Jestem ziobrystą!

Jestem ziobrystą!

 

Do Sejmu wpłynął wniosek o uchylenie immunitetu posła Zbigniewa Ziobro. To chyba najważniejszy, a na pewno przełomowy moment w trakcie obecnej kadencji Parlamentu. Dlaczego? Bo to początek końca sondażowych sukcesów Platformy Obywatelskiej.

Warto odpowiedzieć sobie na pytanie dlaczego PiS przegrał przedterminowe wybory parlamentarne w 2007 r.?

Przegraliśmy je z dwóch powodów:

dlatego bo za bardzo skupiliśmy się na tym co wydawało się nam największym społecznym oczekiwaniem, a więc na walce z korupcją i wszelkimi patologiami. Tymczasem ludzie w 2007 r. inaczej niż w 2005 r. swoje priorytety lokowali w sprawach ekonomicznych oczekując gwałtownego wzrostu wynagrodzeń i poprawy warunków życia (cud, druga Irlandia itp),
PO wmówiło ludziom, że za czasów PiS w zasadzie żyje się w ustroju autorytarnym, a wręcz totalitarnych. gdzie łamie się podstawowe zasady, a już największym zbrodniarzem był Zbigniew Ziobro (może drugim w kolejności po premierze Jarosławie Kaczyńskim).

Przegraliśmy je zarówno z tego powodu, że PO potrafiło dość trafnie zdefiniować ówczesne główne problemu nurtujące Polaków, jak i z tego powodu, że sami nie potrafiliśmy właściwie odczytać ówczesnej rzeczywistości i odpowiedzieć na sprawną propagandę Platformy.

Piszę o tym nie przez przypadek. Dokładnie z tych samych powodów PO właśnie przekroczyło pewien punkt krytyczne od którego nie ma już odwrotu i za którym jest już tylko porażka.

Miał być cud. Co się okazuje? Cudu nie będzie. Dziś już nawet najwięksi zwolennicy PO zdają sobie sprawę z tego, że Platforma była kompletnie, ale to absolutnie kompletnie nie przygotowana do władzy. Widać to nieomal w każdej dziedzinie. Chyba najbardziej w służbie zdrowia. Nie z tego powodu, że coś się tam spektakularnego popsuło. Dlatego, że mimo 8 miesięcy sprawowania rządów do tej pory nie uchwalona została ŻADNA ustawa, która reformowałby służbę zdrowia. Duch Święty nawet nie wie czym się zajmuje pani minister Ewa Kopacz. Wprawdzie PO ma już nawet nie tajny, ale jawny plan aby się jej pozbyć wysyłając do Europarlamentu, ale pechowo wybory do Parlamentu Europejskiego są dopiero za rok, a w tym czasie coś by trzeba było pokazać. Zresztą i co z tego, że się jej pozbędą? Skoro nie ma tam NIKOGO kto by się na tych sprawach znał lepiej!

Zresztą przykładów podobnej „kompetencji” ministrów rządu Donalda Tuska jest więcej.

Przy braku cudu, a nawet widoków na cud Platforma Obywatelska postanowiła pokazać, że sama może nie jest za bardzo sprawna w rządzeniu, ale ten okropny PiS to byli tacy dranie, że coś strasznego.

Powołali więc dwie komisje śledcze, mające wykazać jak byliśmy straszni. Co się okazało? Jak na razie komisje wykazują, że lepszego porządku i przestrzegania zasad jak za czasów PiS nie było w Polsce po 1989 r.

            Powołało PO specjalną minister Julię Piterę, która miała wykazać ile to pieniędzy marnotrawiona za czasów PiS. Okazało się, że minister Pitera więcej pieniędzy wydaje w miesiącu na przysłowiowe waciki niż zostało w sposób nieprawidłowy za rządu Prawa i Sprawiedliwości wydane. Znów się okazało, że tak uczciwej ekipy rządzącej Polską po 1989 r. nie było.

            Postanowili wreszcie dopaść tego najstraszniejszego łobuza czyli Zbigniewa Ziobro. Od 8 miesięcy trwa dochodzenie w sprawie laptopa byłego ministra. Jak do tej pory udało się ustalić to największą jego „zbrodnią laptopową” było to, że pożyczył go do pisania swojej narzeczonej. Ziobrze włos z głowy za tego typu „zbrodnie” nie spadnie, ale co pójdzie w świat informacja, że jak ktoś żonie czy mężowie laptop służbowy pożyczy, albo z komórki służbowej może przez przypadek prywatny telefon wykona to go zacznie ścigać Ćwiąkalski togo już się nie wróci.

            Ta sprawa by się może jeszcze jakoś rozmyła. Wiadomo walka polityczny. Ci im laptopy wyciągają, tamci im jakieś wycieczki do Peru. Zwykła polityczna wymiana ciosów. Stało się jednak coś bardzo ważnego. Prokuratora pod kierownictwem ministra Ćwiąkalskiego wystąpiła o uchylenie posłowie Zbigniewowi Ziobrze immunitetu i chce go postawić przed sądem, za to że podczas ściganie przestępców w jednej z afer wprowadził w arkana sprawy Jarosław Kaczyńskiego, wówczas jeszcze nie będącego premierem rządu, a jedynie szefem partii rządzącej i członkiem Rady Bezpieczeństwa Narodowego. Żeby pokazać jak sprawiedliwy jest wymiar sprawiedliwości w czasach Platformy równocześnie wystąpiono o uchylenie immunitetu posłowie PO na którym ciążą zarzuty korupcyjne.

            I to właśnie jest ten poważny błąd. Ludzie doskonale wiedzą, że może i ten Ziobro to idealny nie jest? Może trochę w gorącej wodzie kąpany? Może nieraz coś powie zanim pomyśli? Ale wiedzą też jedno, że to naprawdę uczciwy facet. Facet, który miał cel i może za ostro nieraz, ale go realizował i był w tym konsekwentny. A tym celem było uczciwe państwo. Państwo gdzie normalni, uczciwi ludzie żyją sobie spokojnie, ale bandycie drżą ze strachu lub siedzą w więzieniach. Takiego właśnie Zbigniewa Ziobro mają w pamięci ludzie i taki on właśnie jest.

Niekiedy dziennikarze żartobliwie nazywają bardziej związanych ze Zbigniewem Ziobro polityków mianem „ziobrystów”. Ale nikt nie zdaje sobie sprawy, a już na pewno nie zdaje sobie sprawy premier Donald Tusk (podobno jak mu nie napiszą instrukcji to sobie z niczego nie zdaje sprawy), ani minister Zbigniew Ćwiąkalski (zakochany sam w sobie z wzajemnością), że „ziobryści” to nie kilku czy kilkunastu bliżej związanych ze Zbigniewem Ziobrą posłów, jak sugerują gazety, ale zwykli ludzie, którzy wyznają proste i oczywiste zasady, że „białe jest białe, a czarne jest czarne” (nawet jak się to tak jak premierowi Kaczyńskiemu gdzieś tam w ferworze debaty przekręci). A w myśl tych zasad trzeba ścigać bandytów, złodziej i oszustów. I te miliony „ziobrystów”, którym też się nieraz zdarzy przejęzyczyć czy najzwyczajniej w świecie pomylić, będą z każdym dniem tego spektaklu, który skrzętnie reżyseruje i pisze jego scenariusz Ministerstwo Propagandy zwane dla niepoznaki Centrum Informacji Rządu, dadzą o sobie znać i zmiotą prędzej czy później całą tę ekipę Platformy Obywatelskiej. Lepiej bowiem żeby już rządził nieco może narwany szeryf niż banda nieudaczników i leni. Bo w głębi serca prawie każdy jest „ziobrystą”, ja zresztą też.

 

Niekiedy dziennikarze żartobliwie nazywają bardziej związanych ze Zbigniewem Ziobro polityków mianem „ziobrystów”. Ale nikt nie zdaje sobie sprawy, a już na pewno nie zdaje sobie sprawy premier Donald Tusk (podobno jak mu nie napiszą instrukcji to sobie z niczego nie zdaje sprawy), ani minister Zbigniew Ćwiąkalski (zakochany sam w sobie z wzajemnością), że „ziobryści” to nie kilku czy kilkunastu bliżej związanych ze Zbigniewem Ziobrą posłów, jak sugerują gazety, ale zwykli ludzie, którzy wyznają proste i oczywiste zasady, że „białe jest białe, a czarne jest czarne” (nawet jak się to tak jak premierowi Kaczyńskiemu gdzieś tam w ferworze debaty przekręci). A w myśl tych zasad trzeba ścigać bandytów, złodziej i oszustów. I te miliony „ziobrystów”, którym też się nieraz zdarzy przejęzyczyć czy najzwyczajniej w świecie pomylić, będą z każdym dniem tego spektaklu, który skrzętnie reżyseruje i pisze jego scenariusz Ministerstwo Propagandy zwane dla niepoznaki Centrum Informacji Rządu, dadzą o sobie znać i zmiotą prędzej czy później całą tę ekipę Platformy Obywatelskiej. Lepiej bowiem żeby już rządził nieco może narwany szeryf niż banda nieudaczników i leni. Bo w głębi serca prawie każdy jest „ziobrystą”, ja zresztą też.