Powstanie Warszawskie jako towar

Otrzymałem wczoraj taką oto informację z klubu Ronina:

Informuję Roninów, że zapowiadana dyskusja nad książką Piotra Zychowicza Obłęd 1944 (wyd. Rebis), która miała się odbyć 14 sierpnia z udziałem Sławomira Cenckiewicza i Rafała Ziemkiewicza nie odbędzie się, ponieważ Autor nie zgodził się na wygłoszenie komentarzy przez krytyków Jego książki (Dawida Wildsteina, Piotra Zaremby, Tomasza Żukowskiego. Stanisława Janeckiego i Piotra Lisiewicza)

Józef Orzeł

To jest moim zdaniem coś tak kuriozalnego, że postanowiłem wspólnie z Wami zastanowić się nad motywami takiej decyzji. Otóż podejrzewam, że jest ona niesamodzielna, że to co Sowiniec nazywa marginesem internetowej niszy rzeczywiście istnieje i my się w tym miejscu właśnie znajdujemy. W samej niszy znajduje się Klub Ronina i jego prowadzący oraz wymienieni krytycy książki Zychowicza, natomiast ponad tym są wszystkim unosi się eter, w którym rozbrzmiewa muzyka sfer. Dyrygentem wymachującym batutą jest zaś w przypadku Zychowicza szef wydawnictwa Rebis, które tę jego książkę wydało. Tak się składa, że ja widziałem już kilku autorów wydawanych przez to wydawnictwo, którym obiecano różne atrakcje i sławę i oni wszyscy skończyli tak samo, w zapomnieniu. Życzę jednak Zychowiczowi samych sukcesów, choć jego decyzję z punktu widzenia promocyjnego uważam za kretyńską. No i co najważniejsze – niesamodzielną. Autor omijający awantury to w ogóle nie jest autor, to jest jakaś atrapa. No, ale każdy jest kowalem swojego lasu, jak mawia przysłowie.

Zanim przejdę dalej wygłoszę uwagę z gatunku sakramentalnych: żadnemu wydawnictwu, które współpracuje z sieciami i hurtowniami nie zależy na promowaniu autorów, nawet jeśli autorem jest Monika Jaruzelska. To jest po prostu wbrew systemowi sprzedaży, a w konsekwencji wbrew interesom tych wydawnictw.

Nie podejrzewam, że Zychowicz jest po prostu nadętym bucem, któremu przewróciło się w głowie. To nie jest możliwe, prawda? Ci wymienieni krytycy to przecież jego koledzy redakcyjni. On ich wszystkich zna i oni znają jego. To Dawid Wildstein, z którym Zychowicz występował wielokrotnie w tych przeglądach tygodnia, czy jak to się tam nazywa, emitowanych w niezależna TV. To wreszcie Sławomir Cenckiewicz, który zachwalał mi swego czasu pierwszą książkę Zychowicza i Piotr Zaremba najsławniejszy polski publicysta polityczny. O co więc chodzi? O to, że wydawcy zdaje się iż taka awantura gdzieś na obrzeżach rynku, awantura wśród oszołomów, może zawalić sprzedaż. I to jest właśnie to co możemy z całym spokojem nazwać obłędem.

Nie znam Zychowicza, ale wiem po sobie, że autor nie może unikać konfrontacji, przeciwnie, musi zawsze iść na czołówkę, jak to mówią kierowcy, bez względu na to jakie będą tego konsekwencje. Chodzenie na czołówkę bowiem zawsze się opłaca, a w przeciwieństwie do różnych misternych planów sprzedażowych, które wobec braku płynności na rynku są zwykle tylko jakimś takim bredzeniem wariata.

No, ale przejdźmy do samego Powstania, kupię sobie tę książkę i napiszę recenzję, bo Zychowicz sam się o to prosi. Nie można bowiem, w mojej ocenie, powtarzać wykonywanej przez wszystkich parciarzy sztuki i domagać się za to oklasków, a jeśli ich nie ma, obrażać się i opuszczać lokal. Z Powstaniem jak wiemy jest tak, że służy ono za drzewo na którą wskakują wszystkie kozy, także te najgłupsze. Jest także tym momentem w historii, który najłatwiej rozegrać propagandowo i wszyscy to czynią. Od pisarzy, poprzez muzyków rockowych, na filmowcach kończąc. Wszyscy ci ludzie w dodatku deklarują, że chcieliby powiedzieć o Powstaniu coś nowego i odkrywczego, a to wcale nie jest prawda, oni by tylko chcieli na nim zarobić parę złotych. Dokładnie parę złotych, bo resztę zgarnia wydawca, który za nic na świecie nie wyda książki innej niż napisana w myśl reguły „ największe tajemnice powstania warszawskiego”, albo jakiejś podobnej, równie głupiej. Ma od bowiem przed sobą czytelnika masowego, którego wymyślili dlań specjaliści od marketingu wykształceni na renomowanych uczelniach. I teraz będzie najlepsze: nie istnieje masowy czytelnik książek o Powstaniu Warszawskim, nie ma takich stworów. To jest Obłęd 2013 i Zychowicz właśnie się do tego domu wariatów zapisał na własną prośbę.

Kolega przesłał mi ostatnio zdjęcia z najnowszego filmu o Powstaniu i zatytułował tę przesyłkę w sposób bardzo znamienny. „Ruda Zośka” brzmiał ten tytuł, a ja z początku nie zrozumiałem o co chodzi. Otóż na zdjęciu był rudy chłopak, o jakiejś takiej miękkiej konsystencji, przebrany w mundur i furażerkę i pomazany węglem na policzkach. Był po prostu tak wysztafirowany, że w sam raz nadawał się na ozdobę jakiegoś kongresu gender, albo czegoś innego. Powstanie Warszawskie jako ruch ludzi metroseksualnych występujących przeciwko samczej, brutalnej sile reprezentowanej przez Niemców i Rosjan. Tak to można by ująć w skrócie, a my musimy przywyknąć, że do takich formuł Powstanie sprowadzane będzie coraz częściej. Każdy na tej rozgrzanej blasze będzie próbował usmażyć swoje sadzone jajko, jak nie przymierzając Rożek parówkę w samochodzie.

Nieprawdziwe przy tym będą wszystkie usprawiedliwienia autorów, którzy tłumaczyć się będą chęcią odkrycia jakiejś prawdy o sierpniu 1944. Żeby tę prawdę odkryć nie należy pisać o wypadkach na Woli czy Starówce, bo to było już opisane po tysiąckroć. Żeby odkryć prawdę o Powstaniu trzeba zrozumieć sens polityki mocarstw wobec Europy Środkowej. Na to jednak żaden z autorów, nawet wielokrotnie namaszczanych nie pójdzie. Taki trend jest passe i on na pewno nie znajdzie uznania w oczach wydawcy takiego jak wydawnictwo Rebis. O tym można zapomnieć.

Tak się składa, że dotarła właśnie do mnie, wydana dawno temu przez KAW, w serii „Refleksy historii”, książka pod tytułem „Barwne życie szarej eminencji”. To jest taka cienka broszurka napisana przez Olgierda Terleckiego i już po przeczytaniu pierwszej strony każdy łatwo zorientuje się, że cała ta seria powinna mieć tytuł „Refluksy historii”.

Opowiada to dziełko o Retingerze rzecz jasna, o jego przygodach w młodości i później. Nie przeczytałem całej, ale kilka stron zaledwie. I znalazłem mnóstwo informacji, które posłużyłyby za kanwę wstępu do prawdziwie demaskatorskiej książki o Powstaniu Warszawskim. Oto młody Reinger za pieniądze odziedziczone po ojcu zakłada w Krakowie pismo pod tytułem „Miesięcznik artystyczno-literacki”, honoraria w tym miesięczniku pobierają wszyscy, którzy mogą za troszkę większe pieniądze zamienić się w propagandystów dowolnej idei, wszystkie te młodopolskie gołodupce, zafascynowane Janosikiem, Kostką Napierskim i innymi tego rodzaju postaciami. Retinger wydaje to pismo jako 23 latek po czym rzuca je i wyjeżdża do Londynu na studia ekonomiczne. Tak po prostu. Wcześniej zaś informuje czytelników, żeby teraz, kiedy nie ma już „Miesięcznika artystyczno-literackiego” kupowali sobie „Museion”, bo też jest fajny. Pisze również Terlecki, że Retinger z zapałem grał w karty, niestety nie miał do kart ręki i często przegrywał, nieraz bardzo duże sumy. Jak na zgranego i spłukanego kompletnie byłego wydawcę miesięcznika artystyczno-literackiego jest to hobby dość dziwaczne. Do Meksyku płynie Retinger właściwie nie wiadomo po co, w kabinie trzeciej klasy, na małym stateczku o ładowności 3 tysiące ton. Jest w tej trzeciej klasie jedynym pasażerem. Do tego jeszcze na pokładzie pierwszej klasy pasażerów jest zaledwie kilku i oni go wciągają na swój pokład, a on ich towarzysko uwodzi, jak nam to barwnie i ze swadą opisuje Olgierd Terlecki. To uwodzenie towarzyskie jest stałym elementem biografii Retingera, choć na zdjęciach widzimy brzydkiego kurdupla, z zadartym nosem, w grubych okularach, źle ubranego, który towarzysko jest zapewne nie do wytrzymania. I Terlecki to jeszcze podkreśla, tę jego ułomność i podkreśla także jego sukcesy towarzyskie.

Takich kwiatków jest w tej książce więcej, ale nie mam teraz czasu, by przeczytać ją w całości.

Do tego, by ktoś napisał rzeczywistą, niechby i fabularyzowaną biografię Retingera jest jeszcze daleko. O wiele łatwiej pisze się książki o obłędzie i unika potem dyskusji na ich temat, o wiele łatwiej jest zrobić z Powstańców hermafrodytów, zabijanych przez złych Morloków z podziemia, niż opowiedzieć naszą ponurą historię wprost, wskazując winnych i nie zwalając jej na dowództwo AK, czy na samych Powstańców. Bo to już było i jest ów zwód najłatwiejszy do zastosowania. Ciągle jeszcze się go stosuje, a to ze względu na wchodzące w życie nowe pokolenia.

Jeśli ktoś poczuł po przeczytaniu powyższego przemożną ochotę zakupienia naszych książek, zapraszam na stronę www.coryllus.pl, do księgarni www.multibook.pl. Do księgarnihttp://www.ksiazkiprzyherbacie... do księgarni Tarabuk przy Browarnej 6 w Warszawie i do sklepu FOTO MAG przy stacji metra Stokłosy.

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika NASZ_HENRY

09-08-2013 [09:58] - NASZ_HENRY | Link:

Zychowicz sprzedaje moskiewską narrację podobnie jak komisja Milera! A zachodowi w to graj ;-)
Moje powstańcze granie tutaj:

http://bognalewtakb.dt.pl/mp/p...

Obrazek użytkownika bulsara

09-08-2013 [18:12] - bulsara | Link:

Szanowny autorze "Obłęd 44" ma w istocie zapewnić merkantylny sukces przede wszystkim Rebisowi jak słusznie pan zauważył.
Wystarczy spojrzeć na tzw.TOPKI dwóch największych sieci:E-mpik III miejsce
Matras I miejsce,witryny zaś sklepów tych sieci ....obłędne tzn.zaścielone "obłędem"Zychowiczowym.
Nie obserwuję tego zjawiska w przypadku mniejszych sieci i pojedynczych można by rzec niszowych księgarń.

I tu można wskazać dodatkowy problem,w dobie zmniejszającej się w bardzo drastyczny sposób ilości kupujących i czytających
książki wspólna strategia wydawnictw i dużych sieci (nastawionych na szybki zysk)---doprowadzi do sytuacji iz literatura przez
duże L oraz książki historyczne,popularno-naukowe nie będą miały racji bytu.

pozdrawiam
bulsara