Król Donald I Niezniszczalny

  Gdy myślę o Donaldzie Tusku, przychodzą mi na myśl dwa przymiotniki, oba na "nie" - "nieudolny" i "niezniszczalny".  Na temat nieudolności rządów Tuska i PO napisano już całe tomy, zajmę się więc niezniszczalnością.

  Sam Tusk jest najbardziej o niej przeświadczony.  Dowiadujemy się tego z wywiadu, jaki ukazal się w weekendowym wydaniu "Polski" /fragmenty są /TUTAJ/ i /TUTAJ//.  Rozmowę z premierem przeprowadziła Barbara Szczepuła, a bardzo charakterystyczny tytuł tego wywiadu to "Nie każdy jest takim maratończykiem jak ja. Jestem gotów do następnej rundy"  Czytamy w nim m.in.:

  "atakujac mnie coraz wścieklej, opozycja daje mi szansę, bym - odpowiadając na te ataki - wykazal, ze jestem przygotowany do jeszcze jednej rundy"  i dalej:

"Uważam, że nadal aktualne jest to, co powiedziałem kilka lat temu: że przegrać możemy najwyżej sami ze sobą. (...)

 -Powiedział Pan, że nie macie z kim przegrać!

 -Chodziło mi o to, że największym zagrożeniem dla władzy jest ona sama (...) To, że Platforma rządzi od sześciu lat, i to na każdym szczeblu, psuje wielu ludzi... Jesli będziemy zdolni do pozbycia się takich osób, oczyszczania swych szeregów,  znalezienia nowych sił, to wygramy wybory.".

  Wynika stąd jasno, iż Tusk nie ma wcale dość rządzenia, tylko szykuje się właśnie do trzeciej kadencji jako premier.  Oczywiście nie sposób w tej chwili przewidzieć, co zdarzy się do 2015 roku, ale już dziś warto zastanowić się nad tym, co właściwie jest przyczyną tej "niezniszczalności".  Tusk w ciagu tych sześciu lat przetrwał przecież wydarzenia, które w normalnym demokratycznym państwie zmiotłyby z powierzchni Ziemi i jego i jego rząd.

  Byl to przede wszystkim Smoleńsk, ale nie tylko.  Niezliczone afery, zadłużanie kraju, bałagan w oświacie i służbie zdrowia, obniżenie w ostatnich czterech latach płac realnych do poziomu sprzed 2003 roku - wszystko to, jak na razie uchodzi Tuskowi na sucho.  Wprawdzie poparcie w sondażach spadło mu ostatnio do 26%  /TUTAJ/, ale to nie wystarczy, by się go pozbyć.

  Najważniejsza jest jego umiejetność wytworzenia u wyborców przekonania, że tylko on jest w stanie zagwarantować im elementarne bezpieczeństwo /brak wojny, ciepła woda w kranie/.  W tym dziele wspiera premiera opozycja ze swoją histeryczną propagandą, nieustannie strasząca ludzi: a to piątym rozbiorem Polski, a to nieuchronnym krachem.  Podwyższa ona poziom lęku u przeciętnego Polaka  zamiast obniżać.

  Istotne jest też przekupywanie całych grup społecznych, zwane przez prof. Zybertowicza "klientelizmem".  Przybiera ono często postać dyskretnego zezwolenia na korupcję pod hasłem "My kradniemy, ale i wy możecie coś chapnąć dla siebie".  PO wyciągnęła tu wnioski ze sprawy dr G., która spowodowała cofnięcie PiS społecznego przyzwolenia na walkę z korupcją..  Po prostu prawie wszyscy poczuli się wtedy podejrzani.

  Te dwa czynniki nie wystarczyłyby jednak dla utrzymywania się Tuska u władzy.  Musi on wciąż przekonywać zakulisowe siły, które go do niej wyniosły, że jest kimś niezbednym dla nich.  Robi to poprzez eleminację potencjalnych konkurentów i jest w tym bardzo dobry.  Janusz Palikot pisał w swej książce, że Tusk lubi czytać prace o antycznych tyranach oraz ich intrygach.  Byc może premier wzoruje się na nich.  Lista "ofiar" Tuska jest długa:

  Olechowski, Płażyński,Gilowska, Rokita, Palikot, Bondaryk, Gowin, Rostowski, Nowak, a ostatnio Schetyna.  W tym samym weekendowym numerze "Polski" jest artykul Joanny Miziołek o podtytule: "Do walki między Tuskiem, a schetynowcami może dojść przy odwoływaniu Grupińskiego"  /TUTAJ/.  Dziewiątego grudnia zaś w portalu Wpolityce.pl ukazał się tekst "Premier Tusk szuka pretekstu, żeby się pozbyć z rządu ministra Sikorskiego, a wcześniej pozbawić go funkcji wiceszefa PO...."  /TUTAJ/.

  Jak widać, następni już czekają w kolejce.  Ciekawa jestem jednak, jak długo ta niezniszczalność jeszcze potrwa.  Mimo wszystko poparcie wśród wyborców spada. mocodawcy są niezadowoleni i coraz częściej "przestawiają medialną wajchę", a nawet w Niemczech odzywają się głosy krytyki.  Przy ostatniej rekonstrukcji rządu trzeba było organizować istną łapankę.  Nikt nie chciał współpracować z premierem.  Dopóty dzban wodę nosi, póki ucho się nie urwie.