Kto sieje strach? Ten się nie boi.

Istnieje pewne przekonanie o tym, że „pełne wyjawienie prawdy oznacza koniec kariery Tuska”. I coś tam jest na rzeczy, bo im więcej faktów wychodzi, im więcej zaniedbań i błędów zostaje udowodnionych i nagłośnionych, tym słabsze notowania PO i jej premiera. Można odnieść wrażenie, że teraz obserwujemy już nie akcję dezinformacyjną, nawet porządkująco-podtrzymującą status quo, co ewakuacyjną. I rzeczywiście, na tym tle wyjazd Donalda Tuska do Nigerii ma charakter symboliczny. Zamiast przywodzić na myśl poszerzanie strefy wpływów, horyzontów, przypomina zwiad uciekinierów. Jeśli jednak ta formacja szukać miałaby azylu w takim kraju jak Nigeria, oznaczałoby to, że wszelkie inne sposoby zapewnienia sobie bezpieczeństwa zawiodły. Oznacza to, że ci ludzie (lub ich fundusze, bez których politycznie nie istnieją) nie mogą liczyć na przyjaciół ani ze wschodu ani z zachodu. Oznacza to również i to, że mają oni już pełną świadomość, iż ani w jednej ani w drugiej stronie przyjaciół nie mieli. Przyjaciel bowiem nie zdradza. Przyjaciela poznaje się w potrzebie. A że potrzeba jest, każdy widzi.
 
Mam też nieodparte wrażenie, że owi przyjaciele, którym już z Tuskiem nie po drodze, rzucają mu kłody pod nogi. I, niestety, nie ma z czego się cieszyć, bo dopóki zmuszeni są cokolwiek mu pod nogi rzucać, oznacza to, że z Tuskiem aż tak bardzo źle jeszcze nie jest. Jeszcze jakiegoś asa w rękawie ma. Inaczej dawno leżałby na politycznym wysypisku śmieci. I nie byłoby to wcale tak dziwne, jak dziś nam się może wydawać. I wcale nie tak nierealne. Wszak nie jeden w takiej sytuacji już był mimo posiadania stołka o wysokich nogach. Weźmy na ten przykład takiego Oleksego. Kiedy przyszła pora a religia partyjna potrzebowała ofiary, na ołtarzu partyjnych interesów złożono właśnie jego. A nisko nie siedział. Wtedy również nie było to zaskoczenie. Atmosfera wokół owego premiera również gęstniała tygodniami. I również wydawało się, że on to przezwycięży, że jest nie do ruszenia, że to jakby niemożliwe, że przecież facet za wysoko siedzi, by wskoczyć mu na kolana a tu proszę: na kolana go powalono. Inie zrobili tego opozycjoniści. To sami swoi.  Pawlak i Kargul pewnie. To środowisko przecież ma zbyt dużą wiedzę i wpływy, by nie wiedzieć zawczasu i nie móc zaradzić. Jeśli chcą, oni potrafią bronić swoich ludzi. Jeśli chcą. I jeśli ci ludzie są uważani jeszcze za swoich. Żadna cudza gwiazda na ich nieboskłonie nie zaświeci, bez ich przyzwolenia.
 
Przemawiając do zebranych poseł Jasiński m.in. premierowi Donaldowi Tuskowi i marszałek Sejmu Ewie Kopacz, że kłamali w sprawie katastrofy smoleńskiej. Ocenił, że "pełne wyjawienie prawdy" o katastrofie "to jest koniec także kariery politycznej dla wielu ludzi, dla tych którzy Polską rządzą, a którzy są tego najzwyczajniej w świecie niegodni".
 
No, i wszystko jasne. Poseł Jasiński, chcąc nie chcąc, stał się niejako tubą, przez którą komunikuje się zmianę „szklanej pogody”. Słyszę tu jakby ostrzeżenie: uwaga, albo operacja Smoleńsk się przestanie się kompromitować, albo skompromituje innych – definitywnie. Taka groźba. Czemu nie. Taka groźba wydaje się być całkiem realna. I nie tylko dlatego że niektórzy mają sposobność i możliwości ją zrealizować czy mają sposobność zrealizować niejedną groźbę, ale zwyczajnie – konieczność dziejowa czy jako to tam ująć w kategoriach „przyczyna-skutek”. Inna sprawa, że PO takich słów posła Jasińskiego nie weźmie serio. Jeszcze inna, że ową groźbę zna od dawna, właściwie od początku spektaklu pt. „Smoleńsk”, który to zaczął się na długo przed 10.04.2010.
 
O okolicznościach katastrofy smoleńskiej w rozmowie z portalem niezależna.pl dr Książek mówi tak: Panował totalny bałagan, który prędzej czy później musiał doprowadzić do ekshumacji  a mnie przychodzi na myśl bałagan, który obserwujemy obecnie na arenie polityki krajowej Polski i jej relacji sąsiedzkich. Ekshumacje, dotąd na poziomie mentalnym łączone z jakimś patosem, ciszą, godnością religijną i naukową,  kojarzą mi się już wyłącznie z upokorzeniem. Efekt wzmacniają inne fakty: wszystkie te kłamstwa, dochówki, komentarze o wykopkach, które kierują myśli w stronę kartofli a stamtąd w stronę niemieckich ocen poległego prezydenta. I nagle w okolicach „niemieckich” myśli się zatrzymują. Bo, może faktycznie ci Niemcy z Ruskimi… Czemu nie? Historia Magistra Vita est. I to niezrozumiałe milczenie wokół Smoleńska z ich strony. I to wobec przyjaźni tuskowo-anielskiej. Ale porzućmy ten wątek. Chodzi tu jedynie o to, że parasol niemiecki nie chroni Donalda Tuska już od dawna. Jego nadzieje na możliwość ewakuacji do UE i bezpieczny azyl jej strukturach, płonne. A wszystko w okolicznościach coraz większego napinania się stosunków niemiecko-rosyjskich. Dziś przebąkuje się o „epoce lodowcowej” w tych stosunkach. Pewnie na krótko. Wiadomo, historia…, ale póki co łączy się to z Tuskowym osamotnieniem a przynajmniej zawężeniem  jego pola manewru i spadkiem sondażowym. Ten spadek jest skutkiem newsów o Smoleńsku, sytuacji gospodarczej w kraju, powstaniem projektu Kwaśniewski-Palikot.
 
Wszystko to zaś powoduje ekshumacje informacji niby głęboko zakopanych w pamięci ludzkiej i różnych archiwach. Zmiana kursu niemieckiego spowodowała zaostrzenie się rosyjskiego głosu wychowawczego wobec Polski i pomachiwania wobec niej wręcz batem. Rosjanie bezczelnie krytykują Polskę za obronę Katynia, oskarżają czczących i depczą pamięć pomordowanych. A Niemcy nic. Bo i co ich to obchodzi. Że Tuskowi przyjaciele? Jacy tam przyjaciele. Bez przesady. Poza tym i oni mają sporo na sumieniu wobec Polaków, więc lepiej się nie wychylać.  Jakby jakieś hamulce puściły. I sądzę, że nie bez przyczyny dzieje się to akurat w momencie napięcia rusko-niemieckiego. Jak coś się napina, coś w konsekwencji pęka. Jeśli to są właśnie te ruskie hamulce, to pół biedy, bo to jedynie zdjęcie maski, pod którą cały czas skrywała się ta sama twarz barbarzyńcy. Ten barbarzyńca gotów jest dziś złapać za gardło niedawnych sojuszników i potrząsać do skutku – takiego lub innego. A obrońcy ani azylu nie ma. Jedyna nadzieja w tym asie w rękawie.
 
Nie to żebym żałowała Tuska, chodzi mi raczej o to, że ten przez wschodnich sąsiadów jest postrzegany jako uosobienie Polski. I nie ma dla nich – dla jednego i  drugiego – najmniejszego znaczenia, że niesłusznie. Można rzec, niech się tłuką i zatłuką, ale problem w tym, że to nie tak będzie wyglądać a skutki odczujemy przede wszystkim my wszyscy. Bo jeśli Putin bierze się do tyłka Tuskowi i  rozwala PO, oznacza to jedynie tyle, że na miejsce Tuska jest ktoś bardziej pożyteczny. Nowa persona nie jest podłączona żadnym kablem do Bundestagu, ale Rosja już tego nie potrzebuje. Niemcy zresztą również nie widzą potrzeby szukania łączy z Rosją, tym bardziej dość drogiego transferu. Los Tusk zdaje się być przesądzony. Mróz w stosunkach niemiecko-rosyjskich oznacza jednak chwilową odwilż w polityce polskiej, co jest szansą obozu prawicowego. To jest szansa na wykopanie kilku faktów pogrążających tą ekipę.
 
 Dr Książek, który jako lekarz był podczas identyfikacji Anny Walentynowicz mówi: - Bez trudu można ją było rozpoznać. Każde słowo, które wypowiedziałem na temat identyfikacji ofiar powtórzę, gdy zajdzie taka potrzeba.
Dr Dymitr Książek właśnie dowiedział się, że nie przedłużono mu kontraktu w Lotniczym Pogotowiu Ratunkowym. Szczęściem żyje i nie popełnił samobójstwa, czego najbardziej obawiali się wszyscy, którzy posiadają jakąś wiedzę na tematy skrywane i pomijane w sprawie smoleńskiej katastrofy.  Możliwe, że seryjny samobójca czując, że został nie tyle zdemaskowany, co skompromitowany w swoich metodach, przyczaił się, bo w jego przejście na emeryturę nie wierzę. To bardzo pracowity typ. Do tego zapisany do Związku Psychopatów Wsjech Republik. Członkowie tej organizacji terroryzują nie tylko Polskę i Polaków. Ba, sami terroryzowani nie zawsze zdają sobie z tego sprawę, że żyją w środowisku zatrutym przez ich metody, do których należą przemoc i propaganda przesiąknięte strachem.
 
 Jarosław Kaczyński o tym właśnie mówi, wskazując że Polacy nie mogą podejmować decyzji wyborczych, straszeni jakąś wyimaginowaną agresją Rosji. Tusk używa tej retoryki „wojny” do budowania stanu zagrożenia, irracjonalnej obawy, całkowicie cynicznie i świadomie przeciwko nam. Wie, że gdzieś ten lęk w Polakach jest, i wykorzystuje to do perfidnej politycznej gry .
Rankiem 10 kwietnia 2010 r. nic się nie stało. Wypadek. Mało to wypadków? Wystarczy spojrzeć na policyjne statystyki a przeciętny Kowalki, który ucierpiał w wypadku drogowym, jest taki sam jak Lech Kaczyński – martwy. I tyle samo znaczy – nic. Coś więc się stało tamtego ranka? Możemy powiedzieć, co się na pewno nie stało. Nie stało się to, co podaje oficjalna wersja zdarzeń zaordynowana przez MAK i przyjęta przez komisję powołaną przez premiera Tuska.
A jednak. To właśnie tamtego ranka w sercach milionów Polaków zagnieździł się strach. W pierwszym odczuciu, skupili się oni we wspólnym odczuwaniu. Polacy, naród dumny i tradycjami waleczności, zamilkł na temat strachu a jednak szukał jedności, intuicyjnie zbierał siły, zwierał szeregi. Bronisław Komorowski i ludzie, którzy Tuskowi doradzali a Komorowskiemu (nie bądźmy tu zbyt dociekliwi i na tym poprzestańmy) służyli, postanowili rozbić jedność tego tłumu, który wprawdzie skupił się na współodczuwaniu bólu, okazywaniu szacunku, wspominaniu…, ale był docelowo niebezpieczny. Był bardzo niebezpieczny, bo choć sam nawet tego nie przeczuwał, zjednoczył się w poczuciu zagrożenia, lęku i intuicyjnego szukania obrony, bezpieczeństwa, siły. Siła zawsze w jedności i to również ten naród wie, bo to już w nas taki odruch bezwarunkowy. Coś, czego pochodzenia nigdy nie zrozumie przeciętny Rosjanin. Ponad przeciętny Rosjanin, taki jak np. jakiś ppłk KGB Czy czego tam innego a równie zbrodniczego, boi się bardziej niż piekła. Bo to dla nich właśnie bilet do piekła.
 
Normalnie ta władza niesłychanie liczyła się z sondażami, a w tym wypadku nie postąpiła tak, jak życzyła sobie tego opinia publiczna. Badania wskazywały jednoznacznie, że większość Polaków chciała, aby prezydent i premier uczcili razem pamięć zamordowanych przez Rosjan Polaków – czytamy w mediach. Słuszne spostrzeżenie. Podobnie ten rząd nie patrzy na oczekiwania opinii publicznej w innych kwestiach. Bardziej stara się ją kształtować w obranym przez siebie kierunku a kiedy to się nie udaje, stawia na kreatywność ankieterów. Jeśli dziś sondaże mówią, że PO zyskałaby w wyborach jakieś 25-8 % głosów, śmiech mnie bierze pusty a potem litość i trwoga.  Śmiech z głupoty informatorów oraz z fałszu informacji; litość dla naiwności odbiorców; trwoga, bo to swoisty dół śmierci naszej jedności, w której pokładamy sporo nadziei, w której nasza siła i jedyna szansa. Wpadniemy w ten dół czy nie? Nie do końca od nas to zależy. Czy tego chcemy czy nie, rządzi nami strach. Ten sam, o którym mówi Jarosław Kaczyński. Czy jesteśmy lemingami czy nie. Nie ważne. Wszyscy jesteśmy zainfekowani. To jest jak choroba zakaźna, którą całe nasze społeczeństwo zostało zainfekowane. Bo wszyscy obudziliśmy się w innej, strasznej Polsce tamtego poranka. Bo wszyscy widzieliśmy morze smutku, żalu, współczucia, poczucia żalu i czasem poczucia winy… Wszyscy czuliśmy niepewność. Wszyscy zdawaliśmy sobie sprawę z tego, że tam, w Smoleńsku, mogło dojść do morderstwa – potwornego, bo zwielokrotnionego i cynicznego morderstwa. Wszyscy zdawaliśmy sobie sprawę, że być może rządzą nami zdrajcy i mordercy. I nawet jeśli nie wszyscy chcą się do tego przyznać, każdy, choćby przez sekundę, odczuł drżenie przed taką władzą. I niewykluczone, że ten strach sparaliżował nasze działanie, że strach każe milczeć a nawet zaprzeczać – uciekać. W końcu nie każdy ma możliwość wyjechania do Brukseli, zwłaszcza, że sam premier nie ma takiej możliwości ucieczki i musi latać do Nigerii.
 
Donald Tusk również żyje w strachu. Za chwilę powiemy, że nie ma parasola rosyjskiego, bo Komorowski i jego zaplecze zdaje się go cofać. Nie ma też parasola niemieckiego. Tusk, jak niegdyś Oleksy, stał się kozłem ofiarnym dla jednych i drugich. Co widać  w podejściu naszych sąsiadów do naszej historii. Niemcy plują na AK, Rosjanie lekceważą - co na jedno wychodzi - Katyń. A wszystko wskazuje na to, że obaj dotychczasowi sojusznicy (swoi i zdawało się Tuskowi również) wycofują się z przyjaznych stosunków. Rząd próbuje dość nieudolnie tuszować tę rzeczywistość, próbuje też cerować pojawiające się dziury we współpracy z tymi państwami, ale bezskutecznie. Ostatecznie jednak widać, że bardziej mu zależy na współpracy z Zachodem. Ruscy nie są tak łaskawie traktowani i krytyka ich nie mija, nawet jeśli jest delikatna i mocno powściągliwa, co Niemców nie dotyczy. Oni są póki co nietykalni. Wskazuje na to wypowiedź Bartoszewskiego na pytanie o to, czy polsko-niemieckie relacje są tak złe, że pojawiają się ataki:  Byłyby one takie w okresie rządu, który został, dzięki Bogu, w 2007 roku odsunięty od władzy.(...) Wtedy, kiedy był on u władzy powiedziałem, że jeśli to potrwa dłużej, wyemigruję z Polski – tak po prostu, wyjadę i zamieszkam gdziekolwiek. Bo nie chcę żyć w kraju, gdzie takich ludzi wybiera się w demokratycznych wyborach - zaznaczył.
Na pytania, czy Niemcom wolno przedstawić Polaków jako antysemitów i czy krytyka adresowana z Polski do Niemców jest uzasadniona Bartoszewski stwierdził, że "oni mogą robić wszystko, bo są wolni". - Ale wolność oznacza odpowiedzialność, im więcej wolności, tym ta odpowiedzialność jest większa. Niemieckie media są w stu procentach wolne, dzięki Bogu. Polskie też, niestety. Od czasu do czasu mówię "niestety", ponieważ jako Polak jestem szczególnie wrażliwy na to, kiedy Polacy robią głupstwa. Jako Polak jestem mniej przeczulony, jeśli głupstwa popełniają obcy - zauważył.
 
Bartoszewski mówi t o dwóch ważnych rzeczach: pierwsza dotyczy PiS i ewentualności sprawowania przez tę partie rządów. Jego wypowiedź wskazuje na to, że to przeszłość. Druga sprawa dotyczy odpowiedzialności za pogorszenie stosunków polsko-niemieckich. Ktoś szuka przyczyny, on mu ja wskazuje  i jednocześnie uspokaja co do przyszłości (chyba jednak tylko siebie). I trzy – Bartoszewski ubolewa nad wolnością Polaków. Według niego polskie media są wolne i one są odpowiedzialne za całe zło. Inaczej niż niemieckie, które różni od polskich to, iż mają pełne prawo do wolności. Wypowiedź faceta, który szczyci się Akowskimi korzeniami, wolnościowymi tradycjami, jest skandaliczna. Najgorsze jest jednak to, że podobnie jak Niesiołowski chorobą psychiczną, tak on demencją starczą może tłumaczyć wszystko, nawet najbardziej skandaliczne i obraźliwe wypowiedzi.  Nie chodzi jednak o samą obrazę, ale o przekaz polskiej polityki: nie mamy pretensji wolnościowych, nie mamy, naprawdę nie mamy… On się tłumaczy. Nadzieja jednak w tym, że może choć raz, choć ze strachu, dotrzyma słowa i po najbliższych wyborach wyjedzie. Gdziekolwiek.
 
Kiedy Centrum Badania Opinii Społecznej daje PO 25% poparcia wiedz, że coś się dzieje. – czytamy w necie - CBOS formalnie jest fundacją, nad którą nadzór sprawuje Prezes Rady Ministrów czyli premier. Działalność CBOS-u jest współfinansowana z budżetu państwa. Powołany został w 1982 roku przez pułkownika Stanisława Kwiatkowskiego, doradcę gen. Wojciecha Jaruzelskiego.Partia Donalda Tuska po raz pierwszy od 2007 roku może przegrać wybory – wynika z sondażu „Rz".

Centrolewicowa "Europa+" odbiera głosy Platformie Obywatelskiej, przez co spada ona na drugie miejsce, a korzysta na tym Prawo i Sprawiedliwość. Niemców to jednak mało chyba obchodzi. Rosjan już więcej. Jedni i drudzy zdaje się osiągnęli, co mogli a reszty albo są pewni, albo ona im zwisa i powiewa, bo już im nie zależy. Czy fizyczna likwidacja elit jest wystarczającym celem, czy w nim cele się zamykają?  Ważniejsze jest, czy osiągnęli już wszystko. Ruscy są pewni swego. Ich arogancja na to wskazuje. To im Tusk już nie tylko jest niepotrzebny, co wręcz zbędny i zawadza. To oni powoli demontują PO, która spełniła swoją rolę i czas zastąpić ją nową jakością. Nie jest ona znowu  taka świeża. To raczej odgrzewane kotlety ze starego mięcha, które już mocno cuchnie, ale głodny wszystko pochłonie. Oczywiście operacja jeszcze się nie zakończyła. PO póki co jest u władzy. Możliwe również, że prezydencki projekt powstały pod szyldem nazwisk Kwaśniewski i Palikot jest swego rodzaju straszakiem na tych, którzy nie chcą podporządkować się wschodnim wiatrom.
 
To nie jest ani głupia myśl, ani całkowita niemożliwość. Wystarczy spojrzeć na dwie rzeczy: kto takie metody stosuje i co one powodują. To metody czysto bolszewickie. To Stalin rządził strachem i terrorem. To NKWD i SB trzymało w napięciu, maltretowało fizycznie i psychicznie, eliminowało ludzi jak chwasty. Takie metody dziś stosuje putinowska Rosja wobec Ukrainy, Gruzji i Polski. Takie metody stosuje dziś Korea Północna… Co powodują te metody dzisiaj? Poddanie się wiatrom wiejącym w kierunku wschodnim, określone ustępstwa polityczne, poszerzenie strefy wpływów polityki zamordyzmu, w której nie ma czegoś takiego jak praworządność, sprawiedliwość, uczciwość, solidarność a tym bardziej, litość czy miłosierdzie, współczucie i szacunek dla człowieka. Bo człowiek to w każdej chwili może stać się śmieciem, ścierwem do poniewierania. Jeśli jednak ktoś posiada jakieś tzw. uczucia wyższe, tym lepiej – łatwiej go wykorzystać.
Najpierw sprowokować, by w swojej dumie i honorze sam się wystawił do odstrzału a potem opluć go i sponiewierać, kiedy już nie będzie miał szansy obrony – odtańczyć na jego trupie taki taniec zwyrodnialców. Ludzie, którzy mają te ludzkie odruchy, wyższe uczucia są niemal bezbronni. Łatwo ich uciszyć czy nawet złamać. Można im zabrać bliskich. Pozbawić możliwości pożegnania z bliskimi, skazać na makabryczny widok zwłok – różnych. Można ciągnąc ich żałobę w nieskończoność, rozdrapywać rany nieustannie: skazywać na dochówki, identyfikacje rzeczy, przesłuchania, raporty , niejasności i ich kilkukrotne wyjaśnianie, ekshumacje, powtórne pochówki i ponowne ekshumacje i ponowne pochówki, ponowne odsłuchiwanie głosów bliskich i odgłosów tragedii, przywoływanie wspomnień, przeżywanie traumy… na nowo, ciągle na nowo. To tak samo jakby jakiś mongolski barbarzyńca raz po raz nabijał na pal każdego z bliskich ofiar. Bzdura, powie Mongoł. Bo Mongoł nie rozumie, co to ból cudzy, co to własne współczucie. Bestialsko niszczy, unicestwia, ale powoli i rozkoszuje się tym.
 
Dr Książek mówi, że widział ciało Anny Walentynowicz po śmierci: było nienaruszone. Miała nieuszkodzoną twarz, wyglądała jakby spała … Jakiś Mongoł obraża teraz jej rodzinę, że nie dokonała prawidłowej identyfikacji. A może wie, co mówi. Może rodzina nie miała okazji oglądać nienaruszonego ciała swojej matki i babki? Może jej ciało, twarz szczególnie,  nie było już tak w 100% rozpoznawalne, jak w momencie, kiedy widział je dr Książek? I może ten Mongoł wie, co mówi, bo wie, co zrobił?  Czy się komu to podoba czy nie takie informacje i wydarzenia, budzą w Polakach strach. Im bardziej zatwardziałym obrońcą rządowych wersji katastrofy ktoś jest, tym większy strach nosi w sobie. Bo trzeba się naprawdę bać, żeby nie próbować nawet przez szparę rzęs spojrzeć prawdzie w oczy. Dziś już chyba wszyscy wiemy, niezależnie od opcji politycznej, że jesteśmy wyśmiani, poniżeni. Możemy to olać i krzyknąć :nic się nie stało, albo możemy nazwać rzeczy po imieniu, do czego jednak trzeba odwagi. Od ilorazu odwagi właśnie zależy, kto będzie rządził Polską. Rosja jednak zrobi wszystko, by Polacy bali się nawet o tej odwadze pomyśleć.
 
Piskorski dziwi się Tuskowi, że ten ucieka przed mediami do Nigerii, że nie ma odwagi spojrzeć wyborcom w twarz w rocznicę tragedii smoleńskiej. Mówi, że Tusk ma słabych doradców. Skąd. Odruch zupełnie prawidłowy, zupełnie adekwatny do sytuacji, w jakiej Tusk aktualnie się znajduje. Poza tym sporo jest podobieństw do tych, którzy stali nad wypełnionymi po brzegi katyńskimi dołami śmierci, również o świcie. Tusk też się boi. Nie boi się prezydent. Nie boi się kumpel prezydenta – Palikot. Nawet Kwachu się nie boi. Ten ostatni nie boi się nawet ostentacyjnie publicznie chorować. A może ktoś po prostu pokazał Tuskowi znak: masz jeszcze szansę na uzdrowienie relacji? Tusk właściwie nie ma wyjścia. Nie boi się Rosja, nie boją się Niemcy… Nikt nie boi się dowalić Polakom. Polacy boją się natomiast powiedzieć, że się boją… Bo jeśli rzeczywiście trzy osoby przeżyły, to nie wiadomo, ile przeżyje tym razem. Jeśli Kaczyński zaś ma rację, ta ekipa to poplecznicy morderców z krwią na rękach, debile, nieodpowiedzialne nieroby i nieudacznicy, to znaczy, że spora część tych, którzy na nich głosowała jest taka sama. Wielu Polaków – lemingów na wzór Donalda Tuska ma coś na kształt syndromu Doriana Graya: za wszelką cenę chce ukryć swoją prawdziwą twarz. Zdradzi każdego, uciszy każdego, zwiedzie każdego, byle się z nią nie zdradzić. Bo na tej twarzy widać każdą podłość, kłamstwo, winę i współwinę. Różnica między nimi polega na tym, że ci Polacy ukrywają coś, czego często wcale nie muszą się wstydzić. Prędko mogą jednak tego nie sprawdzić. Bo jak tu znaleźć w sobie odwagę i stanąć ze sobą twarzą w twarz, kiedy notorycznie się widzi takich ludzi jak Ewa Kopacz, spokojnych i swobodnych, że aż strach.
 
Bo jeśli wolno było zamordować polskiego prezydenta, to wolno będzie wymordować wszystkich Polaków”, mówi poseł Jasiński. I ma rację, wolno wymordować dowolna osobę, dowolną liczbę osób. Nikogo to nie obchodzi. Nikogo nie obejdzie ile razy i kto umierał, gdzie i pod jakim nazwiskiem został pochowany – i ile razy… Prawda o Smoleńsku jest Straszna, prawda o Polakach w kontekście Smoleńska jest upiorna, twarze wypełniające naszą publiczną przestrzeń są koszmarne… nic dziwnego zatem, nic dziwnego, że Polacy się boją. Baliby się bardziej, gdyby widzieli twarz potwora, który się nie boi a sieje strach.
W jedności narodu jego siła. Polacy policzyli się na ulicach, pokazali swoja jedność wobec wartości a często ponad podziałami. Stali się magnesem, który przyciąga drobnicę PO. To dlatego, że Smoleńsk pogrąża Tuska, możemy w TV zobaczyć konferencję zespołu Macierewicza a dr książek mówi, jak było naprawdę w Smoleńsku. Byli tacy, którzy mieli dość wrzask na ten temat. Obawiam, że wrzask to dopiero się zacznie i to już niebawem.
 

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika dogard

16-04-2013 [16:23] - dogard | Link:

jak wasal moze byc przyjacielem swego PANA.To prawdziwa niedorzecznosc i glupota.Ta jest nieodlacznym przyjacielem miernot POlitycznych.

Obrazek użytkownika Celarent

16-04-2013 [21:03] - Celarent | Link:

no, własnie... ale, powiedz, co tu jest  na miejscu i co charakteryzuje się mądrością...

Obrazek użytkownika Teresa Bochwic

16-04-2013 [22:38] - Teresa Bochwic | Link:

Nie bardzo zrozumiałam, w jakim celu pisze Pani ten tekst.