mieszkańcy tej ulicy nie wiedzą „kto zacz?”. Nie ma żadnej tablicy z informacją, że patron tejże przez 13 lat sprawował funkcję prezydenta jednego z największych państw w Europie. W Brukseli nie ma natomiast ulicy wielkiego polskiego skrzypka Henryka Wieniawskiego, który przez lata mieszkał w Belgii, ba, był profesorem, miejscowego konserwatorium, a nawet kupił tam dom! Był zatem w jakiejś mierze, „brukselczykiem”, a wirtuoz tej miary na ulicę w belgijskiej stolicy zasługuje na pewno. Choć po sąsiedzku, to właśnie Holendrzy po raz pierwszy za jego życia napisali o nim, że: „Od czasów Paganiniego nie pojawił się wirtuoz tej rangi”.

Piszę o tym, bo walka o upamiętnienie wielkich Polaków obecnych, choćby czasowo, w życiu innych krajów jest też elementem polskiej polityki historycznej. Jest sposobem promocji Polski, ale też pośrednio obrony polskich interesów w wymiarze współczesnym – a nie tylko dobrego imienia Polski.

Ale są i dobre wiadomości – polscy dyplomaci w Madrycie skutecznie skontrowali „El Pais” i zamiast „polskich” obozów śmierci pojawiły się, zgodnie z prawdą, „niemieckie obozy w okupowanej Polsce”. Gdyby dalej był tam ambasadorem pan Arabski, nie mielibyśmy żadnej gwarancji, że tak się stanie.

*pełna wersja komentarza, który ukazał się w „Gazecie Polskiej Codziennie” (03.06.2017)