Witaj: Niezalogowany | LOGOWANIE | REJESTRACJA
A nasz MSZ pozostaje głuchy
Wysłane przez Supernova w 22-11-2013 [11:19]
Wieś Chłaniów, wschodnia Polska, dzisiejsze województwo lubelskie. Lipiec, 1944 rok. Polski ruch oporu zabija majora SS, stojącego na czele Ukraińskiego Legionu Samoobrony. Niejaki Michaił Karkoć, ps. Wowk jest w tej jednostce dowódcą kompanii. Wkrótce następuje straszliwa zemsta na niewinnych mieszkańcach wsi. Jak wygląda? Niedawno odkryto dokument śledczy pochodzący z archiwum Służby Bezpieczeństwa Ukrainy i zawierający zeznania Iwana Szarki, szeregowego z oddziału Karkocia. Szarko zeznaje, ze to Karkoć wydał rozkaz do pacyfikacji Chłaniowa. Jego oddział otoczył wieś. „Legioniści otaczali domy, podpalali je zapałkami lub pociskami zapalającymi i rozstrzeliwali wszystkich znalezionych w domach lub gdziekolwiek na ulicach. W wyniku tej akcji większość domów spłonęła” – opowiadał Szarko. Są dokumenty potwierdzające, ze Szarko był wtedy rzeczywiście w oddziale Karkocia. Osobiście uczestniczył w tych zdarzeniach.
W wyniku pacyfikacji zginęły 44 osoby, w tym kobiety i dzieci, a wieś została zrównana z ziemią. Inne relacje świadków potwierdzają zeznania Szarki.
W 1949 roku Karkoć przybywa do USA i tu się osiedla. Oczywiście ukrywa swoją rolę jako dowódcy w Ukraińskim Legionie Samoobrony SS, który jest oskarżony o palenie wsi i zabijanie cywilów w Polsce. Zostaje stolarzem. Żyje sobie spokojnie z rodziną w Minnesocie aż do dziś. Ma 94 lata.
Cała sprawa wyszła na jaw w czerwcu tego roku dzięki Associated Press. Relacja prasowa spowodowała wszczęcie oficjalnych dochodzeń w Polsce i w Niemczech. W ostatni poniedziałek, 18 listopada, prokurator nadzorujący wstępne niemieckie śledztwo poinformował AP, że postanowił rekomendować prokuratorom postawienie zarzutów morderstwa wobec 94-letniego Michaela Karkocia. Thomas Will, zastępca naczelnika specjalnego urzędu prokuratorskiego zajmującego się badaniem zbrodni hitlerowskich, powiedział: „Obowiązują nas określone wymogi dotyczące zarzutów morderstwa i one zostały spełnione”.
Andrij Karkos, syn Karkocia (inaczej pisze swoje nazwisko) i rzecznik rodziny oczywiście zanegował udział ojca w masakrze w Chłaniowie. „Dopóki Associated Press nie dostarczy swoich rzekomych dowodów i swoich świadków, nie odpowiemy na wasz oszczerczy i zniesławiający zarzut” – powiedział. Szarko zmarł w latach 80-tych. Wiele z jego wypowiedzi potwierdzają dokumenty historyczne. W raporcie sowieckim nie ma żadnej przesłanki wskazującej, że mógł kłamać.
Po opublikowaniu wstępnej relacji prasowej niemieccy i polscy prokuratorzy wszczęli dochodzenia w sprawie oskarżenia Karkocia o zbrodnie wojenne. Oparli się na fakcie, że w chwili popełnienia zbrodni „ponosił odpowiedzialność dowódczą” za swój pododdział. Karkoć był członkiem założycielem kierowanego przez SS Ukraińskiego Legionu Samoobrony, a później oficerem Galicyjskiej Dywizjii SS.
Jak ta sprawa wygląda po stronie niemieckiej? Jak wiadomo Niemcy stoją na stanowisku, że nazistowskich zbrodniarzy należy ścigać bez względu na wiek i zniedołężnienie, jak to miało miejsce w przypadku Johna Demianiuka, emerytowanego pracownika fabryki samochodów w Ohio, który zmarł w zeszłym roku w wieku 91 lat w trakcie odwoływania się od wyroku skazującego za służbę w charakterze strażnika w obozie zagłady w Sobiborze.
Wspomniany wyżej prokurator Will, którego urząd nie ma uprawnień do stawiania zarzutów, ma zamiar w tym tygodniu wystąpić z prośbą do Federalnego Sądu Karnego Niemiec o wskazanie prokuratorów najbardziej predysponowanych do prowadzenia sprawy Karkocia. Sąd Federalny będzie musiał dokonać przeglądu dowodów i podjąć decyzję o postawieniu mu zarzutów, jak również sprawdzić, czy jurysdykcja niemiecka ma do tego prawo.
„Dowody, że Karkoć tam był są wystarczające” –powiedział Will.
Jak sprawa wygląda w Polsce? Polscy prokuratorzy mówią, że ich dochodzenie jest w toku. Potrzebują pomocy Ministerstwa Spraw Zagranicznych w wystąpieniu z wnioskiem do „strony amerykańskiej w sprawie (Karkocia) w charakterze podejrzanego”. Prokuratorzy wskazali na dodatkowe pytania do Ministerstwa, które niestety, proszone o komentarz, milczy, jak zaklęte. Być może jest to związane z faktem, że obecnym rzecznikiem prasowym MSZ jest Marcin Wojciechowski, niegdysiejszy dziennikarz Gazety Wyborczej, znany z artykułów opisujących relacje polsko- ukraińskie, w których pomniejszał zbrodnie UPA na Polakach. W 2010 roku otrzymał on Nagrodę Pojednania Polsko – Ukraińskiego.
Cała ta sprawa wpisuje się doskonale w całokształt polskiej polityki mającej przez zamilczanie doprowadzić do zapomnienia o ludobójstwie ukraińskich nacjonalistów na Polakach. Jak widać chodzi nie tylko o tych z UPA, ale również z niemieckich formacji wojskowych.
Smutne to wszystko...