Niewielki krok naprzód

Choć lektura ostatniego raportu NIK „Wykonywanie przez GDDKiA obowiązków inwestora przy realizacji inwestycji drogowych” rozczarowała środowiska budowlane, dokument ukazuje szereg patologii towarzyszących największym przetargom drogowym ostatnich lat. Z doniesień medialnych wynika zresztą, że na samej publikacji raportu się nie skończy.

Według Dziennika. Gazety Prawnej, kontrolując, w jaki sposób przez ostatnie lata Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad (GDDKiA) wydała niemal 80 mld zł, inspektorzy NIK odkryli poważne nieprawidłowości. Księgi rachunkowe prowadzono z naruszeniem przepisów ustawy o rachunkowości. - Doniesienie o możliwości popełnienia przestępstwa wkrótce zostanie przesłane do oceny przez prokuraturę - stwierdził rzecznik NIK, Paweł Biedziak.
Najważniejszy, w ocenie NIK był fakt, że GDDKiA rozstrzygała przetargi głównie na podstawie kryterium najniższej ceny. Przy dużej konkurencji na rynku prowadziło to niekiedy do składania ofert poniżej realnych kosztów budowy. Ponieważ urząd nie zawsze weryfikował kondycję finansową wykonawców, czas inwestycji realizowanych przez nierzetelne firmy wydłużał się lub nawet dochodziło do ich przerwania. Co prawda o własne interesy jako inwestora GDDKiA na ogół dbała rzetelnie, w umowach zabrakło jednak odpowiednich zabezpieczeń dla podwykonawców.
Raport przypomina, że urzędnicy GDDKiA nierzetelnie weryfikowali oferty zawierające rażąco niską cenę, dając znany przykład chińskiego konsorcjum COVEC. Firma budowę dwóch odcinków autostrady A2, deklarowała wykonać za cenę o ponad połowę niższą od kosztorysu GDDKiA. Dyrekcja odstąpiła od umowy dopiero po 20. miesiącach, gdy chińskie firmy zalegały wobec podwykonawców z płatnościami sięgającymi już 117 mln zł.
Ponadto GDDKiA dość liberalnie podchodziła do posiadania środków własnych przez wykonawców ubiegających się o kontrakt - za takie uważała nawet oświadczenie banku o gotowości do kredytowania firmy. Zdaniem NIK nie pozwalało to na wyeliminowanie z postępowań firm znajdujących się w trudnej sytuacji finansowej. Tak było np. z konsorcjum, któremu przewodniczyły Dolnośląskie Surowce Skalne, ubiegające się o dokończenie po chińskim wykonawcy odcinków A2. Choć GDDKiA wiedziała o trudnej sytuacji finansowej przedsiębiorstwa, to zostało ono wpuszczone na plac budowy, co zakończyło się upadłością. W konsekwencji GDDKiA musiała spłacić podwykonawców. 
Mimo przypomnienia tych - znanych - przykładów patologii przetargów drogowych z ostatnich lat, NIK oceniła, że „nie ma większych zastrzeżeń do samego procesu przygotowania inwestycji. Oddziały GDDKiA na ogół rzetelnie sporządzały wnioski o pozwolenie na budowę i wydawały zezwolenia na realizację inwestycji drogowej”.
Te opinie NIK wywołały sprzeciw środowisk budowlanych. Ich zdaniem raport pomija kluczowe kwestie mające wpływ na efektywność procesów inwestycyjnych wdrażanych przez GDDKiA i wydatkowanie środków publicznych. Np. więcej uwagi poświęcono wyjaśnieniom dotyczącym konieczności naliczenia kary dla wykonawcy projektu na kwotę 9 tys. zł niż wzmiance o roszczeniach wykonawców sięgających wg. raportu kwoty 4 miliardów zł (raport tego w ogóle nie analizuje). Wg środowisk budowlanych w raporcie nie ma także żadnej refleksji nad przyczynami roszczeń wykonawców. Budowlani utyskują nad „bezrefleksyjnym nakładaniem kar na wykonawców zamówień publicznych”. Podczas gdy raport „zupełnie nie pochyla się nad kwestiami dotyczącymi nieuczciwych praktyk stosowanych przez zamawiających publicznych i stąd wynikającymi „setkami roszczeń i sporów sądowych”. Gdyby więcej uwagi poświęcono analizie fazy przygotowania inwestycji, identyfikacja tych patologii i bieżących problemów całego sektora gospodarki mogłaby posłużyć do sformułowania konstruktywnych wniosków pokontrolnych. Tego jednak nie uczyniono - konstatują szefowie Ogólnopolskiej Izby Gospodarczej Drogownictwa, Polskiego Związku Pracodawców Budownictwa, Stowarzyszenia Inżynierów Doradców i Rzeczoznawców i Związku Pracodawców Branży Usług Inżynierskich.