Inwazja spadochroniarzy

Inwazja spadochroniarzy

 

Ten wpis miał nigdy nie powstać, ale niestety były Marszałek Sejmu Marek Jurek, uczynił wszystko co tylko mógł, a nawet więcej, aby mnie do niego sprowokować.

W okręgu przemysko – krośnieńskim odbywają się wybory uzupełniające do Senatu. Ich rozpisanie jest wynikiem przedwczesnej śmierci Senatora z ramienia PiS Andrzeja Mazurkiewicza. Partie polityczne wystawiły w tych wyborach swoich najbardziej doświadczonych i popularnych w tamtym regionie polityków. Jest wśród nich także kandydat z ramienia PiS Stanisław Zając. Polityk w regionie Podkarpacia niezwykle ceniony. Na pierwszy rzut oka nic w tym dziwnego. Wybory zawsze mobilizują partie polityczne do działania. Podobnie zresztą uczyniła Platforma czy ugrupowania lewicy wystawiając znanych lokalnie i w swoich środowiskach cenionych działaczy.

Jednak poza tymi standartowymi działaniami na Podkarpaciu można zauważy także inne zjawisko. Wybory te próbuje wykorzystać grup polityków znajdujących się poza Parlamentem i pochodząca spoza tego regionu. Nagle swoje związki z Podkarpaciem odkrył Andrzej Lepper (Koszalin) z Samoobrony, Mirosław Orzechowski (Łódź) z LPR czy Marek Jurek z PR. Szans nie mają oczywiście najmniejszych, ale niech sobie powalczą. Tego typu koloryt także jest częścią demokracji. Mimo mojego dość krytycznego stanowiska wobec tego typu działań nie zabierałem w tej sprawie głosu, aż do teraz…

Kandydujący z ramienia swojej partii pan Marek Jurek na konferencji prasowej w Rzeszowie (nota bene to poza okręgiem wyborczym w którym będą wybory, ciekawe czy przez pomyłkę czy z niewiedzy?) relacjonowanej także na portalu Onet.pl, z oburzeniem komentował fakt, że w kampanię kandydata PiS-u czy PO angażują się politycy z poza regionu Podkarpacia. Stwierdził m.in., że „naloty dywanowe polityków z całej Polski w regionie to kpina z uczciwych reguł kampanii wyborczej". Ponieważ byłem na Podkarpaciu biorąc udział w „dywizjonie PiS”, który zdaniem Marka Jurka dokonał nalotu na Podkarpacie czuje się w obowiązku na ten zarzut odpowiedzieć.

Po pierwsze dziwie się, że wytrawny polityk ucieka się do tak samobójczych metod walki politycznej, skoro wszyscy wiedzą, że nie mieszka na Podkarpaciu i jest tam w wyborach tzw. spadochroniarzem. Rozumiem, że bycie spadochroniarzem dla pana Marka Jurka to nie pierwszyzna. Do tej pory był 4 razy wybierany do Sejmu i nigdy to nie był ten sam okręg i oczywiście nie był to okręg przemysko – krośnieński, w którym wybory odbywają się teraz. Dla porządku w 1989 r. został posłem z Leszna, w 1991 z Zielonej Góry, w 2001 r. z Rzeszowa, a w 2005 r. z Piotrkowa Trybunalskiego. Żeby nie było wątpliwości mieszka pod Warszawą.

Warto dodać, że także 4 razy do Sejmu wchodził kandydat PiS-u w tych wyborach Stanisław Zając w 1991, 1997, 2005 i 2007 i zawsze to był rejon przemysko – krośnieński.

Na tym nie koniec. Uwaga druga. Będąc w zeszły weekend na Podkarpaciu miałem okazje spotkać Marka Jurka. Wraz z nim w kampanii brało udział zdaje się, że dwóch jego asystentów z czasów kiedy był Marszałkiem Sejmu zeszłej kadencji (o ile mnie pamięć nie myli są to mieszkańcy Piotrkowa Trybunalskiego, w każdym razie nie są to mieszkańcy Podkarpacia) oraz były poseł Marian Piłka (Siedlce). To jak to jest Panie Marszałku? Jak ja przyjadę pomagać Zającowi to jest to nalot dywanowy, a jak Panu pomaga Marian Piłka to normalne działania polityczne? Rozumiem, że różnica w wielkości eskadr, którymi dysponują kandydacie nieco Pana denerwuje, ale każdy dysponuje takim wojskiem jakie potrafi zorganizować jako dowódca.

Swoją drogą oburzenie jakim nacechowana była wypowiedź pana Marka Jurka przypomina moralność Kalego z „W pustyni i w puszczy”: „Jak Kali komuś ukraś krowę to jest dobro, ale jak Kalemu ktoś ukraś krowę to jest zło”. Wydawało mi się zawsze, że standardy moralności chrześcijańskiej, na które tak bardzo lubi się powoływać Marek Jurek wykraczają poza postrzegania świata przez plemiona afrykańskie z przełomu XIX i XX w.? Nie wiem jak te mało eleganckie zachowania mają się do faktu, że jeden z najbliższych współpracowników Ex-marszałka Sejmu, były poseł Artur Zawisza określił na swoim blogu Marka Jurka mianem „najszlachetniejszego ze szlachetnych”? Cóż za skromność swoją drogą! To zresztą nie jedyny popis taktu i dobrych manier na blogu Artura Zawiszy. Czytając go momentami można naprawdę poczuć się zażenowanym. Zresztą jeśli się czytało kpiącą ze zdrowia posła Stanisława Zająca wypowiedź Mariana Piłki w dzienniku „Fakt” to już nic nie jest wstanie zaskoczyć.

Polityka to gra zespołowa niczym piłka nożna. Wygrywa silny, zgrany zespół. Indywidualne popisy nawet wirtuozów gry jeśli nie towarzyszy im wsparcie drużyny nie prowadzą do niczego, a z czasem wręcz frustrują zawodnika jeśli widzi, że nie jest wstanie odnieść sukcesu do jakiego w pewien sposób predestynują go osobiste umiejętności. Los taki spotkał Marka Jurka. Spotkał go zresztą na własne życzenie. Próba rozbijania jedności prawicy po ciężkich doświadczeniach i lekcjach lat 90 – tych XX w. jakiej dokonał były Marszałek została ukarana przez wyborców jesienią ubiegłego roku kiedy Prawica Rzeczpospolitej przepadła w walce o mandaty w Sejmie i Senacie. Zamiast z tej smutnej dla siebie historii wyciągnąć wnioski pan Marek Jurek brnie dalej w ślepy zaułek. Co więcej jest przekonany o swojej absolutnej racji i rzuca oskarżenia nie wobec tych, którzy są jego politycznymi rywalami wśród liberałów (PO) czy na lewicy (SLD), ale walczy z prawicą czyli Prawem i Sprawiedliwością. To duży błąd i działanie szkodliwe. Wysoko cenię inteligencję Marka Jurka i wiem, że zdaje sobie z tego sprawę. Wypada więc zastanowić się dlaczego tak postępuje? Nie wierzę, aby robił to w interesie lewicy czy liberałów, którzy zacierają ręce widząc jego działania. Czyżby więc ogłoszenie go przez współpracowników „najszlachetniejszym ze szlachetnych” już mu nie wystarczało? Patrząc z boku można by podejrzewa, że Marek Jurek sam siebie za życia ogłosił w zakresie polityki błogosławionym, a obecnie osobiście prowadzi swój własny proces kanonizacyjny. Wypada w tej sytuacji tylko żałować, że pojedyncze ambicje biorą górę nad tym co jest istotą polityki w jej chrześcijańsko – demokratycznym ujęciu: roztropną troską o dobro wspólne.  

Ten wpis miał nigdy nie powstać, ale niestety były Marszałek Sejmu Marek Jurek, uczynił wszystko co tylko mógł, a nawet więcej, aby mnie do niego sprowokować.