Gruzja, Ukraina i Kryzys

Poprzednią część zakończyłem pisząc że obecny kryzys finansowy zaczął się od Gruzji. Oczywiście to tylko część prawdy. Tak jak np. w podręcznikach pisze się że II WŚ zaczęła się 1 września 1939 r. to takie wielkie zdarzenia nie zaczynają się znikąd. Mają jednak swój punkt kulminacyjny, który można uznać za początek. Wcześniej są wielkie przygotowania, plany, wyznaczane cele itp.

Z kryzysem, którego początek ogłoszono we wrześniu 2008r. było nie inaczej. Kryzys nie zaczął się znikąd, kryzys miał swoje przyczyny, działania, które punkt kulminacyjny osiągnęły właśnie wtedy. Tymi działaniami, przyczynami było rozdawnictwo kredytów i innych instrumentów  finansowych. Jak w jakiejś ekstazie, kredyty udzielano bez problemu, każdemu. Prawie że na cokolwiek, byleby tylko je udzielić. Stworzono nowe nieznane wcześniej instrumenty pochodne, które dalej namnażały ten wirtualny pieniądz. Na wskutek jego wielkiej podaży pieniądz był tani. Dolar był tani. Łatwo dostępny pieniądz napędzał gospodarkę i dalsze kredyty. Spirala się nakręcała.

Problem był tylko jeden. Tego dolara tak naprawdę nie było. Były tylko cyfry pomnażające zadłużenie. Cyfry zwiększające wartość akcji itd. Oczywiście ta zabawa nie mogła trwać bez końca. Każdy w końcu kiedyś chce zrealizować zyski. Czy to sprzedać akcje czy odzyskać pożyczone pieniądze.

Gdy takich osób i instytucji znajdzie się więcej i chcą realizacji zysków w tym samym monecie to powstaje problem gdyż okazuje się że choć w pamięci komputerów pieniądza jest dużo to w istocie jest go bardzo mało. Dużo mniej niż udzielonych kredytów, sumy wartości akcji, czy wszelkich innych instrumentów finansowo – spekulacyjnych. A gdy jeszcze dodatkowo jest ta tajemnicza ręka jak np. FED kontrolująca podaż pieniądza to powstaje problem. Kryzys finansowy. Inaczej mówiąc brak pieniądza.

Jest to problem i katastrofa ale nie dla wszystkich. Dla tych bowiem co wtedy mają pieniądz jest to ogromny zysk. Nikt go nie ma wszyscy chcą sprzedawać swoje wirtualne papiery, które stają się szybko nic nie warte. Inni by pokryć długi starają się sprzedać coś realnego. Natomiast ci co wtedy mają pieniądz mogą kupować za grosze. Wszystko. Sztuka polegała więc na tym by podczas szczytu prosperity sprzedawać, a wtedy sprzedaje się za duże pieniądze, ponieważ wirtualnie jest ich mnóstwo.

Tak właśnie było w 2008r i nieco wcześniej. Także w Polsce z jej gospodarką rozkręconą łatwymi kredytami na budowę domu. Ludzie mieli pieniądze, lokowali je w fundusze akcyjne. Pamiętacie te reklamy itp. Pamiętacie dolara po niecałe 2zł? To właśnie był ten tani pieniądz napędzający gospodarkę.

Jednak jak wiadomo gospodarka to tak nie do końca ma służyć szaremu człowiekowi. Jednak z drugiej strony człowiek mądry i myślący mógł się domyślać co się stanie i zarobić krocie. Wielu mogło zarobić krocie jeśli tylko mogliby przewidzieć kiedy nastąpi kryzys. I tuż przed sprzedać wszystko co się da, za wtedy  kupę taniego pieniądza. Bo już za chwilę ten pieniądz stanie się drogi a wszystko inne bardzo tanie.

To świetna okazja i każdy finansista wie jak to działa, marzy by móc skorzystać z takiej okazji. Marzy by tak idealnie trafić w punkt z tą transakcją, dzięki której wszysko zmienia się jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki.

Oczywiste jest jednak że lepiej nie marzyć a wiedzieć. Nie pozostawiać rzeczy przypadkom. A żeby nie zostawiać nic przypadkom to najlepiej samemu wszystko aranżować. Ta myśl jest prosta i oczywista. Szczęście bywa kapryśne. Lepiej się na nim nie opierać. Lepiej stworzyć przyczyny kryzysu i samemu kontrolować ten moment kiedy wszystko runie. Tak powinien postępować dobry gracz.

No tak tylko jak to ma się do tej Guzji? A co dopiero Ukrainy?

Ano ma się. Bo Gruzja czy Ukraina to operacja jak każda inna. Zwykła operacja, którą na mniejszą skalę podejmuje każdy człowiek. Biznesmen. Polityk. Przywódca kraju. To operacja, która ma zapewnić zysk, korzyść.

Dużo mówi się obecnie o tym kto rozdaje karty na Ukrainie. W tej operacji mamy różnych graczy. Gra ciągle trwa choć już powstało tyle teorii, kto wygrywa, czy też może kto lepiej rozgrywa. Tylko że tak duże operacje nie ograniczają się do wąskich aspektów. To właśnie dobrze widać na Gruzji.

Kto wygrał w Gruzji? Rosja, która zabrała mały kawałek gruzińskiej ziemi? Tak by się wydawało wobec kompromitujących działań doradców NATO, dzięki którym Gruzja została okrojona i zniszczona przez rosyjskie wojsko. Tak to wygląda, dopóki nie spojrzy się właśnie na to całe finansowe tło.

Sprzedawać w czasie prosperity i gromadzić pieniądz na czas kryzysu.

Dokładnie to robiła wtedy Rosja. Miała kupę dolarów ze sprzedaży ropy i gazu. Akcje stały wysoko. Po kryzysie, który wtedy zbliżał się wielkimi krokami, Rosja byłaby w komfortowej sytuacji mając stosy dolarów, za które mogłaby kupować co chciała.

Tak by było gdyby nie Gruzja właśnie. To był świetny pretekst by bez paniki, bez podejrzeń i insynuacji wycofać z Moskwy miliardy dolarów. A gdy pieniądze wycofano ogłoszono Kryzys. Ten właśnie kryzys, który sprawił że dolar skoczył z 2 zł na ponad 3. Ten kryzys, który sprawił że rosyjskie dolary stały się bardzo wartościowe. Tylko że Rosja tych dolarów miała już duuużo mniej.

Może warto na Gruzję spojrzeć z tej strony? No bo w sumie to jak na to patrzeć inaczej? Rząd Gruzji wiedział doskonale o ruchach i celach rosyjskich wojsk. Wiedziało doskonale NATO. Atak Gruzji na Osetię był jak porywanie się z motyką na Słońce. Mimo to tak właśnie zrobiono. Z premedytacją Saakaszwili, absolwent amerykańskiego Uniwersytetu Columbia, wydał swój kraj na pastwę Rosjan. Po co to zrobił skoro nic to mu nie mogło dać? Po co ta cała wojna w zapomnianym zakątku świata?

Kaprys, sny o potędze Saakaszwiliego? Czy zwyczajnie ktoś mu rozkazał? Ktoś potężny, komu nie mógł odmówić.

Tylko kto? Putin w celu zyskania i tak już posiadanego kraiku, Osetii? Gruzji przecież nie podbił. Wpływów tam nie nie stracił. Co właściwie zyskał? A może ludzie z NATO? A jeśli to oni to po co im był ten atak samobójczy wojskowo i bardzo kiepski propagandowo? To była wojna bez sensu. Bez wielkich rozstrzygnięć: ugruntowała jedynie status posiadania i zniszczyła Gruzję. Za to skompromitowała w pewnym sensie NATO i ich metody. A jednak do niej doszło...

A skoro doszło to znaczy że był jakiś powód. Powód inny niż zmiany, które nic nie zmieniały. Może tym powodem był ten Kryzys, który zbliżał się wielkimi krokami, i który wymagał realizacji jednego z punktów opracowanego planu. Może tak a może to było coś jeszcze innego.

W każdym razie od tego jak na to spojrzymy zależy stwierdzenie, kto był rozgrywającym w tym konflikcie, kto faktyczne na nim zyskał. Może i Rosja i NATO? Na pewno nie Gruzja.

A to zbliża nas do Ukrainy, konfliktu, który zdaje się być równie albo raczej jeszcze bardziej bez sensu. Z jeszcze dziwniejszymi zdarzeniami.

Ale o tym w kolejnej części. Być może już mniej finansowej...