Dla nas nie ma miejsca w platformianej demokracji

Padł ostatni bastion prawicy w mediach publicznych, Pospieszalski na skutek nacisków politycznych straci za niedługo swój program, "Warto Rozmawiać". Strach władzy przed patrzeniem na ręce jest niesamowity, jeśli weźmie się się pod uwagę, że to program publicystyczny, a nie śledczy. O tego rodzaju przedsięwzięciach w Polsce nie ma mowy. Za parę miesięcy wybory parlamentarne, trzeba kasować, ile się da.

Z pragmatycznego punktu widzenia partia rządząca robi razem z postkomunistycznymi kolegami ostrą chamówą, łamiąc wszelkie dobre obyczaje i niszcząc - świadomie - coś, co przynajmniej nazywa się misją publiczną, ale ma ona przy tym jasny cel - komfort medialny, robienie papki z mózgów będzie i przyjemniejsze i łatwiejsze. Bo nikt już w TVP nie będzie wracał do afery hazardowej i zeznań gangsterów, obciążających Mira Drzewieckiego. Jakieś sugestie, że prominentny polityk PO ma, wedle relacji, kontakty z półświatkiem? A może jeszcze pozwolimy na kolejne zdjęcia rozwalanego Tupolewa, z którego łomem wybija się szyby i zadowolony chłop pokazuje znak "ok" w geście triumfu? Nie można do tego dopuścić. Nie jedna afera czai się za rządzącymi, nie jedno zaniechanie, kiepska decyzja, upudrowana pr-em. Wybory samorządowe do sejmików były ostrzeżeniem, podobnie jak wcześniej prezydenckie. Nie można ryzykować oddania władzy znienawidzonemu Kaczyńskiemu, a media - wbrew głosom niektórych - to poważny środek do kształtowania opinii.

"Warto Rozmawiać", podobnie jak i "Antysalon Ziemkiewicza", trafią jednak na śmietnik. Biorąc pod uwagę, że do programu Pospieszalskiego byli zapraszani i Zaremba i Karnowski, Ziemkiewicz czy Terlikowski, ale także Sadurski i Hartmann, władza nie jest zadowolona przede wszystkim z opcji, jaką reprezentuje "jej strona". Wcale się nie dziwię, bo ileż można słuchać bzdur i bajeczek tego drugiego, notorycznie przegrywającego każdą tam dyskusję - czy z Ziemkiewiczem czy z Semką? A Pospieszalski wiernych jej cyngli nie zaprasza, więc władza ma problem.

Dla nas, dla konserwatywnej części społeczeństwa, niechętnej rządom Platformy Obywatelskiej, miejsca w debacie publicznej w mediach nie ma. Pozostał tylko Internet. Na jak długo? Niepodzielne rządy tej grupy skłaniają do obaw.