Wielki Szu i historia filozofii

Nie pamiętam już jak dokładnie brzmiało to zdanie, potrafię jedynie odtworzyć z pamięci jego sens. Chodziło o to, że kiedy biskup Mering zapytał rektora KUL po co są na tej uczelni potrzebne wykłady określane słowem „gender”, ten odpowiedział, że bez tych wykładów panorama współczesnej kultury, z którą zapoznać się muszą studenci będzie niepełna. Dodał jeszcze, że nie można mówić o XIX i XX wiecznej filozofii bez Marksa, bo panorama tejże filozofii będzie równie wyszczerbiona jak ta wcześniejsza. Przeczytałem tę odpowiedź raz i drugi i podziałała ona na mnie prawie tak samo jak trucizna z małej, wystrzelonej z dmuchawki strzałki na układ oddechowy skaczącego po koronach amazońskich drzew wyjca. Zatkało mnie. Panorama kultury? Panorama filozofii? Od razu zacząłem się zastanawiać gdzie też ostatni raz zapoznano mnie z pełną panoramą filozofii zachodu, od starożytności począwszy. I kiedy tak sobie myślałem przypomniał mi się film pod tytułem „Wielki Szu”.

Dzieło to jest dla mnie prawie tak samo ważne jak film „Marsjanie atakują”, a może się okazać, że z czasem stanie się ważniejsze. Ma ono bowiem funkcję demaskatorską, w dodatku prawdziwie demaskatorską, która to funkcja ujawnia się zawsze niezależnie od intencji autora scenariusza i reżysera. I właśnie teraz o tym porozmawiamy. O czym jest ten film? Z grubsza o tym, że kurwa i złodziej jeżdżą po kraju i zdobywają coraz więcej pieniędzy kantując bogatych frajerów. Taka jest rzeczywistość, ale scenarzysta i autor książki pod tym samym tytułem starał się byśmy odnieśli złudzenie innego rodzaju. Oto nie kurwa i nie złodziej podróżują po kraju, ale starzejący się samotny rycerz, którzy jednym ciosem uśmierca smoki oraz dama jego serca, nieśmiała i powabna jednocześnie, którą dawno temu skrzywdzili źli ludzie. Oszust mniejszego kalibru nie będzie już w takim układzie śmierdzącym gnojkiem i kanalią, ale pogmatwanym wewnętrznie giermkiem, który w trudzie i znoju stara się dorównać swojemu panu. Tak to maluje przed naszymi oczami Jan Purzycki, a żeby rzec całą uprawdopodobnić każe naszemu oszustowi i złodziejowi, bo jakże inaczej nazwać człowieka, który podstępem rabuje ludziom dorobek życia, opowiadać różne kawałki o filozofach. Gawęd tych podróżująca z nim pani, którą to w sposób całkowicie nieprzekonujący zagrała Dorota Pomykała, słucha z fałszywym zachwytem. I ja kiedy to sobie przypomniałem, zadumałem się nad własną głupotą. Oto mamy przed oczami emitowany w latach osiemdziesiątych film, pokazujący do czego rzeczywiście służy tak zwana panorama filozofii zachodniej. Służy ona do uwiarygodnienia w oczach widzów, szczególnie młodych kurwy i złodzieja. Spod tej, nazwijmy ją fabularnej warstwy i fabularnej funkcji dzieła, wygląda jeszcze coś. Oto okazuje się, że owa filozofia służy także samemu autorowi scenariusza, który musi się jakoś uwiarygodnić w oczach generałów Jaruzelskiego i Kiszczaka. I musi ten autor przekonać ich, że nie tylko potrafi zapodać kawałki o wspomnianej tu już kilkakrotnie lafiryndzie asystującej złodziejowi, co umówmy się, nie jest wcale trudne i nawet ja bym także potrafił coś takiego napisać, ale także umie wypłynąć na prawdziwą głębię. I ja sobie jestem w stanie wyobrazić kolaudację tego filmu, w czasie której jakiś przysłany przez Kiszczaka stójkowy wstaje i dłubiąc w nosie mówi:

ale towarzysze, miało być dzieło rozrywkowe, a towarzyszka Szapołowska raz tylko pokazała cycki. Czy wy się towarzysze nie liczycie z gustami publiczności?

Po wygłoszeniu tej kwestii dzwoni telefon w służbówce i stójkowego wołają na stronę. Do siedzących w półmroku osób dobiega jego przytłumiony głos:

Tak jest towarzyszu generale, oczywiście, ma być Arystoteles, rozumiem. A ten drugi jak się nazywał? Platon? Dziwne imię. Szwedzkie? Ach nie, greckie! Rozumiem towarzyszu generale, zapytam czy na pewno chodzi o tego Platona i tego Arystotelona.

Po odłożeniu słuchawki wraca nasz stójkowy na miejsce i pyta Purzyckiego czy jest tak jak było uzgodnione z generałem. Czy te niedomówienia i momenty ciszy pomiędzy dwoma głównymi protagonistami, których on nie zrozumiał, rzeczywiście dotyczyły filozofów. Po otrzymaniu twierdzącej odpowiedzi ociera chustką pot z czoła i składa podpis tam gdzie go miał złożyć. Koniec ujęcia.

Wracajmy teraz do mojej głupoty. Byłem przecież dzieckiem zimnym i wyrachowanym, bez mrugnięcia okiem zaprowadziłem moich targanych burzami hormonalnymi kolegów na film o dwóch węgierskich lesbijkach, w którym pokazują Szapołowską całą w gipsie a seks jest markowany tak nieudolnie, że szkoda gadać. Opowiedziałem im przy tym, że jest to dzieło prawie pornograficzne, nakręcone z rozmachem i werwą właściwą twórcom takim jak Walerian Borowczyk. I powieka mi nie zadrgała kiedy patrzyłem jak się męczyli na sali kinowej. Wierzyłem w dodatku, ze robię dobrze, bo zapoznaję ich z wybitnym dziełem bratniej kinematografii węgierskiej. A może w to także nie wierzyłem? Już nie pamiętam. I ja mając przed sobą coś tak fantastycznego jak film „Wielki Szu” z Janem Nowickim w roli głównej, coś tak demaskatorskiego i pełnego, czego sens zarówno ten jawny jak i ukryty docierał do mnie jeśli nie w pełni to na pewno w jakiejś znaczącej części, ja właśnie, jak ten ostatni dureń, przez cały rok chodziłem na kursowy wykład z historii filozofii. Uważam, że jest to jedna z tych kompromitacji, których powinienem się wstydzić do końca życia i wyznaję wam ten sekret dziś właśnie z nadzieją, że będziecie dla mnie wyrozumiali. Myślę, że będziecie, bo spójrzcie sami jak precyzyjne narzędzie oceny i poznania oddaję do waszych rąk. I jak cenne. Już nikt nigdy Was nie oszuka. Patrzycie sobie na takiego profesora Baumana, albo bierzecie do ręki pracę naszego nieocenionego Sowińca pod tytułem „Zarys filozofii spotkania” i zastanawiacie się jak to oceniać, co o tym myśleć...albo profesor Kołakowski i jego „Bajki z królestwa Lailonii”, albo ktokolwiek inny...Bierzecie do ręki, albo słuchacie wykładu i już wiecie. Cóż to tam ten coryllus pisał? Jak się ten film nazywał? Ach już wiem - „Wielki Szu”! I wszystko od razu staje się jasne. Kurwa i złodziej podróżują po kraju gawędząc o filozofii, a wszystkiemu z bezpiecznej odległości przyglądają się ludzie generała Kiszczaka, dla których różnica pomiędzy Arystotelesem a Leibnitzem nie jest warta tego, by zdjąć nogi z blatu w starej milicyjnej dyżurce.

Najbliższe spotkanie autorskie odbędzie się 6 lipca we Wrocławiu w kawiarni „Merlin”, a kolejne w Nysie, w miejscowym muzeum, jeśli dopisze pogoda. Książki zaś można kupować na stronie www.coryllus.pl Póki co wyczerpał się nakład I tomu Baśni jak niedźwiedź, jeśli ktoś więc chce zapoznać się z jej treścią może kupić sobie audiobook z głosem Grzegorza Brauna.  

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika dogard

25-06-2013 [16:51] - dogard | Link:

wcale nie musieli wiele podrozowac--pare razy, w ciagu roku, w grandzie spopockowym odbywaly sie spotkania dawcow i biorcow pokerowych, najwiecej widzow bylo sluzbowo,tyz suto oplacanych.Prywatne kasynka w wawie juz pomine, zbyt znane.Nowakowski niezle oblatany w warszawskich klimatach.Marek OCZYWISCIE..pisarz...

Obrazek użytkownika NASZ_HENRY

25-06-2013 [16:55] - NASZ_HENRY | Link:

był rektorem KULu to qrwa gender nie miał(a) tam dostępu ;-)

Obrazek użytkownika obserwatorka

25-06-2013 [19:01] - obserwatorka | Link:

Polecam obejrzenie filmu blogera Ewidentnego Oszusta "Bauman wygwizdany na UWr".
http://www.youtube.com/watch?a...
W 8 minucie nagrania płomiennie ruda kobieta podchodzi do "znękanego" profesora i ostentacyjnie go utula.
Ta kobieta to Małgorzata Różewicz, tak, tak z rodziny tych Różewiczów.
Jej wizytówka - pracownika Instytutu Filologii Polskiej http://www.ifp.uni.wroc.pl/pra...

Z ciekawostek, w nawiązaniu do wpisu: aktor Jan Nowicki był gościem jednego ze spotkań w elitarnym wrocławskim Salonie Profesora Dudka, prowadzonym właśnie przez Małgorzatę Różewicz http://www.salonprofesoradudka... .

Obrazek użytkownika dogard

25-06-2013 [19:28] - dogard | Link:

wystarczy rzucic okiem na stol zakaskowy, bidule,a geby jak zaczarowane---NUDĄ...z taka elytka to wrocek daleko zajdzie, czy starczy mu czasu aby POwrocic...do normalnosci.

Obrazek użytkownika eam

25-06-2013 [19:49] - eam | Link:

chciałam zadać pytanie trochę "przeterminowane", nikt nie skomentował tych ostatnich słów, które padły na spotkaniu w krakowie? strzelił Pan w dziesiątkę wskazując na uczniów Krzeczkowskiego, jeden z nich to chyba etatowy komentator pch, i nic? czytelnicy też nic?
bo przecież jak coś się dzieje to oni się przemieszczają, zaczyna sie od korwina, który łączy oszołomów ze swoimi za pomocą ziemkiewicza, potem ten podaje rekę michalkiewiczowi, wtedy mamy już mohery po swojej stronie, skoro jesteśmy w kruchcie to dopada nas mjurek, bo on jest w obronie katolickiego życia, a po wejściu do środka katolickiego świata przemawia do nas z loży komentatora oczadzony guru od tradycji, ww. łączą się i mieszają, ale na portalach nie ma wydarzenia, którego by ten zestaw nie omawiał,
a to wszystko jak mulholland drive,
i Pan to zauważył i nic?

ciekawe. ea

Obrazek użytkownika Coryllus

25-06-2013 [21:30] - Coryllus | Link:

No nic, a Braun mi już dwa razy obiecał, że się spotkamy z Bartyzelem i zapytamy go wprost o tego Krzeczkowskiego, ale jakoś się nie złożyło. Ja się nie mam zamiaru przy tym upierać, bo mnie to w gruncie rzeczy zwisa, ale model jest ciekawy.

Obrazek użytkownika eam

26-06-2013 [07:55] - eam | Link:

szkoda czasu, mistrz nie powie prawdy, a poirytowany może zionąć z jednej głów, która akurat nie śpi i obserwuje.

mimo wszystko, powodzenia, ea.

Obrazek użytkownika tipsi

26-06-2013 [22:10] - tipsi | Link:

lecz pani nie była kurwa, ale prostytutka, co czyni znaczną różnicę, jak między ormowcem i zomowcem; pan nie był złodziej, ale oszust, w dodatku wyspecjalizowany; gnojek faktycznie był gnojkiem i nikim ponadto. Do tego wszystkiego pan, a zwłaszcza pani, mieli dobre umocowanie w świecie funkcjonariuszy, choć on może nieco gorsze, zważywszy na finał. Cóż, ryzyko zawodowe. To co gadali o filozofii pełniło oczywiście funkcję ornamentalną, jednak film miał mimo wszystko pewien walor -- otóż ukazywał szarym masom, że pryl nie był do końca tak smutny i osrany, jak mogłoby się to im wydawać, pokazywał przebłysk wielkiego świata na miarę RWPG. No i moralizował, że kradzione nie tuczy, że powiatowy kacyk o władzy niepodzielnej i płynącej wprost z nadania Marksa i Engelsa, nie jest taki znowu nietykalny -- że ktoś cwany, zręczny i (pozornie) wyalienowany z Systemu, może go zgrabnie skubnąć. To czyniło Szu bardziej Robin Hoodem niż rycerzem i dawało ludowi lekkostrawną naukę i nieco nadziei. Przy tym mówiło wiele prawdy o życiu tym gówniarzom, którym wydawało się, że są dość cwani, by pogrywać w Okalecz Pana Cebulę z naprawdę dużymi chłopcami. Niezła była też rólka Frycza, chyba celowo pozowana na premierowicza. Film oczywiście dość się zestarzał, ale zaskakująco niewiele. Nowicki zawsze wydawał mi się sympatyczny, choć dobrze wiem, jaki był z niego konformista. W każdym razie, co w życiu por...ł, to jego, a doświadczenie w tym zakresie ma legendarne. No i -- LBNL -- warto obejrzeć ten film i dzisiaj, choćby po to, by przekonać się, jak niewiele się u nas zmieniło, tak naprawdę.