Matthew Tyrmand naszym przyjacielem jest

Dziś znowu będzie o konkursach, ale zacznę lepiej od początku. Oto w księgarniach pojawić się ma, albo już się pojawiła książka Matthew Tyrmanda, syna Leopolda. Do książki tej skutecznie zniechęcił mnie sam autor, którego przywiozło tu wydawnictwo bodajże „Znak” próbujące na młodym Tyrmandzie zarobić. Napisał on, że po przybyciu do Polski zobaczył na peronie w Krakowie czy w Warszawie młodego człowieka, który czytał „Złego” i wdał się z nim pogawędkę. I ten młody człowiek był tak wzruszony spotkaniem z synem Leopolda, że aż zaniemówił. To jest moim zdaniem najgorszy sposób promocji książek. Nie ze względu na wybijającą się na plan pierwszy taniochę, ale na nieskuteczność. Być może w Ameryce tego rodzaju numery spotykają się z jakimś odzewem, ale u nas raczej nie. Tyrmand to pieśń przeszłości i żeby go skutecznie odgrzać i wzbudzić zainteresowanie jego prozą, która nie jest zła, umówmy się, trzeba by raczej wywrócić go na drugą stronę i trochę przenicować. Schlebianie Leopoldowi, opowiadanie o jego dziewczynach i skarpetach to jest coś dawno rozegranego i nieważnego. Nikogo to już nie ruszy. No, ale każdemu wolno próbować. Ja, o czym już pisałem, uważam książkę pod tytułem „Zły” za rzecz bardzo słabą, wręcz nie do czytania. To jest próba uwiedzenia czterdziestolatki przez siedemnastolatka. Takie rzeczy udają się w filmach, a w życiu jedynie wtedy kiedy pani jest bardzo zdesperowana, a młodzieniec odznacza się wyjątkową dyskrecją. O to ostanie zaś, jak sami wiecie jest bardzo trudno.

Tam, w tym „Złym”, nie ma jednej prawdziwej sceny, a wszyscy się zachwycają prawdziwością tej książki. No, ale zostawmy „Złego”. Weźmy ten „Dziennik 1954”, ja go czytałem z niezmiennym zachwytem ze sześć chyba razy. Aż mi jeden bloger, którego nicka nie wymienię, bo nie wiem, czy by chciał, powiedział, żebym się opamiętał, bo to wszystko jest dęte i żyją ponoć jeszcze ludzie, którzy mogą to potwierdzić. Dęte nie dęte, ale ładnie napisane, pomyślałem i nie przejmowałem się wcale. Latka jednak lecą i człowiek coraz mniej zwraca uwagę na urodę tekstu, a coraz więcej na intencje autora. I tak było też ze mną i Tyrmandem. A rzecz zaczęła się oczywiście od Grzegorza Brauna, który ma taką dziwną latarkę w kieszeni, że jak się nią poświeci w ciemności to widać upiory. Prawdziwe, nie teatralne i trzeba ją – tę latarkę Brauna – czym prędzej zgasić, żeby nie oszaleć. No i powiedział mi Grzegorz Braun dnia pewnego, że Leopold Tyrmand raczej nie uciekł z transportu na Syberię, że raczej nie był wojującym antykomunistą, który manifestował swoją niezależność przy pomocy dziewczyn i za pomocą skarpet. Przypomniał mi Grzegorz Braun, że w Wilnie w czasie okupacji sowieckiej wydrukował Leopold Tyrmand ponad 1000 tekstów w miejscowym piśmie redagowanym przez NKWD. Pomyślałem sobie, że Braun nieco przesadza, a także tłumaczyłem Tyrmanda tym, że musiał skądś brać na życie, nie miał gdzie zarobić. Pisanie zaś, to coś znacznie lepszego niż praca na budowie, czy przesłuchiwanie jeńców. Byłem jednym słowem pełen zrozumienia dla Leopolda Tyrmanda i jego wyborów. I nadal jestem, a raczej byłem do wczoraj. Nie uprzedzajmy jednak faktów. Braun opowiadał także, że po napisaniu „Złego”, którego – pamiętają to doskonale ci, którzy czytali dziennik – Tyrmand pisał równolegle z tymże dziennikiem, książka bardzo szybko została przetłumaczona na rosyjski i wydrukowana na Ukrainie w nakładzie 100 tysięcy egzemplarzy. Ja nie wiem czy to prawda, powtarzam tylko co mówił mi Grzegorz Braun, ale przydałby się choć jeden taki egzemplarz do oględzin. Na allegro go nie ma, sprawdzałem. Może jednak gdzieś jest. Bo jeśli jest i w stopce jest podany nakład, to w ogóle nie mamy o czym rozmawiać. I myślę, że możemy odstawić do skupu makulatury wszystkie książki autorów wyżywających się w różnych stylizacjach, czy to przestępczych czy jakichś innych. No, ale może nie ma....

I zjawia się nagle ten Matthew Tyrmand ze swoją książką i chce ją nam wcisnąć bez żadnych skrupułów i żadnego rozeznania. To jest numer, który różni ludzie próbują stosować od dawna i ja opowiadałem już o czymś podobnym. Pewien facet wyrwał od pewnego milionera trochę forsy na miesięcznik. Wszystko zaplanował, zrobił layout i wydał kilka numerów. W trakcie tego wydawania przyszedł do mojego kolegi i zwierzył mu się z pomysłu następującego – wiesz – powiedział – na końcu będziemy dawać fragmenty z Tyrmanda, bo to taki warszawski autor. Miesięcznik też był warszawski więc w jego głowie wszystko się zgadzało. Na to mój kolega, człowiek przytomny i bardzo ciężko przez życie doświadczony powiedział – równie dobrze możecie tam umieszczać fragmenty Homera, jest tak samo warszawski jak Tyrmand. Oczywiście pismo padło, bo nie robi się pism w taki sposób jak to chciał wykonać ten facet. I teraz nie wiem, który już raz widzimy kolejne podejście do tematu. Z punktu widzenia autorów takich jak ja i wszystkich ludzi marzących o tym, by pisać książki i z nich żyć, jest to działalność zbrodnicza. Zamiast inwestować w nowych autorów wydawnictwa wyciągają nieboszczyków z trumien, pudrują ich i ustawiają do rodzinnej fotografii. I liczą przy tym jeszcze na zyski. To się nie może udać, ale poczekajmy. Być może chodzi tylko o przewalenie budżetu. Oby, bo mam jednak pewne poważne wątpliwości. Oto Matthew Tyrmand powiedział wczoraj, że nosi się z zamiarem ogłoszenia jakiegoś konkursu dla polskich autorów tworzących za granicą. Konkurs miałby być z nagrodami, a nazwiska tych autorów miałby ozdabiać potem łamy prasy branżowej i codziennej. Niech będzie, że tylko branżowej. Ja oczywiście już dziś znam te nazwiska i Matthew Tyrmand nie może mnie niczym zaskoczyć, jeśli chodzi o tę kwestię. On chce po prostu wypromować za granicą autorów wydawnictwa „Znak”, dać im jakąś legitymację, a przy okazji też dorobić nam gębę Kuczoka. Tak, którą mamy dziś i tak wygląda szkaradnie, a będzie gorzej. Prócz tego ma w tym jakiś osobisty interes, ale to jest akurat najmniej ważne, bo każdy ma jakiś osobisty interes i go realizuje. Pytanie kogo do tego angażuje i komu robi wbrew. No więc mam nadzieję, że do żadnych konkursów nie dojdzie, a książka Matthew Tyrmanda podzieli los wszystkich innych gniotów wypuszczanych na polski rynek w płonnej nadziei na wielki sukces. I nic z tego nie będzie. Trzeba bowiem kochani stworzyć wreszcie coś nowego i świeżego, nie oglądać się na nieboszczyków, nawet bardzo zdolnych i bardzo wybitnych, nawet takich, którzy w latach pięćdziesiątych osiągali 100 tysięczne nakłady na Ukrainie. Naprawdę. Trzeba to zrobić, bo inaczej nie ruszymy z miejsca.

Pamiętajcie o mnie łaskawie w związku z konkursem „Strażnik pamięci”. Zajrzyjcie na tę stronę http://dorzeczy.pl/straznik-pa...

Chodzi o to, by każdy kto uzna, że to ma sens i chce to zrobić, zgłosił mnie do konkursu w kategorii „twórca”. Ja to piszę wprost, bez fałszywej i prawdziwej skromności, bo chodzi o rzecz ważną, czyli o poszerzenie targetu i sprzedaż. Zgłoszenia wraz z uzasadnieniem trzeba przesyłać do 13 października na adres: ul. Racławicka 146, 02-117 Warszawa lub e-mailem: straznikpamieci@dorzeczy.pl

Dobrze by był, żeby uzasadnienia były oryginalne, choć kolega newcomer zamieścił pod wczorajszym moim wpisem wzór, z którego można skorzystać. Oryginalność uzasadnień oddali od nas zarzut o niepoważne traktowanie jury i całego konkursu. A my go traktujemy bardzo poważnie. I chcemy go wygrać. Mam tu na myśli nas wszystkich zgromadzonych na tym blogu. Aha, jeszcze jedno – dobrze by było gdyby do zgłoszenia dołączyć jeszcze mój mail coryllusavellana@wp.pl , tak by wiadomość dotarła nie tylko do redakcji, ale również do mnie. Będę wówczas dysponował statystyką zgłoszeń, w razie gdyby okazało się, że nie ma mnie wśród osób uczestniczących w konkursie.

Mamy kolejną promocję na stronie www.coryllus.pl. Przed nami trzy duże nakłady, książka Toyaha pod tytułem „Rock and roll czyli podwójny nokaut” jest tuż tuż, zaraz za nią będzie „Baśń amerykańska” i kwartalnik. Trzeba opróżniać magazyn, czyli mój strych, żeby mi się to wszystko na łeb nie zawaliło. Tak więc do 24 października, czyli do pierwszego dnia targów w Krakowie III tom Baśni kosztuje 30 złotych plus koszta wysyłki. Potem wracamy już do normalnych cen i do wiosny żadnych obniżek nie będzie. Przypominam także, że od wczoraj prowadzimy kampanię której celem jest opanowanie rynku komiksów w Polsce, póki co mamy w sprzedaży jeden album historyczny, autorstwa Sławomira Zajączkowskiego i Huberta Czajkowskiego pod tytułem „Romowe” jest to mroczna, średniowieczna opowieść o wyprawie do Prus, jaką na rozkaz Kazimierza Odnowiciela podjęli pewien rycerz i pewien mnich. Celem jej zaś było odzyskanie wywiezionej z Gniezna podczas najazdu Brzetysława głowy św. Wojciecha. Album ten można także nabyć w sklepie FOTO MAG przy metrze Stokłosy w Warszawie i w księgarni „Latarnik” w Częstochowie, przy ul. Łódzkiej.  

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika tanat

04-10-2013 [09:42] - tanat | Link:

Promują od jakiegoś czasu taką postawę międzynarodowego żyda. Ale Tyrmand to nie Ford i niesmak jakiś tam pozostaje.

Obrazek użytkownika tipsi

04-10-2013 [12:02] - tipsi | Link:

czy to ten sam Tyrmand, który niedawno został pośmiertnie współredaktorem ultrakatolickiego czasopisma Fronda, którego ważnym członkiem kolegium redakcyjnego jest młody Wildstein, przewodniczący czy też rzecznik Forum Żydów Polskich?

Obrazek użytkownika fritz

04-10-2013 [13:28] - fritz | Link:

Co za résumé.
;)

Obrazek użytkownika takijeden

04-10-2013 [13:23] - takijeden | Link:

... Kolejne 3 podejscie wyslania tego posta

No i faktycznie Braun sie nie myli.

Ponizej link do pierwszego wydania .
Wersja ukrainska ( Troszke inne litery w tytule) wydanie z 1959 roku po Ukrainsku jak pisze
http://www.rulit.net/books/zli...

http://lvov.lv.slando.ua/obyav...

http://www.mpipks-dresden.mpg....

A potem kolejne wydania juz z rosyjskim tytulem:
"Леопольд Тирманд - Злой" z 1993r
1993 г. ISBN: 5-05-004113-9, 5-05-004112-0

http://www.livelib.ru/book/477...

Ps: Musi cieszyc sie zainteresowaniem bo wiele linkow prowadzi do
wersji elektronicznych bibliotek z mozliwoscia: "Скачать"

Ps2: Nie zam rosyjskiego na tyle zeby gdzies wyczytac o nakladzie.

Obrazek użytkownika fritz

04-10-2013 [13:38] - fritz | Link:

ze zlem.
Zimna wscieklosc i odwaga wypalajaca nikczemnosc bezlitosnie.
Polska walczaca i nie do pokonanie.

Coryl pod kazdym zdaniem Zlego zwija sie w konwulsjach, szczeki mu sie zwieraja a oczy w paroksyzmie nienawisci otweraja.. to o Polakach przeciez.

Tekst o Zlym na poziomie polakofoba dyplomowanego.

Ciekawostki z zycia trymanda to inna para walonek.

Obrazek użytkownika NASZ_HENRY

04-10-2013 [13:48] - NASZ_HENRY | Link:

ci się poprzestawiały ;-)
"Ciekawostki z zycia [trymanda] to inna para walonek."

Obrazek użytkownika fritz

04-10-2013 [13:50] - fritz | Link:

?
Wciskac nam to tylko basnie grossa o sasiadach i Jedwabnym i te coryla mozna.
Polakofobie plynace i polakofobie saczace..

Obrazek użytkownika mostol

04-10-2013 [14:43] - mostol | Link:

z sikawką w ręku, jak nie uda się celnie polać, to przynajmniej napluje.