Historia bez Żydów

Trudno doprawdy zrozumieć w jak dziwną stronę skręcił nasz świat. Oto w czasach, które niedawno opisywałem w II tomie Baśni jak niedźwiedź, a które są przedmiotem szczegółowych badań, niezliczonej ilości doktorantów, magistrów i profesorów, każdy kto chciał zaistnieć w świecie nauki studiował hebrajski. Był to jeden z trzech, obok łaciny i greki języków starożytnych. Z tego co przeciętny czytelnik wynieść może z lektury opracowań historycznych dotyczących odrodzenia, studia hebraistyczne i greckie służyły temu, by ludzie nauki i nie tylko nauki nie zasklepiali się w swoim ciasnym łacińskim świecie, ale jak to pięknie ujęła ostatnio Ufka w swoim tekście o abdykacji papieża, wypłynęli na głębię. No i niektórzy wypłynęli, ale nic specjalnego z tego nie wynikło. Może potonęli?
Czy możemy mówić o tym, że stulecie XVI to był swoisty boom dotyczący studiów hebraistycznych. Pewnie tak, choć żadnych tak zwanych twardych danych dotyczących liczby katedr hebraistyki na uniwersytetach i uczęszczających na nie studentów nie mamy. No, może moglibyśmy mieć, ale mnie akurat nie chce się liczyć, a ci co mają taki obowiązek biją się akurat o jakieś granty i na liczenie nie mają czasu.
Załóżmy jednak, że XVI wieczna nauka oparta była na studiach trzech uniwersalnych języków, które wprowadzały studenta w trzy osobne kosmosy, całkowicie od siebie różne. Wiedza o tych dziwnych obszarach była wiedzą podstawową. Nagle jednak, a może wcale nie nagle tylko systematycznie i powoli zaniechano tych studiów, uniwersytety zaś zamieniły się w miejsca gdzie szkoli się urzędników, administratorów i propagandystów, mówiących w językach narodowych. No, a cóż to są języki narodowe? Jakaś bieda po prostu. Co takiego ma człowiekowi do zaoferowania niemiecki jeśli porównać go z hebrajskim? Zastanówcie się. Albo chociaż z łaciną. Karierę feldfebla? I co więcej? Chirurga wojskowego może jeszcze . I to w zasadzie wszystko. Albo angielski? Co można robić z angielskim? Uczyć angielskiego jak Toyah, albo zostać product managerem w korporacji wypuszczającej na rynek żyletki. Też mi perspektywa.
Ktoś może powiedzieć, że się czepiam, bo przecież na uczelniach są lektoraty hebrajskiego. Ciekawe czym się różnią od tych, na które uczęszczał taki Melanchton? Wyłapanie różnic byłoby bardzo ciekawe. No i jeszcze kto  tego hebrajskiego uczy? Pewnie jacyś emerytowani oficerowie, albo byli policjanci z Jaffy. Ważne jest przede wszystkim to, że ma to dziś charakter kuriozum. Choć mogę się mylić, bo dawno na uczelni nie byłem, ale lektorat hebrajskiego nie jest chyba codziennością, z którą studenci muszą się zmagać tak jak kiedyś z łaciną. Ostatnio znajomy napisał mi, że chyba jednak idzie ku zmianie, bo na przedmieściach Rybnika powstała dziwna szkoła językowa. Uczą tylko hebrajskiego i chińskiego. Jacyś, kurczę, wizjonerzy, albo ludzie bardzo dobrze poinformowani.
Ponieważ nikt nie zna już w zasadzie hebrajskiego, łacinę i grekę zaś zna mało kto, spore obszary dziejów są przed nami ukryte. Znacie kogoś kto zajmowałby się studiowaniem XVI wiecznych tekstów pisanych po hebrajsku? Ja nie, ale ja siedzę przez cały czas w domu na wsi i nigdzie nie wychodzę. Ten dziwaczny tryb życia nie chroni mnie jednak przed różnymi przygodami. Bo jak napisał kiedyś nieoceniony Waldemar Łysiak, przygoda jest wewnątrz człowieka, a nie poza nim. Kupiłem sobie więc na allegro, jak to mam w zwyczaju, książkę za 4,50. Na pewno ją znacie. Jest to powieść Waltera Scotta zatytułowana „Ivanhoe”. Fascynująca rzecz, aczkolwiek napisana językiem nieco archaicznym co ludzi słabszej kondycji umysłowej może odstręczać i nudzić. Powieść tę pamiętam z lat dawniejszych, bo czytałem ją z wypiekami na twarzy jako mały chłopiec. Szczególnie zaś podobały mi się umieszczone w tej książce ryciny. Były pełne dynamiki, przedstawiały bowiem sceny walki. Nie zauważyłem wtedy, małej dopiski na końcu książki, która rzuciła mi się w oczy teraz, zanim jeszcze zacząłem czytać tę książkę po raz kolejny. Oto okazuje się, że z wydania wydrukowanego w roku 1964, a pewnie też z wydań późniejszych zniknął rozdział 33. Co za liczba! Panajezusowe latka, jak mawiają niektórzy. Usunęła ów rozdział cenzura. Łatwo odnaleźć jego streszczenie w sieci i zapoznać się z treścią. Zanim do owej treści jednak przejdziemy przypomnijmy, że jednym z bohaterów powieści „Ivanhoe” jest Żyd, Izaak z Yorku, który ma córkę – piękną Rebekę. Osią intrygi jest toczona na śmierć i życie walka resztek szlachty saksońskiej z osadzonymi w zarekwirowanych im dobrach baronami normańskimi. Tych pierwszych reprezentuje główny bohater właśnie – Wilfiried Ivanhoe oraz jego ojciec, a tych drugich Reginald Bawoli Łeb. Izaak z Yorku pomaga tym pierwszym, a ci drudzy go prześladują. Widzimy tego biednego Izaaka, jak jeździ na swoim osiołku po całej Anglii, jak zamykają go w więzieniu, widzimy jak Templariusze uwięzili mu córkę, która zdaje się mieć jakieś plany wobec głównego bohatera, pochodzącego ze starej szlachty saksońskiej. Najlepsze jest jednak to, że ci wszyscy biedni, prześladowani przez króla Jana Bez Ziemi i jego pachołków baronowie, zbierają pieniądze na uwolnienie z niewoli króla Ryszarda Lwie Serce. Potrzeba bardzo dużo pieniędzy. Tak dużo, że nikt na całej wyspie nie ma stosownej sumy. Wykupienie zaś króla jest konieczne, bo kiedy wróci zrobi porządek z normańskimi baronami, uwolni Rebekę i zakaże prześladowań Żydów. Spirytusem movensem tej ściepy na okup jest Ivanhoe, ale forsy ciągle brakuje. I nagle okazuje się, że pieniądze można pożyczyć, w dodatku na korzystny procent, albo wręcz bez procentu. Izaak z Yorku, choć go o to nie podejrzewamy, bo jest biedny i prześladowany dysponuje potrzebną sumą i wykłada ją w tak zwanym momencie kluczowym. Król wydostaje się z więzienia i robi na wyspie porządek. Są to oczywiście same kłamstwa, poza może tym, że Izaak z Yorku rzeczywiście miał pieniądze. Ryszard miał w nosie saksońskich baronów, oni zaś nie lubili Żydów, którzy przybyli na wyspę wraz z Normanami. Mowy więc nie było o tym, by jakiś przedstawiciel starej szlachty zbierał forsę i pożyczał ją od Żydów na wykupienie Ryszarda Lewie serce z niewoli. Już prędzej zapłaciłby Niemcom, żeby tego Ryszarda dłużej w niewoli potrzymali. No, ale literatura rządzi się swoimi prawami.
Wracajmy jednak do tego usuniętego rozdziału. Co w nim jest? Oto komunistyczna cenzura wyrzuciła z XIX wiecznej powieści rozdział opisujący jak to na leśnej drodze kłócą się o pieniądze trzej mężczyźni: Robert z Locksley, czyli Robin Hood, opat pobliskiego klasztoru i wspomniany Izaak z Yorku. Ten ostatni targuje się zawzięcie o uwolnienie swojej córki Rebeki, która została uwięziona przez Templariuszy. I tyle. Nic więcej tam nie ma. Dziwne prawda?
Powieść „Ivanhoe” została napisana w roku 1819, w czasach tuż przed świtem Imperium Brytyjskiego. Nie wiem, czy była to pierwsza powieść, albo wręcz pierwsze dzieło literackie powstałe na Wyspie, w którym Żyd nie jest wcielonym złem, ale zwykłym człowiekiem, ze zwykłymi kłopotami na głowie. No, może zwykłymi jak na XII stulecie, a nie na nasze czasy, ale jednak dającymi się ogarnąć umysłem i sercem. Wcześniej nie było tak pięknie i taki na przykład Szekspir nie miał żadnej litości dla człowieka nazwiskiem Shylock, czyniąc z niego groteskowego potwora. W czasach Szekspira nie było bowiem jeszcze na wyspie Żydów, zostali oni wypędzeni w sto lat po wydarzeniach opisywanych w powieści „Ivanhoe”. W czasach, zaś w których Walter Scott umieścił Izaaka z Yorku i jego córkę, Żydów wypędzono z Francji. Hiszpania wyrzuciła ich jako ostatnia, a wszyscy ci wygnańcy, licząc po kolei od Francji przez Anglię do Hiszpanii, znaleźli swoją cichą przystań w Polsce lub w Turcji. I teraz spróbujmy znaleźć w polskiej literaturze książkę taką jak „Ivanhoe”, w której występuje postać wpływowego i bardzo bogatego Żyda. Albo inaczej – spróbujmy znaleźć książkę, w której opisani będą Żydzi w sposób różny do tego co ma do zaprezentowania II połowa XIX wieku, czy nie przez pryzmat prześladowań jedynie, ale z uwzględnieniem innych funkcji i ról, jakie pełnili w społeczeństwie polskim przez ostatnie kilkaset lat. I nie chodzi mi tutaj o powieść Kraszewskiego pod jakże inspirującym tytułem „Żyd”, ale o coś romantycznego, w stylu epoki. O jakiś dzieło omawiająca czasy Kazimierza Wielkiego albo Władysława Jagiełły. Jest coś takiego? Słyszeliście może o takiej książce? Ja nie.

Wszystkich oczywiście zapraszam na stronę www.coryllus.pl oraz do księgarni www.multibook.pl, http://www.ksiazkiprzyherbacie... do księgarni wojskowej w Łodzi przy Tuwima 34, do księgarni Wolne Słowo W Lublinie przy ul. 3 maja, do księgarni „Ukryte miasto” w Warszawie przy Noakowskiego 16, W księgarni Tarabuk przy Browarnej 6 w Warszawie, oraz do sklepu FOTO MAG przy stacji metra Stokłosy w Warszawie.

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika Ma-Dey

13-02-2013 [11:31] - Ma-Dey | Link:

cytat z teskstu : " z uwzględnieniem innych funkcji i ról, jakie pełnili w społeczeństwie polskim przez ostatnie kilkaset lat."

Moim zdaniem, Żydzi nie pełnili żadnej funkcji w społeczeństwie polskim z prostego powodu-nie byli częścią społeczeństwa polskiego,żyli obok  - jak pisali o sobie SĄSIEDZI !!!- wiec postawione pytanie zawiera fałszywą (ukrytą) tezę o rzekomym wspólnym społeczeństwie - .Po drugie, " funkcje nie funkcje"-a ja ma już dosyc tych tematów żydowskich, gdzie sie nie obróce tam zydzi-ide do teatru, kina, wystawe zwiedzam, książke chce kupić, muzea-martyrologia, lub muzyka i tzw "kultura żydowska", no i na koniec te spędy jesienią na ulice Grzybowska w Warszawie lub na Kazimierz w Krakowie ( o samym mieście Kaziemierzu juz nie wspomne), do tego polityka media i cały ten " syf" - wszędzie  o żydach.-krótko mówiąc- dosyć juz wałkowania  tematów żydowskich, a jeśli już to zaćząć od tego o czym wspominał Grzegorz Braun-o "filipińczykach" w politbiurze moskiewskim!-bez unaocznienia powszechnoego tego najwazniejszego "wkładu żydo-komuny dla współczesnych dziejów i przyszłych chyba też Polski,, dalsze grzebanie w histoii to strata czasu i [pieniedzy na ew. kniżki....ot co!

ps : definicja społeczeństwa za Wiki  : " Terminem tym tradycyjnie ujmuje się dużą zbiorowość społeczną, zamieszkującą dane terytorium, posiadające wspólną kulturę, wspólną tożsamość oraz sieć wzajemnych stosunków społecznych. Społeczeństwo ponadto posiada własne instytucje pozwalające mu na funkcjonowanie oraz formę organizacyjną w postaci państwa, plemienia czy narodu." A to mamy np : ."Historia Narodu Żydowskiego w Polsce"- jeden z tyutułów książkowych.Wsjo!

Obrazek użytkownika Coryllus

13-02-2013 [11:39] - Coryllus | Link:

bo autor nie chce mieć nic wspólnego z takimi jak ty bandziorami co straszą pobiciem. Czy to jest jasne?

Obrazek użytkownika Ma-Dey

13-02-2013 [11:48] - Ma-Dey | Link:

nazywając mnie " bandziorem" napiąłeś swoje myszce i pokazałeś że nie zrobiono cie miekkim ch*jem! Brawo, nareszcie sie odważyłeś!

Obrazek użytkownika NSZ-ZJ

13-02-2013 [21:19] - NSZ-ZJ | Link:

Jak mozna uzyć tak talmudycznych słów do MA-Deya?TCHÓRZOSTWEM obdarzył BÓG synagoge szatana,groby pobielane czy plemie zmijowe,a tu płacze facet od BASNI ŻE talmudu mu mało..Polska ma od judaszy wdzięczność dozgonną az do dziś a zgon szykuja od średniowiecza
Jedż do izraela wrócisz odmieniony a na droge lektura ,,ks.dr Stanisław Trzeciak-TALMUD O GOJACH A KWESTIA ZYDOWSKA W POLSCE''
SZALOM

Obrazek użytkownika Coryllus

13-02-2013 [21:48] - Coryllus | Link:

Jeśli w podobny sposób radzisz sobie z czytaniem napisów na szyldach jak poradziłeś sobie z rozumieniem tego tekstu to współczuję

Obrazek użytkownika dogard

13-02-2013 [14:19] - dogard | Link:

jezyki uczonych , bez mala przez 1000 lat , nawet na ich bazie wyksztalcil sie jezyk ' bizantyjski'.

Obrazek użytkownika Jolanta Pawelec

13-02-2013 [16:07] - Jolanta Pawelec | Link:

- wiele, wszystko.
Kochanowski znał hebrajski - tłumaczył księgę psalmów. Ale jak tłumaczył? Jak Polak - renesansu, równy Bogu
i wdzięczny. To jedno.
Drugie - Szybko ukazała się Wulgata - czyli tłumaczenie na łacinę ( biblii). Długo jeszcze łacina będzie językiem warstw wykształconych, udostępnia wszystko co w nauce powstało. łacina jest jedna - języki biblijne różne. Ot praktyka naukowa zwyciężyła.
Dlaczego nie pyta pan o historię żydów u Hezjoda, Tacyta ...
Trzy: Walter Scott - powieść ze szpadą. To tak jakby pan historii uczył na losach Kowalskiego Rocha ( "Mów mi wuju")

Wracając do języków narodowych _ Język to rytm, oddech, uczucie, patrzenie.... polskie. Nie najgorsze - wspaniałe.
Nieco sponiewierane przez przekręty. Język oddaje stan ducha - skrót, slang, wulgaryzmy, anglikanizmy ... - licho się żyje, licho się myśli.

ps. Orzeszkowa pisała o żydach. U Prusa ma pan ten naród w Faraonie ( i w nowelach). Malarstwo się wykazało itd

Obrazek użytkownika Coryllus

13-02-2013 [21:49] - Coryllus | Link:

Nie o to mi chodziło

Obrazek użytkownika plokryf

13-02-2013 [21:49] - plokryf | Link:

Przeczytałem ten tekst trochę z rozpędu, bo po serii Twoich tekstów opluwających Ziemkiewicza byłem na krawędzi zaprzestania ich czytania. Jakże ten tekst jest inny - cenny poznawczo i zwracający uwagę na rzeczywiście pomijany aspekt obecności Żydów w Polsce. Przyznaję, że "Ivanhoe" miałem kilka razy w ręku, ale ani razu nie udało mi się przez tą książkę przebrnąć. Po lekturze Twojego "bryku" spróbuję raz jeszcze. Pozdrawiam i proszę - jak najmniej o Ziemkiewiczu, a jak najwięcej takich tekstów.

Obrazek użytkownika Dalej

17-02-2013 [17:02] - Dalej | Link:

A jak było z Żydami w innych krajach ówczesnej Europy? W krajach Italii, Beneluksu, Nordlandu, Szwajcarii, itd?