Zdrada - czy to tylko słowo?

Nigdy nie miałem wątpliwości do kogo należy wstydliwe, zapomniane słowo "zdrada". W latach 70-tych odbywałem służbę wojskową i byłem przymuszony złożyć przysięgę wojskową. Już wtedy "braterska armia czerwona" była dla mnie barbarzyńską armią za nieudzielenie pomocy walczącej Warszawie w sierpniu 1944. Gdy odbywałem służbę wojskową MON był "towarzysz generał". Słyszałem jedną z jego wypowiedzi dotyczącą okresu II RP, to jest relacji między włościanami a dziedzicami. Nie mógł przeboleć, że były takie przypadki, że włościanie całowali dziedziców w rękę. Uważam, że nie można nie przyznać mu racji. Ale jego wrażliwość nie dotyczyła dziesiątków tysięcy polskich patriotów zamordowanych, zakatowanych, wywiezionych i nie mających nawet swoich miejsc pochówku, tylko dlatego, że przysięgali walczyć z najeźdźcą i dotrzymali słowa. Być może nie miałbym pretensji, gdyby po 1989 r, w krótkich żołnierskich słowach powiedział: byliśmy zdradzeni przez wszystkich sojuszników, wolałem by na polskiej ziemi nie licząc się z kosztami i konsekwencjami była polska komenda i polski mundur zamiast tylko armii czerwonej z niewiadomymi konsekwencjami. Ale on nie wysiadł na przystanku niepodległości i dalej miesza jako tzw. mniejsze zło.
Z mojego punktu widzenia dla biednego polskiego budżetu, do którego się przyczynił min. stanem wojennym, byłoby zamknięcie go w celi więziennej. To koszt około 2 tys. zł.a utrzymanie "towarzysza generała" to około 170 tys. na miesiąc wg. pana Krzysztofa Bzdyla. Ta propozycja może jest drastyczna, ale jego koledzy towarzysze dziesiątkując fizycznie i psychicznie naród polski, nie mieli takich skrupułów ani nad niemowlętami ani staruszkami. Dlatego polski podatnik powinien oglądać go przez dziurkę od "judasza".

Podczas krakowskich obchodów X rocznicy śmierci płk. Ryszarda Kuklińskiego spotkałem byłego wykładowcę historii z Technikum Mechanicznego z ul. Podbrzezie w Krakowie, pana Stanisława Szuro. Byłem bardzo zaszczycony ściskając dłoń ponad 90-letniemu byłemu żołnierzowi i partyzantowi, walczącemu o wolną Polskę, który był za to prześladowany przez władze PRL-u. Pan Stanisław był wykładowcą, gdy w latach 70-tych byłem uczniem tej szkoły. Pamiętam jego niepowtarzalne wykłady, jego uniesienie i radość ze zwycięstw naszego państwa oraz jego smutek i łzy z jego porażek. Ten były więzień z wyrokiem kary śmierci za miłość do ojczyzny, czy szedłby od kościoła O.O. Kapucynów pod pomnik płk. Ryszarda Kuklińskiego w Parku Jordana, gdyby miał cień wątpliwości do jego postawy.

Czy zdrajcą można nazwać kogoś, kto chce pozbyć się obcej dominacji wojskowej, politycznej czy gospodarczej?