Lisowczycy nad oceanem Lodowatym. Święty Hiob Mazowski

by Zbigniew Wierzbicki
 

Jest to opowieść o dwóch polskich szlachcicach, w której jeden zabija drugiego – przyszłego świętego Rosyjskiej Prawosławnej Cerkwi.
II.  Opowieść o św. Hiobie Mazowskim

Dla mieszkańca Moskwy, wybrzeże morza Białego to głusza. Dla mieszkańca tych nadmorskich terenów głusza to okolice rzeki Mezeń. Dla Mezeńca z kolei, głusza to okolice rzeki Pezy.  Jest to kompletna pustka leśna, gdzie diabeł mówi  dobranoc i nikt tego nie słyszy. I tam właśnie w górnym biegu rzeki Pezy, na jej wysokim brzegu stoi krzyż upamiętniający polskiego szlachcica i prawdopodobnie byłego Lisowczyka. Krzyż stoi  w  miejscu, w którym został on zabity.

Nad rzeką Pezą. Krzyż upamiętniający zabitego polskiego szlachcica.

- Gdzie to jest? Gdzie leży to miejsce?  Zadajmy takie pytanie.
Oto zaznaczone na mapie miejsce śmierci owego Polaka nad Pezą:

Mapa z zaznaczonym miejscem śmierci Polaka. Rzeka Peza wpada do Mezeni.

- Skąd tam wziął się ów Lisowczyk i skąd tam krzyż po prawie 400 latach od jego śmierci?
Stara to, długa i nawet sensacyjna historia, obrosła już legendami i związana z innym polskim szlachcicem, który jest świętym Rosyjskiej Cerkwi Prawosławnej. Jest to historia o dwóch Polakach.
Patrycjusz Mazowski pochodził z rodziny szlacheckiej osiadłej gdzieś na Kresach Rzeczpospolitej. W końcu drugiej połowy XVI wieku los rzucił jego rodzinę do Moskwicinów. Być może brał udział w wojnie Stefana Batorego z   Moskwą, a może w wyniku tych wojen jego ziemie znalazły się we władaniu Rosji i przeszedł na carską służbę. Znany krajoznawca rosyjski I.F. Tokmakow jeszcze na początku ubiegłego wieku pisał, że w moskiewskim archiwum Ministerstwa Justycji jest przechowywana księga rodzin szlacheckich dotycząca rodu Mazowskich. Dziś jednak nie ma żadnej na ten temat wzmianki, ani śladu po tych dokumentach. Kiedy urodził się Patrykowi Mazowskiemu syn, nie wiadomo. Prawdopodobnie urodził się po roku 1585. Okres jego młodości jest zupełnie nieznany. Około roku 1605 pojawił się na wyspach Sołowieckich. I był tam pierwszym Polakiem.

Dokumenty cerkiewne stwierdzają, że metropolita Nowogrodzki  i całego Pomorza Izydor, syna Patrycjusza Mazowskiego „zatwierdził jako kleryka wykonującego posługi cerkiewne, potem jako subdiakona i wreszcie po przybyciu 10 listopada 1607 r na Sołowki, dokonał jego postrzyżyn i wyświęcił go jako zakonnika o imieniu Hiob. Jego świeckie imię nie zostało nigdzie zapisane i nie jest znane.
Hiob Mazowski został mnichem w klasztorze Sołowieckim http://pskov-palomnik.ru/userfiles/sol_mon.jpg, który w owych czasach władał ogromnymi terenami północne Rosji, aż poza rzekę Mezeń.  W 1614 r młody mnich z błogosławieństwem przełożonego klasztoru opuścił wyspy Sołowieckie  i przeniósł się do Mezeńskiego kraju. Hiob zamierzał wieść życie pustelnika i osiedlił  się na odludziu. Tam na wysokim, stromym rzecznym przylądku zbudował Hiob drew-nianą kaplicę. Nieliczni mnisi zaczęli się gromadzić wokół Hioba stając się jego uczniami.
Okoliczni chłopi wezwali wtedy mnicha Hioba Mazowskiego, który już zasłynął duchowymi przymiotami pracowitością oraz mądrością,  do zbudowania monastyru, albowiem jeszcze nie było żadnego  w tych oko-licach na ziemiach Mezeni. Mnisi, co prawda bardzo nieliczni żyć nie mieli gdzie zgodnie z regułami za-konnymi i mieszkali w swoich domach z żonami i dziećmi.
I car Michał Romanow nadał 14 sierpnia 1615 r dotychczas puste i niczyje  ziemie  przyszłemu klasztorowi u przylądka, gdzie zbiegają się trzy rzeki – z dwoma wyspami, okolicznymi lasami z prawem połowu ryb i wyrębu drzew. Był to kompletnie dziki teren wybrany przez Hioba na swoją pustelnię, zupełnie niezamiesz-kały, tam gdzie rzeki Waszka i Jeżuga wpadają do rzeki Mezeń.  Miejsce to nazwano Uszczelie.
Tak to miejsce wygląda współcześnie:

USZCZELIE: http://wikimapia.org/#lat=64.9287519&lon=45.648236&z=15&l=28&m=b
Miejsce gdzie niegdyś był klasztor to ten romb na dole po prawej stronie mapy. Teraz jest tam kaplica.

I wielebny Hiob Mazowski zbudował razem z mnichami i okolicznymi pomocnikami najpierw drewnianą  cerkiew Narodzenia Pańskiego na miejscu kaplicy. Powstawało nowe duchowe centrum szerzące i umacnia-jące wiarę prawosławną na tych dalekich mezeńskich ziemiach, aż po kraj Komi. Bracia  pobudowali sobie cele, do których się przenieśli z chat swoich krewnych i zaczęli żyć razem. Klasztor zaczął się rozwijać. Garnęli się mnisi do Hioba. W spisie ziemskim kraju Mezeńskiego z 1623 r przechowywanym w Centralnym Archiwum Akt Dawnych w Moskwie można znaleźć:  „W pobliżu rzeki Waszki w 1614 roku był budowany. W nim cerkiew Bożego Narodzenia Chrystusowego drewniana w górę, nową postawiono w 1622 r, w niej obraz miejscowy Bożego Narodzenia Chrystusa. W klasztorze budowniczy Hiob w celi, i w 4 celach braci mnichów ośmiu starszyzny, zagroda dla bydła. Ziemie orne bardzo ubogie. Danin zbierać nie należy dlatego, że buduje go budowniczy Hiob nadal.”
Klasztor został  zbudowany przez ludzi, którzy mieszkali w nim - mnichów i nowicjuszy. Wspólnie wznosili różne klasztorne  budowle, uprawiali ziemię, zbierali siano, łowili ryby i żyli życiem religijnym sławiąc Boga i wiarę prawosławną, jak podają cerkiewne władze. Poganie modlący się wcześniej  do starych drzew przyjmowali wiarę w Chrystusa.
Klasztor stał się znany pod nazwą pochodzącą od miejscowości - Uszczelski Monastyr, jako centrum wiary prawosławnej Mezeńskich ziem, a jego przełożonym był wielebny Hiob Mazowski.
Oddaliły się już początkowe lata biedy, lata były urodzajne i ryby było mnóstwo. Powodzenie klasztoru ro-sło, przybywali nowi  bracia ale żadnych bogactw klasztor nie gromadził i wspomagał biednych.
Ukorzeniał się i krzepł Uszczelski Klasztor nie tylko  w mezeńskim kraju. Był znany od morza Białego, w dorzeczu rzeki Mezeń,  aż po ziemie nad rzeką Peczorą wpadającą do morza Barentsa.

- - -

Tymczasem powróćmy do naszych Lisowczyków z pierwszej części artykułu. Po zawarciu pokoju w Dywilinie, niektórzy z nich pozostali na północy Rosji - osiedli wśród miejscowej ludności, a jeszcze inni nadal tworzyli swoje prywatne oddziały zbrojne zajmujące się zbójnictwem i żyjące z grabieży.
Jednym z takich oddziałów składających się z kilkunastu byłych żołnierzy: Polaków, Rosjan i kozaków  dowodził zubożały polski szlachcic. Wędrując po tych północnych ziemiach Rosji kilka lat, dotarła i do niego legenda o Złotej Babie – Zarni An po komiacku zwanej, która najpierw znajdowała się na ziemiach za rzeką Mezeń, w kraju Komi, a później została przeniesiona za Ural przez pewnego pogańskiego szamana o imieniu Pam, do kraju ugro - fińskiego plemienia Wogułów za Uralem. Wielka Baba cała ze złota rozpalała wyobraźnie wszystkich członków już zbójnickiego oddziału. I ich dowódca postanowił podjąć wyprawę w celu zdobycia skarbu – Złotej Baby. Żyjąc z rabunków postanowili udać się po skarb obchodząc Ural od północy.
Był to znany szlak, którym od setek lat ludzie wyprawiali się na Syberię.
Pierwszym ich etapem było dotarcie do Mezeńskiego kraju, aby potem dotrzeć do Pezy – posuwając się w górę rzeki Pezy, pokonać osiem kilometrów do dorzecza Peczory i ciut w dół po Peczorze aż do wpadające-go do niej wschodniego dopływu. Idąc w górę i nieco na północ można pokonać Ural i znaleźć się w Kraju Wogułów. Taką trasę wytyczyli znajdujący się w oddziale Rosjanie.
Szajka pod wodzą zubożałego szlachcica zaczęła się pojawiać w Mezeńskim kraju po roku 1625. Zbójnicki oddział stał się tam z czasem znany, a miejscowa ludność  nadała jego dowódcy przezwisko Zażoga, czyli mniej więcej „Podpalacz”.  Ich napady kończyły się na ogół podpaleniem rabowanych domostw. Niewielki oddział Zażogi dotarł do Uszczelia zwabiony nadzieją na bogatą zdobycz w słynnym klasztorze. Liczny niegdyś oddział jednak topniał z upływem czasu. Zostało się ich tylko siedmiu: Czerkasów, czyli zaporoskich kozaków oraz  Rosjan ze swoim dowódcą Polakiem.
Przybliżał się koniec lata - 5 sierpnia 1628 roku dzień był słoneczny, ale zbierało się na burzę. Mnisi poszli zbierać siano, a w klasztorze został jedynie wielebny Hiob Mazowski.
I pojawiła się szajka Zażogi.
Dobiegała końca letnia pora.  5 sierpnia 1628  dzień był upalny,  zaczynało zanosić się na burzę. Mnisia brać  pracowała na łąkach nad rzeką – byli na sianokosach. Jedynie Hiob został w klasztorze. Rąbał drzewo.
Rosjanin G. Russkij  opisał przybycie rozbójników do Uszczelskiego klasztoru w książce "Opisy do ikon północnorosyjskich świętych" http://www.blagovest-moskva.ru/item2098.html, a poniżej jest to przedstawione w znacznym uproszczeniu i z  dialogami zgodnymi z ludową legendą:
Przybiegł do niego Saszko, syn Anfima, ledwie wymówił zziajany:
- Płyną rozbójnicy!
Zaśmiał się Hiob:
-  Jacy tam rozbójnicy, pewnie jacyś goście do nas płyną.
- To zbójcy! Przyjrzałem się im dobrze.
- Wracaj do siebie! –synku, śpiesz się! Uciekaj! Ja zostaję.
Hiob pocałował chłopca i powtórzył: Uciekaj! Rozbójnicy byli tuż, tuż!
Twarz zbliżającego sie  dowódcy wyglądała bardzo srogo. Była pokryta wieloma bliznami i szramami jakby po odniesionych ranach. Tylko jego błękitne oczy błyszczały w słońcu.
- Gdzie złoto, srebro? Pokazuj szybko! – przemówił groźnie dowódca do Hioba.
- Gdzie skarby? – powtórzył.
- Skarby nasze to ten klasztor! – odparł Hiob.
- Gdzie dieńgi, pieniądze?
- Hiob nie odpowiedział.
Rzucili się rozbójnicy zdzierać z wielebnego ubranie, szarpali kołnierz.
- Popatrz, atamanie – krzyknął jeden z nich. Mówił, że złota nie ma! A to co?
I podał dowódcy zdjęty z szyi Hioba złoty medalik.
Wziął dowódca medalik, przyjrzał się mu uważnie i powiedział: - sam z nim porozmawiam.
I zaczął rozmawiać z Hiobem po polsku.
- Pan jest Polakiem?
- Jestem Hiob, czerniec.
- A skąd u biednego mnicha ten złoty medalion?
- Powinieneś to wiedzieć. To moja pamiątka rodowa. Tam jest na łacinie napisane „Tuere me Deus” i moje nazwisko.
- Tu jest napisane: Mazowski.
- Takie było moje świeckie nazwisko.
- To znaczy, jesteś szlachcicem?
- Więc ty szlachcic! – I wyjął dowódca szablę i rozciął pęta na nogach i rękach Hioba.
- Opowiedz mi jak zostałeś zakonnikiem w tym barbarzyńskim kraju?
- A Ty panie, opowiedz mi jak zostałeś rozbójnikiem  i dlaczego nadano ci przezwisko Zażoga?
- Nie miałem innej możliwości i musiałem zostać zbójcą.
- Ja też panie Zażoga.
Zażoga uśmiechnął się.
- Trudno jest mi uwierzyć, że Polak mógł porzucić łono kościoła katolickiego i zostać mnichem w tych lasach i moczarach.
- Mnie też trudno uwierzyć, że Polak wyrzekł się Boga i trudni się zabijaniem bezbronnych ludzi.
- Popatrz na moją twarz i szramy na niej. Oni oznakowali mnie, panie Mazowski. Teraz ja odpłacam im tym samym. To jest moja zemsta za moje poniżenie.
- Nie należy mścić się na nikim, a zwłaszcza na niewinnych ludziach. Wszyscy jesteśmy dziećmi Bożymi, a kto wierzy w Chrystusa ten wie, że za niegodziwości spotka go zasłużona kara.
- To są heretycy, a wojna z nimi jest uzasadniona.
- Panie Zażoga! Pan nie jest już na wojnie, to zbójectwo i jest pan poza prawem ludzkim i boskim!
- Nie będę się spierał z tobą! Ty mój więzień. Wierzę  w twoje słowo szlachcica jakem sam szlachcic. Ty nie łżesz, klasztor wasz biedny i nie ma tu skarbów. Ty widziałeś moich ludzi i zauważyłeś jacy są okrutni. Oni nie oszczędzą nikogo. Tylko ja mogę cię uratować, jeśli ty pomożesz uratować mnie.
- Twój ratunek to wyrażenie skruchy!
- E tam! To tylko słowa. Nie chciałem zostać rozbójnikiem, lecz musiałem nim zostać. I nie myśl, że jestem z tego zadowolony. Chciałbym zdobyć Złotą Babę i wrócić do Rzeczpospolitej. Tylko ty możesz mi w tym po-móc.
- Ty boisz się ludzkiego sądu, a Bożego sądu się nie boisz?
- Przestań… My jesteśmy jednej krwi. Jesteś tu obcy w tym kraju, jak i ja. Jesteśmy Polakami.  Pamiętaj o ojczyźnie, pamiętaj o Rzeczpospolitej!
- Przykro jest mi słyszeć słowa o ojczyźnie z ust zabójcy. Nic ci nie pomogę, nie uciekniesz od sądu ludzkiego i boskiego. Mówiłeś o ojczyźnie. Moja pierwsza ojczyzna to Bóg. Druga moja ojczyzna to Ruś. Tu się urodzi-łem, tutaj moja wiara i ojczyzna.
- Proponuję uratować panu życie, panie Mazowski.
- Ja jestem czerniec, mnich. I dawno umarłem dla świata.
- Ty nie znasz moich ludzi. Oni nie tylko cię zabiją ale poddadzą takim torturom, jakich nie widział żaden święty męczennik.
- Wiedz, że ani szlachcic pan Mazowski, ani mnich Hiob nigdy nie przyjmą litości od zabójcy!
- Lecz ja chciałem oszczędzić ciebie jako mojego rodaka! Mogę wziąć ciebie jako zakładnika.
- Nie jestem twoim współplemieńcem. Jesteśmy wrogami. Ty jesteś nie Polak, a bezbożnik Zażoga, przelewasz krew niewinnych ludzi, palisz ich domostwa i wioski. Imię twoje jest tu przeklęte i Polacy w Rzeczpospolitej też je przeklną!
- Dość! – krzyknął Zażoga. Hej, ludzie! On wasz!
I odszedł Zażoga ze stromej skarpy nad brzeg rzeki, aby nie widzieć tego co będzie się działo z Hiobem i nie słyszeć jego jęków.


Miejsce, w którym rozbójnicy torturowali Hioba Mazowskiego.

A rozbójnicy położyli Hioba na sosnowej belce. I zaczęli go torturować  żądając wskazania miejsca ukrycia klasztornego skarbu. Dźgali go nożem, pasy ze skóry darli i przypalali ogniem.
Zerwali z Hioba stare ubrania, podźgali nożami i z krzykami  i śmiechem powlekli do skarpy. I stoczyło się ciało Hioba na brzeg do nóg Zażogi.


Z tej wysokiej skarpy zrzucili rozbójnicy Hioba Mazowskiego.

Zobaczył Zażoga, co uczynili  ludzie jego, zobaczył spojrzenie Hioba ostatnie, nie na niego, ale w niebo do Boga skierowane, usłyszał słowa modlitwy na ustach w pianie krwawej.
- Nie może szlachcic umierać jak pies! - wymówił Zażoga te słowa, wyjął szablę i odciął  męczennikowi głowę. Potoczyła się głowa i zastygła patrząc w niebo otwartymi oczami.
Starł ataman krew od klingi, wszedł na górę.
- Cóż chłopcy! Kto wymyślił taką okropną śmierć temu mnichowi.
I zgłosił się mieszkaniec pobliskiej osady o imieniu Anfim.
- Przyprowadziłeś nas tu. Miało być złoto, miało być srebro, miały być klasztorne skarby! Gdzie one?
- Zaraz zacznę je szukać! Anfim poczuł niebezpieczeństwo w głosie Zażogi.
- Nałgałeś nam. Przeklęty psie! Nic tu nie ma. Za kłamstwa spotka cię kara. Chłopcy! On wasz!
I zbójecka banda zabiła Anfima zrzucając go z wysokiej skarpy na brzeg rzeki.
A Zażoga wydał komendę: - Podpalamy!
Lecz w tym momencie gruchnął grzmot z czarnego już nieba, a jeden z oddziału krzyknął:
- Na koniach galopują! Płyną łodzie na rzece!
- Koniec! Uciekamy! – powiedział Zażoga.
I wszyscy rzucili się do brzegu rzeki i wsiedli do swojej łodzi. I odpłynęli.
A na wysokim brzegu pojawił się na koniu Paszko z Juromy i rozbójnicy usłyszeli jego głos:
- Nie uciekniesz! Zarzoooga!
I z nieba rozległ się grom, a błyskawica niczym ognista strzała przeleciała nad zbójecką łodzią i uderzyła w brzeg rzeki i z nieba runęły potoki deszczu. Pobladł Zażoga jakby usłyszał głos anioła śmierci.  Zażoga po-stanowił opuścić niegościnne dla niego tereny i skierował swą łódź w dół rzeki Mezeń, do miejsca, gdzie wpada do niej Peza, aby płynąc w jej górę zbliżać się do miejsca pobytu Złotej Baby.
A na łodziach wracali zakonnicy z sianokosów. Gdy zobaczyli, co się stało rozpaczali wielce po stracie swo-jego wielebnego ihumena Hioba.
Paszko z Juromy wszystko im opowiedział. Sam nie zdążył z pomocą Hiobowi.  Pośpieszył z pomocą zaraz, gdy od Saszki się dowiedział o nadciągających rozbójnikach.
I pogrzebali wielebnego męczennika Hioba Uszczelskiego po północnej stronie w świątyni  Bożego Naro-dzenia Chrystusa w Uszczelskim klasztorze.


Zakonnicy nad ciałem św. Hioba Uszczelskiego.

A Zażoga nie dotarł do Złotej Baby. I nie uciekł. Dosięgła go Boża i ludzka sprawiedliwość. Uciekał łodzią płynąc w dół  Mezeni . Jeśli uruchomi się mapę rzeki  MEZEŃ http://maps.yandex.ru/?text=%D0%A0%D0%BE%D1%81%D1%81%D0%B8%D1%8F%2C%20%D0%90%D1%80%D1%85%D0%B0%D0%BD%D0%B3%D0%B5%D0%BB%D1%8C%D1%81%D0%BA%D0%B0%D1%8F%20%D0%BE%D0%B1%D0%BB%D0%B0%D1%81%D1%82%D1%8C%2C%20%D0%9C%D0%B5%D0%B7%D0%B5%D0%BD%D1%81%D0%BA%D0%B8%D0%B9%20%D1%80%D0%B0%D0%B9%D0%BE%D0%BD%2C%20%D0%9C%D0%B5%D0%B7%D0%B5%D0%BD%D1%8C&sll=44.23423%2C65.854119&sspn=0.645447%2C0.157441&ll=44.772801%2C65.674420&spn=0.755310%2C0.164237&z=11&l=map%2Cmap i okolic to widać, że po wypłynięciu z miej-scowości Uszczelie - ciut poniżej miejsca gdzie rzeka rozdwaja swój bieg – musieli przepływać w pobliżu osady Juroma. A tam już czekał na nich Paszko na wysokim brzegu. Gdy podpłynęli, jego strzały nie dosięgły łodzi Zażogi. I rozbójnicy podążyli spokojnie dalej przez nikogo nie zaczepiani. Zostało ich siedmioro. Ludzi w przybrzeżnych wioskach i osadach nie było. Uciekali przed zbójnikami Zażogi. Zdobywanie żywności stawało się coraz trudniejsze. Gdy przepływali dalej po Mezeni blisko brzegu, wystrzelona z gęstego lasu strzała trafiła jednego z nich i zwaliła go do rzeki. To Paszko konno towarzyszył im i wyprzedzał łódź z rozbójnikami. To on zmniejszył rozbójniczą szajkę do sześciu osób.
Zażoga uciekał z całych sił. Ich wypady na brzeg do osad po drodze kończyły się spaleniem wszystkich domostw.
- Niechaj zapamiętają rozbójnika Zażogę! – mówił wtedy.
Trwoga ogarnęła całą rzekę. W miejscowości Okładnikowa Słobodka urządzono na rozbójników zasadzkę. Oddział strzelców oczekiwał na ich przybycie.
Lecz Zażoga skręcił na wschód i popłynął w górę rzeki Pezy. Chciał przecież dotrzeć do Złotej Baby. Płynąc Pezą Zażoga się uspokoił. Pogoni nie było, nurt rzeki był spokojny i cichy, choć kręty, a brzegi  po przepły-nięciu osady przy ujściu rzeki Nafta, były całkowicie bezludne. Kolejnego dnia rozbójnicy zatrzymali się na wysokim  brzegu wieczorem, gdzieś na 60-tym kilometrze Pezy od jej ujścia, rozpalili ognisko i zaczęli goto-wać kaszę i śpiewać zbójeckie piosenki.
Kasza gotowała się. Wziął łyżkę Zażoga, aby kaszę popróbować i wtem nad rzeką rozległ się donośny glos:
- Hiooob!
Zażoga oniemiał, zachłysnął sie kaszą i zwalił się jak długi w ognisko. Jego szyję przeszyła rozżarzona strzała. Podnieśli się rozbójnicy, ale strzały nie przestawały świszczeć i dosięgały po kolei każdego. Tylko jeden rozbójnik nie uciekał, a padł na ziemie udając martwego.
Po chwili pojawił się Paszko z łukiem w ręku.
- Wstawaj! Idź do ludzi i opowiadaj, że Paszko z Juromy sąd Boży dopełnił.
I uciekał ostatni z rozbójników, aż dotarł do miejscowości Okładnikowa Słobodka – dzisiejszej miejscowości  Mezeń.
Wszystko tam opowiedział, jak Paszko wybił jego towarzyszy. Lecz i jego spotkała sroga kara, był bity knutem i został oślepiony. I bez światła w oczach, w łachmanach, powlókł się kaleka po wsiach i osadach północnej ziemi Rosji  i za suchą skórkę od chleba opowiadał dobrym ludziom o rozbójniku Zarzodze, bohaterze Paszko z Juromy i o Hiobie Umęczonym.

Tak przedstawiają dawne spotkanie dwóch Polaków na dalekiej północy Rosji opowiadania ludowe. Przed-stawiona tu wersja jest zbliżona do opisanej w książce, której autorem jest Gennadij Russkij, czyli zmarły w 2006 roku historyk, dziennikarz – znawca historii i kultury północnych terenów Rosji Henryk Pawłowicz Guńkin.

- - -

Na miejscu, w którym zabity został niegdyś polski szlachcic znany jako rozbójnik Zażoga, stoi dzisiaj krzyż.  I współcześnie też jest w tych okolicach kompletna głusza. I tam w tajdze, w górnym biegu Pezy, na wysoki brzeg dotarł niedawno mieszkaniec miasta Mezeń, krajoznawca  i dziennikarz Mikołaj Fiedotowicz Okułow http://vk.com/id103553891. Urodził się w osadzie Bycze nad Pezą, w pobliżu miejsca, gdzie został zabity Zażoga. Jego babcia już w młodości opowieść o rozbójniku Zarzodze mu opowiadała. „Również zdążyłem usłyszeć osobiście tę opo-wieść o Zarzodze i Paszko od pewnej niepiśmiennej staruszki w okolicy Pezy. Jest to historia całkowicie prawdziwa, która przetrwała wieki. Była przekazywana wśród ludności jako ustna opowieść, łącznie ze wskazaniem miejsca zabicia Zażogi. Paszko to pewnie chłop z Juromy, który poważał i lubił Hioba Mazow-skiego. Dlatego rzucił się w pogoń za Zażogą i go zabił.
W pobliskich  okolicach przezwisko Zażogi zostało utrwalone w nazwach. Istnieje strumyk Zażogi oraz wzgórza Zażogi”.

To właśnie Mikołaj Okułow postawił krzyż na miejscu śmierci Zażogi i wykonał zdjęcie przedstawione na początku artykułu.

Dziś ta opowieść o zdarzeniach z początku XVII wieku jest lokalnie opisywana z niejakim pietyzmem – przedstawia uczestników w pewnym sensie romantycznej historii, jakby baśni ludowej, w której jeden polski szlachcic zabija drugiego szlachcica.
Zażogę upamiętnia krzyż w tajdze na wysokim brzegu Pezy. A Hiob Mazowski jest postacią, która znalazła się  w historii Rosji  jako święty męczennik Rosyjskiej Prawosławnej Cerkwi (RPC).
Na pogrzeb wielebnego Hioba przyszło mnóstwo miejscowych mieszkańców, albowiem „zdążył on  wyko-nać pracę krzewiciela oświaty w klasztorze i dał krajowi twardą opoka prawosławia” jak mówi RPC.
Czczenie Hioba jak świętego zaczęło się wkrótce po jego męczeńskim zgonie. Przy jego grobie zaczęły się zdarzać uzdrowienia chorych i inne cuda. Jego sława była znana w całym Mezeńsko - Peczorskim kraju, a z najodleglejszych zakątków tych ziem przybywali pielgrzymi do grobu św. Hioba. Z potwierdzonych i opi-sanych cudów jest widoczne, że największą pomoc okazywał Hiob przy chorobach oczu oraz przy wielu innych chorobach wewnętrznych. W RPC zapisanych i potwierdzonych jest ponad 50 cudownych uzdro-wień http://164670.ru/topic.php?forum=85&topic=2
W 1658 roku była napisana pierwsza ikona świętego Hioba Uszczelskiego.


Ikona św. Hioba Uszczelskiego.

3 listopada 1739 roku arcybiskup Archangielski i Chołmogorski Warsonofij zarządził otwarcie po 111 latach grobu św. Hioba. Jak mówią dokumenty, grób odkopano w kaplicy zbudowanej nad pochowanym świętym. Jego ciało było zachowane w idealnym stanie, o czym zaświadczyło 8 świadków.
Cuda zdarzały się i w XIX wieku. Pisarz S.W. Maksimow, który podróżował w 1856 roku pisał tak: „Reszt-ki kłody na której leżał Hiob podczas torturowania i dźgania go nożem  były przechowywane w miejscowej cerkwi. Jak zeznawali naoczni świadkowie kłoda była „cała obgryzana, dlatego że szczapy z niej, zgodnie z  ludową wiarą, po wzięciu  w usta likwidowały ból zębów”.
Koleje losu  Uszczelskiego klasztoru były różne.


Klasztor Uszczelski koło 1900 roku.

Caryca Katarzyna II na jakiś czas poleciła przenieść się nielicznym juz zakonnikom z Uszczelskieg klasztoru do miejscowości Lieszukonskoje, ale zawsze funkcjonowała tam cerkiew w zabudowaniach klasztornych i byłą świadczona posługa religijna.
Na początku XX wieku klasztor stał się pierwszym żeńskim klasztorem na tych północnych ziemiach Rosji i istniał jeszcze przez dwa dziesięciolecia.
W 1920 roku Uszczelski Klasztor został zlikwidowany przez bolszewików. Na jego miejsce utworzono sowchoz.  Cerkwie przekształcono na magazyny. Trwała jednak w sercach ludzi pamięć o męczenniku świę-tym Hiobie.
W końcu XX wieku na miejscu klasztoru już nic nie było.
Na początku XXI wieku następuje odrodzenie cerkiewnego życia w Rosji. Na prawdopodobnym miejscu pochówku św. Hioba Mazowskiego postawiono prawosławny krzyż i w pobliżu kaplicę.


Miejsce, w którym był kiedyś klasztor Uszczelski. Dziś jest tam tylko kaplica.

Wśród wiernych trwa pamięć napisu na ikonie św. Hioba Mazowskiego: „Nie bójcie się zabójców ciała, duszy przecież oni nie mogą zabić”.
Polski szlachcic, święty Hiob Mazowski nie jest zwykłym świętym Rosyjskiej Cerkwi Prawosławnej. On jest twórcą  klasztornego życia na ogromnym Mezeńsko – Peczorskich terytoriach północnej Rosji. W duchowym sensie dzisiejszej Rosji, Mezeński kraj to św. Hiob Uszczelski (Mazowski).
Znajomy dziennikarz z Syktywkaru - stolicy kraju Komi napisał w liście do autora tak: „Osobiście odwie-dziłem nie tylko mogiłę i kaplicę w Uszczeliu, ale byłem także w trzech pustelniach trzech zakonników Uszczelskiego klasztoru: Anikieja, Jakuba i Judy. Te pustelnie (drewniane chatki-kaplice) znajdują się w różnych zakątkach tajgi wzdłuż rzeki Mezeń. Bardzo trudno jest dotrzeć do tych pustelni w tajdze, ale pra-wosławni tam pieszo docierają, świece zapalają i modlą się do nich. Trzeba podkreślić – to byli uczniowie i kontynuatorzy dzieła Hioba Mazowskiego. Bo Hiob Mazowski jest wybitnym i ważnym  świętym, który podobnie jak Sergiusz Radoneżski zostawił po sobie swoich uczniów i naśladowców – świętych ascetów. A to powoduje, że jest jeszcze bardziej ceniony i czczony!”

I w ten sposób nasz praktycznie w Polsce nieznany rodak doszedł do świętości! Kto by przypuszczał, że Polak mógł zostać Świętym Rosyjskiej Prawosławnej Cerkwi?

Autor składa podziękowania - dziennikarzowi z Syktywkaru, krajoznawcy i miłośnikowi historii północnych terenów Rosji nad Peczorą, Mezenią, Onegą oraz morzem Białym. Jego teksty oraz dostarczone zdjęcia przyczyniły się do powstania niniejszego artykułu.
Uwaga! Przedruk artykułu w częściach lub w całości wyłącznie po uzyskaniu zgody autora!

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika dogard

04-01-2013 [21:54] - dogard | Link:

oraz niewyksztalcony, przechowuje dla potomnych ustne historie, ubogacajace ich kulture i wiare.Nawet takie ulamkowe wydarzenia, na krancu swiata omalze.

Obrazek użytkownika Zbigwie

05-01-2013 [19:18] - Zbigwie | Link:

Strumyk Zażogi i wzgórza Zażogi nad rzeką  Pezą istnieją do dziś!
A opowieść nadaje się na libretto do opery!
Dziwne, że postać Hioba Mazowskiego jest zupełnie w Polsce nieznana.