KU PODLUDZIOM

Trzymam w ręku przedwojenną hitlerowską broszurę otrzymaną od niezłomnego polskiego patrioty, Jerzego Duchnika, który co jakiś czas pojawia się na dłużej u rodziny w Katowicach.
 

Szczyci się przynależnością do Związku Polaków w Niemczech (zał. w 1933 r.) i noszeniem znaku rodła, którego rysunek to symbol biegu Wisły, a pochodzenie semantyczne jest połączeniem słów Ród (Rodzina) i Godło. W swoim mieszkaniu w Westfalii zgromadził skarby, z których użycza zainteresowanym, takim jak ja, fotokopii, kserokopii, wypisów i tłumaczeń. Są to książeczki, fragmenty opracowań, broszury zwarte, obwieszczenia i dekrety oraz ulotki – ongiś zapewne znane specjalistom, ale po wielu latach, jakie minęły od czasu zakończenia II Wojny Światowej, z pewnością dzisiejszej młodzieży warte przypomnienia. Pan Duchnik zebrał bowiem ciekawe dokumenty z Procesów Norymberdzkich oraz unikalne odbitki z Biblioteki Polskiej z Londynu. Specjalizuje się w gromadzeniu źródłowych dokumentów obrazujących faszyzm i komunizm, na zasadzie porównawczej, by wykazywać, że te zbrodnicze ideologie kierowały się metodologią zbliżoną, a ich cel był zbieżny.

Oto mam przed sobą cienki materiał pomocniczy do szkół pt. "Der Untermensch" (Podludzie). "Mój" archiwista opatrzył dokument swoim wstępem, który zatytułował: "Wspólne rasistowskie i ludobójcze cechy dwóch totalitaryzmów." Dlaczego tę broszurę rozpowszechnia z komentarzem? Ano dlatego, że bez owego wprowadzenia w języku polskim oryginałopodobne "facsimile" mogłoby w Niemczech zostać uznane za niepożądaną neonazistowską bibułę czyli agitkę, co byłoby niezgodne z europejskim prawem.

Oto co pisze komentator do czytelników:

"Materiał ten oddaję do Waszych rąk z uwagi na rasistowską propagandę mniej lub bardziej zakamuflowaną dzisiaj. Aby uczulić Was na jej metody i skutki takiego działania. Oświadczam, że amoralność i rasistowska propaganda są wstępem i przyzwoleniem do następnych kroków i poczynań: mordu politycznego, zagłady grup społecznych, narodów, a w konsekwencji prowadzi do ludobójstwa. Dla pełnego zrozumienia czym jest rasistowska propaganda oddaję do Waszych rąk tę niemiecką broszurę zatytułowaną "Der Untermensch" (co znaczy "Podludzie"), która była podręcznikiem w junkierskiej szkole SS (SchutzStaffeln) w latach 1933 – 1945. Ten cienki zeszycik poglądowy miał za zadanie nauczać za pomocą zdjęć, obrazów, rysunków i szkiców oraz wymownych podpisów i krótkich komentarzy. Jako material pomocniczy miał uczniom wpajać nienawiść rasową do ludzi i narodów. By dokonać holokaustu Żydów lub narodów słowiańskich (zwłaszcza Polaków) hitlerowska propaganda na początek musiała te zaplanowane zbrodnie umotywować. Niemiecki rasizm, by uzasadnić zagładę, najpierw przedstawiał określone grupy ludzi, a potem wybrane narody, w sposób poniżający, ośmieszając je, nazywając "podludźmi", pomniejszając ich wieloletni dorobek kulturowy, który miał być dla obywateli Rzeszy bez wartości i znaczenia."

Jak już nadmieniałem Jerzy Duchnik specjalizuje się w zestawianiu hitleryzmu ze stalinizmem. W omawianym dokumencie jest ciekawy interwał, kiedy to Niemcy, po ataku na Sowietów, pozwolili miejscowym, na zdobytych terenach, pod koniec ostatniej dekady czerwca i pierwszej lipca 1941 roku, szukać bliskich w otwieranych więzieniach NKWD na terenie Lwowa, Brzeżan, Dobromila, Dubna, Grodna, Łucka, Wilejki, Sambora i in. Zdjęcia stamtąd w sposób przerażający ilustrują to, co wówczas odkryto w stalinowskich kazamatach: "Cele i podwórza więzienne – góry ciał ludzkich, trupów!!!".

Skomentujmy jednak tę końcową partię hitlerowskiej propagandówki. Widać tutaj bezczelne szalbierstwo niemieckiej bestii w czystej postaci: toż to ci sami "wyzwoliciele", protegując Samostijną Ukrainę i SS-Galizien, dozbrajali bandziorów z UPA – OUN, robiąc z nich zgermanizowane formacje policyjne, a lwowskich uczonych rozstrzelali od ręki na Wzgórzach Wuleckich ostentacyjnie bez sądu i wyroków (na podstawie list proskrypcyjnych, dostarczonych przez ukraińskich studentów) w ramach endlosung (czystki ostatecznej) zaplanowanego także dla Polaków.

"Broszura ta byla skrzętnie ukrywana po 1945 roku i bardzo mało historyków miało do niej dostęp – pisze pan Jerzy – by dokonać analizy porównawczej rasistowskich metod podczas eksterminacji naszego narodu pod okupacją niemiecką w l. 1939-45 i sowiecką 1939 – 41 oraz komunistyczną w Polsce w l. 1944 – 1990."

W tym ostatnim przypadku, tuż po wojnie, na zasadzie zwycięskiego przyzwolenia, kiedy to już jeden totalitaryzm zwyciężył nad drugim, rasistowska propaganda działała znów swobodnie: najpierw nazwano żołnierzy AK, NSZ, WiN oraz legalny Polski Rząd Na Uchodźstwie "zaplutymi karłami reakcji", co miało taką samą wymowę jak w goebbelsowskiej formule poniżania "Der Untermensch" i oznaczało, że na tej grupie trzeba dokonać eksterminacji, czyli zagłady.

Polski patriota, obserwując warszawską scenę polityczną z RFN, widzi ostrzej. Odnosząc się do tematyki, którą przedstawia w omawianej broszurze, stwierdza, że w Polsce obecnie działa oficjalna, państwowa rasistowska propaganda w sposób zakamuflowany: ataki na Kościół i wolne media, np. TV-Trwam, Radio Maryja lub zmasowane dezawuowanie braci Kaczyńskich to podszczuwanie do nienawiści. W przypadku tych ostatnich, których ośmieszano publicznie przez ponad 4,5 roku, porównując ich do kartofli (jak i pastwiąc się nad nimi także w inny niewybredny sposób) podprowadziło i umożliwiło dokonanie zamachu 10 kwietnia 2010 r.

"Obecnie rasistowska propaganda nad Wisłą – pisze Duchnik – prowadzona jest nie tylko przez media, ale i sądy, które w uzasadnieniach wyroków bronią morderców, stawiając tym samym społeczeństwu ich bezkarność za wzór (choćby przykład sędziego Tulei, wybielającego stalinowców czy innego "togowca" nazywającego masakrę w Gdyni w 1970 r. "wypadkiem" – przyp. ZK). I dalej: "Padają też rasistowskie epitety z ust czołowych polityków, takie jak wobec opozycji parlamentarnej "Wyginiecie jak dinozaury", czy premiera "Polskość to nienormalność", albo jego ministra "Polska to dziki kraj" etc. Słowa wypowiedziane przez polityków musimy traktować bardzo poważnie, gdyż w nich jest zawarta rasistowska nienawiść do Naszego Kraju – Polski, Narodu Polskiego i wszystkiego, co polskie!" – kończy górnolotnie Jerzy Duchnik.

Kartkuję nazistowską propagandówkę i brak mi słów komentarza. Karty mają nabite numery w Norymberdze, ponieważ służyły jako materiał dowodowy podczas procesów pobratymców Hitlera. Uderza w nich przede wszystkim prymitywne kłamstwo podawane swoim jako prawda oczywista. Zmasakrowane trupy, uwięzieni w beczkach, stosy odkopanych ciał (przywodzących na myśl Katyń) mają świadczyć o Stalinie, a mnie się zdaje, że te zdjęcia skądś znam...? Że oglądam ofiary SS-Galizien, watah Bandery, dokumentację po rzeziach na Ukrainie czy też ciała po niemieckich pacyfikacjach polskich wsi. Wróg, Rosja, jest bestialsko prymitywny, a my, Rzesza, nosimy białe rękawiczki... Przecież swojemu "elektoratowi" nie powiemy, że to Niemcy są w stanie spalić ludzi żywcem, jak to się stało w wielu miejscach w Polsce, np.w stodołach w Michniowie w świętokrzyskim.

Broszura jest opracowana dwubiegunowo, każda strona czy rozkładówka symetrycznie: po lewej bydło, podludzie, brzydota, mongolizm, niechlujstwo, wyszczerbione uśmiechy, lepianki, zmasakrowane trupy, tortury, żebracy, nędza. A po prawej sielanka, sianokosy, bawiące się dzieci, ludowe stroje, domy wczasowe... Brodaci Żydzi (z dopiskiem, że są wśród nich masoni) obok ogolonych młodych oficerów w eleganckich mundurach Waffen-SS. Jakaś biedaczka o indiańskich czy metyskich rysach skontrastowana z blond dziewoją w stroju bawarskim pod portretem której możemy przeczytać, że zostanie matką współczesnej (tamtejszej) Europy. Po lewej gruzy świątyń (a kto tego dokonał, no kto? – chciałoby się zakrzyknąć...!), a po prawej urzekający monumentalizm naw, filarów i sklepień – strzelisty niemiecki gotyk. Aspekt nazistowskiego "grania kulturą wyższą" w podboju Europy Wschodniej ukazuje apokaliptyczny drzeworyt pt."Jeźdźcy Attyli i Dżingis Chana" w stylu "Czterech Jeźdźców Apokalipsy" Albrechta Durera, jaki otwiera ten konspekt do nauczania nienawiści do "nienaszych". Przedstawia on mianowicie najazd Hunów i Mongołów na europejskie ziemie, które od tamtego czasu na terenach Rusi i polskich Kresach noszą w sobie owo genetyczne skażenie dzikością i umysłowym niedorozwojem. Nazistowska doktryna "Entartete Kunst" – sztuki zwyrodniałej, wynaturzonej, w opozycji do romantycznego realizmu, estetyki emanującej z umysłów przedstawicieli rasy panów i ich kolekcji (pięknych dzieł zgromadzonych w muzealnych zbiorach na terenie Wielkiej Germanii; dodajmy złośliwie gwoli prawdy: także zagrabionych innym) – jakżeby nie!? – również jest pokazana w tym kompendium. Oto mamy obok siebie zestawione dwie całopostaciowe kompozycje rzeźbiarskie. "Murzyńska" snycerka stylizowana na picassowską awangardę (karta nr 28520) – para chudych, nieproporcjonalnie zbudowanych, różnopłciowych osobników niemal z genitaliami na wierzchu, zestawiona z marmurowymi, klasycznymi figurami "subtelnie nagich" kochanków w stylu antycznym, świadczących o guście wyrobionym przez wieki na obszarze Imperium Teutonicum, z dumnym odniesieniem do Świętego Cesarstwa Rzymskiego Narodu Niemieckiego.

Zrobiłem kilka fotokopii z tego kompromitującego niemieckiego dokumentu przybliżającego "rozpoznanie", co to ma być ta Rasa Panów (Herrenrasse vel Herrenvolk). Ponieważ w zamyśle indoktrynatorów miał przemawiać bez podpisów, obecnie cel ten osiągnął odwracając intencję a rebours: bowiem zdjęcia o tym, czym była nazistowska propaganda (i jak się może wskrzesić rasizm), mówią same za siebie.