Kochać po rosyjsku? Pamiętać po europejsku?

Akurat minęła druga rocznica zamordowania rosyjskiego opozycjonisty Borysa Niemcowa. Był wicepremierem, potem już tylko posłem, a w końcu znalazł się poza parlamentem. W siedzibie Dumy przyjmował kiedyś mojego znajomego. Ten zapytał Niemcowa: „jaki jest właściwie Wasz program?”. Niemcow odparł znad lampki koniaku i powiedział: „żyć po europejsku, kochać po rosyjsku”... Cóż, zdaje się, że ten program został zrealizowany w FR jedynie w połowie – w jego rosyjskiej części...

Z Moskwy podróż w czasie i przestrzeni do Brukseli. Parlament Europejski jest obszarem walki o politykę historyczną poszczególnych państw i formacji politycznych. Widać to w jakiejś mierze także i w wystąpieniach na sali plenarnej, ale one są ulotne. Przede wszystkim rzecz się rozgrywa w nazewnictwie poszczególnych sal posiedzeń komisji, skrzydeł PE, nawet łączników czy przestrzeni otwartych. I tak na przykład w zeszłym tygodniu posiedzenie Komisja Kontroli Budżetu odbyło się w wielkiej sali im Renzo Imbeni. Ten włoski komunista przez 10 lat był burmistrzem Bolonii i przez trzy kadencje europosłem, a przez dwie wiceprzewodniczącym PE. Zmarł rok po tym, gdy zakończył karierę w Brukseli i Strasburgu. Ale akurat patronów-Włochów jest w gmachu PE przy Rue Wiertz w Brukseli bardzo dużo. Jedna z dwóch głównych i najstarszych części europarlamentu ma symbol: ASP, bo jego patronem jest Altiero Spinelli – też komunista i jednocześnie skrajny federalista, który gdyby żył, pewnie dzisiaj mówiłby tym samym językiem, co zwolennicy europejskiego superpaństwa czy „Stanów Zjednoczonych Europy”.

Innym z kolei Włochem, który oficjalnie patronuje europarlamentarnej aktywności jest chrześcijański demokrata i działacz katolicki Alcide De Gasperi. Ten zwolennik zjednoczenia Europy był człowiekiem tak świątobliwym, iż teraz jest oficjalnym kandydatem na ołtarze w Kościele Katolickim. Przyszły święty Alcide był przez 8 lat premierem Włoch, ale też trzykrotnie szefem MSZ Italii, a raz MSW. Do historii przeszedł nie tylko jako jeden z ojców-założycieli jednoczącej się Europy, ale też jako ostatni szef MSZ Zjednoczonego Królestwa Włoch. Ciekawostka, przez siedem lat był posłem do parlamentu Austro-Węgier! Za Mussoliniego siedział w więzieniu, co potem stało się dla niego przepustką do zostania szefem rządu w Rzymie po upadku Duce. Skądinąd premierem został przy zgodnym poparciu chadeków i komunistów, a idee integracji europejskiej promował wbrew niechęci włoskiego społeczeństwa i włoskiej klasy politycznej. Ale „tamtych” Włochów uformowano wcześniej, zanim „ci” Włosi przejęli władzę w PE...

Czterech włoskich patronów (dwóch ludzi lewicy, dwóch chrześcijańskich demokratów) funkcjonuje w europarlamencie, którego przewodniczącym jest również Włoch Antonio Tajani, a jednym z wiceprzewodniczących David-Maria Sassoli. Żeby ta kolekcja była pełna dodajmy jeszcze nazwisko Aldo Moro, zamordowanego przez terrorystów z Czerwonych Brygad – ten dwukrotny szef rządu w Rzymie (w sumie aż 7 lat) był też ministrem sprawiedliwości, oświaty i dwukrotnie szefem MSZ. W Polsce słyszeli o nim nawet ci, którzy politykę zagraniczną mają w nosie, za to interesują się… piłką nożną. Nie z racji fascynacji futbolem tej ofiary wewnątrzwłoskiego terroru, ale faktu, że – czy się to podoba czy nie – od końca lat 1970. (Moro zamordowano w 1978) na piłkarskich stadionach w naszym kraju skandowano: „Sędzia, ty zmoro, bo zginiesz jak Aldo Moro”. Sensacyjne są okoliczności znalezienia ciała tego włoskiego premiera w bagażniku czerwonego Renaulta. Miejsce, w którym owe auto się znajdowało wskazał działacz chadecki, a później lewicowy, dwukrotny premier Włoch, a także – uwaga ‒ szef Komisji Europejskiej Romano Prodi. Pytany skąd wiedział, gdzie są zwłoki Aldo Moro, odpowiedział, iż zostało mu to objawione w czasie seansu spirytystycznego... To nie żart. Polityka włoska bywa fascynująca, zwłaszcza, że w latach 1990, a potem w połowie pierwszej dekady tego wieku Prodi został oskarżony o pracę w KGB.

Poza tym mamy silną reprezentację… Węgier. Tak, nie największy przecież naród Madziarów potrafił dobrze zadbać o swoje interesy. Myślę o tym zawsze, gdy przechodzę koło popiersia, skądinąd przyjaciela Polski, Józsefa Antalla, pierwszego premiera w Budapeszcie po upadku komuny. Jego ojciec, też József, pomagał Polakom internowanym na Węgrzech, gdy po Kampanii Wrześniowej AD 1939 przedzierali się przez kraj bratanków, aby dalej walczyć z Niemcami. Ale swoją salę ma również socjalista (były komunista), premier Węgier Guyla Horn.

Polskim akcentem w Brukseli jest esplanada, no, powiedzmy skwer „Solidarności 1980”, otwarty  30 sierpnia 2011 roku. Na razie tylko tyle. Madziarzy potrafili lepiej zadbać o upamiętnienie swoich niż my, Sarmaci...

* „Wprost” (24.03.2017)