Odezwy i uchwały jako Polaków polityczne placebo

Nie do końca prawdziwe jest twierdzenie, że za czasów Saskich nasz Sejm nie obradował. To że większość Sejmów za czasów Augusta II i III zostało zerwanych to jedna okoliczność. Natomiast trzeba wiedzieć, że nim Sejm został oficjalnie zerwany to jednak coś tam wypracowywał i posłowie coś przez ten czas robili. A co robili?
 
Tu ucieszy się zapewne Szczurbiurowy, ponieważ ówcześni Posłowie szli jego dzisiejszą drogą i zajmowali się patriotycznymi deklaracjami. Wojska Rosyjskie czuły się w Polsce jak w domu – jest reakcja ówczesnego Sejmu: Uroczysta Suplikacja do Marszałka Sejmu o to aby zwrócił się do Króla Jegomościa aby ten zwrócił się do Cara Moskiewskiego o to aby ten zabrał swoje wojska z Rzeczypospolitej. Po czym rozpoczyna się debata, czy to aby na pewno powinna być odezwa samego Marszałka Sejmu czy może całego Sejmu do Króla. A może by podjąć odrębną uchwałę Sejmu bezpośrednio do Cara Moskiewskiego? Na co któryś prawnie zorientowany poseł replikuje, że Sejm reprezentuję władze ustawodawczą i nie może rozmawiać z Carem jako nierównym sobie i to jest zadanie dla Króla Jegomościa.
 
Czytając o dziejach naszego XVIII wiecznego Sejmowania można dojść do wniosku, że gdyby nie katastrofa rozbiorów i Sejm dalej mógłby tworzyć swoje odezwy, wezwania, supliki i uchwały to w końcu Car Moskiewski po otrzymaniu którejś tysięcznej odezwy od Sejmu uległby i swoje wojska z Rzeczypospolitej wycofał. Gdyby nie rozbiory to byśmy poznali prawdziwą moc odezw sejmowych i innych dokumentów pisanych.
 
Każdy Sejm za czasów Saskich, jak świadczą nam Diariusze Sejmowe, rozpoczynał się od przypomnienia Pacta Conventa z kolejnymi Augustami. Wojska Rosyjskie łażą po Polsce w każdą stronę, hibernują się w każdym Polskim województwie, żyją na koszt Polskich poddanych, Fryderyk Pruski porywa mężczyzn z pogranicza albo zalewa Polskę fałszywą monetą… a Sejm na to, że August się zobowiązał przestrzegać praw kardynalnych Rzeczypospolitej, że obiecał nie doprowadzić do uszczerbków terytorialnych, że Inflanty, że wojska, że wojna ze Szwecją… Pacta Conventa były czytane. I widać, że to czytanie tych pisemnych dokumentów pomagało. Ot takie polityczne placebo. Czytam uchwałę o tym co się August zobowiązał zrobić i zapominam o Prusakach, Rosjanach. A jak nie zapominam to proszę o jakąś mocniejszą uchwałę i wtedy tak jakby problem znika.
 
O skuteczności uchwał i deklaracji politycznych zaświadczą także dzieje II Rzeczypospolitej. Wszak jest dużo osób dla których nasza Niepodległość została odzyskana tylko dzięki 14 punktom Prezydenta Wilsona. I to nie jest na pewno tak, że to twierdzenie brało się z tego, żeby zohydzić czyn legionowy Marszałka Piłsudskiego w ramach tradycyjnej wewnątrz polskiej walki politycznej. No może po części. Ale i tak zamiast ofiary krwi Polskich żołnierzy i pracy politycznej na rzecz kraju ważniejsze było, że w dalekim Waszyngtonie ktoś sformułował takie punkty. Zatem My w Polsce też musimy takie deklaracje, odezwy formułować. Jako że niestety nie mamy siły takiej jaką miał chociażby Prezydent Wilson to musimy dbać o najwyższy poziom stylistyki takich odezw oraz o to żeby były przyjmowana jednogłośnie a ich autorzy cieszyli się niepodważalnym szacunkiem i autorytetem.    
 
Jeszcze tak tylko z 600 uchwał i odezw o walce z polskim antysemityzmem i cały świat wreszcie zacznie pisać z uznaniem o Polakach w czasie II Wojny Światowej i o naszej pomocy Żydom w czasie Holocaustu. Pięćset uchwał jeszcze i Rosjanie grzecznie zabiorą Pomnik Śpiących z warszawskiej Pragi. Dwieście odezw o tym jaki to Rząd Tuska jest zły i beznadziejny i przygnieciony tym gatunkowym ciężarem Tusk odejdzie.
 
A jak już dojdziemy do władzy.. to wtedy zmienimy treść odezw, uchwał i suplik. Będą odezwy o dobrym Rządzie, o potrzebie pracy, o skuteczności, o tym że trzeba nas popierać. I chyba wystarczy tylko coś circa 50 takich odezw i sprawy Rzeczypospolitej ruszą na wymarzone przez nas tory.
 
Zebe wczoraj napisał notatkę o programie dla Polski. Pamiętam jak na studiach politologicznych pisaliśmy na ćwiczeniach programy dla partii. Pamiętam jak kilka razy przy okazji kolejnych kampanii wyborczych pomagałem przy pisaniu programu dla kandydatów do umieszczenia na ulotkach. W obu przypadkach chodziło tylko o stylistykę. Żeby słowa ładnie brzmiały, żeby zmieściły się na ulotce, żeby układały się kompozycyjnie. Znaczenie tych słów, możliwość i realność wykonania programu – sprawą zdecydowanie drugorzędną.
 
Pod notką tą za chwile przyszli domorośli spece od polityki, którzy w naprędce sformułowanym ogólnikowym programie Zebe dopatrzyli się a to socjalizmu, a to etatyzmu, a to zbyt dużego liberalizmu a to tam czegoś jeszcze. W ten lekki i niezbyt kosztowny sposób dyskusja została skierowana na ślepy tor, na którym do końca świata będzie się dochodzić, czy to socjalizm czy etatyzm…
 
Nawet nie mam sił na apele. Jest jesień i chyba też pozwolę sobie na zaaplikowanie kolejnej dawki politycznego polskiego Placebo. Szczurzebiurowy, Sowińcu do dzieła. Odezwami zbudujemy Polskę!