C.GMYZ: Protestantyzm spowodował, że nie myślę stadnie

Z CEZARYM GMYZEM, BYŁYM DZIENNIKARZEM „RZECZPOSPOLITEJ” I „UWAŻAM RZE”
ROZMAWIA EUNIKA CHOJECKA

Wywiad pochodzi ze styczniowego numeru miesięcznika "idź POD PRĄD"
 

Eunika Chojecka: „Akcję” usunięcia Pana z „Rz” zaplanowano wcześniej, czy raczej była to jedynie reakcja na Pański artykuł?

Cezary Gmyz: Samo usunięcie mnie z „Rz” było reakcją na artykuł, natomiast poinformowano mnie, że planowano mnie zwolnić, czy też zmienić mi umowę, już 12 października br. W „Rz” od czasu przejęcia jej przez Hajdarowicza (w październiku 2011 r. Grzegorz Hajdarowicz kupił 100 proc. akcji wydawcy „Rz” – Presspubliki – przyp. red.) sytuacja była bardzo ciężka, bo mieliśmy do czynienia ze spadkiem sprzedaży i zwolniono wielu dobrych dziennikarzy - również tych, którzy zajmowali się dziennikarstwem śledczym. Na przykład wyrzucono człowieka, który opisał tajną współpracę Leszka Czarneckiego ze Służbą Bezpieczeństwa (L.C. – biznesmen, główny udziałowiec m.in. Getin Noble Bank – przyp. red.). Jak donoszą media, Leszek Czarnecki był osobą, która sfinansowała Hajdarowiczowi transakcję zakupu Presspubliki.

Czy nie uważa Pan, że pospieszył się z publikacją artykułu w „Rzecz-pospolitej” pt. „Trotyl na wraku tupolewa”?

Dziennikarze to takie „zwierzęta”, które nigdy nie czekają, gdy mają newsa w ręku. Jest takie stare dziennikarskie powiedzenie, że nic się nie mści gorzej niż „kiszenie” newsa. Decyzja o tym, że go publikujemy, zapadła po rozmowie z Prokuratorem Generalnym (ówczesne-go redaktora naczelnego „Rz” Tomasza Wróblewskiego z Andrzejem Seremetem – przyp. red.) i po pewnych sygnałach, z których wynikało, że sprawą interesują się również inne media. Nie było na co czekać.

Wydawca „Rz” Grzegorz Hajdarowicz powiedział jednak, że informacje z artykułu nie były sprawdzone.

Hajdarowicz nigdy nie zajmował się dziennikarstwem śledczym. Liznął dziennikarstwa w mediach niszowych. Ale na pewno nie jest to znane nazwisko dziennikarza mającego jakiekolwiek osiągnięcia newsowe czy śledcze.

Najbardziej absurdalne oskarżenie wobec Pańskiego artykułu „Trotyl na wraku...”?

Musiałbym długo mówić. (śmiech) Nie stworzyłem rankingu bzdur, które były wypowiadane na temat tekstu. Dziennikarze, którzy go opisywali, mówili, jakobym miał postawić kropkę nad i oraz powiedzieć, że w Smoleńsku doszło do zamachu. Ja oczywiście teorię zamachową uważam za wielce prawdopodobną, natomiast w tekście nie wystąpiło ani razu słowo „zamach”, „wybuch”, „eksplozja”. W „Rz” traktowaliśmy naszego czytelnika poważnie, wychodząc z założenia, że jest to czytelnik myślący, który sam potrafi wyciągać wnioski. W tym przypadku dziennikarze wyciągnęli wnioski, których w tym tekście nie było i twierdzili, że ja je wyciągnąłem.

Nadal będzie Pan dziennikarzem śledczym?

Nadal zamierzam zajmować się tym, czym zajmuję się sporą część mojego życia, bo to jest fascynujące! Dziennikarstwo śledcze jest esencją dziennikarstwa. W Polsce problem polega na tym, że najczęściej mamy do czynienia z „dziennikarstwem stadnym” - jeśli już ktoś odkryje newsa, to potem dziennikarze stadem za tym newsem „łażą”. Ja mam taki zwyczaj, że nie łażę w stadzie, jeśli już, to stado czasami łazi za mną.

Powiedział Pan, że nie ogląda na okrągło telewizji informacyjnych. Ale jak być na bieżąco, nie oglądając TVN24, TVP INFO itd.?

To jest uczenie się nie zawsze dobrych wzorców dziennikarskich - często można się tam nauczyć złych rzeczy. Dobry dziennikarz powinien sobie wyrabiać opinię nie na podstawie tego, co piszą inni, ale na podstawie własnoręcznie zdobytych informacji i opinii. Oczywiście czytanie gazet, oglądanie telewizji może być elementem dziennikarstwa, ale jedynie elementem pomocniczym. W stadzie dziennikarskim będziesz miał tylko to, co mają inni. Esencją dziennikarstwa zaś jest pozyskiwanie informacji, których nie ma nikt.

Co Pan sądzi o poglądzie, że dziennikarstwo nie ma przyszłości w Polsce? Pana syn jest na drugim roku dziennikarstwa. Czy po aferze z trotylem nadal życzy mu Pan, żeby pracował w tym fachu?

Uważam, że mój zawód jest piękny. Natomiast jest zawodem poniekąd wymierającym w tej formie, w której ja go uprawiam czy uprawiają go koledzy z mojego pokolenia. Media przeżywają w tej chwili ogromny kryzys i jeżeli coś się w tej materii nie zmieni, to będziemy mieć do czynienia, po pierwsze, z postępującą pauperyzacją dziennikarzy, a po drugie, z dominacją public relations nad prawdziwym dziennikarstwem. Już w tej chwili zapewne około połowa informacji, jakie ukazują się  w mediach, jest suflowana przez agencje PR-owskie.

Co może Pan powiedzieć o nowym projekcie byłych publicystów „Rz” i „Uważam Rze”.

Myślimy o dwóch projektach, o stworzeniu tygodnika publicystów, tzw. autorów niepokornych oraz o stworzeniu miesięcznika historycznego. Marka „URze” w ciągu półtora roku dorobiła się bardzo dobrej opinii. Czasami sobie żartowaliśmy, że pod tą marką można by sprzedawać wszystko, bo ludzie tak ufali naszemu zespołowi. Reklamodawcy „walili drzwiami i oknami” do „URze”. Mam nadzieję, że będziemy mieć szansę, żeby na nowo podjąć dialog z naszymi czytelnikami. Bo dzisiaj media nie są już środkami masowego przekazywania, ale środkami masowej komunikacji. Siłą „URze” było właśnie to, że komunikowało się ze swoimi czytelnikami, a nie tylko narzucało im, co mają myśleć. Mieliśmy czytelnika, który sam potrafi myśleć.

Dlaczego uważa Pan nową redakcję „URze” za składającą się z ludzi uległych wobec władzy i takich, którzy „nie będą sprawiali problemów”?

Uważam ich za ludzi nieposiadających w pewnym sensie zdolności honorowych, ponieważ przejęcie tytułu w momencie, kiedy rezygnuje z pracy prawie cały zespół redakcyjny, jest działaniem bardzo wątpliwym moralnie. Dla mnie jest to rodzaj paserki, to znaczy żerowania na czymś, co stworzyli inni. Grzegorz Hajdarowicz ma zwyczaj powtarzania, że media są jego własnością i może robić sobie z nimi, co chce. Nieżyjący już redaktor naczelny „Rz” Dariusz Fikus mawiał, że gazeta jest własnością swoich czytelników. Ale gazeta jest także w pewnym sensie własnością swoich autorów. „URze” w ciągu półtora roku zaczęło wychodzić na zero i zarabiać pieniądze. Przychody reklamowe, jakie miały być osiągnięte na koniec roku, szacuje się na 7-9 milionów zł.

Jest pan jednym z niewielu polskich protestantów, którzy udzielają się w życiu publicznym. Jak jest Pan odbierany przez tzw. Polaków- katolików?

Bardzo wcześnie przestałem mieć problemy z byciem protestantem, wręcz traktuję to jako wartość. Pamiętam z dzieciństwa jedną sytuację - moja bardzo pobożna i bardzo mądra babcia, protestantka, tylko raz w życiu na mnie wrzasnęła. Kiedyś przyszedłem do domu i powiedziałem o kimś: „Porządny człowiek, ale katolik”. (śmiech) I wtedy moja babcia autentycznie się rozeźliła i powiedziała mi, że to jest niedopuszczalny sposób myślenia. I ponieważ moja babcia była osobą mądrzejszą ode mnie (nie wiem, czy kiedykolwiek będę tak mądry, jak ona) – uznałem, że musi mieć rację.
Nigdy nie ukrywałem swojego protestantyzmu, bo od dzieciństwa byłem wychowywany w diasporze w Lubinie, gdzie mieszkałem od trzeciego roku życia, chodziłem do podstawówki. Cudownym zrządzeniem losu w szkole było tylko troje protestantów w moim wieku (w tym moja siostra bliźniaczka) i ks. Zajączkowski przyjeżdżał z Legnicy, żeby nas uczyć religii. Wszyscy w szkole wiedzieli, że jestem innej wiary, co oczywiście miało dość zabawne, ale i czasami przykre konsekwencje, dlatego że pewien rodzaj szacunku musiałem sobie wywalczyć metodami mało chrześcijańskimi. Kiedy np. jeden z moich kolegów latał za mną, wykonując znak krzyża i krzycząc: „Kocia wiara! Kici, kici! Miau!”, po prostu trochę zaniżałem poziom debaty publicznej. (śmiech)
To protestantyzm spowodował, że nie myślę w sposób stadny. Protestantyzm tym się charakteryzuje, że będąc we wspólnocie, człowiek jednocześnie pozostaje w indywidualnym związku z Panem Bogiem. Ten indywidualizm to jest cecha, którą w protestantyzmie bardzo, bardzo cenię.

Nie jest Pan w jakiś sposób spychany na margines przez prawicowe środowiska?

Wręcz przeciwnie, jeśli jestem spychany „do getta”, to nie przez środowiska prawicowe czy konserwatywne, ale przez media tzw. głównego nurtu, które jednak mają ze mną problem, dlatego że słabo odpowiadam wizerunkowi „mohera”, będąc z jednej strony protestantem, z drugiej strony człowiekiem dość gruntownie wykształconym. Tak samo trudno jest zrobić z Bronisława Wildsteina antysemitę, a z Samuela Pereiry zaprzeczenie europejskości.

Ma Pan również wysoce pozytywny stosunek do Żydów. Według Pana Polska powinna w jakimś stopniu wzorować się na Izraelu. Czy takie poglądy nie są przeszkodą w relacjach z niektórymi ludźmi?

Często publicznie deklaruję, że Izrael powinien być dla nas wzorem. Moja mama chodziła do klasy prawie z samymi Żydami, którzy w większości w latach 50. i 60. opuścili Polskę i znaleźli się w Izraelu. Jej przyjaźnie przetrwały do końca życia. Byłem w Izraelu. Jest to kraj, który zrobił na mnie największe wrażenie spośród państw, które odwiedziłem. Po pierwsze dlatego, że pomimo niewielkich rozmiarów terytorialnych jest potężnym państwem, po drugie, chyba dla każdego chrześcijanina pobyt w Ziemi Świętej jest czymś, co chwyta za serce.
Jeśli chodzi o stosunek do Żydów, mamy w Polsce do czynienia z dziwną sytuacją. Przyjaciele państwa Izrael są dzisiaj po prawej stronie, w obozie konserwatywnym, a ludzie, których uważam za antysemitów, są lewakami. Są to lewacy wspierający często ugrupowania o charakterze terrorystycznym. Uważam, że skoro łączy nas z Żydami tysiącletnia historia, to mamy wręcz obowiązek współpracować z państwem Izrael.

Jakie ma Pan rady dla młodych dziennikarzy, którzy będą wchodzić na rynek dziennikarski. Jak sobie na nim poradzić?

To jest potwornie ciężki rynek - w tej chwili zdobycie stałego miejsca zatrudnienia jest bardzo trudne, media zmierzają jednak w stronę formy elektronicznej. Oczywiście dla każdego młodego studenta dziennikarstwa marzeniem jest zatrudnić się w TVN-ie, „Gazecie Wyborczej” czy „Polsacie”, ale ja zawsze mówię, że dziennikarstwo to jest sztuka samodzielnego myślenia. Jacek Kuroń powiedział kiedyś: „Nie palcie komitetów, zakładajcie własne”.

Co Pana motywuje do pracy - tak niebezpiecznej pracy, jaką jest zawód dziennikarza śledczego?

Ja to po prostu lubię. Mało tego, ja to kocham. Przez całe moje życie zawodowe za biurkiem spędziłem pół roku i to były najgorsze chwile w moim życiu zawodowym. Dziennikarstwo jest zawodem w ciągłym ruchu. Lech Janerka śpiewał kiedyś: „Zmiana, każda zmiana podnieca mnie. O nich ciągle marzę i do nich lgnę”. Te słowa są w pewnym sensie moją dewizą. Mogę zajmować się wieloma tematami, a jednocześnie wciąż poznawać ludzi, których nie poznałbym, pracując gdzieś za biurkiem. Najgorszą rzeczą, jaką dziennikarz może robić, to siedzieć za biurkiem! Ale niestety takie jest w dużej mierze polskie dziennikarstwo... Telefonu używam tylko od czasu do czasu, żeby się z kimś umówić - ja po prostu muszę patrzeć mojemu rozmówcy w oczy. Jeżeli ktoś myśli, że przy pomocy komórki, laptopa i dyktafonu podłączonego do telefonu będzie w stanie robić dobre dziennikarstwo, to się myli. Będzie uprawiał zawód odtwórczy, a dziennikarstwo jest zawodem twórczym.

Współpraca Olga Gazda,
Marzena Chojecka

Wywiad pochodzi ze styczniowego numeru miesięcznika "idź POD PRĄD", który jest dostępny w kioskach RUCH, EMPiK i GARMOND w cenie 3 zł (roczną prenumeratę w cenie 40 zł można zamówić pod telefonem: 502 211 360 lub pisząc na adres: knp@knp.lublin.pl).

ipp

PS
Zapraszam do siebie na Twittera. Oto kilka ostatnich wpisów:

"Prof. Binienda w Lublinie! 07.02.13 godz.18:00 aula Wydziału Mechanicznego Politechniki Lubelskiej"

"@SteveMullUSA Za czasów obecnej władzy jazda koleją wymaga odwagi! Heaven help You!"

"Niezależna.PL ‏Piotrowicz: Rosjanie stosują wobec Polaków zasadę dziel i rządź"

"@niezaleznapl To żadne odkrycie - taktyka znana przynajmniej od czasów rzymskich. Mądrość narodu sprawdza się m.in. w obliczu knowań wroga."
 

YouTube: 
Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika Ślązaczka

04-02-2013 [13:50] - Ślązaczka | Link:

"To protestantyzm spowodował, że nie myślę w sposób stadny. Protestantyzm tym się charakteryzuje, że będąc we wspólnocie, człowiek jednocześnie pozostaje w indywidualnym związku z Panem Bogiem. Ten indywidualizm to jest cecha, którą w protestantyzmie bardzo, bardzo cenię."

Chcę się odnieść do tych słow redaktora Gmyza, którego bardzo cenię za niezależność. Pan Gmyz mówi, że nie myśli w sposób stadny dzieki protestantyzmowi. Ja myślę, że tutaj duże jednak znaczenie miało to,iż przyszło Panu być protestantem w diasporze.To ma ogromne znaczenie. Ja żyję wśród Luteran na Śląsku Cieszyńskim i nie zauważyłam u nich jakiejkolwiek niezależności w myśleniu. Myślą w sposób STADNY ,a każdy myślący inaczej niż oni to poprostu oszołom (Pan Panie redaktorze Gmyz również!!!!!!!!) Na dodatek wyrocznią dla nich jest TVN24. Opisując protestantów, których znam osobiście(spora grupa), nie ma jednej osoby, która myślałaby niezależnie. Panie Czarku, pan jest wyjątkiem potwierdzającym regułę, podobnie jak pan Troszok, czy Szmigielski.
Raczej skłoniłabym się do myśli kiedyś wypowiedzianej przez pana Chojeckiego,że protestanci w Polsce mają niezły bajzel w głowach.

Obrazek użytkownika Paweł Chojecki

05-02-2013 [03:51] - Paweł Chojecki | Link:

"Ja myślę, że tutaj duże jednak znaczenie miało to,iż przyszło Panu być protestantem w diasporze.To ma ogromne znaczenie."

Podzielam Pani opinię w dużym zakresie. Wielkie rzeczy dzieją się na styku kultur czy idei. Dlatego tak bogate intelektualnie, ideowo i duchowo były nasze Kresy - idąc w drugą stronę, możemy znaleźć przyczyny naszej dzisiejszej mizerii.

Pozdrawiam,

Paweł Chojecki

Obrazek użytkownika pst

04-02-2013 [16:37] - pst | Link:

Już w tej chwili zapewne około połowa informacji, jakie ukazują się w mediach, jest suflowana przez agencje PR-owskie.
Niby można się tego domyśleć, ale dobrze, że mówi o tym ktoś, kto pracuje w mediach.

Obrazek użytkownika Sizar

04-02-2013 [16:40] - Sizar | Link:

Mam wrażenie, że mnóstwo ludzi myśli w sposób stadny, ale wcale nie będąc ze sobą we wspólnocie.

"będąc we wspólnocie, człowiek jednocześnie pozostaje w indywidualnym związku z Panem Bogiem" - obu tych rzeczy bardzo w Polsce brakuje

Obrazek użytkownika m.

04-02-2013 [17:17] - m. | Link:

Paradoks zgubny dla społeczeństwa.

Obrazek użytkownika Ślązaczka

04-02-2013 [20:59] - Ślązaczka | Link:

Wytłumacz mi zatem jak to się stało, że społeczeństwa protestanckie Europy są "pożerane" od środka, chociaż jako protestanci mają i "wspólnotę taką jak trzeba", no i indywidualny kontakt z Bogiem (od 500 lat), a na terenie Polski od lat ponad 1000 tego brak, a jakoś wszystko jeszcze "kupy się trzyma". Wszak o istnieniu narodu i jego żywotności nie świadczy to , czy ma swój kraj na mapie. Przykładem jest tu naród izraelski. A może to pycha, brak pokory przed Bogiem doprawadza niektóre narody do samounicestwienia???

Obrazek użytkownika m.

04-02-2013 [21:28] - m. | Link:

Skąd wniosek, że "na terenie Polski od lat ponad 1000 brak" "wspólnoty jak trzeba" i indywidualnego kontaktu z Bogiem? Wszystko to było w "złotym wieku". Jak wtedy miał się nasz naród?
A jak się ma dzisiaj? Naprawdę wszystko jeszcze "kupy się trzyma"?

Obrazek użytkownika Ślązaczka

04-02-2013 [21:53] - Ślązaczka | Link:

Tak "trzyma się kupy", mimo tego,że w środek tego narodu wlazły różne szuje, które próbują wyciąć korzenie, z których ten naród wyrasta. Pamiętaj,że Bóg potrafi odbudować naród nawet z resztki sprawiedliwych.

A tak swoją drogą Kościół Nowego Przymierza (kościół pastora Chojeckiego) głosi, że katolicy nie są chrześcijanami.

"Religie postchrześcijańskie
Piątek, 26 Czerwiec 2009 12:02
Katolicy, Świadkowie Jehowy, Mormoni. Ludzie przedstawiający się jako wyznawcy tych religii zazwyczaj są nazywani chrześcijanami. Czy jednak według kryterium biblijnych są chrześcijanami? Czytając poniższe zestawienie dowiesz się jaka jest różnica pomiędzy tymi religiami, a chrześcijaństwem. Na pozór odwołując się do tych samych wartości całkowicie różnią się od chrześcijaństwa w swojej treści."

źródło:http://www.knp.lublin.pl/pl/ki...

To są oczywiście doktryny Kościoła Nowego Przymierza, a nie Luteran. I jeszcze jedno - termin „protestantyzm” pochodzi od protestu złożonego przez luteranów 6 księstw i 14 miast w 1529 roku podczas sejmu Rzeszy w Spirze przeciw uchwale zabraniającej przechodzenia na luteranizm. Nie rozumiem więc dlaczego chrześcijanie niekatolicy nazywają samych siebie protestantami, choć z tym protestem nie mieli nic wspólnego. Protest ten dotyczył tylko luteran, którzy raczej sami o sobie wolą mówić, że są Ewangelikami.

Obrazek użytkownika Ślązaczka

04-02-2013 [19:29] - Ślązaczka | Link:

Wspólnota (chrześcijańska) prowadzi do Boga. A właściwie to Bóg prowadzi człowieka do wspólnoty, w której może się z nim spotkać.

""będąc we wspólnocie, człowiek jednocześnie pozostaje w indywidualnym związku z Panem Bogiem" - obu tych rzeczy bardzo w Polsce brakuje"

Ja rozumiem,że autor powyższych słów uważa, że pozostaje w indywidualnym związku z Panem Bogiem w przeciwieństwie do większości narodu polskiego. Ale,żeby autor się zbytnio nie chełpił, to przypomnę słowa: „Nie wyście Mnie wybrali, ale Ja was Wybrałem”. Bóg zdecydowanie bardziej od mądrej głowy preferuje proste, otwarte serce. On potrafi otworzyć każde serce, jednak zdecydowanie łatwiej Mu wejść w serca prostaczków niż mądralińskich.

Obrazek użytkownika Jolanta Pawelec

04-02-2013 [20:16] - Jolanta Pawelec | Link:

mi Pani to dobyła.
Całkiem niedawno odczytywałam Ewangelię w opcji: jaka to mowa? czy rozumu, czy argumentacji, czy intelektualnych szczytów, czy doktoratów....? NIC Z TEGO.
To mowa ludzkiego doświadczenia ( rolnika, ojca, rybaka, chorej, obcej, pogardzonego, kaleki...)
To mowa empatii, współczucia, pomocy - uczuć _ dotyk serca
To mowa bez ocen, sądów - mowa błogosławieństw.

Żadnego indywidualizmu, racjonalizmu, argumentacji naukowej - twarda mowa do tych co potrzebują pomocy.
Zaś tym co nie potrzebują - faryzeusze, mądrale, kupcy - czasami rózgi, czasami gorycz rozminięcia.

Wybiera - gorących, zdolnych do miłości. ( Wygórowane JA nie zwraca najmniejszej Jego uwagi)

Obrazek użytkownika Sizar

04-02-2013 [21:57] - Sizar | Link:

Nie mogę się zgodzić. Przekaz Ewangelii jak i całego Słowa Bożego jest skierowany również do rozumu. Bóg dał nam rozum, abyśmy mogli rozpoznać jego naukę. "Wiemy także, że Syn Boży przyszedł i obdarzył nas zdolnością rozumu, abyśmy poznawali Prawdziwego." [1 Jan. 5:20]

Zresztą odwołanie się do doświadczenia, o którym pani wspomina, to jest właśnie odwołanie się do rozumu. "Jak zrobisz tak i tak, to będą takie i takie konsekwencje; kiedy dzieje się to, potem stanie się tamto; z A wynika B" itd., np.: "Patrzcie na drzewo figowe i na inne drzewa. (30) Gdy widzicie, że wypuszczają pączki, sami poznajecie, że już blisko jest lato. (31) Tak i wy, gdy ujrzycie, że to się dzieje, wiedzcie, iż blisko jest królestwo Boże." [Łuk. 21:29]

A cóż człowiekowi po żarliwym sercu, kiedy nie jest ono wsparte rozumem? "Bo muszę im wydać świadectwo, że pałają żarliwością ku Bogu, nieopartą jednak na pełnym zrozumieniu. Albowiem nie chcąc uznać, że usprawiedliwienie pochodzi od Boga, i uporczywie trzymając się własnej drogi usprawiedliwienia, nie poddali się usprawiedliwieniu pochodzącemu od Boga." [Rzym. 10:2-3]

Również oceny i sądy w Ewangelii są i to bardzo ostre.

Pozdrawiam

Obrazek użytkownika Jolanta Pawelec

04-02-2013 [22:12] - Jolanta Pawelec | Link:

gdy chciał i chce Go strącić w przepaść? A najczęściej - ominąć.

Język doświadczenia jest językiem realności ( rzeczywistości ) - to zupełnie inna siła przekonywania. Typu:
- Wiem jak jest. Zostawmy to i ruszajmy w drogę - do Ojca.
Doświadczenie mówi jednocześnie: do patrzenia, do pamięci, do rozsądku, do wolności ...
Rozum "ma" racje. JA ma rozum, czyli racje - Tego Pan nie znajdzie u Jezusa.
Pozdrawiam

Obrazek użytkownika Sizar

04-02-2013 [23:35] - Sizar | Link:

Mam wrażenie, że posługujemy się innymi językami.

Kto kogo chciał strącić w przepaść? Co to znaczy mówić do wolności?
Co znaczy "rozum "ma" racje"?

Za pomocą rozumu rozpoznajemy gdzie jest racja.

Czego nie znajdę u Jezusa? Rozumu? Racji?

Obrazek użytkownika Jolanta Pawelec

05-02-2013 [08:25] - Jolanta Pawelec | Link:

czyli pański rozum tak twierdzi. Czyli pański rozum produkuje racje - na pański użytek.

W związku z tym niewiele pan znajdzie - bo pan nie szuka - pan ma.

Kłania się czytanie z ostatnich dni - z tym zepchnięciem w przepaść.

Język jest ten sam - duchowość inna. Kłaniam się.

Obrazek użytkownika Sizar

04-02-2013 [21:28] - Sizar | Link:

Ja tylko zapisałem obserwacje, a mój komentarz jest wyrazem zasmucenia tym stanem rzeczy. Nie wiem czym mógłbym się chełpić w tym kontekście.

Obrazek użytkownika m.

04-02-2013 [17:48] - m. | Link:

Rzetelność, pracowitość i odwaga.
Wolny dziennikarz wśród pismaków na krótkim pasku władzy. Muszą się podle czuć przy Panu.

Bardzo ciekawy wywiad, gratuluję redakcji i Autorce.

Obrazek użytkownika Paweł Chojecki

05-02-2013 [02:54] - Paweł Chojecki | Link:

Bardzo nam miło!

Pozdrawiam,

Paweł Chojecki

Obrazek użytkownika Daf

04-02-2013 [19:22] - Daf (niezweryfikowany) | Link:

Brak tolerancji, takze religijnej, to prymitywizm i chyba tez szowinizm ? Od lat zyje w Austrii, tutaj nie ma zadnej dyskusji n/t religii. Spoleczenstwo austriackie jest w znacznej czesci katolickie i takie pozostanie. Ale sa tez protestanci, prawoslawni, mahometanie i inne religie. Maja swoje koscioly, swiatynie i swoje obrzedy religijne. Jest to tak oczywiste, jak to, ze slonce wschodzi i zachodzi. Zyjemy razem w jednym spoleczenstwie, szanujemy sie wzajemnie i czasem przyjaznimy.

Jestem katoliczka i w takiej tradycji bylam wychowana. Samodzielnosci myslenia nauczono mnie w domu rodzinnym. Nigdy nie podlegalam "dyktatowi stada", chociaz w czasie studiow uprawialam sport zespolowy.
Natomiast to co sie dzieje teraz z polskim spoleczenstwem, zmanierowanym, czekajacym na to "co powie TV" czy inne media, jest przerazajace. Nikt i nigdzie nie czeka na to, co powie jakis dziennikarz, na powstanie nowej gazety itp. - tylko w Polsce !
Pana red. Gmyza bardzo cenie i podziwiam - szkoda, ze w Polsce jest teraz tak malo takich ludzi !
Pozdrawiam

Obrazek użytkownika Paweł Chojecki

05-02-2013 [02:53] - Paweł Chojecki | Link:

Dziękuję za odwiedziny i optymistyczny komentarz z "innego świata".

Pozdrawiam,

Paweł Chojecki

Obrazek użytkownika Ma-Dey

04-02-2013 [20:23] - Ma-Dey | Link:

....patrząc na tę "Statuę Wolności" na obrazku który pan umieścił powyżej, poprzez nieodparte skojarzenie na myśl przychodzi mi inny obrazek, mianowicie człowiek w turbanie, jako postać wojownika ( oczywiście z amerykańskm imperializmem) o wolność swoich współbraci, w lewej rece trzyma Świętą Księgę  Machometan  - Koran, a w prawej "kałacha"-mówi to Panu coś..?jakieś skojarzenie..hmmm...?Pozdrawiam jak zwykle ...ciekawie.

Obrazek użytkownika Paweł Chojecki

05-02-2013 [02:51] - Paweł Chojecki | Link:

Za skojarzenia nie odpowiadam. To problem zawartości umysłu.

Pozdrawiam,

Paweł Chojecki

Obrazek użytkownika Ma-Dey

05-02-2013 [03:27] - Ma-Dey | Link:

...oj widzę że redaktor Lis mógłby sie jeszcze od pana sporo nauczyć Dziekuje.Pozdrawiam.

Obrazek użytkownika Paweł Chojecki

05-02-2013 [22:30] - Paweł Chojecki | Link:

To cienki, wyżelowany Bolek...

Obrazek użytkownika dogard

05-02-2013 [09:22] - dogard | Link:

"to,ze nie jestem protestantem, pozwala mi zachowac samodzielnosc myslenia , odrzucam stadne myslenie"----pieknie to ujalem,a gmyzem absolutnie nie jeste.Takie to prosciutkie, jak myslenie protestanckie."