Media nie dla wszystkich

No i zaczęło się. Że się zacznie było od początku jedynie kwestią czasu. Ugrupowanie prawicowe, które w naszej części Europy zdecydowanie wygrywa wybory nie nacieszy się swoim zwycięstwem zbyt długo. Zadbają już o to zachodnioeuropejskie w znacznej mierze liberalno-lewicowe media i grupy nacisku. Przypadek węgierskiego Fideszu tylko potwierdził tą regułę. Do czego były zdolne nasze i zachodnie media mogliśmy zaobserwować, kiedy polski rząd współtworzył PiS.

Fidesz miał nieszczęście zdecydowanie wygrać wybory, po rządach socjalistów, którzy dosyć lekko traktowali sobie sprawy gospodarce, wielokrotnie na forum publicznym mijając się z prawdą. Ich postawa oburzyła większość Węgrów, którzy organizowali liczne protesty by przeciwstawić się tym kłamstwom. W ich rezultacie w kwietniu tego roku Fidesz bezapelacyjni wygrał wybory parlamentarne zdobywając 263 mandaty w liczącym 386 posłów parlamencie (więcej niż 2/3 konstytucyjnej większości) co zapewniło mu możliwość zmiany konstytucji oraz obsadę najważniejszych stanowisk w kraju.

Tak zwana społeczność międzynarodowa, może by i przymknęła oczy na klęskę socjalistów, gdyby nie media. Fidesz wykorzystując silny mandat społeczny chciał tę sytuację uporządkować. Tamtejszy parlament przyjął ustawę, która ustanawia Radę ds. Mediów. Jej członków będzie wybierać parlament, a szefa powoływać na dziewięcioletnią kadencję sam premier. Tego już było za wiele. Tym co najbardziej zbulwersowało lewicowo-liberalne elity było uprawnienie Rady do wymierzania mediom kary za publikacje, które m. in. „nie są zrównoważone politycznie”.

Działania te spowodowały protesty postępowych środowisk. Za zagrożenie dla wolności prasy uznała węgierską ustawę medialną Organizacja Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie (OBWE). Jednocześnie Komisja Europejska poinformowała, że sprawdzi czy węgierska ustawa medialna nie narusza unijnych zasad. Przewodniczący socjalistów w Parlamencie Europejskim Martin Schulz oświadczył, że Węgry „nie są godne” przewodniczyć Unii Europejskiej. Węgierskie prawo prasowe skrytykowała poprzez swego rzecznika również kanclerz Angela Merkel.

Zaprotestowało także Centrum Monitoringu Wolności Prasy Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich, którego zdaniem postępowanie Fideszu reglamentuje przepływ informacji, możliwość wyrażania opinii i wolności słowa. Protest SDP jest bardzo znamienny, szczególnie jeśli chodzi o sytuację mediów w naszym kraju. Tu faktyczny monopol medialny ugrupowań lewicowo-liberalnych nikomu jakoś nie przeszkadza. Tadeusz Rozłucki