Przypowieść o jednej Wiśniewskiej

Żadne z postępowych mediów nie troszczy się bardziej o kondycję Kościoła Katolickiego w naszym kraju niż Gazeta Wyborcza. W każdym niemal wydaniu można przeczytać apele o praktykowanie przez hierarchię oraz wiernych pluralizmu, swobód obywatelskich i tolerancji. Na wysuniętej placówce jakby prosto z powieści Bolesława Prusa wyjętej, redakcja umieściła Katarzynę Wiśniewską.

Niczym rycerz znad stepowej stanicy, pośród bezkresu nietolerancji i zabobonu, szturmowana przez watahy ludowego katolicyzmu, broni wartości okołogazetowowyborczych. Każdego wstecznika przyszpili ostrzem państwowotwórczej krytyki. Kiedy bowiem chodzi o obecność Kościoła w sferze publicznej, to Gazecie Wyborczej nigdy nie jest za dużo państwa w państwie. Wtedy nawet – o dziwo! - z łamów arcyeuropejskiego dziennika przeziera troska o naród.

Na metafizykę w Kościele Wiśniewska w ogóle miejsca nie przewiduje, co jest skądinąd oczywiste. Dalej jest już dość schematycznie – niemal każda fraza abpa Życińskiego jest obiektem adoracji, a prawie każda wypowiedź abpa Michalika jest przedmiotem krytyki (znalazłem jeden wyjątek, o czym później). Abp Michalik jest jednocześnie motywem przewodnim, obsesją i natchnieniem w tekstach publicystki Wyborczej. Śmieszy, tumani, przestrasza, błędnie pojmuje pluralizm, znieważa, blisko mu do Torunia, no i – o zgrozo! - przedkłada tygodnik Niedzielę nad Tygodnik Powszechny.

Kiedy przewodniczący Episkopatu skrytykował dominikanina Ludwika Wiśniewskiego za jednostronność(„jedna linia patrzenia”), dziennikarka Wyborczej natychmiast wytknęła arcybiskupowi, że nie rozumie pluralizmu. Ciekawa rzecz, czy do pluralizmu Wiśniewska zalicza wielość nurtów chrześcijaństwa opartych na różnicach doktrynalnych i wyznaniowych, czy też upiera się przy pluralizmie w jednym chrześcijańskim kościele? To jest interesujące, bo skoro publicystka Wyborczej pragnie pluralizmu w kościele podobnego jak w społeczeństwie, to może by zawalczyła o podobną symetrię na swoim podwórku?

Dlaczego dajmy na to, Gazeta Wyborcza nie drukuje Wildsteina, Sakiewicza i Michalkiewicza, żeby zachować pluralizm światopoglądowy? Skoro tak literalnie traktuje słowa abpa Nycza, że „Kościół musi być dla wszystkich, nie tylko dla wierzących”, to niech równie dosłownie potraktuje Gazetę Wyborczą, która powstała pod auspicjami wielomilionowego ruchu społecznego. Czy nie powinna być zatem trybuną dla wszystkich, nie tylko dla wierzących w tolerancję bez granic i kartę praw podstawowych? Gdyby Wiśniewska zgromiła swojego naczelnego za brak różnorodności w redakcji, na pewno zyskałaby na wiarygodności wśród katolików.

Jednak największą troską Wiśniewskiej jest fakt, że Kościół w Polsce jest w kryzysie i to już bezpośrednio dotyka redakcję. Ponieważ Kościół w kryzysie nie służy demokracji. A dowody są oczywiste: biskupi popierają Radio Maryja i Nasz Dziennik; inni robią nadużycia w Komisji Majątkowej, a jeszcze inni namawiają wiernych przeciwko metodzie in vitro. I to jest pogańskie i jątrzące, jak mówi najnowszy autorytet kościelny duszpasterzy z Czerskiej, ojciec Ludwik.

On sam jest chyba nieomylny w sprawach Kościoła, bowedług Wiśniewskiej przypisywanie mu niecnych intencjij ako ikonie opozycji demokratycznej byłoby po prostu niepoważne. Narodził się nowy autorytet moralny. W tej sytuacji aż strach przypominać te wszystkie ikony III RP, którym spadły aureole po pierwszej staranniejszej kwerendzie w aktach Instytutu Pamięci Narodowej. Ciekawe czy Wiśniewska z równą uwagą wsłuchuje się w teksty ks. Isakowicza-Zaleskiego, który przecież jest także zasłużoną ikoną opozycji demokratycznej? Pytanie retoryczne.

Dziennikarka najpierw zachłysnęła się listem dominikanina, pisząc, że „takiego listu Kościół nie może zlekceważyć”. Już na drugi dzień wydziwia, że przewodniczący Episkopatu „poświęca czas na chybione polemiki” z listem dominikanina. To jest klasyczny przyczynek do rozumienia przez pewne środowiska debaty nie tylko w Kościele – debata debatą, ale słuszność musi być po naszej stronie. Bez chybionych polemik.

Po dwóch tygodniach ironizuje i wytyka, że abp Michalik przejął się listem dominikanina jak żaden inny biskup w Kościele. „Nie dość, że udzielił na ten temat kilku wywiadów, to w wigilijną noc opowiedział o liście wiernym na pasterce”. Jak z tych komentarzy wynika, obojętnie co by abp Michalik uczynił z listem ojca Ludwika – zlekceważył czy się przejął - od Wiśniewskiej zawsze oberwie.

Krytyka Radia Maryja zawsze jest oczywista i nie podlega ocenie, gdyż płynie z troski o Kościół, a krytyka Tygodnika Powszechnego wymaga uzasadnienia i podania przykładów. Publicystka aż prycha z oburzenia na apel abpa Michalika, żeby nie być totalitarystami, bo w Kościele jest miejsce zarówno dla Tygodnika Powszechnego, jak i dla Radia Maryja. To nie tylko piętnowanie ojca Wiśniewskiego, ale urąganie elementarnym zasadom debaty publicznej(...)Gdzie w "Tygodniku" abp Michalik widzi fanatyzm, oszczerstwa? –pisze orędowniczka debaty, tolerancji i pluralizmu. Ale kiedy ojciec Ludwik twierdzi, że duchowieństwo w 50 procentach zarażone jest ksenofobią, to Wiśniewska traci przyrodzoną dociekliwość i nie pyta, skąd on wytrzasnął taką proporcję. Widocznie oszczerstwo wobec Kościoła z założenia nie urąga debacie.

Zasadnicza pretensja do Episkopatu w szczególności wydaje się taka, że ta instytucja nie radzi sobie ze zdyscyplinowaniem Radia Maryja. Oczywiście chodzi o przywołanie RM do porządku na wzór Tygodnika Powszechnego, któremu życie Kościoła coraz częściej kojarzy się z życiem na gorąco. Mnie to trochę martwi, ale też i śmieszy. Martwi mnie wzięta prosto z magla maniera w traktowaniu Kościoła Katolickiego w Polsce jako stronnictwa światopoglądowego. Bo otwartość, z jaką uprawia się ten magiel w mediach stanowi dowód, że antyklerykalizm jaskiniowy ma wielu zwolenników.

Śmieszy mnie natomiast, ponieważ postulat administracyjnego dyscyplinowania wierzących przypomina mi zabawny epizod opisany swego czasu przez byłego długoletniego publicystę Tygodnika Powszechnego Stefana Kisielewskiego (los jest przekorny!). W „Abecadle Kisiela” wspomina incydent z przyjęcia w jakiejś ambasadzie, kiedy rozwścieczony Władysław Gomułka sztorcuje posła z katolickiego koła „Znak”, że nie ma wpływu na Kościół. Jest tu wyraźna analogia do postępowego dziennikarstwa, które wyraża pretensje do hierarchii, że wierzący chcą słuchać Radio Maryja, a nie czytać Tygodnik Powszechny.

Na początku tekstu wspomniałem o pewnym wyjątku, który znalazłem u Wiśniewskiej na temat abpa Michalika. Dotyczy słów wypowiedzianych na Placu Piłsudskiego podczas mszy żałobnej, tydzień po tragedii smoleńskiej. Porażony tą Apokalipsą arcybiskup Michalik ciepło odniósł się do życzliwości rosyjskiego ludu i podkreślił, że współbrzmiała ona z pomocą i serdecznością władz. Wiśniewska to pochwaliła. Pomyśleć, że podobne słowa arcybiskupa pod adresem polskiego ludu zasłuchanego w rozgłośnię katolicką wywołują furię. A przecież lud wszędzie ten sam.

Na obleganym szańcu tolerancji Wiśniewska nie toleruje nawet niewinnych żartów.

„Radio Maryja ma tylko jedną wielką »wadę «, z której na pewno nigdy się nie poprawi: nie jest »Tygodnikiem Powszechnym «” - dworuje sobie przewodniczący Episkopatu. Ale mnie nie jest do śmiechu, gdy po raz kolejny znieważa on światłe pismo o. Adama Bonieckiego, a kłania się przesyconej fanatyzmem pseudokatolickiej rozgłośni” – grzmi pryncypialna Wiśniewska.

Ciekawe jak słuchacze RM zareagowali na żart arcybiskupa? Tak się nad tym zastanawiam, bo gdzieś słyszałem, że fanatycy żadnych żartów nie tolerują...

http://wyborcza.pl/1,75478,886...

http://wyborcza.pl/1,86116,886...

http://wyborcza.pl/1,86116,881...

http://wyborcza.pl/1,86116,882...

http://wyborcza.pl/1,76842,639...

http://wyborcza.pl/1,76842,636...

http://wyborcza.pl/1,76842,636...

http://wyborcza.pl/1,76842,641...

http://wyborcza.pl/1,76842,778...

http://wyborcza.pl/1,76842,883...