Graś i Arabski idą w zaparte

Film "Mgła" to swoisty akt oskarżenia skierowany przeciwko rządowi. Dotychczas wyobrażenia Polaków na temat zachowania Tuska i jego współpracowników w tamtych dniach sprowadzały się do obrazków forsowanych w mediach, obrazków załamanego premiera obejmowanego troskliwie przez Władimira Putina.

Rzeczywistość wyglądała zupełnie inaczej:

- Do tej pory nie mogłem uwierzyć, jak ministrowie Arabski i Graś pojawili się na płycie lotniska tuż przed premierem. Prowadzili między sobą ożywiony dialog. Mikrofonów kierunkowych nie mieliśmy, ale mówili tak głośno, że nie dało się tego ukryć. Analizowali (...), w którym miejscu ma się odbyć "shakehand" między premierem Tuskiem a Putinem, gdzie mają się uścisnąć - powiedział w programie "Kontrwywiad" w RMF FM Jakub Opara, urzędnik kancelarii prezydenta, który 10 kwietnia był na lotnisku w Smoleńsku. - Dla nas to było porażające - dodał.

To jest porażające dla każdego Polaka, każdego człowieka, który hołduje ogólnie przejętemu, podstawowemu systemowi wartości społeczności cywilizowanych.

Graś i Arabski w momencie największej polskiej, państwowej tragedii po 1945 r. zachowywali się... "profesjonalnie". dbali -jak zwykle- o PR: dobry, wiarygodny wizerunek szefa; właściwy, przewidywalny przebieg celebry. J. Kaczyński, dla którego wtedy załamało się życie, mógłby pokrzyżować IM szyki, zachować się zbyt spontanicznie, spartaczyć to nad czym tak drobiazgowo pracowali...

Hieny.

Dziś idą w zaparte:

"W rozmowie z RMF FM Tomasz Arabski odpierał zarzuty Opary. - To absurdalne, nie rozmawiałem o tym z Pawłem Grasiem - mówił. Tłumaczył, że robił wszystko, żeby doprowadzić do spotkania Tuska i Kaczyńskiego i wielokrotnie pytał otoczenie szefa PIS czy zechce porozmawiać z Tuskiem i Władimirem Putinem."

"Graś nazwał też zarzuty Jakuba Opary "bredniami i bzdurami", które nie są warte tego, by je rozstrzygać w sądzie. A deklarację Opary, że jest w tej sprawie gotów na badanie wariografem, skomentował krótko: - Jeśli pan Opara potrzebuje jakiegoś badania, to raczej nie wariografem."

Platfusy uwierzą Arabskiemu i Grasiowi, PISowcy - urzędnikowi Kancelarii Prezydenta. Będzie jak zwykle.

Co uczyniłby ktoś naprawdę bezstronny?

J. Jachowicz zadeklarował, że wierzy bohaterom filmu "Mgła". Ja też wierzę.

Graś to osobnik chamski i niekompetentny.

Pamiętamy jego przeprosiny rosyjskiego OMON-u, pamiętamy słowa o wizycie Macierewicza i Fotygi w "obcym mocarstwie", pamiętamy wreszcie wyjątkowo niesmaczne, kłamliwe komentarza do spotkania rodzin poległych w Smoleńsku z Tuskiem:

"Donald Tusk przeprosił rodziny ofiar katastrofy smoleńskiej za dwie wypowiedzi dotyczące katastrofy: jedną swoją i jedną rzecznika rządu Pawła Grasia – dowiedział się „Wprost”. - Premier poprosił mnie o powściągnięcie języka – przyznaje Graś."

Skoro rzecznik Graś nie potrafi PUBLICZNIE swój język powściągnąć, co mógł demonstrować w kuluarach smoleńskiego lotniska? Dlatego podzielam stanowisko Jurka Jachowicza i innych potrafiących wznieść się ponad polityczny spór.

Miejmy świadomość kto dba o wizerunek tego rządu, kto go przed nami reprezentuje. Lubujecie się widokiem hieny, z której pyska nieustannie wieje odorem padliny?

Ja mam dość. Tą dwójkę (Grasia i Arabskiego) czeka polityczna banicja, Trybunał Stanu i miejsce w historii naszego państwa. Miejsce w alei hien, dla których majestat Rzeczpospolitej nie był wart więcej niż pudełko zapałek....

P.S.To jeszcze jeden, dobitny dowód na to, kto jest wiarygodny i ...po prostu godny. W "Mgle" jeden ze współpracowników Prezydenta Kaczyńskiego wspomina atmosferę po pogrzebie głowy państwa, atmosferę sprzed Pałacu Prezydenckiego; wtedy czczących pamięć po Lechu nazywano publicznie bydłem. Dziś Ci ludzie- jak Król- piastują najwyższe państwowe funcje.