O szklanych pagórkach, na których siedzą emeryci

Od dzieciństwa właściwie nie miałem zaufania do ludzi ujmujących i szczerych. Pewnie brało się to z wrodzonej podejrzliwości, ale nie ma to znaczenia, bo cechę tę uważam do dziś za wielką wartość , która uchroniła mnie przed kilkoma poważnymi pułapkami. Wpadłem co prawda, w kilka innych, bo człowiek ma z natury skłonność do przesady. Każdy więc świr demonstrujący swoje szaleństwo, a nieraz i agresję w sposób widowiskowy i barwny, znajdował we mnie wdzięcznego słuchacza. I nie było takiego wariata w pociągu, w którym zwykle jeździłem ze szkoły do domu, który nie wpadłby na pomysł, żeby się do mnie przysiąść i pogawędzić. Z ujmującymi było inaczej, oni wywoływali we mnie nie przepartą chęć do szyderstwa. Po kilku minutach rozmowy bowiem okazywało się, że są albo biednym nieszczęśnikami z całą furą emocjonalnych deficytów, albo starymi pedałami, albo chcą po prostu pożyczyć pieniądze.

Dziś jest już troszkę inaczej, bo dojrzałem przecież, pewne stare nawyki jednak zostały. Kiedy więc czytam w komentarzu Eski, że bard nazwiskiem Andrzej Kołakowski nie bierze pieniędzy za swoje występy, zaczynam się niepokoić. Kiedy czytam, że wszystko co czyni ów pan i jemu podobni, odstawiane jest po to, by wywołać proste wzruszenia u równie prostych ludzi, zaczynam się niepokoić. Myślę, że słusznie, bo zaraz potem po wpisaniu nazwiska tego Kołakowskiego w wyszukiwarkę i wyskakuje mi strona wydawnictwa „Antyk”, na której koncert tego pana jest umieszczony w kategorii produktu, jak książka albo płyta i kosztuje 1000 złotych. To jest szalenie ciekawe i już widzę miny tych wszystkich szczerych i miłujących proste uczucia ludzi, którzy od wczoraj szydzą z Toyaha, w chwili kiedy ja umieściłbym w swoim sklepie taką opcję. Oto wśród książek jest jeszcze jeden produkt – wieczór autorski z coryllusem w cenie 1000 złotych. Ze mną jednak jest tak, że ja naprawdę nie biorę pieniędzy za spotkania autorskie, a jedynie domagam się zwrotu kosztów podróży, który zwykle nie są wysokie. Ktoś może powiedzieć, że ja na niczym nie gram, więc nie mogę się tutaj sadzić. No, ale są też inni ludzie, którzy nie grają, a pieniądze biorą, o co więc chodzi? O to mianowicie, że Kołakowski i jemu podobni adresują swój przekaz do prostych ludzi. Ponieważ jesteśmy tu wszyscy miłośnikami precyzyjnych definicji, spróbujmy sobie jasno zdefiniować to pojęcie. Kim są według eski i ludzi, którzy wczoraj atakowali toyaha prości ludzie? To są po prostu emerytki związane z Kościołem. O nie tutaj chodzi, a nie o kogoś innego. Jestem tego pewien, bo kiedy ci sami miłośnicy prostych emocji płynących do samego serca zaczynają mówić o młodzieży, włączają im się inne lampki na hełmofonach i skafandrach. - Musimy trafić do młodzieży – wołają przez tę przyciemnioną szybkę i wyciągają zza pazuchy płytę rapera Tadka. Raper Tadek z pewnością bierze pieniądze za koncerty i tu nikt mi nie będzie ściemniał, że wobec młodzieży stosowana jest jakaś taryfa ulgowa.

Chciałbym teraz zrobić małą dygresję. Ja tu nie atakuję Andrzeja Kołakowskiego i jego sposobu na życie, ale pewien szczególny sposób manipulowania odbiorcami, którym posługują się blogerzy, komentatorzy, a przede wszystkim wydawcy. Otóż sposób ten polega na wyemitowaniu ze swojej głowy, tak to muszę nazwać, bo inne słowo tu nie pasuje, na wyemitowaniu powiadam, obrazu odbiorcy idealnego. Raz będzie to staruszka, która za 50 lat, pracy w biurze dostaje 1200 złotych emerytury i lubi sobie posłuchać o tym jak Stalin dręczył Polaków na Syberii, a raz młodzieniec, który nie potrafi zaleźć sobie pracy, bo do każdej jest za dobry i dlatego ma wielką potrzebę słuchania buntowniczych tekstów śpiewanych przez bardziej odeń rozgarniętych raperów. Taki odbiorca rzecz jasna nie istnieje, ale pycha pchająca ludzi do wiary w niego jest olbrzymia. I jeszcze wszyscy ci emitenci odbiorców idealnych są święcie przekonani, że racja jest po ich stronie. Otóż nie jest. Nie jest z kilku prostych powodów. Po pierwsze: Kołakowski jednak bierze pieniądze za swoje występy, po drugie istnieją nie do końca rozpoznane związki pomiędzy wytwórniami płyt z muzyką patriotyczną, od ballad począwszy, na rapie kończąc. Po trzecie wreszcie mechanizm wyciskania łez i pieniędzy ze układu: bard z gitarą+plus publiczność opisał dokładnie Kaczmarski w przetłumaczonej na polski pieśni Luisa Llacha pod tytułem „Mury”. Pierwsze słowa tej pieśni brzmią: on natchniony i młody był, ich nie policzyłby nikt. Chcę tu szczególnie zwrócić uwagę na drugi człon tego zdania: ich nie policzyłby nikt. Chcę również zwrócić uwagę na relację pomiędzy wykonawcą, a publicznością, która występuje w tej frazie. Otóż chodzi o to, że owi niepoliczalni zjawili się na koncercie ze względu na młodego natchnionego i jakość przez niego wytwarzaną, która to jakość wywołuje gwałtowną eksplozję emocji, z którymi nie da się w żaden sposób polemizować. Do czasu, aż rewolucja nie pozjada własnych dzieci oczywiście, czyli przez kilka ładnych lat. Żadna z wymienionych funkcji nie zachodzi w przypadku naszych rodzimych wykonawców melodii patriotycznych. Jeśli zaś jakaś już się pojawi to jako karykatura jedynie. Ludzie w sali gdzie koncertuje nasz bard są jak najbardziej policzalni, artysta nie umie wytworzyć żadnej jakości, a do wywoływania emocji służą mu nazwiska ludzi pomordowanych dawno temu oraz opisy sytuacji, znanych wszystkim zebranym z tysiącznych opowieści rodzinnych, albo wręcz z autopsji. Opisy te nie są ani autentyczne, ani piękne, ale jeśli podłożymy pod nie muzykę uzyskamy efekt znany wszystkim z barów dworcowych: jeśli jest wódka, śledź może być stary, bo i tak nic nie poczujemy. Kiedy ktoś, tak jak ostatnio toyah i ja, zwróci uwagę na pewną niestosowność tych eksploatacji, podniosą się głosy, nie nie rozumiemy prostych ludzi, że nimi gardzimy i jeszcze siedzimy na jakimś pagórku, z którego nie chcemy zejść i pobratać się z tymi, co mają w sercach autentyczne emocje. Ja bardzo przepraszam, ale mało co potrafi ,mnie tak w...ić jak tego rodzaju brednie. Ja w przeciwieństwie do Kołakowskiego nie biorę pieniędzy za swoje występy. Sprzedaję jedynie książki, z których utrzymuję siebie i rodzinę. Idzie mi dobrze, ale to moja zasługa. Nie używam do promocji tych książek nazwiska majora Szyndzielarza, ani nikogo z pomordowanych, nie lansuję się na tych ludziach. Przeciwnie, do promocji i sprzedaży służą mi takie nazwiska jak Albrecht Hohenzollern na przykład, sztuka zaś polega na tym, by jakość pojawiła się w tym miejscu gdzie się jej nikt nie spodziewa. Nie mam etatu na uniwersytecie jak pan Kołakowski, a moja emerytura jeśli do niej dożyję starczy mi na dropsy i śmierdzącego śledzia w barze dworcowym. I na to wszystko przychodzi eska, również pracownik wyższej uczelni, oraz różni pozatrudniani na państwowych posadach szydercy i mówią, że ja i toyah siedzimy na pagórku? A co to jest do ku..wy nędzy?! Festiwal jakiś? I co jeszcze może? Może powinniśmy wydać przewodnik po własnych książkach, żeby je prości ludzie lepiej zrozumieli? Albo może powinniśmy zaangażować się w jakąś działalność patriotyczną za darmo, żeby wreszcie uzyskać przebaczenie i akceptację wszystkich usadowionych na różnych stołkach komentatorów? Co? O to chodzi?! A pocałujcie mnie wszyscy w sam środek czoła!

Przyjrzyjmy się może jednak innym szpagaciarzom z branży patriotycznej, zostawmy już Kołakowskiego. Weźmy takiego Piekarczyka. Gdyby chodziło w tym interesie o uzyskanie jakości Piekarczyk nie miałby najmniejszych szans, jako poeta i jako śpiewak. To jest nędza nie do opisania po prostu. Pan ten jednak ma się dobrze, jest przedstawiany jako bard prawicy, który wyśpiewuje treści ważne dla ludzi z tą prawicą się utożsamiających. I wszyscy dyskretnie milczą, słysząc jak on zawodzi, bo przecież nie wypada krytykować Piekarczyka, skoro został zadekretowany gdzieś wysoko i redaktor Sakiewicz uważa, że on akurat się nadaje. Piekarczyk wydaje płyty i na nich zarabia, jest zapraszany na różne koncerty również za granicę i z pewnością za swoje występy pobiera honorarium, jemu jednak nikt nie powie, że siedzi na jakimś pagórku, bo on trafia ze swoimi treściami do serc prostych ludzi. I teraz dochodzimy do rzeczy najważniejszej do macherów od promocji treści patriotycznych. Najpierw ostrzeżenie. Ostatni raz wysłuchałem wiosną tego roku propozycji współpracy nie popartej ani umową, ani solidnym wynagrodzeniem. Jeśli jeszcze raz ktoś podejdzie do mnie z czymś takim, opisze go na blogu. Teraz tego nie zrobię ze względów, które dla wszystkich zainteresowanych są mam nadzieję zrozumiałe, ale jeśli zrozumiałe być przestaną, nie zawaham się. Nie będę ponadto wysłuchiwał propozycji wydawców, przedstawicieli wydawców, producentów, którzy w zamian za wydanie moich tekstów na jakimś nośniku domagają się dożywotnich praw do tych tekstów. Czy wszyscy zrozumieli o czym mówię? Czy eska też zrozumiała? Jeśli nie powtarzam jeszcze raz. Uwaga! Pokazuję i objaśniam! Ponieważ sukces Radia Maryja wzbudził wśród drobnych kombinatorów różne nadzieje, próbują oni ten sukces powtórzyć na mniejszą skalę, dostępnymi sobie środkami. To jest oczywiście niemożliwe, ale oni tego nie rozumieją, bo jedyne co im siedzi w głowie to przekonanie o własnej wyjątkowości. I nic ponadto. Własne nieudacznictwo ludzi ci łączą, niczym profesor Geremek, z niedojrzałością społeczeństwa albo ze spiskiem złych, którzy się na nich zawzięli. Sukcesy innych zaś to wynik tajnych układów z diabłem, a w najlepszym razie z generałem Dukaczewskim. I ja tu nie mówię o jakichś podwórkowych biedakach, co do trzech nie umieją zliczyć, ale o ludziach, którzy mają marzenia, poważne marzenia i poważne plany.

Korzystając z dostępnym ich zmysłom środków i pokładając wiarę w to, że świat wykreowany przez media elektroniczne jest światem rzeczywistym, próbują oni wyprodukować coś, co porwie tłumy i przyniesie im pieniądze. Jakiegoś młodego natchnionego. Ponieważ jednak więksi od nich przerobili scenę muzyczną w taki sposób, że młodzież nie słucha już bardów, pozostaje więc rap, no, ale rap średnio się nadaje do lansowania treści patriotycznych, a rynek jest taki, że wszystko, nawet bardowie wymaga nakładów na promocję. Środków na to nie ma pozostaje więc jakieś chałupnictwo albo...no właśnie...albo poszerzanie oferty. Był kiedyś bard Kołakowski. No to może go trzeba przypomnieć? A czemu nie? Jest Piekarczyk. Ale on nie umie śpiewać. No to co...kogo to kurna obchodzi? Nie umie, nie umie, pogra trochę i się nauczy, najważniejsze, żeby mu ktoś certyfikat wystawił. Może Sakiewicz? Dobry pomysł! A kogo by tu jeszcze wciągnąć? Może jakiegoś blogera? E, blogera...? To nudy same są....

Prości ludzie i proste prawdy. Dawno temu Tomasz Wołek wydał książkę z artykułami poświęconymi jego duchowemu mentorowi Henrykowi Krzeczkowskiemu. Książka ta nosiła tytuł „Proste prawdy”. Ja ją wszystkim Państwu polecam gorąco, warto ją znaleźć, zakupić i zobaczyć kto jest autorem umieszczonych tam tekstów oraz czego owe teksty dotyczą. W większości są to bardzo empatyczne i ciepłe opowieści o dobrym, miłym i szlachetnym człowieku, który miał serce i patrzał w serce. A prócz serca miał również umysł i potrafił umysłem tym czynić dobro. Naprawdę. Nic nie zmyślam. „Proste prawdy” pod redakcją Tomasza Wołka. Z serca do serca.

Wszystkich, którzy tak jak ja nie darzą przesadnym zaufaniem ludzi ujmujących i ostentacyjnie szczerych zapraszam na stronę www.coryllus.pl gdzie można kupić nasze książki. Do pierwszego września trwa promocja na I tom Baśni jak niedźwiedź oraz na opowieść o przenoszeniu domu ze wsi zatytułowaną „Dom z mchu i paproci”. No i na audiobooka oczywiście. Wszystko w cenie 25 złotych plus koszta przesyłki. Zapraszam.  

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika NASZ_HENRY

27-08-2013 [10:44] - NASZ_HENRY | Link:

Cesarz oczywiście, bo nie Coryllus ;-)

Obrazek użytkownika fritz

27-08-2013 [12:41] - fritz | Link:

"To są po prostu emerytki związane z Kościołem."

extremalny rasizm... emerytki to po prostu podludzie co to sie "upajaja" i o zgozo, nie tylko one, patriotyzmem polskim.

Coryla szlag trafia, oczka sie zwezaja,
palce jak oblakane po tasturza biegaja.

I internet zanieczyszczaja.

Obrazek użytkownika Coryllus

27-08-2013 [13:45] - Coryllus | Link:

Odstawiłeś leki?

Obrazek użytkownika fritz

27-08-2013 [14:35] - fritz | Link:

Na polakofobie nie lekow.
Chyba ze zeslanie.

Obrazek użytkownika mostol

27-08-2013 [16:44] - mostol | Link:

to ty się popukaj. A my się w tym czasie pośmiejmy z gamonia, który jest zbyt wyrafinowany dla prostego ludu.

Obrazek użytkownika Gniady

27-08-2013 [17:09] - Gniady | Link:

Uderz w stół a nożyce się odezwą. Nożyce, czyli ja, wielokrotnie wspominany w felietonie Andrzej Kołakowski. Otóż Szanownego autora informuję, ze nigdy i nigdzie nie ogłaszałem, że moje koncerty są za darmo. Owszem publiczność na ogół wchodzi bezpłatnie, ale ja jak każdy artysta staram się zarabiać (mimo etatu uniwersyteckiego - nie wiem czy Pan wie ile w państwie Donalda T. zarabiają adiunkci). Nie zarabiam na spotkaniach autorskich tylko na koncertach (niektóre są gratisowe, ale to ja o tym decyduje), a skoro znajdują się ludzie, którzy chcą za to płacić poziom tych koncertów nie jest jak sądzę najgorszy. Koncertowałem w Wielu krajach europejskich, w Australii, więc bez urazy, to trochę więcej niż "spotkanie z książką" Po drugie nie podpieram się biografiami żołnierzy niezłomnych tylko o nich piszę ( podobnie jak Mickiewicz pisząc "Śmierć pułkownika" nie podpierał się biografią Emilii Plater)po trzecie, nie wiem skąd tyle pogardy dla publiczności wrażliwej na treści patriotyczne? Nie znam Szanownego Pana, ale śmiem twierdzić ( w ciemno) że gdyby zestawić Pańską biografię z Biografiami ( to nie błąd duże i małe B jest zamierzone) moich słuchaczy wypadłby Pan bledziutko. Nie wiem też dlaczego autor podejmujący tematy patriotyczne miałby umierać na suchoty, a zarabiać mogłaby wyłącznie Doda? To idiotyzm. W tym momencie Matejko nie powinien wziąć grosza za swoje malowidła, nie wspominając już o pisarzach romantycznych. Myślę, że dopóki nikt nie zmusza Pana do płacenia za moje koncerty, może Pan być spokojny, o kieszenie moich słuchaczy. Pozdrawiam A. Kołakkowski

Obrazek użytkownika Coryllus

28-08-2013 [07:53] - Coryllus | Link:

Szanowny Panie gniady ludzie nie słuchają piosenek biografiami tylko uszami. Niech pan weźmie to następnym razem pod uwagę. 

Obrazek użytkownika bulsara

27-08-2013 [17:28] - bulsara | Link:

Skromne pytanie ,czy pan wyznaje zasadę Kalego ???
Jak pan innych krytykuje zasadnie czy też nie ...to jest cacy
lecz,gdy ktoś pisze krytyczne uwagi pod pańskimi tekstami to jest be.
Ja parę komentarzy pod pańskimi notkami napisałam i zawsze lub prawie zawsze byla odpowiedż w stylu "pani nic nie rozumie"albo
inne ....odpowiedzi .
Pan jest człowiekiem bez kindersztuby,bo chamskie odzywki można stosować gdy pan jest w ten sposób traktowany.
Natomiast ,gdy odpowiada pan kobiecie w taki sposób ,to powiem skromnie jest to mało eleganckie.
Nawet próbowałam pana zrozumieć,lecz po pańskich odpowiedziach na różne komentarze (nie tylko moje) doszłam do wniosku nie ,nie
ps.nie jestem emerytką,ale siedzę na Wzgórzu Wawelskim.
ps.szkoda się tak pieklić,jest pan na dobrej drodze ,by dorobić się zawału (statystyki tak mówią)
http://vod.gazetapolska.pl/497...
(wykonuje aktorka pani Sława Bednarczyk)

Obrazek użytkownika jasimalgosia

27-08-2013 [18:17] - jasimalgosia | Link:

trzeba dla zasady, zeby nam sie lepiej zylo, a nie "dla uzyskania przebaczenie i akceptacji wszystkich usadowionych na różnych stołkach komentatorów."
Prosze sie nie dawac tak latwo prowokowac. Ludzie duzo gadaja i nie zawsze madrze, ale to nie powod, zeby sie wykanczac. Swoje trzeba robic. Fajnie sie czyta ten "Dom z mchu i innych materialow naturalnych" (czy jakos tak), basn zreszta tez, ale "podbudowy historycznej" potrzeba. Powodzenia.

Obrazek użytkownika tipsi

27-08-2013 [19:05] - tipsi | Link:

to trafiłeś w punkt. Co komentarz, to jawnie pokrętny i nie na temat :) A najśmieszniejszy ten od pana Kołakowskiego (o ile to rzeczywiście on) -- polemizując zażarcie, mimochodem potwierdza Twoje argumenty. Szczery chłop, do bólu. Aż go muszę poszukać w necie i posłuchać.
Dziwne jednak, że jakoś Piekarczyka nikt nie broni. Może faktycznie średnio się podoba?

Obrazek użytkownika bulsara

27-08-2013 [20:08] - bulsara | Link:

pokrętny....blagierski,falszywy,hochsztaplerski,kuglarski,mylący,nieprawdziwy,oszukańczy,przewrotny,udawany,zakłamany,złudny,
zwodniczy ...taka mała podpowiedź,gdy będzie pan chciał zastosować przymiotnik ...pokrętny.

Tak to bywa,gdy we własnym oku nie widzi się belki a w cudzym zauważa się źdźbło.
Ten wpis też "jawnie pokrętny" JEST.

pozdrawiam

"Człowiek jest zdumiewający,ale arcydziełem nie jest"(J.Conrad)

Obrazek użytkownika Ma-Dey

28-08-2013 [01:39] - Ma-Dey | Link:

trochę z innej beczki-jak pan- jako aktywny działacz PiSu, stoi tam gdzie "stoi" Coryllus, kiedy ten ostatni 90%swojej tu aktywności "pisarskiej" odbębnił na zaciekłym i bezpardonowym (nie napisze przecież chorobliwie panaroicznym itd.)atakowaniu tych akurat ludzi ,którzy jawnie i otwarcie wspierają medialnie PiS?!!Mam na myśli oczywiście takich ludzi jak pan Sakiewicz, czy nawet przytoczony tu pan Piekarczyk?Czy pojmuje pan o czym mówie?

Obrazek użytkownika Coryllus

28-08-2013 [07:51] - Coryllus | Link:

I to dzięki tym ludziom PiS odnosi ostatnio same sukcesy. To chciałeś powiedzieć? 

Obrazek użytkownika tipsi

28-08-2013 [12:36] - tipsi | Link:

kiedy czytam Pańskie wypowiedzi, ale że blogosfera rządzi się swoimi prawami, to krótko odpowiem -- wam, towarzysze feliksowi, wciąż nie może się pomieścić w kacapskich łbach, że można sprzymierzeńców traktować inaczej, niż wy traktujecie współtowarzyszy ze swojej bandy. Że postawa "to sukinsyn, ale nasz sukinsyn" szkodzi jak mało co. Że krytycyzm, ale nie krytykanctwo, są jedynym sposobem na pozbywanie się szkodliwych błędów i niebezpiecznych złudzeń. I że choć to dobrze, gdy człowiek sam potrafi spojrzeć na siebie krytycznie i wyciągać wnioski, to w końcu trzeba się oprzeć na krytycznym oglądzie ze strony kolegów czy współpracowników i przyjąć do wiadomości ich uwagi. Krytyka ze strony przeciwników może być nieszczera i kłamliwa (podobnie jak pochwały). Natomiast jeśli się kogoś lubi i szanuje, a do tego jedzie na przysłowiowym "jednym wózku", to nie ma co udawać, że brzydkie jest ładne a śmierdzące pachnie fiołkami. Trzeba oględnie powiedzieć prawdę i zaoferować pomoc. Inaczej w grupie zapanuje stagnacja i równanie w dół. W taki właśnie sposób odbieram krytykę coryllusa w stosunku do "naszych", choć bywa ona bardzo ostra w słowach, a czasem i niesprawiedliwa. Ale trudno -- ludzi działających na niwie publicznej, a zwłaszcza w edukacji i polityce, trzeba ostro egzaminować i hartować im charaktery, bo jeśli nie wytrzymają tego, to jak mogliby sobie dać radę z atakami ze strony wrogów? Muszą się więc sprawdzać na wewnętrznym "poligonie", jeśli mają nam przewodzić na zewnątrz.

Obrazek użytkownika tipsi

28-08-2013 [12:37] - tipsi | Link:

Poza tym, jak nauczyło nas doświadczenie, do naszego środowiska lgnie wiele szkodliwych miernot, szukających okazji do załapania się na takie czy inne korzyści -- musimy je odsiewać, by nam nie szkodziły. Przeniknęło do tego środowiska również wielu wysłanników naszych nieprzyjaciół, a przecież już Sienkiewicz pouczał, że Turek, zanim uderzy, przodem wysyła lipnych dziadów, fałszywych lirników i kłamliwych wajdelotów, by siali zamęt i psuli ducha. Tak i po tej "naszej" stronie znalazło się paru dziennikarzy i artystów podejrzanej konduity i bynajmniej nie mam tu na myśli akurat Sakiewicza z Piekarczykiem (choć niezbyt gustuję w twórczości tego ostatniego). Jednym słowem -- jesteśmy na wojnie i, że zacytuję klasyka, nie pora lizanie się po fiutach. Wewnętrzna konkurencja jest jedynym sposobem na wyłonienie autentycznych, twórczych i odpornych liderów. A bez szczerej i uczciwej krytyki taka konkurencja zanika.