Nieudana misja Generała (2)

Po żmudnych negocjacjach doszło w marcu 1954 roku do podpisania Aktu Zjednoczenia.

     Po powrocie w końcu kwietnia 1953 roku do Londynu gen. Sosnkowski , pomimo deklarowanego optymizmu, był bardzo przybity zastaną rzeczywistością. „Sytuację londyńską – pisał do swego b. podwładnego płk. Jawicza – oceniam jako złą i myślę raczej, że dojdzie do zerwania z Londynem i to dość głośnego”.

     W trakcie przemówienia wygłoszone w Manchesterze w dniu święta 3 Maja podkreślał, iż przyszłe zjednoczenie nie powinno być celem samym w sobie, lecz miało stać się środkiem służącym do usprawnienia walki o przyszłość Polski. „Rząd Jedności Narodowej – mówił – musi pociągnąć pokolenie młodsze do pracy publicznej we wszystkich jej dziedzinach, na wszystkich jej szczeblach, choćby kosztem generacji starszej (…) rządy głów osiwiałych, czyli system gerontokracji, narastający z biegiem lat w naszych instytucjach, winien ulec odważnej rewizji, inaczej bowiem całe nasze życie zbiorowe stawać się będzie raczej dożywaniem, niżli życiem”. Odnosząc się do sprawy „Bergu”, określił jako „niedopuszczalne” praktyki korzystania przez ośrodki niepodległościowe z funduszy obcych mocarstw w zamian za prowadzenie działalności wywiadowczej na terenie kraju. Przypomniał także o oczywistej nadrzędności sprawy narodowej nad ambicjami jednostek i partii.

    W odpowiedzi niejako prezydent Zaleski w dniu 16 maja 1953 roku na posiedzeniu Rady Gabinetowej złożył oświadczenie, zapowiadające swoje ustąpienie z zajmowanego urzędu po zakończeniu siedmioletniej kadencji, tj. z dniem 9 czerwca 1954 roku. W uzasadnieniu swej decyzji uznał jednak za wskazane poskarżyć na niesprawiedliwe ataki na jego osobę oraz  kwestionowanie postanowień konstytucji, podejmowane „nawet przez osoby, które na zasadzie tejże konstytucji pragną piastować najwyższe  urzędy w państwie”. Słowa te skierowane były bezpośrednio przeciw gen. Sosnkowskiemu. Jednocześnie podkreślił, iż obowiązkiem prezydenta była ochrona „zdrowego instynktu państwowego” emigracji, narażonego na zagubienie przez „zgiełk walk partyjnych i personalnych”, „rozpętaną demagogię” i „oszałamiający brzęk pieniędzy obcych”.

     To uzasadnienie, pełne ostrych ataków personalnych i prowokacyjnych akcentów, spotkało się z powszechną dezaprobatę. Oto prezydent, przybierając pozę jedynego obrońcy konstytucji i najwyższego arbitra, utożsamiał akcję zjednoczeniową z próbą łamania ustawy zasadniczej. Gen. Sosnkowski konsekwentnie opowiadał się za obroną legalizmu i wyłączenia prezydenta z rozgrywek politycznych. Pomimo apelu Generała o „zawieszenie broni”, wywołana oświadczenie Zaleskiego fala zażartych polemik nie ustępowała.

    W tej sytuacji gen. Sosnkowski przedstawił w dniu 20 czerwcu 1953 roku własną kompromisową wersję porozumienia, która jednak nie zadawała obu skonfliktowanych stron. W rozmowie z Tadeuszem Katelbachem Generał nie ukrywał rozgoryczenia taką postawą partii, wskazując, iż „wszyscy są za zjednoczeniem, tylko na własnych warunkach. A przecież dałem Radzie Narodowej wzmocnienie legalizmu, zaś Radzie Politycznej możność pozbycia się Zaleskiego, demokratyzację i kontrolę budżetu, nie wyłączając budżetu wojska”.

     Na początku lipca wszystkie stronnictwa przedstawiły swoje poprawki do projektu Generała. Rozpoczęły się żmudne negocjacje, w trakcie których uzgodniono najważniejsze, poza stosunkiem do „jałtańczyków” oraz składem przyszłej Rady Jedności Narodowej, punkty dokumentów zjednoczeniowych. Przed wyjazdem do Kanady, gen. Sosnkowski ostrzegł, że gdyby nie doszło do uzgodnienia spornych punktów, wycofa swą kandydaturę na następcę prezydenta i zrzeknie się misji zjednoczeniowej.

     W trakcie kolejnej rundy negocjacji, „Kultura” paryska opublikowała artykuł Stanisława Zakrzewskiego „Fetysze i fikcje emigracji”, w którym autor poddał krytyce znaczenie legitymizmu, wskazując, iż bez koncepcji politycznej, aktywności międzynarodowej oraz oparcia w narodzie legalizm nie ma realnej wartości. Zakrzewski  zaznaczał także, iż zjednoczenie także nie jest „środkiem cudotwórczym”, jest „bardzo ważne, ale nie absolutnie konieczne”, a jego brak nie stanowił przeszkody w odbudowie polskiej państwowości. Tym samym autor sugerował, iż dla osiągnięcia zasadniczego celu należy poświęcić legalizm.

    Po parafowaniu tekstu porozumienia przez większość stronnictw, w końcu stycznia 1954 roku gen. Sosnkowski ponownie przyjechał do Londynu. Miał świadomość, iż opinia publiczna, od ponad roku daremnie oczekująca na pomyślne zakończenie mediacji, zaczyna wykazywać objawy zniecierpliwienia i zniechęcenia. W opublikowanym w „Dzienniku Polskim” oświadczeniu podkreślił, iż „nadszedł czas na decyzje pobierane z pełnym poczuciem odpowiedzialności i w całkowitej świadomości, że wiąże się z nimi bardzo wiele, prawdopodobnie i losy naszej sprawy, przynajmniej w mierze zależnej od naszej woli, od naszych głów i naszych serc”.

    Po kilkutygodniowych żmudnych negocjacjach 14 marca 1954 roku doszło do podpisania w londyńskim mieszkaniu Generała przy 44 Eton Hall Aktu Zjednoczenia wraz z dołączonym do niego protokołem dodatkowym, regulującym kwestię „jałtańczyków” oraz projekty dekretów prezydenta o powołaniu Rady Jedności Narodowej.

    W otwierającej Akt preambule podkreślano, iż zjednoczone stronnictwa będą dążyć do przywrócenia państwu polskiemu wolności i niepodległości w granicach Traktatu Ryskiego i wzdłuż linii Odra-Nysa Łużycka na Zachodzie. Odrodzona Rzeczypospolita miała zapewnić obywatelom ustrój demokratyczny, sprawiedliwość społeczną i reformy w duchu zasad chrześcijańskich i uchwały RJN z 15 marca 1944 roku. Za podstawę porozumienia przyjęto konstytucję kwietniową, ciągłość prawną państwa polskiego  i zasadę niezależności polityki polskiej. Opowiedziano się za koniecznością powołania w przyszłości organizacji Europy Środkowo-Wschodniej i zacieśnienia współpracy Polski z państwami tego regionu.

     Sygnatariusze Aktu uznając umowę paryską z 1939 roku za prawnie obowiązującą, interpretowali ją w taki sposób, że prezydent swoje uprawnieni a w zakresie wyznaczenia następcy i mianowania premiera wykonywać będzie „na podstawie konsultacji” stronnictw wchodzących w skład Rady Jedności Narodowej. Nie ulega wątpliwości, iż takie rozwiązanie stwarzało potencjalną możliwość dominacji stronnictw w życiu politycznym, sprzeczną z postanowieniami konstytucji kwietniowej. Wszechwładza prezydenta miała zostać ograniczona wolą stronnictw RJN.

    Akt za podstawę materialną akcji niepodległościowej uznawał własne środki pieniężne, przede wszystkim zgromadzone przez Skarb Narodowy. Ewentualne przyjmowanie pieniędzy ze źródeł obcych zastrzeżono jako wyłączne uprawnienie rządu, działającego na podstawie upoważnienia RJN. Jednocześnie zakazano stronnictwom, wchodzącym w skład RJN, przyjmowania obcych środków finansowych. Osoby prywatne, otrzymujące podobną pomoc z tytuły swej działalności politycznej, zostały wykluczone z udziału w RJN i władzach państwowych.

    Dążąc do uporządkowania sceny politycznej, Akt deklarował konieczność zmniejszenia liczby stronnictw, poprzez łączenie grup, których nie dzieliły istotne różnice programowe.

    Z chwilą ogłoszenia dekretu prezydenta o powołaniu RJN, Rada Narodowa oraz Rada Polityczna miały ulec równoczesnemu rozwiązaniu.

    Akt jako owoc trudnego kompromisu nie był wolny od mankamentów. Stanowił jednak rzetelną podstawę dla zakończenia rozbicia sceny politycznej oraz skoordynowania akcji niepodległościowej.

    Po podpisaniu Aktu gen. Sosnkowski udał się do siedziby prezydenta, oczekując, iż zgodnie z ustaleniami zostanie wyznaczony następcą prezydenta. Spotkał go srogi zawód. Wykorzystując fakt, iż Akt nie precyzował terminu wejścia  w życie, a dwa mała ugrupowania „zamkowe” go nie podpisały Aktu, Zaleski odmówił dokonania nominacji. Zadeklarował jednak, iż po wyjaśnieniu stanowiska obu tych grup zajmie się ogłoszeniem Aktu i jego wykonaniem. Gen. Sosnkowski chcąc zachować status bezstronnego mediatora, 19 marca 1954 roku wyjechał do Kanady.

Cdn.