Umarł król, niech żyje królowa

Gdzie nie spojrzeć: w sądach czy w mediach – od rozrywki po publicystykę – dzieci stalinowskich prokuratorów, agenci komunistycznych służb. Są! Ja ich widzępowiedział w rozmowie z Joanną Lichocką, Wojciech Cejrowski.
To właśnie dzięki tym ideowym, a bardzo często w sensie dosłownym dzieciom i wnukom stalinowskich zdrajców i oprawców polskiego narodu jest możliwe tworzenie, co jakiś czas w III RP czegoś na wzór „kultu jednostki” tak powszechnego we wszystkich systemach totalitarnych. Tę służalczość i umiejętność czołgania się przed politycznymi miernotami po prostu wynieśli oni ze swoich komuszo-esbeckich domów.

Na naszych oczach wygaszany jest kult Tuska, który przestaje już być polskim Mojżeszem, który przeprowadził Polaków przez morze kryzysu, tak jak i zamilkli wszyscy ci, którzy nazywali go politycznym geniuszem naznaczony bożym palcem oraz najwybitniejszym polskim mężem stanu od kilkudziesięciu lat.
Oto ci mentalni staliniści widząc zbliżający upadek swojego wodza odnaleźli nowego idola, a konkretniej idolkę. Piękną i miłą, choć jak trzeba także surową, nieprzeciętnie utalentowaną, nieomylną, której naród jest winien dozgonną wdzięczność z zakazem kwestionowania jej geniuszu.

Póki co kult nie przybrał jeszcze formy para religijnej z rytuałami na cześć nowej królowej, modlitwami do niej oraz głośnymi medytacjami medialnego komuszego i esbeckiego pomiotu na temat jej epokowych wypowiedzi i złotych myśli.  Jest jednak wielce prawdopodobne, że kiedyś jej ciało zostanie zabalsamowane i złożone w jakimś mauzoleum gdyż salon oniemiał z zachwytu na wieść, że zwiotczały biceps Wielkiej Bratowej okala misternie wykonany tatuaż.
Nie można było czekać już ani chwili, więc Tomasz Lis, naczelny tygodnika Newsweek zaprezentował ją na okładce w drogocennej koronie włożonej na jej szlachetną głowę z podpisem „Elżbieta I”.
Jednym słowem, Umarł król Donald Tusk, niech żyje królowa Elżbieta Bieńkowska.
Tomasz Lis i cała ta zgraja jego medialnych kuzynów-psubratów nie pojmuje , że aby zostać błaznem na dworze króla trzeba było kiedyś wykazać się nie tylko dowcipem i wyjątkowym poczuciem humoru. Wymagana była jeszcze mądrość, przenikliwość, a co najważniejsze odwaga w krytykowaniu swojego władcy. Tym właśnie szanowany błazen różni się od zwykłego klauna fikającego kozły w końskim łajnie z trocinami, za którego robi w III RP Lis i s-ka.

Czas jednak Drogim Czytelnikom wyjawić pewien do tej pory bardzo skrywany powód tych hołdów składanych pani super-minister. Otóż z żadnego resortu nie płynie tak wielki strumień pieniędzy kierowany do mediów jak z ministerstwa zawiadywanego przez Elżbietę Bińkowską, a objęcie przez nią również transportowej działki po zegarmistrzu Nowaku będzie wymagało dobrej prasy już nie tylko w kwestii pozyskiwania unijnych środków, ale także trzeba będzie odpowiednio zaprezentować ich genialne wydawanie.
I tu zapewne na skutek jakieś żalu i poczucia finansowej krzywdy odezwał się naczelny Polityki, redaktor Jerzy Baczyński puszczając farbę i ujawniając, że jeżeli nie wiadomo, o co chodzi mediom to chodzić musi oczywiście o pieniądze, jakie propagandystom od lat przekazuje hojna królowa.
W swoim tygodniku Baczyński, czyli konfident SB, TW „Bogusław” pisze:
„Otóż ministerstwo już po raz szósty zorganizowało „konkurs dotacji na promocję Funduszy Europejskich” z budżetem 8 mln zł (…) Żelazną zasadą etyczną, zapisaną choćby w Kodeksie Dobrych Praktyk Wydawców Prasy, kodeksach etyki reklamy i etyki dziennikarskiej, jest jednak wyraźne rozdzielenie treści dziennikarskich od wszelkich form płatnej reklamy i promocji (…) Tymczasem Ministerstwo Rozwoju Regionalnego – jak relacjonują uczestnicy spotkania – w materiałach konkursowych informuje, że projekty prasowe (inne media pominę) „muszą mieć typową dla danego tytułu formę redakcyjną, layout zintegrowany ze strukturą i grafiką tekstów redakcyjnych danego tytułu” (…) Artykuły krytyczne nie są przewidziane. Co więcej, wzywa się media do faktycznej licytacji, kto da więcej tzw. wsadu redakcyjnego – a więc zaproponuje lepszą kryptoreklamę (…) W swoim instruktażu dla mediów ministerstwo idzie jeszcze dalej: za unijne pieniądze wydało 130-stronicową książkę pt. „Jak pisać o Funduszach Europejskich”, w której urząd państwowy pozwala sobie na obszerne uwagi dotyczące kompozycji tekstów, poprawności stylistycznej, redagowania gazet i magazynów, konstrukcji tabel i infografik, zamieszcza nawet katalog porad ortograficznych. Żenująca demonstracja paternalizmu i pogardy dla profesjonalnych kompetencji żebrzących o pieniądze dziennikarzy.”

Nie wiem czy TW „Bogusław” był rozżalony znikomą wielkością kawałka tortu, jaki otrzymał od królowej Bieńkowskiej, albo odszedł z zupełnym kwitkiem? Może powód zaskakującej szczerości jest jeszcze inny, ale ważne, że uchylił on nam rąbka tajemnicy i zdradził kulisy oraz motywy tego wyścigu po kasę medialnych szczurów z ich królem, nazywającym się Lis na czele.
Jak widzimy Elżbieta Bieńkowska ma wszelkie predyspozycje i wielkie szanse stać się godną następczynią ex-króla Tuska gdyż od samego początku zrozumiała, na czym polega rządzenie tą republiką bananową. Trzeba kupić sobie sprzedajnych medialnych pajaców oraz wbić im w łby to, co i jak mają mówić oraz pisać. Oczywiście trzeba sowicie za to zapłacić.
Włożenie korony na głowę Bieńkowskiej było zapewne autorskim pomysłem redaktora Lisa, bo przecież wiadomo, że najwięcej dostanie zawsze ten klaun, który ma na sobie najgrubszą warstwę wazeliny dzięki czemu ma tak niski wskaźnik poziomu siły tarcia, że nie zadziałają u niego już żadne hamulce podczas wślizgiwania się rządzącym w cztery litery.

Źródło: http://www.polityka.pl/kraj/opinie/1523255,1,jak-pisac-o-funduszach-europejskich.read#ixzz2lg0SKszJ

Artykuł opublikowany w Warszawskiej Gazecie
Najnowszy numer tygodnika Polska Niepodległa już w kioskach