Witaj: Niezalogowany | LOGOWANIE | REJESTRACJA
Wypiąć się... na nie naszą wojnę
Wysłane przez ryszard czarnecki w 05-05-2017 [08:21]
W polityce, zwłaszcza w polityce tak dużego państwa, jak państwo polskie (gwoli przypomnienia: piąte w UE ‒ po Brexicie) warto mówić własnym głosem, a nie śpiewać w cudzym chórze. No, chyba że ten chór śpiewa polską pieśń lub przynajmniej utwór zgodny z polskimi interesami. To pierwsze nie zdarza się często, to drugie już częściej.
W ostatnim czasie mogliśmy i możemy obserwować szereg „wrzutek” ze strony obozu naszych przeciwników w świecie i w Polsce, którzy chcieli (i chcą) obóz niepodległościowy użyć jako kij bejsbolowy do załatwiania ich brudnych interesów. Było to szczególnie spektakularne podczas kampanii prezydenckiej w USA. Chciano nas poszczuć na Donalda Trumpa jako rzekomego rosyjskiego pachołka, jeśli nie „agenta wpływu” Moskwy. Część z naszych publicystów, także niektórzy politycy dali się nabrać i walili w kandydata Republikanów niczym, nomen-omen, w kaczkę, ku uciesze połączonych orkiestr specjalistów od prorosyjskiego resetu w Stanach i składania kwiatów na grobach czerwonoarmistów w Polsce. Mieliśmy w tej operacji odegrać rolę „pożytecznych idiotów”, którzy „zrobią swoje”, naplują na kogo trzeba, a potem i tak dostaną kopa, albo medialnie wytrze się nimi buty obozu liberalno-lewicowego, na co dzień atakującego Polskę z pianą na ustach. Większość z nas pokazała „progresistom” znak Kozakiewicza: milczała słusznie uznając, że pokazywanie się w tym towarzystwie ‒ nawet jeśli ma się wątpliwości czy zastrzeżenia do wypowiedzi D.J. Trumpa ‒ byłoby obciachem, a politycznie byłoby prezentem dla naszych wrogów. Niemała część z nas natomiast zaczęła wprost kibicować obecnemu prezydentowi USA na zasadzie polskiej przekory: im bardziej kopali go ci, którzy na co dzień walą w nas, tym większą solidarność w nas to budziło. Słowem: olbrzymia większość z nas nie dala się nabrać na „stucki” naszych zaprzysięgłych wrogów.
Teraz obserwujemy to na mniejszą skalę w innych, mniej ważnych ‒ co nie znaczy: nieważnych! ‒ sprawach. Mamy naszymi rękami, wspólnie ze światowym „obozem postępu” wyrazić najwyższy niesmak z powodu działalności Marine Le Pen we Francji. Nie kibicuję kandydatce Front National, jej mecz nie jest moim meczem, ale wojna z nią tych samych środowisk, które oskarżają Polskę o „zamach na demokrację” i inne zbrodnie pierwszego stopnia ‒ też nie jest moją wojną. Jest prorosyjska? Tak. Ale czemu tego samego nie wypomina się jeszcze bardziej prorosyjskiemu z ideologicznych względów, Francois Fillonowi? Po co ta hipokryzja? Le Pen chce wyprowadzić Francję z UE i NATO ‒ to fatalny pomysł ‒ ale jakoś nie uruchamia się „gniewu ludu” nad Sekwaną i Wisłą, gdy wyjścia z NATO chce także Jean-Luc Melenchon, kandydat skrajnej lewicy. Może właśnie dlatego? Co wolno lewakowi, nie wolno twardej (i nieracjonalnej w polityce zagranicznej, dodajmy) prawicy? Mam w nosie takie podwójne standardy. I dlatego, gdy słyszę surmy bojowe wrogów tradycyjnych wartości wzywające mnie (nas) na wojnę z Madame Le Pen to ‒ choć dzieli mnie z nią ocean poglądów i zupełnie nam nie po drodze ‒ przypomina się piosenka Jana Krzysztofa Kelusa z czasów PRL i apeli, aby na Bliskim Wschodzie czy w Zatoce Perskiej poprzeć „słuszne” kraje przeciw tym „niesłusznym”. Pozwolę sobie strawestować jego słowa: „A gdy Salon mnie zawoła, zamiast piersi wypiąć dupę, bo ta nafta nie jest moja”...
* tekst ukazał się w „Gazecie Polskiej” (26.04.2017)
Komentarze
05-05-2017 [12:59] - Domasuł (niezweryfikowany) | Link: Fatalny tekst, konfrontacyjny
Fatalny tekst, konfrontacyjny. Woda na mlyn najbardziej zagorzalych zwolennikow Pana partii, ktorzy liczni sa wylacznie na NB.
Zdaje sie, ze Pan i Pana partyjni koledzy zyjecie pod szklanym kloszem i tracicie kontakt z baza. Sladu nie pozostalo po "wind of change", ktory dal wam zwyciestwo w 2015. Jesli nie zmienicie retoryki i diametralnie nie przeorientujecie polityki na 2 polowe tej kadencji to baju-baju: do wyborow dochrapiecie sie z poparciem kilkunastoprocentowym.
05-05-2017 [16:50] - RoK | Link: Tekst jest prawdziwy, tak jak
Tekst jest prawdziwy, tak jak czują to ludzie, Francuzi muszą sami rozwiązać swoje problemy.
Panie Domasuł, Pan tu uprawia krecią robotę i z pewnością nie traci kontaktu ze swoją bazą przysyłającą wytyczne.