40% z nas w gorszej sytuacji niż rok temu

Najbardziej negatywnie na nastroje społeczne i na polską gospodarkę wpływa stagnacja popytu krajowego. Jej niewielki rozwój popycha jedynie wzrost eksportu netto. Bezrobocie na koniec roku prawdopodobnie okaże się wyższe niż rok temu. W ten sposób jeden ze znanych ekonomistów z warszawskiej SGH, prof. Cezary Wójcik, skomentował wyniki ostatniej ankiety międzynarodowej firmy ubezpieczeniowej Genworth nt. bezpieczeństwa finansowego gospodarstw domowych Polaków.
Mówi ona wiele o rzeczywistych odczuciach społeczeństwa niedającego posłuchu rządowym andronom o tym, że „kryzys się skończył”, bądź wcześniejszym o „zielonej wyspie”. Okazuje się, że 84% Polaków przekłada życiowe decyzje z powodu swoich obaw o finansową przyszłość. Ze względu na bieżącą sytuację finansową Polacy odkładają decyzje o ślubie, założeniu rodziny, kupnie nieruchomości, zaciągnięciu kredytu i większych wydatkach w perspektywie kolejnych pięć lat. Na trudności związane z realizacją życiowych planów wskazują nie tylko osoby wkraczające w samodzielność, ale generalnie wszyscy ankietowani. Relatywnie dobra (na tle unijnym) kondycja ekonomiczna naszego kraju nie znajduje odzwierciedlenia w nastrojach konsumentów. Z badania wynika, że 40% Polaków uważa, że jest obecnie w gorszej sytuacji materialnej niż rok temu, 24% sądzi, że ich sytuacja się polepszyła, a 35% nie odczuło zmian.
Obecnie niemal co piąte gospodarstwo domowe w Polsce (22%) nie byłoby w stanie regulować swoich zobowiązań finansowych (spłacać rat kredytu hipotecznego/uiszczać czynszu, płacić rachunków czy kupować żywności), gdyby pracę straciła osoba będąca głównym żywicielem rodziny. Kolejne 19% byłoby w tej sytuacji w stanie regulować swoje zobowiązania zaledwie przez jeden miesiąc. Prawie 90% populacji nie posiada ubezpieczenia, z którego mogłaby skorzystać w celu regulowania zaciągniętych zobowiązań (rat kredytu hipotecznego, pożyczek, kart kredytowych, debetu na rachunku), gdyby główny żywiciel rodziny utracił zdolność do pracy. Aż 93% badanych deklarowało brak wiary w poprawę sytuacji finansowej w przyszłości, a w Europie jedynie Włosi, Portugalczycy i Grecy wyrażali większe od nas obawy.
Jeszcze raz: prof. Wójcik: obecną sytuację określiłbym jako „powolne wychodzenie z dołka”. Przewidywany w 2014 r. wzrost 2-3 proc. PKB to za mało jak na „gospodarkę doganiającą”, więc nie maleje napięcie na rynku pracy. Dlaczego mimo szybszego wzrostu PKB Polski (o 18 proc. w ciągu pięciu lat 2008-2012) w porównaniu ze średnią UE (-1-2 proc.) wciąż panuje w Polsce wysoki pesymizm nt. obecnej i spodziewanej sytuacji finansowej w gospodarstwach domowych? Wystarczy porównać wskaźnik bezrobocia (2008 r.: 9,5 proc.; w 2013 r. - 13,7 proc.). Z kolei poziom ubóstwa w tym okresie (ilość ludzi żyjących w biedzie) wzrósł tym czasie z 5,5 do 7 proc. Poczucie niezadowolenia wynika także z faktu stagnacji wzrostu realnych płac (w tym płacy minimalnej). Na rynku pracy rośnie też udział tzw. umów śmieciowych, stąd panuje poczucie niestabilności co do przyszłości własnego miejsca pracy i niższego zabezpieczenia społecznego. Na te oceny wpływa także wydłużenie przez rząd okresu obowiązkowego okresu pracy przed emeryturą - ocenia profesor.