Rytuał, czyli„karczycho” od Brudzińskiego!

Do tej pory jedynie uśmiechem kwitowałem rytualne zapewnienia, że tym razem, to już Jarosław Kaczyński ostatecznie i definitywnie się skompromitował, wyłączył poza nawias polskiej polityki, stracił zdolność koalicyjna i w ogóle jakakolwiek inną zdolność, po prostu do tej pory jeszcze jakoś sobie dawał radę, ale teraz, po tej ostatniej wypowiedzi, po tym ostatnim wywiadzie, po tym marszu, mszy, kazaniu, książce, filmie ( lub czymkolwiek innym, losowo wybranym), czy wreszcie ( a nawet a zwłaszcza!) po tym demonstracyjnym, nienawistnym, jątrzącym, załganym milczeniu, to już z nim koniec.
Ponieważ słyszałem to już tyle razy, przestałem specjalnie zwracać uwagę, chyba, że okraszona ta zapowiedź była jakimś specjalnie kolorowym określeniem, czy inwektywą. Ot, chociażby Migalski, czyli Iwanek- bis, ostatnio podrzucił usłużnie arcyciekawego szczura- otóż Jarosław wprowadził w PiS specjalny rytuał odbierania godności. No, patrzcie, ja się zaPISałem i ten rytuał mnie ominął. Czy to coś, jak obcinka ogona kotom w wojsku? Gra w dupniaka? Czy może znana niegdyś gitowcom „muka”, czyli blacha w czoło od Ziobry? A może „karczycho” od Brudzińskiego? Rozumiem, że czas był gorący, wybory, nie było czasu na takie gry i zabawy towarzyskie, a szkoda, bo jednak ma to swoją wartość integrującą. No i teraz mógłbym sprzedawać karczycha „kotom” partyjnym. A tak, kicha. Muszę po powrocie zapytać, czy jednak można jakoś urządzić takie otrzęsiny, które, jak widać Migalski albo widział, albo w nich uczestniczył, bo skąd by inaczej wiedział, przecież to niemożliwe, żeby kłamał!

W zakonie templariuszy ponoć był taki rytuał, trzeba było splunąć na krucyfiks, pocałować jakiegoś brodatego bożka, zwanego Bahometem, a nawet ucałować mistrza zakonu w odbyt. Otrzęsiny, przyznajmy, niebanalne i pozostawiające ślady w pamięci. Fakt, że nawet w Wyborczej nie opisywano takich zwyczajów w PiSie ( niewiele brakowało, ale jednak wśród licznych zbrodni pisowskich, tak obficie opisywanych przez zakon Antypisa, czegos takiego nie było, nawet obdarzony 8 dziurami - stygmatami Stefan Niesiołowski z maturzystą Bartoszewskim nie wpadli na taki pomysł), skłania raczej do wniosku, że jednak nie o takim rytuale pisze Migalski.

O czym zatem może pisać ten obślizgły człowiek? Może Jarosław wymagał od niego czegoś tak haniebnego i obrzydliwego, jak wystąpienie z partii tuż przed wyborami, a nawet dokładnie w weekend poprzedzający wybory, w czasie ciszy wyborczej, chełpienie się z duma i radością, ze odebrało się przynajmniej z 7% swojej dawnej partii? A może warunkiem takim było odbycie kilku spotkań i rozmów z człowiekiem wynajętym do najplugawszej kampanii obdzierania zwłok swojego zabitego Prezydenta z godności, z człowiekiem, który domagał się wykopania zwłok tego Prezydenta i zbadania, czy aby nie ma śladów alkoholu? A może takim upokarzającym rytuałem było napisanie, że człowiek, który wyciągnął Migalskiego z kłopotów na uczelni, podał mu rękę i zapewnił 5 lat dostatku i bezpieczeństwa w europarlamencie uczy się postepowania z ludźmi z krótkiego kursu historii WKP(b)?

Noooo, jeśli tak, to istotnie, Jarosław stanowczo przegiął, oczekując od swoich ludzi takiego upodlenia.

Nic dziwnego, że Migalski, który słusznie pisze, ze „zrozumiał, że w polityce liczą się także przyjaźnie i zwykła ludzka przyzwoitość” nigdy w życiu by czegoś takiego podłego nie zrobił. Ani on, ani dorównujący mu, jak widać, poczuciem nieposkromionej i bezkompromisowej przyzwoitości koledzy z partii, której nazwę ukradli swoim kolegom.

Ale, skąd tytuł tego felietonu? Otóż pewien potomek imperatora Valensa ( w Rzymie nie znali „Ł”, stąd nazwisko zapisano niedokładnie) stwierdził, że Jarosław jest zły, ale ten Ziobro, to jest jeszcze gorszy, bo powsadzał ludzi do więzień, a potem trzeba było wypuszczać. Zaskakująco trzeźwo, jak na „Mędrca Europy” Bolesław ( nie zamierzam się spoufalać i pisać „Bolek”, jak wszyscy) stwierdził, ze nie twierdzi, ze byli niewinni, ale że nie dało się im nic udowodnić. No, uwadze umknęło skoczkowi wszechczasów (poprawił wynik Wszoły, Kozakiewicza i Bubki, a jak się okazało, także Waldemara Marszałka swoim skokiem motorówką), że akurat właśnie Ziobrze za cholerę nie daje się niczego udowodnić, wbrew rozpaczliwym, zjednoczonym wysiłkom zjednoczonych komisji, prokuratur i rozgrzanych sądów.

Ale dlaczego w ogóle poświęcam tej personie swój czas? Otóż należy czytać między wierszami, jak „Prawdę” za komuny. Wszyscy pamiętamy ten numer z kwietnia, ze ten Lech, to jeszcze nawet nie był taki zły, jak się okazało, no, tylko Jarosław był jego złym duchem i już w ogóle nie ma zdolności koalicyjnej, ani żadnej innej. Teraz Wałęsa zdaje się powtarzać dokładnie ten sam manewr socjotechniczny- ten Jarosław, to w sumie jednak był wybitnym politykiem, miał, być może swoje wady, ale jednak był uczciwy, był patriotą, no, ale ten Ziobro, co go zastąpił, to już kompletne dno, zło wcielone, marna kopia pozbawiona zdolności koalicyjnej. Jeszcze z Jarosławem, to by się porozumieli, bo to i KOR i wspólna walka, no, ale z Ziobrą, czy Kurskim po prostu nie ma jak, po jego jątrzących wypowiedziach trwoniących dorobek Jarosława. Może ten Wałęsa coś wie, czego my jeszcze nie wiemy? Tym bardziej, że sama Wyborcza ustami Stasińskiego, który aż sam się zdumiał i przestraszył bluźnierczymi słowami, które wypowiedział, mianowicie, że gdyby PiSem zaczęli kierować Kurski i Ziobro, to on pierwszy by zaczął bronić Jarosława.

Może oni jednak naprawdę cos wiedzą, czego my jeszcze nawet nie podejrzewamy? Może wkrótce Jarosław zatruje się nieszczęśliwie występującą naturalnie w przyrodzie rtęcią, albo spadnie nań przypadkowy meteoryt, co się przecież może zdarzyć, a co, nie może? A o rachunku prawdopodobieństwa słyszeli, a?Albo wywrze nacisk na kierowcę swego samochodu ( kierowca będzie chciał zostać majorem, jak później wykryje Osiecki ze Śmiłowiczem, albo Paradowska z Morozowskim, wszystko jedno), by jednak przejechać na czerwonym świetle, nie zauważając we mgle białoruskiego TIRa?

http://seawolf.salon24.pl/
http://niepoprawni.pl/blogs/se...