Papierowe słonie, małe ptaszki i kariery w PiS

Nie mogę się niestety zgodzić z tym co napisał wczoraj Toyah, a co dotyczy incydentu z udziałem Tomasza Kaczmarka i Adama Hofmana. Nie mogę się zgodzić z tym, co pewien pan zasugerował mi wczoraj na niezależnej, pisząc, że jestem troszkę przymulony, czy jakoś tak. Przecież chłopcy chcieli się rozerwać, pogadać z dziewczętami i powiedzieli coś dla żartu o tym, jakże mu tam, no? O tym całym penisie Hofmana. Myślę, że nie zrozumieliśmy się wczoraj wcale. Ja nie mam nic przeciwko żartom, ani przeciwko Hofmanowi, ja tylko chciałbym, żeby oni – reprezentanci partii opozycyjnej - zachowywali się stosownie do okoliczności.

Argument, że robili sobie żarty z faceta ukrytego w krzakach odpada, bo ten facet był w pracy i pewnie jak siedział w tych krzakach nie uśmiechnął się ani razu. Przeciwnie, cały czas miał ponurą minę, jak to zwykle ludzie w pracy obarczeni nadmiarem obowiązków. A skoro tak, to o żartach nie może być mowy, bo ci co go tam wysłali cały czas chcą mieć ekstra materiał zdjęciowy z udziałem ludzi z PiS i będą do tego dążyć uporczywie. Czy panowie Hofman i Kaczmarek chcą sobie przy tym pożartować czy nie, nie ma znaczenia. Jeśli nie uda się zdobyć materiału ekstra puszczą serię materiałów słabszych, ale takich, które też spełnią swoją funkcję bo zapadną ludziom w pamięć. Spełnią swoją funkcję podwójnie, bo kiedy już wszyscy działacze i sympatycy PiS wytłumaczą , że Hofman tylko żartował, bo lubi dziewczyny i nic złego się przecież nie stało, wielu z nich pomyśli – a właściwie dlaczego nie? I zaczną nie tylko opowiadać o swoich penisach, ale także je pokazywać. Ja oczywiście żartuję, prawie jak poseł Hofman, ale tak jak wczoraj, dziś także chciałem podkreślić, że istnieje pewna granica za którą nie wolno rozluźniać dyscypliny. Szczególnie w warunkach tak trudnych jak te, w których działa PiS.

Jeśli ktoś to robi jest w mojej ocenie durniem albo zdrajcą. Człowiek rozrywkowy i lubiący dziewczęta może znaleźć kilka sposobów na realizację swoich pasji, może nawet się przy tym upić, ale musi mieć pewność, że nie ma w pobliżu nasłanych fotografów, bo oni tam są w pracy. Nie dla żartu, nie dla zgrywy, ale dla pieniędzy siedzą w tych krzakach. Pieniądze zaś to sprawa poważna. Prócz interesu swojego mocodawcy, który polega na kompromitowaniu PiS, faceci z krzaków realizują także swój własny interes. To są proste sprawy i nie rozumiem gdzie tu może być jakaś wątpliwość. Argument – nie pokazał ptaka, a tylko o tym opowiadał, będzie dobrze, nie martwcie się, nie przemawia do mnie wcale. Obniża za to rangę władzy i degraduje ją mocno. Hofman zaś jak rozumiem chce kiedyś sprawować władzę? Czy tak? No więc jeśli ma taki zamiar musi się stosownie do tego zachowywać.

Ponieważ ten incydent nie chce jakoś ulecieć z mej pamięci, a przeciwnie uruchamia całą serię skojarzeń, które wprost prowadzą mnie do pytania: jakie są drogi politycznych i innych karier na prawicy? Ja rozumiem, że „załapanie się” to jest najtrudniejsza ze sztuk, jakie uprawia gatunek ludzki. I trzeba być naprawdę giętkim, żeby załapać się rzeczywiście, a nie tylko na niby. No więc ja, będą całkowicie poza wszelkimi nawiasami zastanawiam się co trzeba zrobić. Widziałem kiedyś taki film o dwóch Włochach, którzy pojechali do Hollywood zrobić karierę. Wszyscy ich zlekceważyli oczywiście, choć oni znali się nie tylko na operatorce, ale także na rzeźbie. To ostatnie było szczególnie ważne, bo kręcono właśnie „Nietolerancję” i potrzebne były wielkie figury słoni stojących na tylnych nogach. Nikt nie umiał zrobić takich jakie sobie wymarzył reżyser. Za te słonie płacili słono i konkurencja chociaż słabsza warsztatowo nie chciała by ktokolwiek wchodził jej w paradę, wiedząc, że reżyser się w końcu zmęczy i weźmie to co jest. Czyli te ich nędzne, skarlałe słonie z papier mache.

Nasi bohaterowie nie rezygnowali i własnym sumptem zrobili dwie figury słoni w lesie. Tak po prostu, własnymi rękami. Chcieli je sfotografować i pokazać w wytwórni, słusznie mniemając, że nie ma sensu opowiadać i się chwalić, trzeba pokazać produkt. Faceci z gangu, którzy kontrolowali rynek papierowych słoni potrzebnych do filmu, dowiedzieli się jednak o wszystkim i przyjechali te słonie zniszczyć. No i spalili je na oczach tych dwóch chłopaków. Bardzo im było smutno kiedy słonie płonęły i rozpadały się w proch. Popełnili jednak ci durnie z mafii pewien błąd. Otóż zrobili zdjęcia tym słoniom przed spaleniem, a potem jakiś bałwan położył je nieopatrznie na biurku reżysera. I to był koniec mafii i jednocześnie początek kariery operatorskiej i dekoratorskiej tych Włochów. Ja wiem, że w prawdziwym życiu jest trochę trudniej i wszystkie gwiazdy co świecą w Hollywood musiały najpierw grać w pornosach ze zwierzętami, zanim dostały rolę w filmie „Piękny umysł” czy jakimś innym, ja to wszystko wiem, ale wiem także, że jakby ta kariera w Hollywood nie była kłopotliwa, to jednak jest to kariera.

Podobnie rzecz się ma z karierami politycznymi w różnych dziejowych momentach, w pewnym momencie pojawia się wielki budżet z zewnątrz i kilka propagandowych narracji na użytek wewnętrzny, a także cała masa roboty do wykonania dla nowych ludzi. Ja to opisywałem w III tomie Baśni, w średniowiecznych miastach, była ekipa trzymająca władzę przez pół wieku i nagle pojawiali się jacyś nowi z pieniędzmi, choć wszystkim wydawało się, że każdy grosik jest pod kontrolą i mówili – tera my. Niemcy określali takich słowem - „neue reiche”. W czasach zaś współczesnych bardziej mówiło się na nich „rewolucjoniści”, ponieważ wzbogacili się oni w dodatkowe atrybuty i prócz pieniędzy mieli jeszcze ze sobą bomby, karabiny i różne inne samopowtarzalne samopały. Pisząc „rewolucja” mam na myśli zmianę stosunków i ludzi dość gwałtowną, nie zawsze połączoną ze strzelaniem. Żeby mi nikt tu nie powiedział, że gloryfikuję komunizm. Chodzi o to, że nowa władza daje szansę nowym ludziom. I niech mi nikt nie mówi, że się takiej szansy nie spodziewał po PiS. Wszyscy spodziewali się jej w roku 2010, kiedy należało przyjąć do organizacji te masy ludzi, którzy się tam zjawili po 10 kwietnia, wściekli z powodu śmierci prezydenta.

Logiczne było wtedy, że PiS musi wykorzystać Smoleńsk w kampanii, a nie ten Smoleńsk zagrzebać pod stertą frazesów. Logiczne było wsparcie przez polityków PiS ludzi stojących pod Pałacem Prezydenckim. Nic takiego się nie stało. Dlaczego? Ja myślę, że wystąpienie posła Hofmana w Mielcu może być tutaj początkiem jakichś wyjaśnień. Nie mamy bowiem co prawda do czynienia z pornosem, w którym biorą udział zwierzęta, sprawa jest dużo mniejszego kalibru, ale jednakowoż zahacza o „te” sprawy, a skoro zahacza, to może nie jest to tak całkiem pozbawione znaczenia jak sugeruje Toyah?

Teraz ważne pytanie – dlaczego my wszyscy, ludzie popierający PiS nie mamy od tej partii żadnego sygnału, który mógłby nas utwierdzić w tym, że dobrze robimy głosując na Kaczyńskiego i jego ludzi. Dlaczego zamiast tego musimy oglądać pijanego Hofmana i Kaczmarka i jeszcze słuchać usprawiedliwień, że wszystko jest OK, że oni są świetni, młodzi dynamiczni i roznosi ich energia. Za to jak wytrzeźwieją to na pewno zaczną pracować dla kraju i będzie dobrze.

Od czterech lat prowadzimy te blogi, Toyah troszkę dłużej. I przez pewien, wcale niekrótki czas wydawało się, że on właśnie jest w sieci tym człowiekiem, który najpełniej reprezentuje wartości, zawarte w programie PiS. Więcej – Toyah do PiS należy, on nawet podarował Jarosławowi Kaczyńskiemu swoją książkę o liściu. I wyobraźcie sobie, że ani PiS do którego Toyah należy, ani klub GP z Katowic, a są to wszystko ludzie, których Toyah zna, nie zorganizowały mu nigdy żadnego spotkania autorskiego. Nigdy, rozumiecie....Przyłażą do niego załatwiać różne sprawy, gadać i narzekać, ale nikt nigdy nie wpadł na pomysł, żeby coś dla niego zrobić, choć on jest przecież z tej samej bandy. Nikt też nie skłonił Jarosława Kaczyńskiego do tego, by przeczytał książkę Toyaha. Znaleźli się za to ludzie, którzy poprosili go, by zareklamował książkę pod tytułem „Spotkałam kiedyś prawdziwego hipstera” i Jarosław Kaczyński to zrobił. Uprzedzam, że jeśli ktoś przyjdzie mi zarzucać kompleksy i takie tam, dostanie takiego kopniaka, że mu się komunijna oranżada odbije.

Czy już widzicie gdzie jest błąd? Jeśli nie to Wam wyjaśnię. Jeśli mamy jakąś grupę osób idących po władzę naprawdę, to ona ściąga po drodze wszystkich, którzy mogą się przydać i ściąga też budżety. Idzie bowiem owa grupa po sukces prawdziwy. Szczególnie zaś interesują tę grupę ludzie, którzy coś potrafią, na przykład zrobić wielkiego, stojącego na tylnych nogach słonia z papier mache. Nie pytają: czy jesteś Włochem, Irlandczykiem czy kimś innym. Pytają: czy umiesz robić słonie? I Toyah mówi; umiem i pokazuje słonie, które wystrugał. I oni go angażują. U nas jest inaczej. Grupa składa się z ludzi, którzy nie dość, że nie umieją robić słoni, to jeszcze po cichutku proponują różnym dziewczynom, że im pokażą małego. Albo z takich co zrobili słonia, ale płaskiego, na kartce go narysowali i teraz liczą na to, że Jarosław Kaczyński, zanim zdobędzie władze pomoże im go sprzedać za 1000 złotych. Jeśli to nie jest groza to ja nie wiem co nią jest.

Charakterystyczną cechą grupy, o której piszę jest otwartość. Jeśli kogoś potrzebują to ten ktoś musi się znaleźć. Pisarzy zaś potrzebują inaczej nie reklamowaliby książki o hipsterze, ani innych książek. I my tu jesteśmy, już cztery lata, góra książek, na której siedzimy staje się coraz większa, a wszyscy udają, że nas nie ma. Wszyscy z wyjątkiem Grzegorza Brauna i Józefa Orła. Tyle, że tu nie o to chodzi, żeby się pokazywać w klubie Ronina. Chodzi o to jak definiujemy sukces, a raczej jak go trzeba zredefiniować.

Bo trzeba i nie ma co do tego dwóch zdań. Powiedziałem, że nikt nas nie zauważa? Bardzo przepraszam, dostaliśmy ostatnio dwie propozycje – ja i Toyah. Najpierw zaproponowano nam zrecenzowanie książki Joanny Gwiazdy, w zamian za egzemplarz książki, a wczoraj zrecenzowanie książki Joanny Lichockiej i Andrzeja Zybertowicza, również w zamian za egzemplarz. Widzicie, jakiś postęp jednak jest, po 4 latach pisania bloga dzień w dzień, po wydaniu 7 książek przez te same 4 lata ktoś zaproponował mi napisanie recenzji za darmo, bo zorientował się, że dzięki mnie może sprzedać dodatkowe 100 egzemplarzy swoich książek. A sto egzemplarzy Kochani to nie w kij dmuchał, ja wiem o tym najlepiej, bo nie dość, że robię słonie to jeszcze je sprzedaje. Ponieważ ja jestem o wiele bardziej naiwny i prostoduszny niż Toyah zgodziłem się na napisanie obydwu recenzji. Żadnej jednak póki co nie napisałem. Nie mam czasu po prostu, bo struganie słoni zajmuje mi cały dzień. Zaproponowałem jednak tygodnikowi „Obywatel”, który przysłał do mnie książkę Joanny Gwiazdy, żebyśmy zorganizowali spotkanie – ona i ja. I żebyśmy porozmawiali o socjalizmie, na podstawie tego co jest w jej nowej książce. Argumentowałem prosto i klarownie, jak się spotykam z Braunem przed kamerami, nawet kiedy nie mamy wspólnego i jasnego zdania na jakiś temat zawsze coś na takim spotkaniu skorzystamy. W przypadku pani Gwiazdy byłoby podobnie, tak myślę. Nie dostałem niestety żadnej odpowiedzi. Czekam teraz na książkę Zybertowicza i Lichockiej, żeby zrobić z niej słonia. Ależ ja jestem jednak dziecinny....A wiecie co zrobił Toyah? Napisał wydawcy, że bardzo proszę, on napisze recenzję książki Zybertowicza, ale wtedy kiedy Zybertowicz napisze recenzje jego książki i ją opublikuje u siebie na blogu. Że też o tym sam nie pomyślałem. Przecież mi do sprzedawania książek nie jest potrzebny ani Zybertowicz, ani Lichocka, ani nawet, z całym szacunkiem, Pani Joanna Gwiazda. Ich wydawcy zaś zwracają się do nas, bo wiedzą, że my tę sprzedaż podniesiemy. Słonie jednak dla PiS ciągle robi kto inny, dziś są to prawdziwi hispterzy, a jutro...kto wie... może jakiś aktor co wcześniej w pornosach ze zwierzętami występował...?

Zapraszam na stronę www.coryllus.pl mamy tam promocję II tomu Baśni, sprzedajemy ją do końca września po 25 złotych plus koszta wysyłki.  

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika Józef Darski

10-09-2013 [10:28] - Józef Darski | Link:

Osiejuk nie jest żoną Jana Olszewskiego. To proste. To był ukłon w stronę byłego premiera, a Pan dzięki temu napisał już 2 notki.

Obrazek użytkownika Coryllus

10-09-2013 [10:52] - Coryllus | Link:

Ach, więc ta pani jest żoną Jana Olszewskiego? Niech więc pan sobie wyobrazi taką sytuację, Francis Drake szuka kapitanów po portach wschodniego wybrzeża, żeby zorganizować ekipę przeciwko Hiszpanom. Idzie mu opornie, bo jak nie trafi na pijaka to na jakiegoś gamonia co nie dość, że pije to jeszcze po wypiciu zaraz spodnie zaczyna rozpinać. I już nie wie biedaczek co robić. Ten Drake znaczy. I nagle dzwoni telefon, a głos w słuchawce mówi - Frank, może być zaangażował żonę lorda Leicester? Ona co prawda nie umie kierować statkiem, ale za to ładnie tańczy. Czy takie rzeczy są według pana w ogóle do pomyślenia?

Obrazek użytkownika Coryllus

10-09-2013 [11:24] - Coryllus | Link:

Wprowadza pan nas w błąd Maryna Miklaszewska nie jest żoną Jana Olszewskiego. Żona Olszewskiego nazywa się Marta Miklaszewska, a pani Maryna jest żoną Gwidona Miklaszewskiego, rysownika.

Obrazek użytkownika joawa123

15-09-2013 [21:09] - joawa123 | Link:

jest córką Gwidona, który zresztą od dawna nie żyje. A książka o hipsterze jest słabiutka moim zdaniem.., Za to Pana tekst Coryllusie - jest jak pozostałe bardzo trafny. Dziękuję.

Obrazek użytkownika p3

10-09-2013 [10:37] - p3 | Link:

Ja to jestem dopiero naiwny .
Jestem przekonany że właśnie min podczas takich spotkań /Braun - Coryllus - Gwiazda - Roninowie + inni , itp. /
Doczekamy się . Może to będzie nawet ,tak może to będzie doktryna .

Obrazek użytkownika Magda z Krakowa

10-09-2013 [12:54] - Magda z Krakowa | Link:

reklama jest niezwykle ważna, ale równie ważna jest zasadnicza wartość dzieła. Uważam, że wielkie dzieło samo się obroni. O ile faktycznie jest wielkie. A po 10 kwietnia myślenie i działanie JK z pewnością nie było racjonalne i ja się temu nie dziwię. Jeżeli straci Pan kogoś naprawdę bliskiego , to nie będzie się Pan niczemu dziwił.

Obrazek użytkownika zaginionyląd

10-09-2013 [18:21] - zaginionyląd | Link:

ale fakty są takie , że wielkie dzieła leżą zakurzone na półkach w piwnicy .... ewntualnie czekają na złodzieja z dużymi pieniędzmi , który je ukradnie , przypisze sobie , wypromuje , skorzysta na tym ........ nasz Łukasiewicz i ropa naftowa ..... z innej beczki autorstwo Cichego Donu ....... i inne dzieła ...... jeśli nikt nie ukradnie , to będą promować przysłowiowe ,, g...,, i wmówią odbiorcy że to jest dzieło ... Odbiorca i tak się nie zna ..... Pytałam ostatnio sprzedawczyni w Matrasie co tak naprawdę ludzie kupują...... Otóż to co nagrodzone ,, np Nike..... to co ,,umarło,, np Mrożek aktualnie .......... i panienkę towarzyszkę........ serio......? coryllus , wbrew Pana radzie nie podczytują moniki w biedronce, tylko kupują/

Obrazek użytkownika eam

10-09-2013 [13:34] - eam | Link:

to wierzyć, że z ronina coś się wylęgnie, co by tam robił terlikowski ?
ronin jest czujny skoro można zasłużyć na zbesztanie po jednym zdaniu spoza listy dialogowej

a sprawa hofmana to tylko fragment całości, myślę, że to nie jest głupota, to skutek długotrwałego funkcjonowania w systemie: my tu jesteśmy dla zgrywy, przykrywamy, coś opóźniamy, czemuś dajemy się skanalizować, ale to nie jest nasz problem, że jakieś potłuczone przypadki pokładają w nas nadzieję, na "lepszą i naszą" rzeczywistość,
można ten incydent w elblągu nazwać jednym z wielu pogodnych wieczorków, których mnóstwo zapobiega, aby "środowiska patriotyczne" nie zaszły stęchlizną i przetrwały jakoś do następnej wypłaty zapomogi z biura poselskiego,
czy byli przy tym paparazzi czy nie, jest naprawdę drugorzędne, nawet lepiej , że byli, teraz można jasno powiedzieć, że przaśne wynurzenia podchmielonej łajzy to jest to, o co chodzi,
i znów ktoś skrzywdził Pis, a walczą o Polskę jak lwy,

Obrazek użytkownika tanat

10-09-2013 [22:30] - tanat | Link:

Charakterystyczną cechą PiS-u jest zamkniętość. To miała być partia elitarna, a wyszła klika jak zawsze, z takimi Hofmanami co chcą położyć ..... na blat. Ten akurat może się uchować, ale nie ma instynktu politycznego, tzn. ma swój, jak zrobić tu kariera, ale nie ma instynktu jak pilnować Polski. Ta klika jeśli się nie zmieni jest tak samo do usunięcia jak PO, a nie widzę aby się zmieniła. Myślą co prawda, że mają długie łańcuchy to poszaleją, sęk w tym, że są na krótkiej smyczy wiatru historii, tylko na tyle są nie rozważni, że jeszcze tego nie rozumieją.