ŚLĄSKA KOLEJ – GENEROWANIE ZAPAŚCI

Lekiem na zapłacenie długów pasażerskich ma być sprzedaż dochodowego sektora towarowego. Przyjrzyjmy się, jak to wyciekanie pieniędzy wyglądało na Śląsku, choć pewnie gdzie indziej nie jest o wiele lepiej

Parę miesiecy temu odnotowałem: Oto znów (który to już raz mając w pamięci zamarznięte drzwi do wagonów) słyszymy o zapaści na śląskiej kolei. Podniósł się alarm, że od 1 czerwca bilety kolejowe mają podrożeć o 10%, a ilość połączeń pomniejszona aż o 40%.

Jestem synem kolejarza, nastawniczego czyli wajchowego, więc wiem, co piszę. Kiedyś nazywało się to "górka rozrządowa". Lokomotywa wyciągała (lub wypychała) zestaw wagonów na nieco wyniesiony poziom, które potem pojedynczo odpinano, by staczały się siłą bezwładności ku zwrotnicom, gdzie były rozdzielane i doczepiane pod inne składy, kierowane w różne trasy. Na Śląsku – podobnie zresztą jak w całym kraju, tylko tutaj, w skali wielkiej aglomeracji – lepiej to widać, ta "górka rozrządowa" stała się prorządowa i przeniosła się z dawnej praktyczności na torowiskach do biurek rozmaitych prezesów, mędrców pożal się Boże. Teraz jest to piramida powiązań z centralą, agend, spółek prywaty ze skarbem państwa, synekur afiliowanych przy PKP wedle reguł czerwonej pajęczyny. Ma być stale widoczny (i rosnący) kopiec kasy do podziału dla bonzów. O taki wierzchołek naprawdę dbają zarządzający śląskimi przewozami po szynach. O premie dla krewnych i znajomych królika.

Oto znów (który to już raz mając w pamięci zamarznięte drzwi do wagonów) słyszymy o zapaści na śląskiej kolei. Podniósł się alarm, że od 1 czerwca bilety kolejowe mają podrożeć o 10%, a ilość połączeń pomniejszona aż o 40%. Pasażerowie piszą petycje, zbierają podpisy, kolejarze zapowiadają protesty pracownicze – słowem po staremu: słanie listów na Berdyczów, walenie głową w mur...

Ongiś napisałem dosadnie: po Smoleńsku nie mamy państwa, bo w wyborach doszli do władzy POmazańcy Szatana, na każdym szczeblu rządzi mafia i szulernia w całej rozciągłości, bez wyjątku. Przed brutalnym uciskiem których trzeba organizować zbrojne grupy samoobronne. Tak, tak, to nie żarty. Demontaż POlski trwa od dawna, idzie na całego, na bezczelnego: zakład po zakładzie, instytucja po instytucji – rodzina, parafia, katechizm, stosunki międzyludzkie, organizacje społeczne, szkolnictwo, opieka zdrowotna, system emerytalny, kultura, tradycja, wzorce obywatelskie, drabina wartości, pamięć historyczna, tożsamość narodowa, zachowana infrastruktura, autorytety, prawicowe elity opiniotwórcze – wszystko to ma zostać zdruzgotane! Śląskie kolejnictwo poszło tutaj na pierwszy ogień, bo im gorzej tym lepiej dla V Kolumny. Radykalni autonomiści (a właściwie bojówkarze germanofilscy) mogą teraz robić skuteczniej agitkę: "No i widzicie, że za (u) Niemca było(-by) nam lepiej. Taki bałagan nie do pomyślenia". I mrugać porozumiewawczo do swojaków mówiąc filozoficznie i obiecująco: "Ordnung muss sein".

Jeżdżę dużo zawodowo po świecie i przyglądam się rozwiązaniom u innych. Przede wszystkim wyciągnięto wnioski z faktu, że szansą dla przewozów szynowych, zwłaszcza regionalnych, jest przerost motoryzacji, nadmiar samochodów. Miliony aut cisnących się do centrów, tłok na drogach, tracony czas, stres, wypadki, smog, brak miejsc parkingowych, rogatkowe, ceny biletów za postój skutkują mniejszą mobilnością obywateli. Komunikacja zbiorowa to dziś najważniejsze zagadnienie, jakie muszą podejmować włodarze miast.

Pionierem niekonwencjonalnych pomysłów na rentowność przewozów pasażerskich we współczesnym europejskim kolejnictwie był w l. 80. dyrektor stacji (i węzła regionalnego) w szwajcarskiej Lucernie. Wyszedł z założenia, że niemal wszystkie stacje na świecie leżą w centrach miast, więc można spacerować po starówkach, mieszkając w wagonach na bocznicy. Postawił więc na turystykę: tanie wycieczki swoimi kuszetkami do różnych atrakcyjnych stolic Europy. Mam sterty ofert z Lucerny do Paryża, Wenecji, Madrytu itp., gdzie widnieją ceny dla bogatych Szwajcarów, będące w zasięgu portfela Polaka. Rewelacja! Jako wspomnienie dodam, że pierwsze wczasy nad Bałtykiem wraz z rodzicami spędziłem w Ustce, w kolejowym wagonie, tzw. krowiaku, przystosowanym do zapewnienia użytkownikom względnego komfortu.

W Monachium kolej współpracuje z siecią wypożyczalni rowerów, której liczne punkty, słupy do zapinania lub odpinania dwuśladów poprzez czytniki kodowe pozwalają pobrać lub zostawić rower gdzie się chce. Pasażerowie przed wtoczeniem się pociągu na stację za pomocą esemesów załatwiają formalności – po wyjściu z tunelu peronów rusza w miasto istny peleton pań i panów na dwóch kółkach. Oczywiście dziś wszyscy szefowie regionalnych stref przewozów pasażerskich stosują zachęty, bilety wiązane, rodzinne, zniżkowe, wciągają do współpracy innych partnerów. Po prostu ruszają makówkami, których nie noszą od parady. Tam trzeba mieć głowę na karku, a nie wstawiane, wręcz lewarowane przez układy, pustaki. Co to na poziomie gospodyni domowej nie potrafią gospodarzyć. Kolejarze mówią wprost: "Rządzą nami spadochroniarze spoza przedsiębiorstwa o mentalności hunów i łupieżców". Środowisko jest zastraszane groźbami utraty pracy; mam znajomego młodzieńca, który kryje się, że działa w Solidarnych 2010, by go nie wywalili z roboty. W rozmowach o stanie PKP nasz kolega redakcyjny, emeryt kolejowy, ma od dawnych współpracowników porażające informacje z pierwszej ręki, ale najpierw musiał poprzysiąc, że nie poda ich nazwisk. Śląscy związkowcy krzyczą jednak teraz, gdyż za chwilę zaczną się zwolnienia: "Posłuchajcie nas wreszcie, bo znamy się na naszej robocie!" Podnoszenie cen i zwijanie zakresu usług – Ślązacy takich beznadziejnych działań mają naprawdę dość!

Kiedyś pod Ursusem przyspawano wagony do szyn, jako sygnał, że nadszedł czas, by Polskę zmienić. Teraz należałoby wziąć przecinaki, tarczówki i palniki, by odspawać od PKP decydentów-matołów (a faktycznie złodziei) poobsadzanych na dyrektorskich stolcach przez partyjną ferajnę. A najlepiej byłoby w ogóle pogonić od wyzłacanych koryt i rozpędzić na cztery wiatry tę chrząkająco-kwiczącą krawaciarnię niepolskiego chowu, nadającą się do rzeczywistego chlewu.

(Zdjęcie przedstawia Pociąg Papieski, na którym można by zarabiać krocie, ale zrobiono wszystko, żeby piękny skład, upamiętniający Papieża Polaka, rdzewiał na bocznicy.)