4 CZERWCA - MARSZ ŻAŁOBNY (PROPOZYCJA)

Wielkimi krokami zbliża się 25. rocznica częściowo wolnych wyborów 1989 roku i 22. rocznica rozwiązania parlamentu. Zapewne niektórzy już szykują mowy pochwalne lub szykują piersi pod odznaczenia i medale, ponieważ na mocy uchwały Sejmu jest to Dzień Wolności i Praw Obywatelskich. Z tego powodu nie jest mi do śmiechu. Data rozwiązania parlamentu kojarzy mi się z 13 grudnia 1981 roku, tyle że to, można powiedzieć, przeprowadzono konstytucyjnie, lecz nie mniej boleśnie przetrącono szkielet rodzącego się do życia państwa. Pamiętam, że od pierwszych dni rodzącego się na nowo Państwa Polskiego, ze środków masowego przekazu słychać było ubolewanie, że trudno będzie przeprowadzić reformy, ponieważ na drodze nowoczesnego państwa może stać związek zawodowy „Solidarność”. I tak, krok po kroku, związkowcy różnych struktur związkowych ciągle spychani, stali się marginesem życia społecznego.

Wśród pracujących związkowcy stanowią około 5%. Dziś społeczeństwo polskie jest peryferią moralną i społeczną Europy, dostarczając pracowników bogatym krajom ponad 2 mln emigrantów, ponad 2 mln bezrobotnych, zadłużenie zewnętrzne i wewnętrzne, wyprzedany sektor bankowy i przemysł. Z wielkiego Programu Powszechnej Prywatyzacji NFI z hasłem „100 milionów byłego lidera związku” została obywatelowi mniej więcej jedna dniówka za często kilkadziesiąt lat pracy, a kolesiom - fabryki, które spłacili zawartością magazynów. Na domiar złego na różnych forach można znaleźć pretensje, że temu wszystkiemu winni są ludzie „Solidarności”, nazywając ich solidarnościuchami.

Dlatego zwracam się do K. K. „Solidarność”. Proponuję uczcić rocznicę 4 czerwca marszem żałobnym pod Sejm RP. Zamiast 21 postulatów proponuję jeden.

Pierwszy poniedziałek każdego miesiąca Dniem „Solidarności” w TVP, w jednym z dwóch programów telewizji, która podobno powinna być wolna i obywatelska. „Solidarność” przyczyniła się do upadku totalitarnego ustroju i wyzwolenia państw od dyktatur komunistycznych. Telewizja publiczna nie musi reprezentować tylko ludzi polityki, ale również ludzi pracy, którzy chcą się czuć pełnoprawnymi obywatelami tego kraju. Może to spowodować, że wiarygodność polityków, która teraz jest na poziomie złodziei i aferzystów zacznie rosnąć.

Do prawdy, jak do tanga, trzeba dwojga.