Wieki patrzą na to pokolenie

W piątkowy wieczór, o znamiennej porze, kiedy w uszach brzmią jeszcze bolesne i kojące jednocześnie melodie modlitw nabożeństwa „Drogi Krzyżowej”, zadano mi trudne pytanie. Zawierało w sobie kilka kwestii: dotyczyło wyboru i przyszłości, zahaczało o kwestie egoizmu indywidualnego i grupowego oraz przeciwieństwa wobec tych postaw, czyli ofiary. Tak się złożyło, że w miałem w komputerze gotową odpowiedź na to wszystko – napisane własne przemówienie. Za klika dni miałem je wygłosić. Nie odwołałem się do niego, czego żałuję, a co jednocześnie dało mi podstawę do pewnej refleksji.
Moje wycofanie brało się z obawy, z fałszywej delikatności, ze słabości myśli. Podobne pytanie zostało kiedyś zadane Chrystusowi, odpowiedź była bezkompromisowa:
 - Sprzedaj wszystko, co masz, i rozdaj ubogim.

Należę do swojego pokolenia. Przeraża mnie ta możliwość pozbycia się wszystkiego – własnego tobołka. Duchowi i materialni biedacy potrafią śnić tylko o jeszcze większym żarciu. Żyjemy kosztem przeszłości i przyszłości. Czy ktoś kiedyś nie powie, że było to przeklęte pokolenie pasożytów, dekowników i tchórzy? Takich co nie pracowali, nie tworzyli i nie poszukiwali.
Czyż nie żyjemy stale na kredyt, dodatkowo szkodząc naszym spadkobiercom poprzez „politykę” dewastowania i deprawowania? Każde kolejne wybory to stawianie na jeszcze większą łatwiznę i jeszcze większą możliwość używania. Za zwodnicze obietnice próżnowania oddamy się w niewolę kosmatym reżyserom teatru marionetek i wcale nie straszna nam perspektywa utraty ziemi i zostania pośmiewiskiem i przedmiotem pogardy innych narodów.

Moja refleksja przyjęła chyba już zbyt czarne kolory, więc sięgam po owo przemówienie. W istocie rzeczy nadziei jest we mnie całkiem dużo.

"Odchodzą ostatni świadkowie czasów drugiej wojny światowej. Tym bardziej powinniśmy się starać się o niezgubienie prawdy o tamtych czasach, by nie stać się łupem fałszywych, spreparowanych we wrogich Polakom ośrodkach wykładni naszych własnych dziejów.
Pomnik przy naszym kościele stanął po przeszło siedemdziesięciu latach od tragedii katyńskiej. Wcześniej, dopiero po upływie połowy wieku „przypomniano” sobie o żołnierskiej mogile z 1939 roku na naszym parafialnym cmentarzu. To szczęście, że sprawy przyjęły taki obrót, bo tutejsze pamiątki po poległych przed stu pięćdziesięciu laty powstańcach styczniowych zmurszały i bezpowrotnie zostały utracone przez społeczną pamięć. Te tu obeliski, zespolone z nasza parafialną świątynią, mają być kotwicą nadziei, naszej nieprzemijającej tęsknoty do wolności; mają być naszą deklaracją do życia w prawdzie, ze świadomością, że jej źródłem może być tylko Jezus Chrystus.
Prawda nie jest rzeczą łatwą. Wobec prawdy o odkupieńczym dziele Syna Bożego, dokonanym na Golgocie człowiek zawsze staje osłupiały i tylko wymodlona Łaska Boża jest go w stanie przybliżyć do zrozumienia tajemnicy Bożych zamysłów.

Zdumiewa nieposzanowanie wiedzy i doświadczeń ludzi starszych przez kolejne pokolenia. Między innymi to brak respektu wobec relacji naocznych świadków, naszych dziadków i sąsiadów skutkuje łatwowiernością wykazywaną wobec podstępnej telewizyjnej i internetowej propagandy; wobec przeinaczeń lokujących się niekiedy w oficjalnej, państwowej oświacie. Dotyczy to czasów ostatniej wojny, okresu zniewolenia komunistycznego, stanu wojennego i ostatniego ćwierćwiecza pełnego nachalnych kłamstw ze Smoleńskiem na czele. Nie dajmy sobie zabierać prawdy o nas samych, jeśli nawet jest ona trudna i bolesna.
„Naród, który traci pamięć przestaje być narodem – staje się jedynie zbiorem ludzi, czasowo zajmujących dane terytorium.” Są to słowa marszałka Józefa Piłsudskiego.
Ostatnia książka Jana Pawła II nosi znamienny tytuł „Pamięć i tożsamość”. Jest ona świadectwem zmagań dobra i zła w XX wieku widzianych przez naszego wielkiego rodaka. Do wymogu pamięci dołączone zostało pytanie o tożsamość. Każdy musi na nie odpowiedzieć: - Kto ty jesteś? Do niedawna naturalną odpowiedzią na nie były słowa, jak we wierszu: - Polak mały... Teraz przestało to być takie proste i oczywiste. Szeroki świat stoi otworem – dość szybko możemy wystarać się o paszport australijski, niemiecki, amerykański, izraelski. Jeszcze szybciej możemy się wyrzec znaków krzyża i orła białego i zacząć sobie cenić inne herby: pacyfki, czerwone gwiazdy, czarne orły, cyrkle, tęcze itd. Ci inni, rodem spod tych znaków usilnie zabiegają o to by tak się stało, by Cię usidlić i skaperować.
Ta walka o Ciebie ma miejsce cały czas.
Celem piekielnego przeciwnika jest po pierwsze wyrwać dziecko Matce-Kościołowi. Potem pozbawić je pamięci, szacunku dla przodków i samego siebie, wierzącego w Boga, honor i Ojczyznę. Jan Paweł II zbliżający się do kresu swych dni we wspomnianej książce podkreśla jedność zasadniczych wartości, jakie pozostają chrześcijaninowi drogowskazem. Łączy je wspólny rdzeń - wartościami tymi są: Bóg Ojciec, rodzony ojciec, ojcowizna, ojczyzna.

Minione pokolenia daniną krwi zapobiegły roztrzaskaniu Kościoła Katolickiego w Polsce. W innych krajach miało to miejsce - siłą zniszczono struktury kościelne i zgaszono płomień wiary; jeszcze gdzie indziej ludzie sami, kierując się wygodą i pychą, odstąpili od Kościoła i wyposażenie świątyń stało się towarem na targach staroci.
Nie wiemy, czy żeby nie stało się tak z naszym kościółkiem, by nie stał się ruiną lub łupem internacjonalistycznych, bezbożnych lichwiarzy, nie będziemy musieli użyć całej naszej woli i mocy, a gdy nie stanie tych środków, to może poświęcić trzeba będzie w imię Prawdy wszystko, łącznie z własnym życiem - wzorem tych, których heroicznemu świadectwu, w dowód wdzięczności i podziwu, postawiliśmy ten pomnik i zasadziliśmy te dęby.