1001 TALENTÓW RYŻEGO (NO, MOŻE MINUS JEDEN)

Wylot ryżego szybko się już zbliża,
więc aby nie być jednym z mętów,
nie będę mu dzisiaj wogóle ubliżał;
opiszę listę jego licznych talentów.

Nie ma jeszcze ryży na wylot biletu,
a ja już jestem w wieku podeszłym,
to na wszelki wypadek,dla wnuków,
opiszę te talenty w czasie przeszłym.

Pierwszy to napewno kominiarstwo,
które to w młodym wieku uprawiał,
ta praca była dla niego jak lekarstwo;
w kominie niczego się nie obawiał.

A następny talent to spiskowanie,
w czasie dziennej i nocnej zmiany,
świetnie  mu szło głosów zliczanie;
bo z Bolkiem był  dobrze dogadany.

Innym jego talentem były sondaże,
które z Igorem pisali sami sobie -
a on je nawet nocą, za ekstra gażę,
dostarczał każdej ważnej osobie.

Talent do haratania - gały nie żony,
był mu ważniejszy nawet od tronu,
aby to robić raczej nie zauważony,
wybudował sobie tysiąc stadionów.

Dobrze on też opanował wybory,
choć się ich bał jak jasnej cholery;
on sam już nie pilnował  tej obory
-zatrudnił do tego ruskie serwery.

Miał on też talent wielkiego oratora,
i jego sepeł nie był już tak wyrazisty,
po 600 wizytach u ymydżu doktora,
trole mówiły: w mowie jest zajebisty.

Najlepszy był w roli Pinokia kukiełki,
uwielbiał ją grać - cały tym tylko żył,
a nigdy mu nos nie urósł zbyt wielki;
bo on jej nie grał, on zawsze nią był.

W grze w chowanego był mistrzem,
chociaż na ogół chował się w szafie,
lecz nawet wtedy grał bardzo chytrze:
kontaktował się wyłącznie z  Grasiem.

Był też idealnym faciem na Brukselę,
sam tak siebie widział i to bez lustra; 
nie wiedząc, że tam go mają za cielę,
którego głowa jest całkowicie pusta.

Był super twórcą wolnych mediów;
wolne to one były, ale w zrozumieniu,
że to jest żle, gdy złodziej dalej kradnie
a ofiara złodzieja siedzi w więzieniu.

Założył sektę KGBB- był jej strażnikiem-
czyli "Kaczor, Generał, Brzoza - Buum!"
stał się też jej pierwszym zakładnikiem,
wraz z brzózką, co rośnie do metrów stu.

Trochę się zmęczyłem tym pisaniem listy talentów ryżego,
pamięć już nie ta, nie wszystkie jego wielkie T pamiętałem;
wyszedłem więc z psem na spacer, wokół Ogrodu Saskiego -
a tam ktoś jakby znany mi stoi -  oczom mym nie dowierzałem.

Lekko zgarbiony, wpatrzony w plakat z naszym ryżym geniuszem,
na  gazie, ale bez ruchu, nie ruszyła by go i wilków cała watacha,
raczej niedbale, w wymiętym ale czystym ubraniu,przyznać muszę,
wycierając nochal białą chusteczką - stał duch Janka Himilsbacha.

Podszedłem bliżej, aby zobaczyć czy to napewno mój kolega dawny,
on się nagle odwrócił, chyba mnie nie poznał,  tak można by sądzić;
nabrał powietrza w klatę i wrzasnął głosem może trochę niestrawnym:
Ludzieee! Czy wy tego kurwa nie widzicie? Ten ryżak nie umie rządzić!