Witaj: Niezalogowany | LOGOWANIE | REJESTRACJA
Wielki i zapomniany, odwiedźcie go czasem...
Wysłane przez patologiczny an... w 09-03-2013 [13:25]
Niedziałek Wojciech ps. „Maniuś”, „Niedźwiadek”, „Judasz”
Ur. 29.IV.1922 r. w Krakowie. Wykształcenie wyższe - socjolog.
W 1939 r. brał udział w działaniach I pułku Strzelców Podhalańskich-Nowy Sącz. W ramach PW uczestniczył w obronie przeciwlotniczej, następnie brał udział w odwrocie na trasie Muszyna, Jasło, Krosno, Lwów. Ogarnięty w Tłumowcu, po walce dostał się do niewoli rosyjskiej, następnie został skierowany do Łagru w Wołoczyskach, skąd uciekł.
W 1939 r. 11 listopada wstąpił do NOW w Zakopanem, gdzie złożył przysięgę, którą odebrał Panek. W 1942 r. wstąpił do ZWZ-AK. Pilotował grupy uciekinierów wojskowych za granicę na linii Kraków-Leluchów. Następnie został dowódcą dwóch grup dywersyjno-bojowych kierowanych przez Tadeusza Tomalika ps. „Zagroda”. W lipcu 1943 r. został aresztowany przez Gestapo i uciekł. W czasie ucieczki został ranny.
Z kolei był odkomenderowany do Kedywu w Krakowie, a stąd do OP „Błyskawica”. Brał udział w akcji w Dobczycach na garbarnię z „Romanem”, oraz uczestniczył w akcji na Grenschutz pod Sułkowicami. W 1944 r. przeszedł do OP „Grom” na stanowisko zastępcy d-cy, następnie przejął dowództwo „Gromu” do maja 1944 r. Brał udział w napadach na Niemców celem zdobycia broni.
Uczestniczył w akcji na f-mę „Müller" celem zdobycia środków materialnych na działalność konspiracyjną. Także w akcji na Platnitzkiego, której celem był Bank Społem przy ul. Szpitalnej. Dalsze akcje to udział w walce pod Sielcem, Skalbmierzem i Goszczą w OP „Grom”. Organizował wielokrotnie transport broni, materiałów minerskich i oporządzenia na trasie Kraków-Starachowice oraz miejsca postojów dla OP „Grom” i „Błyskawica”. Z patrolem OP „Grom” brał udział w zarekwirowaniu kasy na statku koło Nowego Brzeska.
Od lipca 1944 r. należał do SBP »Skała« i brał udział w walce pod Zaryszynem, Moczydłem, Sadkami i Złotym Potokiem. W grudniu 1944 r. został odkomenderowany jako dowódca patrolu 1+5 do przeprowadzenia rekonesansu z zadaniem rozpoznania terenu dla oddziału na trasie Polska-Grecja, z uwagi na zbliżający się front.
Po zakończeniu wojny zdał maturę. Od 1947 r. studiował prawo i socjologię na UJ. W 1948 r. pełnił funkcję kierownika Sekcji Wysokogórskiej AZS. Do jego wyczynów należy również zaliczyć wyjście na iglicę we Wrocławiu (maszt o wysokości 106 m, na którym trzeba było wymienić uszkodzone lustro).
Dyplom uzyskał w 1951 r. W Zakopanem przebywał do 1958 r. gdzie pracował jako instruktor w klubie wysokogórskiej wspinaczki. Od 1958 r. zatrudniony był jako socjolog turystyki w PAN.
Równocześnie pracował jako rzeźbiarz. Miał dwie wystawy. W 1946 r. organizował wielki pochód 3-majowy w Zakopanem. Rano 4-maja został zatrzymany. W 1956 r. przewodził Rewolucyjnemu Związkowi Młodzieży w Zakopanem, działał w ramach Polskiego Października, jednocześnie był pierwszym w świecie organizatorem i przewodniczącym Związku Ofiar Hitleryzmu i Stalinizmu.
Przez cały czas był represjonowany, pozbawiony stałej pracy.
Stopień wojskowy: podporucznik czasu wojny.
Otrzymane odznaczenia: Krzyż Walecznych, Srebrny Krzyż Zasługi z Mieczami. W Zakopanem był doradcą Solidarności i reda-ktorem naczelnym „Płotów dyskusyjnych". W stanie wojennym ukrywał się. Członek GOPR w Zakopanem.
Tyle biogram za: http://www.kedyw.info/wiki/Syl...
Miałem honor znać Go osobiście. Był przyjacielem domu.
Będąc jeszcze szczenięciem, uwielbiałem kiedy przychodził do nas, siadał zawsze z moją bacią w kuchni i gadali, gadali, gadali... A o czymkolwiek mówił, mówił z taką pasją, werwą, poczuciem humoru, że przysłuchiwanie się ich rozmowie było dla mnie radością większą niż uwielbiane przez mnie słuchowiska radiowe.
Był nieprawdopodobnie inteligentny i nieprawdopodobnie złośliwy. W dobrym tego słowa znaczeniu. Nie tolerował kretynów. Niszczył ich bez pardonu.
Nie znosił blichtru, pozerstwa, udawania.
Ubierał się koszmarnie. I zawsze wyglądał jak strach na wróble gdyż był bardzo wysoki i nieludzko wręcz chudy.
On uczył mnie i nauczył gór. Bo miałem i to szczęście, że zabierał mnie w Tatry. Kiedy coś mierzył, obliczał mruczał pod nosem, a ja miałem wyborny ubaw ale...
Ale musiałem wówczas siedzieć cicho i się nie wychylać. To nie był dobry moment na zadawanie pytań...
Ileż to razy opieprzył mnie serdecznie i mocno! Ileż to razy...? Bo, mimo, że miałem kilka lat, a później kilkanaście i dwadzieścia parę, on traktował mnie zawsze jak partnera i dorosłego mężczyznę.
Co za całkowity brak umiejętności pedagogicznych...
Całym sercem i duszą nie znosił komunizmu i... I komunistów. Uważał ich za robactwo. Straszliwe i groźne. Bardzo groźne...
Z wzajemnością...
Wiele razy ukrywał się przed UB w naszym domu.
Był genialnym naukowcem, prekursorem, na skalę światową, socjologii turystyki. Członkiem PAN-u.
Najczęściej bezrobotnym...
Ale w momentach, kiedy jakimś cudem mógł wykładać, np. na UJ studenci walili drzwiami i oknami. Zachwycał wiedzą i erudycją. I jakimś wielkim dobrem skrywanym pod bardzo chropowatym pancerzem. Ale dobrem nieomylnie wyczuwalnym.
Nie umiał kłamać...
Był także wynalazcą, konstruktorem i rzeźbiarzem.
Opracował np. genialny patent buta narciarskiego, lekkiegoi i spełniającego wszelkie funkcje zabezpieczające staw skokowy. Nie spotkał się ani z poparciem ani z życzliwością. Spotkal się natomiast z koszmarnym atakiem producentów tego obuwia...
Normalka...
Skonstruował także słynną w Zakopanem kozę, która stała na parapecie okna pokoiku, który zajmował w Centrum Pracy Twórczej UJ. "Zwierzę" było uruchamiane kiedy pod oknem kręcili się nie bardzo mili panowie. Koza stukała się raciczką w głowę i niemiłosiernie skrzeczała...
Pan Wojtek, bo tak zawsze się do niego zwracałem, pewnej nocy wdrapał się na potężną sosnę rosnącą tuż obok domu, w którym mieszkał, zawiesił na jej czubku paczuszkę z bardzo nieprzyjemną zawartością i zniknął.
Sprowadzono straż pożarną i poważnie okaleczywszy drzewo, paczuszkę zdjęto. To co w niej znaleziono nie było tym czego się spodziewano i bardzo nieprzyjemnie pachniało...
Ale ten numer, Wojciech Niedziałek uznał za niemądry. Zniszczono niepotrzebnie drzewo. A tego nie mógł ścierpieć.
W stanie wojennym zorganizował manifestację "ekologiczną". Demonstranci nieśli m.in. napisy: " Dość Czerwonych Wierchów" czy "Precz z Ciemniakiem, królem Czerwonych Wierchów".
Dziś nikt już praktycznie nie pamięta, że był autorem pierwszej, kompleksowej koncepcji ochrony Tatr i Podtatrza. Przez znawców uznawanej za najlepszą jaka kiedykolwiek powstała. I dlatego nigdy jej nie zrealizowano. Nie dość, że była najlepsza to jeszcze autor był bardzo trefny...
Ostatni raz rozmawiałem z nim na rok przed jego śmiercią, na ławeczce przy Równi Krupowej. Byłem już wówczas na studiach. Pytał o atmosferą na uczelni.
A potem, niby sam do siebie, opowiedział o Polsce. Wiedział co się stanie. Wiedział. A przeczucie tej kasandrycznej wizji przyszłości wyraźnie go przygnębiało. I było, jak sądzę, przyczyną jego zdecydowanie przedwczesnej śmierci.
Spoczął na Cmentarzu Zasłużonych na "Pęksowym Brzysku" w Zakopanem.
Odwiedźcie Go czasem...
YouTube:
Komentarze
10-03-2013 [05:19] - Marcus Polonus | Link: Niestety takich "typów" ludzi
jest coraz mniej, a i następców jakoś nie widać - być może jednak, że są, tylko niedopuszczani skutecznie przez bandę Ryżego, która opanowała media. Przykre...
10-03-2013 [08:26] - agnieszka | Link: Ciekawa opowiesc
o niezlomnym, prawym czlowieku!
dzieki ! i pozdrawiam serdecznie.