Wina Tuska (epitafium na grób Młynarskiego)

W szczerym polu uschła brzózka – wina Tuska.
 
Powyższy wers (wybór z szesnastu podobnych celowo symboliczny: drzewko, które tak „przydało się” generałowej Anodinie rzeczywiście „uschło w szczerym polu” zanim się przydało) pochodzi z jednej z ostatnich rymowanek zmarłego niedawno „mistrza polskiej piosenki”, który tym tchnieniem zapragnął jeszcze wesprzeć swoje środowisko etniczno-polityczne (odpowiedział mu Ziemkiewicz). Rymowanka nosiła tytuł „Wina Tuska”; schorowany maestro zapewne nie pamiętał o deklaracji swojego idola:
 
Pytany m.in. o komunikat, jaki pojawił się 10 kwietnia na stronach Kancelarii Prezesa Rady Ministrów po rozmowie polskiego premiera z Dmitrijem Miedwiediewem, zapewniającym, że śledztwo ws. katastrofy będzie prowadzone wspólnie, Tusk odpowiadał:
Proszę traktować to sformułowanie – ja to tak też odbierałem – jako raczej deklarację dobrej woli, że nie będzie ze strony rosyjskiej Miedwiediew chciał jakby zademonstrować…, że swoją empatię i gotowość do pełnej współpracy w tej kwestii. Jeśli mnie państwo pytacie, szczerze odpowiem, czy ja w pierwszej minucie i pierwszej godzinie po katastrofie miałem w głowie ułożony cały harmonogram działań i wszystkie procedury, i umowy międzynarodowe – oczywiście, że nie. I sytuacja w tych pierwszych godzinach, znaczy to co wiedzieliśmy – że musimy natychmiast podjąć – to po pierwsze jak najszybsza identyfikacja jakby sytuacji ustrojowo-państwowej. Wiedzieliśmy kto zginął, ale nikt nie miał broszurki w ręku jak działa państwo [miała oczywiście Rosja, bo to nie jest „państwo teoretyczne”], jak działa każdy z nas w sytuacji kiedy ginie lwia część elity politycznej, też w sensie administracyjnej. To nie jest tak, że każdy ma wydrukowane, albo gdzieś wisi na ścianie harmonogram postępowania wtedy, kiedy się dzieje tak straszna rzecz.
(…)
Odpowiedzialność polityczną, i nie robię tu łaski, przyjmuję oczywiście na siebie. Wszystkie decyzje jakie w ciągu tych tygodni, miesięcy zapadały, które podejmowała administracja państwowa mi podległa, są za moją wiedzą, zgodą, i ja ponoszę za to pełną odpowiedzialność. Nawet jeśli niektóre z tych decyzji, na przykład dotyczące sposobu prowadzenia badania i śledztwa, wynikają z procedur, z przepisów albo czasami z braku przepisów, to ja oczywiście także za to biorę odpowiedzialność i ponoszę odpowiedzialność, niezależnie od tego jakie to będzie dalej miało konsekwencje dla mnie i dla innych osób. I dlatego, i proszę nie szukać w tym żadnego podstępu, i oczywiście i prokuratura, i komisje, ale w tym przypadku prokuratura - i to polska prokuratura - będzie przecież szczegółowo badała także odpowiedzialność poszczególnych osób za każdą minutę, godzinę, za każdy sposób postępowania. I nikt z nas za granicę nie ucieknie.
[cyt. za: http://wpolityce.pl/smolensk/334444-tylko-u-nas-tusk-o-odpowiedzialnosci-po-1004-nikt-z-nas-za-granice-nie-ucieknie-ujawniamy-pelny-stenogram-spotkania-b-premiera-z-rodzinami-ofiar]
 
Odpowiedzialność polityczną przyjmuję na siebie – szkopuł w tym, że chodzi o odpowiedzialność karną* !
 
Przytaczam opinię prawną, dot. podstawy pociągnięcia do odpowiedzialności karnej ówczesnego premiera RP Donalda (s. Donalda) Tuska:
 
10 kwietnia 2010 roku samolot Tu-154M odbył katastrofalny lot na trasie Warszawa – Smoleńsk, o statusie lotu HEAD. Była to informacja dla Kontroli Obszaru (ACC) i Kontroli Zbliżania (APP), że na pokładzie tego statku powietrznego znajduje się jedna z najważniejszych osób w państwie(w tym przypadku Pan Prezydent Lech Kaczyński). Wszystkie polskie służby i zagraniczne miały pełną świadomość tego lotu: kto jest w powietrzu, jaki ma status, skąd i dokąd leci, gdyż jest to ich absolutnym obowiązkiem. Dane te zawarte w informacji (statusie lotu) były dostępne dla każdego kontrolera APP i ACC. Nie ma po prostu innej możliwości. Oznaczenie PLF-101-I-M oznaczało lot statku powietrznego w statusie nie tylko HEAD, ale także Polskich Sił Zbrojnych (PLF), a także oznaczenie „M” było nadaniem temu lotu statusu militarnego. Tak więc w 100% był to lot militarny. Mówienie, że było inaczej, a więc że była to prywatna wizyta, albo lot cywilny jest zwyczajnym kłamstwem. Powyższe istotne fakty, w sposób oczywisty determinują procedury jakim powinno podlegać wszystko co z tym lotem było związane. Ponadto załogę samolotu Tu-154M stanowili żołnierze i pracownice 36. SPLT w liczbie siedmiu osób.
 
 Tak więc w tym przypadku zapisy Konwencji Chicagowskiej nie mają mocy obowiązującej w przypadku samolotów wojskowych.
 
 Dlatego głównym pytaniem jakie się nasuwa na myśl jest: dlaczego Tusk powołuje się na zapisy konwencji i załącznika nr 13? Jeżeli Donald Tusk ( ogólnie rząd), powołuje się na jej postanowienia należy jego słowa odczytywać w ten sposób: nie konwencja tak stanowi, tylko polski rząd w porozumieniu z rosyjskim tak ułożyli swoje prawa i obowiązki ale przymusu nie było. Istotnym elementem całej tej układanki powinien być dokument stwierdzający właśnie takie podejście. Jest to podwójnie złe dla rządu bo:
 
1.   Gdy podpisał taki dokument ( porozumienie) oznacza, że sam zrezygnował z prowadzenie śledztwa w statusie wojskowy, a więc odda śledztwo
 
2.  Gdy nie podpisał takiego dokumentu oznacza dokładnie to samo co w punkcie pierwszym tyle tylko, że dodatkowo na niczym się nie zna.
[za: http://aman.salon24.pl/240028,klamstwa-lotu-plf-101-i-m]
 
 
A tytułowe epitafium brzmi:
 
Pomylił z prawdą pasję...
Nie dlań wieczne wakacje!

* k.k. Art. 129. Zdrada dyplomatyczna
Kto, będąc upoważniony do występowania w imieniu Rzeczypospolitej Polskiej w stosunkach z rządem obcego państwa lub zagraniczną organizacją, działa na szkodę Rzeczypospolitej Polskiej,
podlega karze pozbawienia wolności od roku do lat 10.