W końcu umarł

Jakoś tak naszło mnie na pisanie źle o nieboszczykach. Właśnie nadarzyła się kolejna okazja, ponieważ umarł Marcel Reich- Ranicki, a skoro umarł możemy sobie w końcu jasno i wyraźnie powiedzieć po co jest ta cała literatura. Zanim jednak przejdziemy do Reicha i jego misji przypomnę jeszcze na moment Kongo, kauczuk i króla Leopolda. Ilość literatów zaangażowana do tego, by przekonać opinię publiczną, że zbrodnie w Kongo to wina jednego człowieka – króla Belgów – była rekordowa. Na czoło zaś wśród nich wysuwał się nasz ulubiony Mark Twain, który napisał dzieło zatytułowane „Wolny cmentarz Kongo”, w którym przekonywał świat, że jeden człowiek oszukał sprytnie polityków Anglii, Niemiec, Francji i USA, a następnie doprowadził do ludobójstwa. I jeszcze uniknął kary. Jeśli ktoś pamięta tekst Kamiuszka pod tytułem „Pochwała głupoty Erazma”, bez najmniejszego trudu zauważy tu kolejną odsłonę starych, czarnoksięskich zagrywek, a jeśli ktoś tego tekstu nie pamięta może rozwodzić się na temat socjotechniki i takich tam niedorzeczności. Mamy tymczasem tego Reicha, którzy raczył był zejść ze świata w dniu wczorajszym i to jest znakomita okazja by rozprawić się – a przynajmniej spróbować – z pewnym wrośniętym w serca przekonaniem. Oto ludzie wierzą, że pisarz pisze, krytyk, krytykuje, a czytelnicy czytają i podoba im się albo nie.

To jest kłamstwo, a rzeczy wygląda inaczej. Większość pisarzy to wynajęci propagandyści, którzy uwiarygadniać mają podłe i ciemne sprawki swoich rządów, albo – jak to lubi określać profesor Zybertowicz – grup interesów. Ich problem polega na tym, że są dość leniwi, albo bardzo naiwni i pozostawieni sami sobie nie dają sobie rady, ani z czytelnikiem, ani z wydawcą, ani z nikim właściwie. Pieniędzy nie upilnują, nieruchomości zadłużą, dzieci nie nakarmią i jeszcze nie piszą książek, jak im polecono. Dlatego właśnie potrzebny jest ktoś, kto będzie ich dyscyplinował, czyli krytyk. Jest on ważniejszy od pisarza, a ilość krytyków literackich w jakimś kraju może być ważnym współczynnikiem określającym tego kraju powagę. Zamiast ilości można też mówić o jakości. Niemcy jako kraj poważny postawiły na jakość i dlatego mieszkał tam Reich. On był jeden i to właściwie wystarczyło. Polska jest w całkowitym dole, więc nie ma tu żadnego krytyka, a jedynie sprzedawcy z programów publicystycznych, tacy jak Wojewódzki, Szczuka i Dehnel. Krytyk wyznacza kryteria oceny, to jest jego właściwa funkcja. Nie jest nią krytykowanie jak to się zdaje wymienionym przeze mnie, czynnym w Polsce sprzedawcom. Im poważniejsze są te kryteria tym lepiej. I teraz dochodzimy do rzeczy najważniejszej: żeby te kryteria były poważne czytelnik, pisarz i sam krytyk, muszą choć trochę wierzyć w tę ustawioną w XIX i XX wieku hierarchię świeckich świętych zwanych pisarzami. Inaczej nie da rady. I właśnie po to był potrzebny Reich, żeby wszyscy w Niemczech w to wierzyli. Okazuje się bowiem powoli, że tylko Niemcom jest ta piramida głupstwa potrzebna. Inni, czyli Brytyjczycy i Amerykanie mają w każdym pokoleniu nowy garnitur pisarzy, którzy raz jeszcze opowiadają ludziom te same, wymyślone przez Jamesa Fenimoore'a Coopera i Karola Dickensa kłamstwa. Mają też filmy, które są dla książek tym czym bomba atomowa dla pancernych zagonów, że się tu taką malowniczą metaforą posłużę. Są jeszcze Francuzi, ale ich właściwie nie ma, więc nie ma też się czymś przejmować.

Jacek Syn Alfreda dał dzisiaj ciekawy tekst o Ranickim, w którym znalazła się informacja o spotkaniu Marcela z Guntherem Grassem w Warszawie w roku 1958. To jest tak zaskakujące, że aż zaniemówiłem. Były funkcjonariusz resortu spotyka się z młodym Niemcem, który był w SS. I to gdzie? W Warszawie! I potem jeden zostaje papieżem, a raczej „papieżem”, a drugi prawie świętym. Jeśli ktoś chce dalej wierzyć w literaturę i krytykę to oczywiście może kontynuować swoje błędy, ale przymusu nie ma. Nie ma tym bardziej, że siedziba owego tajemniczego biura promocji światłych idei, które mają zbawić świat, wyłania się przed nami w całej okazałości. Po przeczytaniu tej informacji o spotkaniu tych dwóch panów, możemy mieć pewność, że w tamtych czasach była nią Moskwa. Dziś książki nie są już tak ważne, tak więc centrum propagandy jest po prostu w Hollywood.

No i jeszcze o kryteriach. Ja nie wiem, czy gdzieś na świecie jest pisarz tak słaby jak Gunter Grass, myślę, że nawet Elfriede Jelinek jest lepsza. Te koncepty, te postaci, ten sznyt, ten bębenek blaszany i to głębokie zrozumienie ludzkiej kondycji, nie można wprost oderwać oczu od tekstu. I ten pan przez całe 50 lat był najlepszym pisarzem Niemiec, a w końcu dostał Nobla. I ten Reich, który pilnował, żeby czasem nie okazało się, że w Niemczech są jacyś inni pisarze. No i w końcu Reich umarł. I Gunter będzie musiał teraz sprostać podwójnym obowiązkom. Jak on sobie biedny z tym poradzi, przecież nic tak naprawdę nie umie? Zobaczymy. No, ale kryteria, o kryteriach miało być. Otóż, żeby rządzić na rynku trzeba ukraść kryteria. Wytrychem do sejfu zaś są nagrody literackie, a włamywacze siedzą w komisjach jurorskich. Dlatego każdy kto idzie po jakąś nagrodę to idiota uplatający sznur na własną szyję. Szczególnie w kraju takim jak Polska, gdzie nie ma rynku. Ludziom jednak wydaje im się, że nagrody są właśnie tym, co daje im szansę i za nic się takiego przekonania nie pozbędą. Dlaczego? Bo nie chce im się robić. Tak to wygląda w mojej ocenie. Miałem kiedyś takiego nauczyciela, już o nim wspominałem, pana Władysława. Miał ów pan straszliwy szczękościsk i mówił zawsze w charakterystyczny sposób, tak jakby wszystkim groził. Powtarzał zawsze patrząc na nas spode łba – chłopacy, tylko praca, tylko mrówcza praca może doprowadzić ucznia do wyników....I myśmy z tego szydzili i naśladowaliśmy Władka cedząc słowa przez zaciśnięte zęby. I dziś też można sobie z tego poszydzić, bo właściwie czemu nie...w końcu jak człowiek ma szczęście może wygrać w lotto, a jak jest dobrym pisarzem może dostać nagrodę Nike. Ale powiem Wam w tajemnicy, że jak ktoś jest naprawdę dobry to może mieć swoją własną nagrodę i nominować do niej innych, słabszych lub lepszych, w zależności od tego co mu jest potrzebne. I tu tkwi gwóźdź, czy jak kto woli tutaj mamy clou, dlaczego w Polsce nikt poza GW nie wpadł na taki pomysł? No przecież wpadł. Mamy nagrody prawicowe przecież i ciągle je dostają ci sami ludzie. Czego ja się znowu czepiam? No tego, że aby taka nagroda spełniała swoją funkcję czyli pozycjonowała kryteria i dawała szansę, musi być rynek. On się zaś bierze z działalności laureatów tych nagród, a jeśli laureaci są ludźmi, którzy ni cholery nie robią, a chcą tylko siedzieć i zajadać i to są w dodatku ciągle ci sami ludzie, to gdzie tu mowa o rynku i kryteriach.

No więc towarzysze z Moskwy czy Hollywood, czy Londynu czy skądś tam jeszcze widząc to nie mogą spokojnie patrzeć na tę marnację i dają nam szansę. Dają nam nagrody, laureatów, krytyków i jakoś tak robią, że oni wszyscy żyją i żyją i żyją i kary na nich nie ma. Nam się to nie uda, jestem pewien...Reich miał, kurcze aż 93 lata. Nażył się chłop aż miło...

Zapraszam wszystkich rzecz jasna na stronę www.coryllus.pl gdzie ciągle trwa promocja II tomu Baśni jak niedźwiedź, sprzedajemy ją po 25 złotych plus koszta wysyłki. Książki zaś nasze można kupić w sklepie FOTO MAG przy stacji metra Stokłosy w Warszawie, w księgarni Tarabuk, przy Browarnej 6 w Warszawie i w księgarni wojskowej w Łodzi przy ul. Tuwima 33, a także w księgarni Latarnik przy ul. Łódzkiej w Częstochowie.

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika izabela

19-09-2013 [09:32] - izabela | Link:

Grass też umrze - pocieszam Pana. Ciekawe jest jednak, że "nie wszystek umrze". To o czym Pan pisze sięga za grób. Umawiamy się, że jakś książka czy obraz to dzieło sztuki- tak jak umawiamy się, że mamy zaufanie do pieniądza bez pokrycia w złocie. Tyle, że waluty upadają, a jeżeli przekroczy się pewien czasowy punkt krytyczny, wartość dzieła sztuki nie spadnie.  Dlatego doradcy możnych polecają im gromadzić dzieła sztuki jako zabezpieczenie. Pewniejsze niż wina, bo one mogą skwaśnieć lub się rozbić. W kwestii promowania książki działają na ogół współczesne jej koterie, w kwestii obrazu - marszandzi. Ciekawe jest jednak, że ich mrówcza działalność przynosi efekt na wieki. Dam przykład- pewna amerykańska para wypromowała Nikifora. Kupili po prostu sporo jego obrazków i zamierzali na tym przynajmniej nie stracić.Nikifor wszedł w ten sposób  do kanonu malarstwa naiwnego. Nikifory idą w górę i z pewnością już nigdy nie spadną w przeciwieństwie do akcji różnych firm. Doszedł niezawodny faktor czasu. Nie mam nic do Nikifora. Wiele razy dawałam mu w Krynicy kasę i nie chciałam w zamian obrazka namalowanego na jakimś karteluszku. Szłam w góry i i tak nie przetrwałby. Oczywiście gdybym czujnie zbierała nikifory skorzystałabym. Zapewniam jednak, że gdyby amerykańska para wybrała sobie innego "naiwnego"- on, a nie Nikifor przeszedłby do historii sztuki. W tym okresie w Beskidzie Sądeckim znałam przynajmniej kilku takich twórców naiwnych. Jednym z nich był ludowy rzeźbiarz Dulak. Bardzo chciałam go wypromować, ale niestety nie byłam Ranickim, ani amerykańską parą.  Dotarł tylko do poziomu Cepelii, co wykluczyło go raz na zawsze ze sztuki ambitnej choć naiwnej. Pozostał mi świątek podarowany w uznaniu dla moich nieskutecznych starań. Ma wartość tylko sentymentalną.

Obrazek użytkownika Coryllus

19-09-2013 [10:12] - Coryllus | Link:

Dlatego tak ważna jest integracja środowisk i wpływanie tychże na to co dzieje się w książkach i innych sztukach. U nas zaś cały rynek prawicowy zorganizowany jest tak, by wyżywić przychówek Tekielego, Horubały i Terlikowskiego. Innych kryteriów nie ma. 

Obrazek użytkownika dogard

19-09-2013 [17:17] - dogard | Link:

wpadnij do ksiegarni GP czy APLECIONKA...

Obrazek użytkownika NASZ_HENRY

19-09-2013 [10:04] - NASZ_HENRY | Link:

to sprzedawczykowie nie sprzedawcy ;-)

Obrazek użytkownika Coryllus

19-09-2013 [10:10] - Coryllus | Link:

Niech będzie, że sprzedawczykowie zatrudnieni w sklepie.

Obrazek użytkownika dogard

19-09-2013 [10:38] - dogard | Link:

wystarczy wzmianka--antypolskie mendy agenturalne...

Obrazek użytkownika gorylisko

19-09-2013 [11:22] - gorylisko | Link:

to w końcu sympatyczne psiaki...co one winne że starzy popełnili mezalians ;-)
określenie tych ludzi w/w epitetem jest obelgą dla tych psów
przypominam, kawałek z C.K. Dezerterzy... "w słowniku ludzi kulturalnych... " reszta wiadoma ;-)

Obrazek użytkownika dogard

19-09-2013 [17:03] - dogard | Link:

wyraznie stoi--kundle antypolskie....

Obrazek użytkownika mariuszb

19-09-2013 [10:55] - mariuszb | Link:

Ciekawi mnie.

Obrazek użytkownika dogard

19-09-2013 [11:01] - dogard | Link:

nie tak(jako czytelnikiem)?

Obrazek użytkownika Coryllus

19-09-2013 [11:03] - Coryllus | Link:

Moim zdaniem jest to opowiadacz kawałów a nie pisarz.

Obrazek użytkownika dogard

19-09-2013 [10:56] - dogard | Link:

byl rowniez zakochany w ubeku ranickim...chlopaki z jednej paki--antypolskiej.

Obrazek użytkownika mariuszb

19-09-2013 [11:54] - mariuszb | Link:

no jak to mówia, "złe" książki też trzeba czytać, (paradoksalnie), żeby wiedzieć czego nie czytać, ale Grass warsztatowo jest dobry, a historycznie (przynajmniej to co czytałem - "Idąc rakiem" i "Przy obieraniu cebuli") jest z jego punktu widzenia sensowne (porównując niektóre fakty z książek mainstreamowego historyka N.Davies'a) - i też myślę, że trochę z polskiego również (o czym niżej). Nie jestem ekspertem, ale ksiażki są dla wszystkich, wnioski można wyciągać dowolne, byle sąsiedzi nie narzekali - o ile mi wiadomo,:-) dziwi mnie tylko jego niechęć (Rozległe pole) do zjednoczenia Niemiec. Z punktu widzenia Niemca, (którym nie jestem), wydaje mi się, że należałoby jednak do tego zjednoczenia doprowadzać (co się na przekór Grassowi) stało i chyba nikt za Odrą specjalnie nie ma już z tym problemu - poza pewnie tymi, którzy tęsknią do czerwonych sztandarów. Oprócz tego - Grass jest wielbicielem Theo Fontaina - czyli ton pruski. Nie dziwne, bo sam pochodzi z takich okolic. I Prusy to część historii Polski - i tej współczesnej (załóżmy, że ta współczesność to XIX i XX wiek, i tej dawniejszej, co pośrednio prowadzi do patrzenia na nas, Polaków, oczami Niemców, Prusów i tych wszystkich, których juz na tamtych terenach nie ma. Warto? Moim zdaniem tak. Mnie to doprowadziło do jakichś mikroposzukiwań w historii Niemiec początków polskości - bo jak powszechnie wiadomo, historia Polski zaczyna się od Mieszka I,:-)))co jest na tyle dziwne, że lepiej o tym głośno nie mówić. A historia Niemiec jakoś 'działa się' przed Mieszkiem...i Niemcy to piszą, że próżni na obecnych ziemiach polskich nie było. Tyle, że nasi historycy chyba mają 'inaczej'. Tak więc, tego Grassa do piekła chyba bym nie odsyłał.

Obrazek użytkownika zaginionyląd

19-09-2013 [15:26] - zaginionyląd | Link:

Wawel ,Stradów i inne w okolicy .... potem np Czeladź Bytom , dalej Śląsk .... to wcześniej państwo Wielkomorawskie ... Wawel i okoliczne grody , to potęgi handlowe .... jeszcze Niedźwiedź /Mieszko po dawnemu/ na drzewie siedział jak na Wawelu czy w Czeladzi były kościoły chrześcijańskie ..... i tu były pieniądze .....Państwo Wielkomorawskie upadło , ale szlaki handlowe i znaczenie zostały .... Potem nastąpiła typowa historyczna manipulacja .... Gniezno , słabe gospodarczo, straciło znaczenie ... Piastowie za kasą przyszwędali się na bogaty Śląsk , i do bogatego grodu na Wawelu .... ale swoje dawne ziemie nazwali WIELKOpolsą a prawowitych WIŚLAN małopolanami .
Między niemcami a Wiślanami byli różni ... pisze o tym wszędzie , to można poczytać..... Ale ziemie m.in Wiślan miały taką wartość , że Węgrzy przysłali tu swoją dziewuszkę 6 latkę Kingę żeby po osiągnięciu odpowiedniego wieku wyszła za mąż za Księcia . Zresztą rozumna kobieta , i święta
Tu cały czas coś było , tylko źródła sa nie pisane a kopane i dużo trzeba wywnioskować . Pozdrawiam.

Obrazek użytkownika z Niemiec

19-09-2013 [13:51] - z Niemiec (niezweryfikowany) | Link:

MRR byl zlym czlowiekiem,a dlaczego mozecie przeczytac w ksiazce
napisanej przez jego rodaka John´a Sack´a p.t. An Eye for an Eye,
czyli po polsku " Oko za oko ".

Obrazek użytkownika jasimalgosia

19-09-2013 [21:41] - jasimalgosia | Link:

MRR (Panie swiec nad jego dusza) to nasz rodak i do 1958 mieszkal w Polsce (wszystko w jego ksiazce stoi) a przy okazji z komunistyczna przeszloscia. No i jako komunistyczny Zyd z Grassem nie mogl zyc w zazylosci i w sumie zawsze mial z nim na pienku, a nie pilnowal,zeby ino Grass na niemieckim rynku literackim istnial. Moze tez z innych powodow pokazywali sobie jezyki, nie grzebalam sie za maocno w jego zyciorysie, bo sa wazniejsze sprawy. MRR nawet raz w TV powiedzial, ze Grass powiedzial, ze on jest Zydem, a on wcale nim nie jest, chociaz jest (byl). A w ogole to bardzo barwnie i z emocjami (grozac palcem) opowiadal zawsze w "Literackim kwartecie" o tym, co o danym "dziele" mysli.

No i moim skromnym zdanie to on tymi swoimi emocjami ludzi ujmowal no i literature naprawde kochal (przynajmiej tak ciagle mowil, ze tylko zone i ksiazki). Czyms sobie zasluzyl, ze jest dzis w kazdej niemieckiej gazecie na pierwszej stronie.

A tak na marginesie, to moze gdyby w PL ludzie wiecej czytali, to by to wszystko wygladalo inaczej. I MRR by sie znalazl i ci co dobrze pisza nie musieli sie frustrowac.

Ale czemu ten narod tylko w "M jak czy jakos tak " i "Ranczo" zapatrzeni zamiast madre ksiazki czytac - tez bym chciala wiedziec.