Polskie echa marszu na Rzym Mussoliniego (1)

W końcu października 1922 roku w wyniku osławionego „marszu na Rzym” władzę we Włoszech przejął b. długoletni członek partii socjalistycznej, przywódca faszystów Benito Mussolini. Wydarzenia te odbiły się niezwykłym echem w ówczesnej polskiej prasie wszelkich orientacji politycznych.

     Istota faszyzmu najwięcej miejsca zajmowała w polskiej prasie obozu narodowego. Już w połowie września 1922 roku w korespondencji „Gazety Warszawskiej” pada podstawowe pytanie: czym jest faszyzm w społeczeństwie włoskim? Autorka Emma Chludzińska-Paulucci uzasadniała, iż „faszyzm jest synem wojny. Rdzeń jego stanowią eks-wojskowi, ludzie, którzy walczyli z bronią w reku, a wkoło których zgrupowali się młodzi chłopcy, w czasie wojny zbyt młodzi do walki, ale wychowani w jej atmosferze, przygotowani do niej”. Korespondentka podkreślała także, iż faszyzm nie miał charakteru ściśle militarnego, a utworzony został „przeważnie przez element intelektualny, złożony ze studentów, zniechęconych banalnymi formułami pozytywistycznej nauki, liczy także w swoich szeregach wszelkich producentów zbuntowanych przeciwko demagogicznej plutokracji i robotników wyzwolonych z więzów syndykalizmu”. W pełnym entuzjazmu podsumowaniu Chludzińska stwierdza, iż „wiara, entuzjazm młodzieńczy, poszanowanie władzy, odwaga, inicjatywa osobista, zrozumienie międzynarodowych konieczności, te zalety, których burżuazja liberalna nie posiada, skoncentrowały się w fascizmie”.

     W innym artykule Chludzińska przekonywała, iż „faszyzm nie jest partią polityczną. Faszysta może być zarówno republikaninem i monarchistą. Obywatel przejęty duchem faszyzmu musi stawiać interes Ojczyzny ponad interesy partii. (….) Faszysta chce być obywatelem wolnym, w kraju wolnym, dlatego żąda wolności pracy i uważa wszelkie w tem względzie restrykcje za zamach na wolność osobistą”.

     Największy zachwyt prasy endeckiej budził fakt, iż faszyzm od początku – pomimo skrzętnie ukrywanej fascynacji zdobyczami bolszewizmu przez Mussoliniego – określił się jako ruch zdecydowanie antylewicowy. Zażegnanie komunistycznego niebezpieczeństwa to główny cel działalności „czarnych koszul” , dlatego też Irena Pannenkowa, korespondentka „Rzeczypospolitej”, pisała o faszyzmie będącym „odruchem instynktu samozachowawczego narodu i państwa”, skierowanym przeciwko siłom groźnym dla normalnego jego bytu i zdrowia. Także „Kurier Poznański” zwycięstwo Mussoliniego oceniał jako reakcję narodu włoskiego na niebezpieczeństwo grożące ze strony „anarchistycznych eksperymentów stronnictw socjalistycznych”.
     Publicyści narodowi socjalistyczne korzenie przywódcy włoskich faszystów tłumaczyli błędami młodości oraz przedwojennymi stosunkami, w których „temperament młodego Benita gdzie indziej nie mógł się pomieścić”.

    To akcentowanie antylewicowego charakteru faszyzmu przez prasę narodową było wyraźną próbą przeciwstawienia się tezom wysuwanym na łamach gazet związanych z PPS, że faszyzm to czarna odmiana bolszewizmu. „Powszechnie traktuje się ten ruch – dowodził „Kurier Poznański” – dosyć powierzchownie. Ludziom wydaje się, ze ot po prostu powstała organizacja ludzi zdecydowanych na wszystko, która pięścią i rewolwerem zaprowadziła porządek w kraju, zmusiła ogół do posłuszeństwa i na sile fizycznej zamierza oprzeć rządy we Włoszech – słowem coś w rodzaju bolszewizmu na odwrót. Nic bardziej mylnego”. W tym przekonaniu o prawicowym charakterze ruchu faszystowskiego publicystów narodowych nie zachwiał nawet wywiad z sekretarzem partii faszystowskiej, Michele Bianchi, który zdecydowanie przeciwstawiał się tezie głoszącej, iż faszyzm skierowany jest przeciwko proletariatowi. Bianchi podkreślał, iż „od socjalistów jednak różnimy się zasadniczo. Dla nich państwo jest formą przejściową do międzynarodowej wspólnoty, dla nas ostatecznym celem ujętym w konkret, jest naród”.

     Kiedy więc prasa endecka rozpisywał się o prawicowym charakterze ruchu faszystowskiego, „Robotnik” wskazywał, iż „zmora bolszewizmu, dławiąca społeczeństwo włoskie i rujnująca socjalizm włoski spowodowała przesunięcie znacznych grup, sympatyzujących z lewicą socjalistyczną” ku faszyzmowi, „byle tylko osiągnąć jaki taki spokój wewnętrzny”. Tryumf faszyzmu przedstawiany był przez prasę PPS-owską jako rezultat ideowego i politycznego bankructwa socjalizmu włoskiego. Bolszewicy rosyjscy – napisano w „Robotniku” – przez swą III Międzynarodówkę nawoływali socjalistów włoskich ‘do czynu’, zapewniając ich, że we Włoszech jest ‘sytuacja rewolucyjna’. I stało się, ze pod wpływem dżumy ideowej z Moskwy, robotnicy włoscy stoczyli się gwałtownie z tej wyżyny, na której stanęli po wojnie”.

     Bolszewizm w Rosji i faszyzm we Włoszech miały wedle lewicowych publicystów tą samą naturę. To podobieństwo wyraża się przede wszystkim w stosowanych przez te ruchy metodach działalności i przejmowania władzy. „Oba te zjawiska – podkreślano – polegają na tym, że mniejszość za pomocą zamachu stanu, zdobywa władzę i narzuca ją po dyktatorsku społeczeństwu. Oba są wyrazem wojennej psychologii gwałtu i terroru, oba przeciwstawiają się z całą zaciekłością i jaskrawością parlamentaryzmowi i demokracji”. W efekcie w obu krajach miano do czynienia z dyktaturą: w Rosji czerwonych komisarzy, we Włoszech – czarnych koszul.
     Podobnie jak bolszewizm, faszyzm opierał się na motłochu, któremu obiecano awans społeczny. „Można rozbijać redakcje – czytamy w „Robotniku” – i giełdy pracy, rujnować i grabić mieszkania prywatne, wyrzucać za drzwi niewygodnych prefektów, gwałcić kobiety, strzelać do policjantów, można czynić to wszystko zgoła bezkarnie, a w dodatku paradować w mundurowej ‘czarnej koszuli’, nosić broń i nazywać się …. Zbawcą Ojczyzny!”.

     Również w prasie związanej z obozem belwederskim bardzo krytycznie oceniano dojście faszystów do władzy. Szczególnym echem odbił się artykuł opublikowany w połowie listopada 1922 roku w „Kurierze Poranny”, poświęcony faszystowskiemu ministrowie wojny gen. Armando Diazowi, szefowi sztabu i faktycznemu wodzowi naczelnemu armii włoskiej w latach 1917-1918. Artykuł przypominał wydarzenia z 30 października 1918 roku, kiedy marszałek Foch i premier Clemenceau zwrócili się do gen. Diaza z prośbą o współdziałanie w zbiorowej ofensywie aliantów, która przyspieszyłaby ostateczne pokonanie państw centralnych. Ten jednak zdecydowanie odmówił i czekał aż szala zwycięstwa przechyli się wyraźnie na stronę sprzymierzonych, i „aż armia austriacka naprzeciw Włochom stojąca żadnej już ani bojowej, ani moralnej wartości przedstawiać nie będzie”. Wtedy dopiero miał wydać kontrowersyjny komunikat wojenny, w którym poinformował opinie światową, że to, czego armie sprzymierzonych nie były w stanie dokonać w ciągu czterech lat, armia włoska dokonała sama. W momencie bowiem, gdy Austriacy poprosili o zawieszenie broni, Włosi – na rozkaz Diaza – uderzyli na nie spodziewające się ataku wojska cesarza Karola, odnosząc zwycięstwo (Vittorio Veneto), uznane przez Mussoliniego za „bezprzykładne we współczesnych i wszystkich przeszłych dziejach świata”.
     Artykuł ten wywołał skandal, a dzienniki endeckie oskarżyły redakcję „Kuriera Porannego” o obrazę patriotycznych uczuć włoskich. O zamieszaniu wywołanym przez ten artykuł świadczy osobista interwencja posła włoskiego w Warszawie Francesco Tommasiniego u ministra spraw zagranicznych w polskim rządzie Gabriela Narutowicza i wydany w jej następstwie komunikat rządowej PAT, w którym poinformowano o przesłaniu włoskiemu rządowi wyrazów najgłębszego ubolewanie i zapewnieniu, że „Kurier Poranny” nie może być uważany za wyraziciela polskiej opinii publicznej.
     Prasa endecka domagała się wyrzucenia całej redakcji gazety, a niezrównana redaktor Chludzińska przytoczyła nawet słowa jednego ze swoich włoskich rozmówców, który powiedział, że „żałować należy, że metody stosowane przez faszystów nie są w użyciu w Warszawie, i że autor tego artykułu nie będzie zmuszony z używanymi dziś tutaj metodami do wypicia sporej dozy oleju rycynowego, na co w zupełności zasłużył”.

Cdn.