MAŁY LIMERYK DLA PANI EWY Z OKAZJI...

Żyje wśród nas fajna kobitka, nazywa się Ewa,
na którą się już chyba każdy komuch pogniewał,
jej to nie przeszkadza - nie boi się czerwonego;
wie, że nie nauczy bula ortografii ani honoru ryżego,
vincka matmy, rozumu zdradka i buca z Biłgoraja;
nigdy też nie zagra dla kasy roli Świętego Mikołaja,
olewa euroratlerków, szczaw na stefka mirabelkę;
nie daje się pełowskim gebelsom nabić w tzw. butelkę;
jak każdy normalny człowiek nie wierzy w laskobrzozę,
ewitę szpadel-unometrini czy flagę w różowym kolorze;
śmieje się wraz z nami z "przemiany" jakiegoś gamonia,
co się raptem zmienił w pieprzącego głupoty konia,
czy też innego, co nagle z bandy ryżego niby ucieka,
aby od dziś "walczyć o dobro zwykłego człowieka" -
więcej ma w sobie odwagi od niejednego faceta,
ta fajna, drobna - lecz gigantyczna duchem kobieta;
dla tych co jeszcze jej nie znają - nazywa się Ewa,
na którą się już każdy komuch i zdrajca pogniewał.