(Bez) sensowne wojny

W tym roku, po ponad dziesięcioletniej obecności, nasze wojska wyjdą (mają wyjść) z Afganistanu. Koniec końców Afganistan opuszczą Amerykanie i, o ile nie pozostawia tam swoich baz wojskowych, Afgańczycy zostaną pozostawieni samym sobie.
 
Każda śmierć polskiego żołnierza w Afganistanie (czy podczas innej misji) wywoływała debatę na temat oceny bytności naszych wojsk na misjach zagranicznych. Pojawiały się pytania czy jest sens posyłać naszych żołnierzy z daleka od kraju by tam walczyli w interesach Amerykanów (no bo chyba nie ,,za wolność naszą i waszą’’)
 
Kiedyś były szef MON, Bogdan Klich, (było to po śmierci pięciu naszych żołnierzy w 2011 roku) na pytanie o to czy wyjście po kilkunastu latach obecności z niestabilnego państwa, nie będzie mimo wszystko wyjściem na tarczy, odpowiedział: ,,To jak się uporają Afgańczycy z sytuacją po 2014 roku, nie będzie już sprawą NATO’’. Przecież w tym jednym zdaniu zawiera się całkowite zrzucenie odpowiedzialności za to co wydarzyło się w tych krajach od momentu interwencji wojsk NATO i za to co się w konsekwencji interweniowania wydarzy dalej.
 
Grupa agresorów napadła na suwerenne państwo (mniejsza o to czym ta agresja była umotywowana; Związek Radziecki też wchodził do Polski w obronie czyichś interesów), pokonuje go i roztacza nad nim swoją władzę w oparciu o wojsko a także miejscowych kolaborantów (bo raczej Irakijczyków współpracujących z Amerykanami i innymi wojskami tak trzeba nazwać; ludność antyamerykańska tak ich przecież traktuje). Z czasem tych kolaborantów pozostawia się samych sobie. I co się dzieje? Widać to na przykładzie Iraku. Ale proszę sobie wyobrazić co by się stało gdyby Niemcy wycofali z Francji swoje jednostki pozostawiając rząd Vichy samemu sobie. Czy długo by się utrzymał. (Nie mówiąc o Polsce gdzie kolaboracji praktycznie nie było lecz czy władza Krzeptowskiego na Podhalu sama by się długo utrzymała bez niemieckiej pomocy. Dzień, może dwa). Odpowiedź jest chyba jasna. I podobnie będzie w Afganistanie; bo inaczej być nie może. Bez stałej obecności wojsk NATO w tamtym rejonie nic się nie zmieni (o ile zmienić się tam coś może). Po prostu jedna władza zastąpi inną, a jej charakter będzie bardzo podobny (dobrym przykładem jest ,,arabska wiosna’’)
 
Minister Klich i reszta jakoś tego starają się nie dostrzegać. I już całą winę ewentualnego (w ich mniemaniu; tak na poważnie to raczej pewnego) fiaska starają się zrzucić na miejscowe władze, które interwencji Paktu nie potrafili wykorzystać (w stylu: ,,my daliśmy im szansę, oni jej niestety nie wykorzystali’’). Według mnie nie przyznając się do porażki starają się nadać sens śmierci wszystkim żołnierzom poległym na tamtejszych polach walki. Bo inaczej ona byłaby bezsensowna.