Witaj: Niezalogowany | LOGOWANIE | REJESTRACJA
Hollywood nie dla Rotmistrza
Wysłane przez Supernova w 04-06-2013 [13:06]
We wczorajszym Teatrze Telewizji TVP powtórzyła spektakl z 2006 roku "Śmierć Rotmistrza Pileckiego". Zasiadłam przed ekranem, żeby przypomnieć sobie tę historię, tak rzadko wspominaną gdziekolwiek. No, może nie powinno się narzekać. W końcu ostatnio, dzięki ekshumacjom na Kwaterze na Łączce, o Rotmistrzu i innych pochowanych tam naszych bohaterach zrobiło się głośniej. Dwadzieścia cztery lata po tzw. "odzyskaniu niepodległości"...
Życie Rotmistrza Pileckiego. Gotowy scenariusz na chwytający za serce i trzymający w napięciu amerykański film akcji. Wojna z bolszewikami - obrona Grodna, bitwa warszawska, potem kampania wrześniowa, wreszcie zorganizowanie Tajnej Armii Polskiej. Tu zacząłby się ten fragment filmu, który niezorientowani mogliby uznać za całkowitą fikcję. Pójście na ochotnika w kocioł, żeby dostać się do Auschwitz - dziś, kiedy o obozie wiemy już tyle, wydaje się to wręcz nieprawdopodobne. A On to na prawdę zrobił. Więcej - po zorganizowaniu ruchu oporu w obozie, uciekł z niego, co też nie było ucieczką z obozu harcerskiego. Potem jeszcze walka w Powstaniu Warszawskim, niewola niemiecka, a potem powrót do Polski, żeby znowu walczyć o jej niepodległość. Do końca. Swojego. Mógł uciec. Wiedział, że będzie aresztowany, ale zignorował rozkaz Andersa. Stanął przed sądem i we wczorajszym spektaklu mogliśmy zobaczyć jak to się skończyło.
Ale nie o tym chciałam.... Syn Rotmistrza, Andrzej Pilecki dostał propozycję z Hollywood - film o jego Ojcu mógłby powstać, jeżeli znajdzie żydowskie korzenie rodziny Pileckich. Że nie ma takich? Że przodkowie Rotmistrza zarówno ze strony ojca, jak i matki byli rdzennymi Polakami? No, cóż, sorry Winnetou...
Skąd przeciętni ludzie czerpią wiedzę o przeszłości? Z książek? Z gazet? Z internetu? Z wieczornych rozmów przy kominku z dziadkami? Większość z nich historię zna z filmów i seriali. Szczególnie tych amerykańskich, ale również dobrze rozreklamowanych produkcji innych państw. I tak dzięki "Liście Schindlera" świat się dowiedział, jak to w Polsce Niemiec ratował Żydów przed nazistami. A jakie miał dobre serce, jej - na podstawie samego filmu powinno się wszcząć proces beatyfikacji Oskara Schindlera. Widzowie wielu krajów mogli też obejrzeć niemiecki film "Sophie Scholl" i dowiedzieć się jak to członkowie "Białej Róży" dzielnie walczyli z Hitlerem. Tego Hitlera to pewnie narzucili im Polacy, jątrzyciele i antysemici. A Niemcy z nim walczyli jak mogli. Przecież chyba widać na filmie. Potwierdza to też amerykańskie arcydzieło o pułkowniku Stauffenbergu "Walkiria", gdzie w postać głównego bohatera - dzielnego niemieckiego żołnierza, który wraz z wieloma innymi nie godzi się na tyranię kanclerza i dokonuje nieudanego zamachu, wcielił się sam przystojniaczek Tom Cruise. Warto też wspomnieć superprodukcję o wiele obiecującym tytule "Opór". Bracia Bielscy i ich grupa żydowskich partyzantów mają zadać kłam wdrukowanym w mózgi na całym świecie przekonaniom, że Żydzi jak bydło szli na śmierć. Otóż nie - niektórzy byli dzielni, szli do lasu i stawiali opór. Co prawda z filmu nie dowiemy się o tym, jak grabili okoliczną ludność (jej narodowość też nie jest zbytnio wyeksponowana), jak dokonali masakry w Nalibokach, ale przecież nie tego mamy się dowiedzieć. Tewjego Bielskiego gra Daniel Graig, czyli ostatni Bond, więc chyba właśnie z Bondem mają nam się kojarzyć dzielni Żydzi.
Są narody, które dbają o swoją pamięć historyczną i mają świadomość, że nic tak nie podtrzyma w ludzie wspomnień o bohaterach, jak właśnie dobry, zrobiony z rozmachem i uprzedzony sutą reklamą film. Niemcy, dzięki "Naszym, matkom, naszym ojcom" już wiedzą, że ich żołnierze w czasie wojny to byli zupełnie fajni goście, tylko ten straszny system doprowadzał do okrucieństw, których, zapewne niechętnie, się dopuszczali. Wiedzą też, że AK to była armia antysemitów, której polscy chłopi, i owszem, pomagali ale za kasę i pod warunkiem, że nie było w niej Żydów. Możemy sobie teraz protestować, ile chcemy. Oni już swoje wiedzą, bo obejrzeli, jakże prawdziwy, serial. Czesi też potrafili zrobić w kooproducji swój film o lotnikach w RAF-ie "Ciemnoniebieski świat". Czy nasi uczestnicy bitwy o Anglię nie zasłużyli na takie dzieło? Zdaje się, że było ich o wiele więcej, poza tym wsławili się swoją wyjątkową odwagą i chęcią do walki. Nie muszę tu pisać o Amerykanach. Ci dbają o to, żeby ich historia i zasłużeni dla niej ludzie, nie odeszli w zapomnienie. Rosjanie też potrafią. Pomijając już filmy wojenne z okresu ZSRR, sława 'Dziewiątej Kompanii", czy "1612" wyszła poza granice ich kraju.
A my? Owszem, jest "Generał Nil", ale to film niszowy. Reklama była prawie zerowa, rozmach niewielki. Film jest świetny, ale ile osób go widziało? "W ciemności" - koprodukcja z Kanadą i Niemcami jest pod tym względem szczęśliwsza. Może dzięki kooproducentom reklama była satysfakcjonująca. A może dlateg, że o Żydach? W "Generale Nilu" ani slowa o Holokauście, a żydowskie nazwiska mają tam wszyscy oprawcy głównego bohatera. No i jak to rozreklamować na świecie? Jak zachęcić Amerykanów do zrobienia remake'u? Ale wracając do "W ciemności". Główny bohater to niby cwaniaczek, ale dobry człowiek. A rzeczywistość, w której żyje też nie taka straszna. Polacy wieczorami imprezują, zakupy robią w sklepach, gdzie pęta kiełbasy zwisają z haków, a Żydzi - siedzą w tym czasie w kanałach jak szczury. No, to jest film do pokazania światu. W świat przebił się też "Katyń" Wajdy, zapewne dzięki nazwisku reżysera, ale również dzięki temu, że Rosjanie są tam jedni źli, ale drudzy dobrzy, a Polacy to też jedni to ofiary, ale inni - zdrajcy. Przebije się też film o naszym kultowym bohaterze- Wałęsie. Bardzo jestem ciekawa tego arcydzieła. Jak to będzie z tym podpisaniem - podpisze, czy nie. Ustalono już jaka wersja obowiązuje? I jak to będzie z tym skokiem przez płot? Będzie miał tyczkę, czy drabinę? A może płotek będzie taki bardziej jak na działce pracowniczej w ogródkach działkowych?
Ale ja nie tego oczekuję. Marzy mi się wielka produkcja o bohaterach prawdziwych. Chciałabym, żeby świat poznał Rotmistrza Pileckiego bez względu na jego gojowskie pochodzenie, Jerzego Szajnowicza- Iwanowa w jakiejś bardziej nowoczesnej produkcji niż "Agent nr 1", Jana Karskiego, generała Sosabowskiego ( (Nie wiem, czy z filmu "O jeden most za daleko" ktoś kojarzy, że to w ogóle Polak), generała Andersa, i Monte Cassino, Stanisława Skalskiego i i wkład Polaków w bitwę o Anglię, marzy mi się hollywoodzkie dzieło o rodzinie Ulmów, o Polakach, którzy złamali kod Enigmy... można tak wymieniać bez końca. Bohaterów nam nie brakuje. Brakuje chętnych do podjęcia wyzwania. I pieniędzy, które inne państwa jakoś wysupłują na na produkcje mające budzić narodową dumę.
A nasz Polski Instytut Sztuki Filmowej? Szczodrze sypnie kasą na film o Jedwabnem (3,5 mln zł.), "Smoleńsk" musi sfinansować się sam. Ciekawe, czy część wpływów za bilety będzie szła na tę instytucję, która takich filmów nie dofinansowuje, ale chętnie czerpie z i nich zyski (patrz: "Układ zamknięty").
Na koniec chciałam puścić znalezioną w sieci piosenkę pewnego młodego człowieka napisaną na podstawie wspomnianego w spektaklu listu Rotmistrza Pileckiego do pułkownika Różańskiego. Taka młodzież napawa optymizmem :)
YouTube:
Komentarze
07-06-2013 [01:33] - inny tomek | Link: Nie Hollywood ale sympatyczne
Nie Hollywood ale sympatyczne http://www.youtube.com/watch?v...