BAJKA O RYBAKU, RYŻEJ PIRANJI I ZŁOTEJ BRUKSELCE

Raz pewien pedał, o dżwięcznej ksywce "Misio",
nie mógł już dłużej leżeć tyłem - nawet do niedzieli,
rzucił więc małżonka, co miał chyba na imię Krzysio
i oznajmił w tivi głośno, że on Misio, jedzie do Brukseli.

Aby nie zostać w tyle,Vincek zwany Łysym oświadczył:
ponieważ jako ministra polaczki durne mnie nie chcieli,
już nigdy nie będę waszego złota na Kajmany taszczył;
możecie już zacząc ryczeć z żalu - lecę do Brukseli!

Alek - pseudonim "Flaszka" - obudził się na cmentarzu,
w towarzystwie paru kumpli do picia, czyli tzw. meneli;
trzymajcie się ode mnie z dala, bo filipinką was zarażę;
ja dopiero za miesiąc jadę na leczenie do Brukseli.

Jestem zmęczony tępotą polskich kaczorow moherowych,
którzy nawet co to jest wibrator za bardzo nie wiedzieli,
skarży się w "Lisłiku" Johann Palikutasio, posioł sejmowy;
jadę więc na urlop pięcioletni do sanatorium w Brukseli.

Nawet ryży firerek, przepracowany genialnym rządzeniem,
jak tylko resztki naszego majątku wśród swej bandy rozdzieli,
wsiądzie nocą w samolot i uciekając przed narodu uwielbieniem,
poleci z piękną Angeliną do swojego pałacu w mieście Brukseli.

                                   ***

Siedzi sobie sobie Jasio z wędką na brzegu brudnej rzeki,
wypił 3 piwa i trochę wody gdy doznał przypadkowej kąpieli;
obejrzał na telefonie njusy,beknął, spojrzał na nieboskłon daleki,
i powiedział głośno do siebie: Idzie wiosna. Kurwy lecą do Brukseli.