Brytyjczycy są głupi i zacofani

Zacofanie to nie respektowanie „postępu”, który polega między innymi na tym, że z zapałem celebruje się weekend, a ten rozpoczyna się w sobotę. Głupotą natomiast jest nie skorzystanie z weekendowego pretekstu, aby pozbyć się uciążliwości. Każda praca jest uciążliwa, a szczególnie śledztwo, gdy przyjmie się domniemanie zabójstwa.
 
W Polsce śmierć przypominająca samobójstwo też zdarza się zawsze w piątek lub sobotę. Za przykładem niewątpliwie postępowego rządu pana Tuska, nasze światłe organy ścigania zawieszają do poniedziałku wszelkie czynności śledcze, szczególnie dotyczy to autopsji i badań laboratoryjnych. Cóż z tego, że niektóre substancje po takim czasie ulegają rozkładowi nie pozostawiając po sobie śladów – dla prokuratury „postęp” jest ważniejszy.
 
Nie mniej ważna jest mądrość ludowa płynąca z przysłowia – „Robota nie zając, nie ucieknie!” – a u nas na tę mądrość mogą sobie pozwolić głównie ci na państwowych posadach. Natomiast gdy jakieś ślady zaginą przez weekend, to jeszcze lepiej, bo nie trzeba będzie badać z mozołem tych różnych wątków nie dotyczących samobójstwa.
 
Na tym wszystkim nie znają się Brytyjczycy. Gdy w sobotę pod Londynem znaleziono martwego Borisa Bieriezowskiego nie dość, że policja otoczyła jego siedzibę kordonem, to ściągnięto na miejsce nie tylko chemików i biologów, ale nawet ekspertów od promieniowania jądrowego.
 
Angole zignorowali też media rosyjskie, natychmiast sugerujące, że „Bieriezowski mógł umrzeć na zawał serca”. A przecież Rosjanie są w kwestii śledztw najbardziej postępowi już od czasów sowieckich, co potwierdza stary dowcip.
 
Otóż, w jakimś mieszkaniu znaleziono zwłoki kilku osób. Radzieccy śledczy po krótkich oględzinach zaczęli pisać protokół – „Śmierć z powodu zatrucia grzybami...” Tylko jeden niedoświadczony młodzik zauważył – „O, jeden ma dziurkę w głowie!” – „To nic!” – huknął stary rep – „Ten pewno nie chciał jeść grzybów”...