Otwarte zasoby tak, monopolizacja – nie

Środowisko wydawców z Polskiej Izby Książki (PIK) popiera ideę tzw. otwartych zasobów publicznych. Jednak zdaniem Izby rozwiązania, zaproponowane w projekcie założeń do ustawy o otwartych zasobach publicznych przyniosą negatywne skutki. Mogą doprowadzić do ograniczenia i zmonopolizowania dostępu społeczeństwa do wiedzy oraz zubożenia w sferze kultury, nauki i sztuki.

Według branży wydawniczej projekt jest szkodliwy. Jego autorzy nie policzyli skutków finansowych jakie wywoła ustawa. Zdaniem Michała Boniego, szefa ministerstwa administracji i cyfryzacji (MAiC), które w grudniu opublikowało założenia projektu ustawy nowe rozwiązania mogłyby zacząć wchodzić w życie w 2014 r.
W opinii MAiC ustawa ma na celu wprowadzenie precyzyjnej definicji zasobów publicznych i rozróżnienie ich od informacji publicznej. Chodzi także o wprowadzenie jednolitych norm prawnych określających jasne kryteria i warunki korzystania z zasobów posiadanych przez podmioty publiczne. MAiC twierdzi, iż „ustawa nie będzie narzucała przymusu, ma być stymulatorem dla długotrwałego i stopniowego procesu otwierania zasobów i pomagać rozwiązywać kwestie prawne”. Do finansowania tych działań będą wykorzystane środki z nowej perspektywy finansowej w Unii (PO Polska Cyfrowa o wartości 10 mld zł).
Według PIK ustawa zakłada by treści edukacyjne, kulturowe czy naukowe, nabywane za środki publiczne podlegały udostępnieniu na zasadach otwartego, publicznego dostępu. Taki mechanizm – zdaniem PIK – może jednak spowodować, że zamiast poszerzenia dostępu do wiedzy, nauki i kultury przygotowywane rozwiązania doprowadzą do faktycznego ograniczenia takiego dostępu.
Stałoby się tak w wyniku  ograniczenia mechanizmów rynkowych na rzecz istotnej przewagi treści finansowanych ze środków publicznych. Poprzez decyzje o finansowaniu określonych treści ze środków publicznych ustawa może doprowadzić także do państwowej reglamentacji praktycznego dostępu do wiedzy oraz do drastycznej ingerencji w wolności i prawa majątkowe podmiotów uczestniczących na rynku np. wydawniczym. W obszarze może edukacji może obniżenia standardów jakościowych udostępnianych zasobów.
- Zaprezentowane przez MAiC założenia do ustawy o otwartych zasobach, mimo, że słyszymy o niej od kilku lat, sprawiają wrażenie robionych w pośpiechu i bez refleksji nad konsekwencjami i kosztami dla budżetu, społeczeństwa, kultury, edukacji i przedsiębiorczości – mówi Włodzimierz Albin, Prezes Polskiej Izby Książki.
- W tekście regulacyjnym dołączonym do projektu założeń pojawia lakoniczna informacja o 15 tysiącach firm wydawniczych, które mogą odnieść straty z powodu wprowadzenia ustawy. To swoiste „złożenie w ofierze” kilkunastu tysięcy podmiotów i całej rzeszy twórców na ołtarzu idei otwartych zasobów  – dodaje Piotr Marciszuk, szef sekcji Wydawców Edukacyjnych PIK. 
Według prof. Wojciecha Cellary z poznańskiej Akademii Ekonomicznej filozofia projektu ustawy jest taka, żeby „twórcy zaprzestali twórczości”. Jego zdaniem twórcom ustawy – nie chodzi ani o otwartość, ani o wolność, tylko o umożliwienie korzystania za darmo z cudzej twórczości. To jest sięganie do kieszeni twórców - twierdzi. – Jak nie kraść i nie płacić? – pyta Cellary. - Upaństwowić własność intelektualną i oddać ją nowej, państwowej nomenklaturze. Nie pozbawiajmy się bezsensownie sprzedaży naszej twórczości – apeluje profesor.
Wśród najważniejszych mankamentów przedstawionego przez MAC projektu zdaniem PIK znajdują się:
• brak rzetelnej oceny kosztów budżetowych wprowadzenia ustawy (brak jest określenia kosztów przejęcia przez państwo budowy, utrzymania i zabezpieczenia otwartych zasobów. Biorąc pod uwagę skalę proponowanych rozwiązań, będą to zapewne wielomiliardowe koszty);
• brak oceny skutków społecznych i biznesowych regulacji (wiadomo, że ustawa uderzy w 15 tysięcy przedsiębiorców. Trudno to nazwać należycie przygotowanym testem regulacyjnym. Autorzy nie przeprowadzili także żadnych analiz oceniających skutki otwarcia zasobów publicznych dla sektora kultury i sektorów kreatywnych. Nie przeprowadzono żadnych badań dowodzących istnienia związku pomiędzy otwieraniem zasobów a wzrostem kreatywności i innowacyjności);
• ustawa naruszyłaby konstytucyjną zasadę równego traktowania, gdyż udzielałaby nieuzasadnionych preferencji podmiotom, które nie ponosiłyby trudu i kosztów działalności twórczej, a mogłyby eksploatować utwory, prawa pokrewne i prawa do baz danych, w stosunku do podmiotów, które taki trud i koszty ponoszą. Autorzy projektu zamierzają realizować zasadę poszanowania praw własności intelektualnej poprzez wprowadzenie ustawowej zasady „wywłaszczania” z praw majątkowych, podmiotów uprawnionych z tytułu praw własności intelektualnej;
• wprowadzenie ustawy może doprowadzić do tego, że działalność rynkowa wielu przedsiębiorców stanie się w praktycznie niemożliwa. Otwarcie, czyli inaczej „upaństwowienie zasobów” stworzy swego rodzaju monopol zasobu publicznego, o zawartości którego decydować będą w istocie dysponenci przeznaczanych na jego tworzenie środków publicznych.