Pałowanie na Majdanie - kolejny "sukces" Sikorskiego

W ciągu ostatnich trzech lat Polska i Europa straciły na rzecz Rosji wpływy na Białorusi i Ukrainie. Biorąc pod uwagę promoskiewską zmianę władz Gruzji utrata tego kraju jest tylko kwestią czasu. Jak do tego mogło dojść, skoro media co chwila ogłaszają kolejny sukces polskiej dyplomacji, a Sikorski, Komorowski i Tusk twierdzą, że pozycja międzynarodowa Polski jest silna jak nigdy w historii?

Problem tkwi właśnie w Polsce. Do podobnej sytuacji nie mogło dojść w czasie prezydentury Lecha Kaczyńskiego, gdyż za sprawą jego działań kraje o dążeniach proeuropejskich, które pamiętały jeszcze sowiecką okupację stanowiły silny blok - kordon sanitarny oddzielający agresywnego białego niedźwiedzia od żyjącej w błogim pokoju Europy. Najbardziej było to widoczne w roku 2008, gdy wspólna dyplomatyczna ofensywa przywódców pięciu państw (pod przewodnictwem Lecha Kaczyńskiego) powstrzymała rosyjskie czołgi w Gruzji i zmusiła Europę do działań mediacyjnych (wcześniejsza narracja zachodu brzmiała "to wewnętrzna sprawa Rosji - nie będziemy się wtrącać").

Niestety silna pozycja międzynarodowa Prezydenta RP była solą w oku tych, dla których zyski polityczne są ważniejsze od dobra naszego kraju. Asertywną politykę wobec Rosji ośmieszano nazywając "wymachiwaniem szabelką". Eksponowano ponad miarę straty finansowe spowodowane rosyjskim embargiem na eksport mięsa, zaś zupełnie przemilczano "to, co na świecie najświętsze - święty spokój". Putin wiedział, że może sobie wprowadzać embarga, ale za dużo w polityce naszego regionu namieszać nie może bo współpracujące kraje unieszkodliwią go jak pszczoły samotnego szerszenia. Prowadzono wewnętrzne walki o przelot samolotem na szczyt UE i krzesło na tymże szczycie. Posuwano się wręcz do prowokacji mających ośmieszyć w kraju i na arenie międzynarodowej Prezydenta RP, takich jak blokowanie wyboru Rassmussena na szefa NATO. Prowokacja ta była zdradą stanu w najczystszej postaci.

Wreszcie wyprawiono Prezydenta na tamten świat. Nie odpowiem na pytanie czy było to skutkiem kolejnej prowokacji, która tym razem wymknęła się spod kontroli (człowiek lub sprzęt nie wytrzymał napięcia) czy też zamachu. Następnie mydlono Polakom oczy wmawiając iluzoryczne korzyści wynikające ze zbliżenia Polski z Rosją, dla którego "warto było ponieść każdą ofiarę. Na froncie orwellowskiej nowomowy zmieniono znaczenie określenia "kordon sanitarny" z układu państw oddzielających niebezpieczną Rosję od bezpiecznej Europy na grupę ludzi i organizacji politycznych oddzielających Jarosława Kaczyńskiego od reszty świata (o zgrozo, tej zmiany znaczenia pojęć dokonała podstępna żmija, która swego czasu potrafiła się wkupić w łaski Lecha Kaczyńskiego - Joanna Kluzik - Rostkowska).

Gdy obóz rządzący świętował totsalne zwycięstwo, Polskę i Europę zaczęły stopniowo dosięgać skutki ich "sukcesów".

Białoruś
Prowadzona przez Sikorskiego infantylna i do bólu przewidywalna strategia "kija i marchewki" została po mistrzowsku wykorzystana przez Łukaszenkę niczym w którejś części "Szklanej pułapki" gdzie terrorysta drobiazgowo planując atak posługuje się podręcznikiem służb specjalnych tak, aby ich kolejne kroki nie tylko mu nie przeszkadzały, a wręcz pomagały w osiągnięciu celu. Na początku poudawał demokratę, aby być chwalonym i wygrać wybory. Następnie uwięził całą opozycję, a krytykę Polski wykorzystał do tego, by pokazać społeczeństwu swoich przeciwników jako agentów wrogo nastawionej Polski. Przy okazji wyeliminował z gry Związek Polaków na Białorusi. Do tego doszły wpadki MSZ-u z fakturami dla opozycjonistów, które stały się nieocenionym skarbem w rękach dyktatora.

Ukraina
Ten kraj tak się tak się "zdemokratyzował", że jego była premier wylądowała w więzieniu (dokładnie tego samego dnia, kiedy znaleziono powieszonego Andrzeja Leppera na tle "stopklatki" telewizora z Donaldem Tuskiem - ktoś tu lubi dosadne symbole). Przez jakiś czas mydlono oczy dążeniami prozachodnimi, aż tu w ostatnich dniach... Najpierw partia rządząca powiedziała "nie wypuścimy Tymoszenko i co nam zrobicie"? Zdezorientowana Europa zaczęła wycofywać się ze wszelkich warunków stawianych Janukowyczowi. Wreszcie błagać go na kolanach, aby tylko podpisał umowę stowarzyszeniową. A co on na to? Postawił warunki będące "ceną zaporową" i roześmiał się zachodowi w twarz. Oczywiście ta zmiana kierunku nie była kwestią jednego dnia i nie wynikała z niczego. Była efektem długotrwałej i konsekwentnej polityki Rosji, która z jednej strony uzależniła Ukrainę od siebie surowcowo (gazociągi omijające jej teren zrobiły swoje), a z drugiej skutecznie przekonała do wybrania opcji promoskiewskiej zamiast proeuropejskiej inne byłe republiki (ze wszystkich państw objętych programem Partnerstwa Wschodniego umowy stowarzyszeniowe z UE w trakcie właśnie zakończonego szczytu parafowały tylko dwa: Gruzja i Mołdawia).

Gruzja
Ta pozbawiona wsparcia wybrała promoskiewskie władze, które chwilowo próbują zachowywać się jak krzyżówka Tuska z Janukowyczem - niby są proeuropejskie, ale "zbliżają się" z Rosją i gnębią swoich oponentów w sposób nie mający z demokratyczną Europą nic wspólnego. Wprawdzie nagłe odejście od kierunku prozachodniego w tej chwili nie jest gruzińskim władzom na rękę (Gruzini po tak nagłym rozczarowaniu mogliby zatęsknić za Sakaszwilim), jednak propaganda już tam działa. Dziś przedstawia się ekipę Sakaszwilego podobnie jak Julię Tymoszenko na Ukrainie i "IV RP" w Polsce (jak widać Polska z kraju prowadzącego innych ku demokracji zmieniła się w przewodnika wiodącego w przeciwnym kierunku). Jutro z pewnością nieśmiało, ale z dnia na dzień coraz śmielej zacznie się przebąkiwać, że w sumie to Ukraina dobrze wyszła na tym, że związała się z Rosją, a nie z Europą. Za rok z kawałkiem Gruzini będą jeść Moskwie z ręki.

Polska
Na dobry początek pojawił się raport Anodiny, a zwłaszcza wyeksponowane propagandowo motywy "pijanego generała w kokpicie" i negatywnego wpływu "głównego pasażera" na załogę. Ośmieszono w oczach świata nie tylko Prezydenta RP, ale całe nasze siły zbrojne. Gra w ciuciubabkę z oddawaniem wraku pokazała jednoznacznie kto tu jest silny, a kto występuje w roli pokornego sługi błagającego o oddanie tego, co jego. Z Rosji posypały się w naszą stronę kolejne upokarzające prowokacje, jak choćby ta ze zdjęciami ciała Prezydenta RP na stole sekcyjnym. Putin dosadnie pokazał gdzie ma nasze "zbliżenie". Natomiast Tusk musi tańczyć jak mu Putin zagra - boi się ust otworzyć, by go wspólnik prowokacji/zamachu (niepotrzebne skreślić) przeciwko Prezydentowi RP nie wsypał. O ile w Tibilisi padły słowa "dziś Gruzja, jutro Ukraina, pojutrze kraje nadbałtyckie, a później byćmoże Polska", to działalność Tuska i Sikorskego zmieniła tu kolejność. Ukraina wpadła w strefę wyłącznych wpływów rosyjskich dziś, jutro będzie to Gruzja, a Polska najprawdopodobniej będzie kolejnym celem. Wstyd i strach pomyśleć, ale w tej chwili niektóre byłe republiki radzieckie (kraje nadbałtyckie) są bardziej niezależne od Rosji niż Polska.

Czy spełni się ten czarny scenariusz? To zależeć będzie głównie od Polaków. Jeśli do wyborów w 2015 opozycji uda się w pokojowy sposób przejąć dusze Polaków, wówczas po wyborach w sposób równie pokojowy przejmie władzę i Putin będzie musiał obejść się smakiem. Jeśli jednak dalej główne siły będą dążyły do konfrontacji, to wybory zakończą się zamieszkami na masową skalę, które Putin wykorzysta wkraczając z "bratnią pomocą".

Czy Sikorski i reszta nie są świadomi zagrożenia? Owszem, są. Myślę, że z premedytacją plotą na europejskich salonach o grożącej Europie wojnie i konieczności ściślejszej integracji europejskiej pod przywództwem Niemiec. Oczywiście nie powiedzą wprost "Europie grozi wojna, bo chcąc dokopać Kaczyńskim totalnie spieprzyliśmy politykę wschodnią". Próbują wciskać bajeczki, że źródłem niebezpieczeństwa może być upadek strefy Euro, ruchy odśrodkowe w krajach europejskich, czy "odrodzenie faszyzmu". Najchętniej sprzedaliby bajkę, że wszystkiemy winni są Kaczyńscy, ale chyba jeszcze nie wymyślili strategii jak to zrobić (a może już ją wymyślili, tylko powoli się rozkręcają - biorąc pod uwagę coroczne starcia przy okazji Marszu Niepodległości tak właśnie może być). Podobnie ich umizgi do Niemiec nie wynikają wyłącznie z tego, że tak bardzo kochają Angelę, tylko z obawy, że jeśli Niemcy nie wezmą nas pod swoje skrzydła, wówczas Rosja jeszcze silniej wbije w nas swe pazury. Jednak ta koncepcja ma dwa słabe punkty. Po pierwsze Nemcy i Rosja mogą się dogadać ponad naszymi głowami i podzielić Polskę - niekoniecznie pod względem geograficznym, bardziej ekonomicznym. Jedni przykładowo wezmą sektor bankowy, drobny przemysł i handel, drudzy surowce, energetykę, wydobycie i przemysł ciężki... marionetkowy rząd i usłużne media obsadzą wspólnie i po kłopocie. Po drugie Rosja może zrobić to, co zrobiła właśnie z Ukrainą - pokazać zachodowi środkowy palec i zgarnąć wszystko dla siebie. Przypuszczam, że Niemcy i cała Europa w przeciwieństwie do Polaków bardziej docenią święty spokój niż interesy za swoją wschodnią granicą, więc pokrzyczą, pokrzyczą i nic nie zrobią.

Jakkolwiek losy Polski i Europy się potoczą, to można powiedzieć, ze Tusk z Sikorskiem zmienili bieg historii. Ale ani historia, ani Polska, ani Europa wdzięczne im za to nie będą. Nie należą im się medale i pomniki - zamiast tego Trybunał Stanu.