O tandecie i pułapkach znawstwa

Zapytano mnie ostatnio we Wschowie, co sądzę o prozie Waldemara Łysiaka. I ja rzecz jasna tę prozę skrytykowałem. Nie o swojej krytyce Łysiaka będę pisał, ale o ludziach którzy go bronią. Z każdym razem kiedy czytam tekst kogoś kto Łysiaka czyta i się nim zachłystuje, mam wrażenie, że to tekst pijaka, albo człowieka ciężko uzależnionego od jakichś innych substancji. Jest bowiem Waldemar Łysiak autorem skrajnie przewidywalnym i od dłuższego czasu właściwie niestrawnym, no ale ma tę zaletę, jeśli spojrzymy na rzecz całą z jego punktu widzenia, że jego twórczość uzależnia. Ludzie chcą ciągle tych samych motywów, tej samej opowieści o szlachetności sprzeciwiającej się zdradzie, tych samych kawałków o wyższości tego co Łysiak uważa za polską kulturę nad wszystkim innym. I jeszcze, żeby było coś o seksie. Wtedy czytelnik Łysiaka jest zadowolony. Co prawda Grzegorz Braun próbował mnie przekonać, że Łysiak ma zasługi w demaskowaniu salonu, ale jakoś nie dałem się uwieść tym argumentom. Dla mnie Łysiak nie nadaje się do czytania od czasu kiedy skończyłem 21 lat i już. Było to dość dawno temu i nie przeżyłem ani jednego nawrotu łysiakozy, ciężkiej choroby objawiającej się wytrzeszczem oczu i paraliżem zmuszającym człowieka do leżenia na brzuchu z książką w rękach.

Nie ma w tych książkach nic ciekawego moim zdaniem, a najśmieszniej Łysiak wypada właśnie wtedy kiedy jego czytelnicy próbują go bronić przyjmując pozę znawcy literatury. Tak jest prawie zawsze. Obrońcy pana Waldemara, obracają te jego księgi w palcach, mówią, co jest lepsze, a co gorsze, co ich urzekło, a co zniesmaczyło, ale tylko troszeczkę, rzecz jasna i cały czas chcą nas wszystkich przekonać, że są takimi prawie Łysiakami. To jest dość zastanawiające jeśli weźmiemy pod uwagę, że Łysiak nie pokazuje się na spotkaniach autorskich, jego kontakt z czytelnikiem był i jest słaby i nie przeżył chyba ani jednego spotkania sam na sam ze zdeterminowanymi fanami i zdeterminowanymi wrogami swoich książek. Mogę się mylić, ale ja nie widziałem nigdzie i nie słyszałem o wieczorach autorskich Łysiaka. Rozumiem, że on tego może nie lubić, ale w mojej ocenie nie czyni go to wiarygodnym autorem, przeciwnie, czyni go to autorem skrajnie niewiarygodnym.

Przy omawianiu jednego czy drugiego popularnego polskiego autora zawsze w mojej głowie pojawia się jedno pytanie: dlaczego wy Panowie nie idziecie w sukces zagraniczny? To mnie nurtuje najbardziej. Dlaczego mając głowę, ręce i nogi, mając do dyspozycji tych wszystkich poważnych wydawców, nie ułożycie sobie takiego biznesplanu, który zrobił by z was gwiazdy formatu takiego choćby jak Hrabal, bo już nie chcę tu wyjeżdżać z Hemingwayem. Dlaczego priorytetem dla polskich sław jest pilnowanie rynku wewnętrznego i utrzymywanie się na nim za wszelką cenę kosztem autorów młodszych, którzy nie mają żadnej szansy na zaistnienie, no chyba, że tak jak ja sami sobie tę szansę wezmą. Dlaczego to robicie? Czyżby wasze kompleksy prowincjusza aspirującego do sfer wyższych były aż tak głębokie? Czy taki Łysiak, który jakże pięknie opisywał różne wyprawy i rejsy po morzach południowych nie ma na tyle fantazji, by zrobić budżet i przeznaczyć go na sukces zagraniczny, nawet przy dużym ryzyku? Czy Marcin Wolski nie ma takich chętek? A Rafał Ziemkiewicz? Albo Wojciech Cejrowski? To są przecież wszystko pisarze, prawda? Ja się nie mylę? Mamy do czynienia z pisarzami? W dodatku takimi, którzy piszą w języku polskim co jest szalenie ważne, a to z tego powodu, że kiedy padają słowa: język polski, pojawia się za nimi jak cień słowo: misja. I tu jest gwóźdź do trumny lub jak kto woli pies pogrzebany.

Ktoś ostatnio napisał, że Cejrowski prócz tego, że jest pisarzem jest jeszcze zdolnym biznesmenem, który handluje koszulami, yerba mate i muzyką country. Zapytałem więc po co do tego wszystkiego potrzebne mu jest pisanie po polsku? Czy nie może po prostu tym wszystkim handlować, bez pisania? I na to przyszedł nasz kolega unukalhali i zapytał, czy mi przeszkadza sukces Cejrowskiego. I za to unu, jeśli się nie wytłumaczy, wyleci za drzwi. Bo to go demaskuje całkowicie. Tyle lat na tym blogu i takie pytanie? To jest po prostu skandal. No, ale wracajmy do koszul i książek. Ja oczywiście wiem po co Cejrowskiemu potrzebne są książki, których on sam nie pisze, bo jest dyslektykiem przecież. Wiem także po co mu programy telewizyjne. Po to by pompować sprzedaż hurtową mate i koszul. Po nic więcej. I Cejrowski wychodzi z tym wszystkim oraz ze swoją skandaliczną biografią i mówi: patrzcie jak się dajecie wkręcać. A wszyscy klaszczą, bo kochają magików i jedyne co ich tak naprawdę interesuje, to ten moment złudzenia, że oni mogliby być tacy jak on. Że także mogliby podróżować, że mogliby sprzedawać koszule i mate. Mogliby, ale na razie muszą iść sprzedać butelki w skupie, bo matka się znów denerwuje, że nie znaleźli sobie pracy. No, ale nie mogli przecież bo rządzą komuchy i tylko ten Cejrowski utrzymuje ich w przekonaniu, że może być lepiej. Kiedyś tam, nie teraz oczywiście.

Wróćmy do misji. Pisałem już o tym wielokrotnie, ale jeszcze powtórzę. Każdy brytyjski szarpidrut, który wskakiwał na scenę i wrzeszczał coś po angielsku i miał sukces zagraniczny był honorowany przez królową orderem albo szlachectwem. I to było i jest nadal szalenie ważne, bo to nam mówi o misji imperium. Nie ma ani jednej siły w Polsce zainteresowanej podobnym obrotem spraw, no może poza Gazownią. Tak właśnie, jeśli chodzi o misję literatury to Gazownia realizuje ją w sposób zbliżony do właściwego, tyle, że odwraca wektor i chce by sukces zagraniczny mieli ludzie tacy jak Mariusz Szczygieł, czyli całkowicie sterowni i podporządkowani. Reszta, ze szczególnym wskazaniem na obóz patriotyczny nie wie nawet jak miałaby się do montowania takiego sukcesu zabrać. Nie ma ani jednego autora, który były zainteresowany takim sukcesem, bo wtedy trzeba by porównać jego twórczość z twórczością tych, którzy sukces za granicą zrobili i okolicznościami temu sukcesowi towarzyszącymi. I to mogłoby wypaść dramatycznie wprost źle. No, ale misja, misja jest ważna. Jeśli polscy autorzy nie mają misji, to znaczy, że nic nie mają. Po prostu nic. Jeśli polscy autorzy nie mają misji i nie czują misji to po nas. Bo wtedy oni, wobec powszechnego dostępu do treści i informacji mogą pełnić jedynie funkcję stróża braci swoich, co moim zdaniem, w pełni zaprezentował Ziemkiewicz w ostatnim wywiadzie z Moniką Jaruzelską. On to powiedział tam wprost: jestem stróżem brata mego. A poznać to możemy po tym jak zaczyna się ów nieszczęsny usunięty z FB wpis z prośbą o kontakt z Moniką. To nie jest tekst adresowany do niej, bo jest tam wyraźnie napisane: dzięki za ciepłe słowa o mnie i o Monice. Jest to więc przeznaczone dla kogoś kto tę książkę w rzeczywistości napisał, albo jakąś inną książkę, w której są ciepłe słowa i Ziemkiewiczu i Monice. No więc mamy pisarza, który zwraca się do ghostwrittera najprawdopodobniej, po to, by skontaktował go z nominalną autorką treści propagandowych. Tak to widzę, choć mogę się oczywiście mylić.

Prócz stróżowania zajmują się polscy autorzy deprawacją czytelników i uzależnianiem ich od treści nieistotnych i miałkich, a także przekonując ich, że jedyna misja jaką można przypisać językowi polskiemu to misja sprzedażowa. Marketing koszul po prostu. I to się szalenie podoba. Myślę, że to się podoba najbardziej, bo trafia w najczulsze struny sfrustrowanych dusz – w końcu jest ktoś kto innych robi w konia. Tak myślą ci, których w sposób brutalny i okrutny oszukuje się na co dzień. I oni w tej postawie poszukują ukojenia. I dla mnie to jest rzecz najpotworniejsza.

Może się bowiem zdarzyć tak, że jedyną jakością, która nam pozostanie będzie właśnie język polski, którego przyjdzie bronić bardziej niż niepodległości. I wtedy okaże się, że on nam służy jedynie do rozliczeń wewnętrznych, a w dodatku jeszcze oszukanych. I kiedy staniemy przed tym faktem to będzie po prostu oznaczało, że znikamy. Dlatego właśnie nie mogę spokojnie patrzeć na tę nędzę, na tę kokieterię i na tę ich bezradność. Uważam, bowiem, że do sukcesu można iść już teraz, nie koniecznie trzeba być prezesem firmy, nie koniecznie, trzeba lansować polską kiełbasę czy polską wódkę. Trzeba zacząć od opowiadania ładnych historii, które zaciekawią innych ludzi i pomyśleć o ich sprzedaniu, gdzieś daleko. To właśnie jest misja.

Wszystkich zapraszam na stronę www.coryllus.pl, gdzie można kupić film Grzegorza Brauna pod tytułem „Eugenika”. Mój wieczór autorski we Wrocławiu odbędzie się 6 lipca o 18.00 w kawiarni Merlin róg Ruskiej i Rzeźniczej. W Nysie zaś spotykamy się 12 lipca, o 18.00, w miejscowym muzeum.  

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika dogard

29-06-2013 [10:01] - dogard | Link:

na tej bazie powstaly znakomite materialy filmowe i swietne ksiazki.Sam zreszta pisze,ze odkryl w sobie rowniez zylke biznesmena i polecialo.Jest dobry i wystarczy, jak sie okazuje, miec to cos co spowodowalo,iz rzucil wszystko w kat i wyjechal jak tramp nieomal.Sam sobie szlak wytoczyl i b.dobrze.Takim bijmy brawo.Tobie tez sie naleza oklaski, starasz sie i nie idzie to na marne.Martwi mnie jedynie,ze nie zajales sie pilchem--dla mnie ostatnim szmondakiem piora i charakterku..

Obrazek użytkownika Coryllus

29-06-2013 [10:10] - Coryllus | Link:

Co ty gadasz, w jego biografii jest napisane, że już w siódmej klasie handlował przetworami domowymi przygotowywanymi przez mamę astronomkę. Od początku więc miał smykałkę do interesów. Po co mu jeszcze pisanie? Pilchem się nie zająłem, bo Pilcha nie ma. On nie istnieje, jest fantomem. 

Obrazek użytkownika dogard

29-06-2013 [10:19] - dogard | Link:

w przypadku Cejrowskiego natomiast tylko potwierdziles,iz odkryl w sobie zylke do interesow.Sorki, nie umiejscowilem tego w czasie..tylko podalem fakt.Pisze bo wyraznie lubi to robic, nie gardzac oczywiscie zaplata za robote dobrze wykonana.

Obrazek użytkownika NASZ_HENRY

29-06-2013 [10:35] - NASZ_HENRY | Link:

Ale masz objazdowe wakacje ;-)

Obrazek użytkownika Coryllus

29-06-2013 [10:44] - Coryllus | Link:

Staram się.

Obrazek użytkownika Ma-Dey

29-06-2013 [20:09] - Ma-Dey | Link:

naprawdę aż tak głupi, albo zazdrość i zawiść naprawdę poszatkowała ci mózg i nie możesz już bez nienawiści patrzeć na świat!!!Człowieku, a co powiesz o polskich muzykach, malarzach, architektach, rzeźbiarzach etc..etc..etc..!!?Znajdź wspólny mianownik dla Kosińskiego, Polańskiego, Trzecielewskiej, Paculi i im podobnych!
Co ty porównujesz angielskich muzyków , którzy już z faktu że wywodzą się a kręgu anglo-amerykańskiej kultury i już maja za sobą innych rywali o 100 mil przynajmniej "po zadu".Dlaczego polscy muzycy cuntry, albo reagge nie odnoszą sukcesów ?!!to chyba jasne jak słońce, i żadna misja tu niczego nie zmieni, a raczej wręcz przeciwnie!!!
Poza tym, a ty na co liczysz?-rusz dupę i swoje środki i zaryzykuj sukces na tzw Zachodzie-powodzenia!!!

Obrazek użytkownika Coryllus

30-06-2013 [08:14] - Coryllus | Link:

Właśnie zdecydowałem się na przetłumaczenie III tomu Baśni na angielski. Przyznasz, że idzie mi szybko, jak na autora, który od 4 lat jest na rynku i sam jest swoim wydawcą. A te sukcesy Łysiaka to gdzie miały miejsce? W Timbuktu? Jakie gazety o nich pisały? Jaki ty jesteś jednak żałosny. 

Obrazek użytkownika bulsara

30-06-2013 [06:34] - bulsara | Link:

Szanowny autorze nie życzę Panu,by byl Pan "skrajnie przewidywalny",jedynie czego Panu
życzę to,by pańskie nieprzywidywalne dzieła osiągały nakład Łysiakowych książek choćby "Asfaltowego saloonu",
"Szachisty" nie wspominając o pięknych albumowych wydaniach "Malarstwo białego człowieka"/byly wznowienia/
Łysiak nie musiał zabiegać o popularyzację swoich dokonań objazdami autorskimi.
Pan wartościuje odbiorców prozy Łysiaka a tak nie można,czyżby czytelnicy powieści ŁYSIAKA byli mniej wyrobieni???
Wydaje mi się,że atakując ludzi po piórze nie przysporzy Pan sobie wielbicieli pańskiej twórczości,obym się myliła
pozdrawiam z Pokrakowa

bulsara Kraków

Obrazek użytkownika Coryllus

30-06-2013 [08:15] - Coryllus | Link:

Może niech Pani przypomni nazwę wydawnictwa, które wydało "Asfaltowy saloon"?

Obrazek użytkownika bulsara

30-06-2013 [09:08] - bulsara | Link:

Pierwsze wydanie "Asfaltowego saloonu" rok 1980 przez Wydawnictwo Iskry--tylko jakie to ma znaczenie dla wartości poznawczych
tej lektury i po drugie dla czytelnika???
Krytykując Łysiaka i czytelników jego prozy odnosi Pan, mam nieodparte wrażenie, przeciwny do zamierzonego skutek.
Dziwię się temu ogromnie,bo uważam iż jest Pan inteligentnym człowiekiem.
pozdrawiam

Obrazek użytkownika bulsara

30-06-2013 [09:20] - bulsara | Link:

Pisze Pan,że nie nabawil się ciężkiej choroby objawiającej się wytrzeszczem oczu.
Może należało przemyśleć taki wtręt---czy zdaje sobie Pan sprawę,że ludzie z chorobą Gravesa-Basedowa często
są dotknięci chorobliwym wytrzeszczem oczu i nie jest to dla nich bagatelką a Pan używając takich przenośni
obraża ludzi cierpiących i borykająch się z tym ciężkim schorzeniem.
Więcej pokory życzę /ta choroba dotyka rownież mężczyzn -cierpiał na nią m.in.George Bush senior/wprawdzie bez wytrzeszczu oczu
ale jednak/