Tajemnice rynku książki

Ponieważ książka jest ważnym narzędziem propagandy warto zwrócić uwagę czasami co dzieje się w niszy zwanej rynkiem czytelniczym. A to co się tam dzieje jest bardzo znamienne i zwiastuje, moim zdaniem rychły koniec medialnych bohaterów typu Szymon Majewski, Kalicińska i pozostali. Wczoraj na naszym blogu onyx zwrócił uwagę na to, że w sieci Empik leżą już tylko właściwie książki celebrytów, ludzi znanych z telewizji oraz książki polityków. Dawno temu doszli oni do wniosku, że książka, medium intymne, trafiające wprost do serca i umysłu musi być ukoronowaniem ich kariery. Jest to pomysł w istocie swej idiotyczny i zbrodniczy, ale oni tego nie widzą. Nie widzą tego tak samo jak Ludwik XVI nie widział nadchodzącej rewolucji i łudzą się jak car Mikołaj, który twierdził, że lud go kocha.
Książka jest zbyt poważnym medium i jest zbyt mocno wrośnięta w kulturę, by dało się ją zawłaszczyć poprzez drukowanie głupstw podpisanych znanymi nazwiskami. Nawet jeśli wielkie sieci będą się zajmowały dystrybucją tego chłamu. Skąd ja to wiem? Otóż stąd, że wszelkie, póki co narzędzia sterowania masami, nie działają na tyle skutecznie, by wychować całkowicie nowego odbiorcę. To się nie udaje. Jak ktoś słusznie zauważył po przeczytaniu mojego tekstu zatytułowanego „Czego nas uczy Maria Rodziewiczówna”, książki takie jak „Dewajtis” są ciągle poszukiwane i czytane. Tego się nie da usunąć z duszy i nie da się usunąć rodzin i rodzinnej tradycji. Nie zrobi tego ani Paweł Kowal, ani Szymon Majewski. Nie zrobi tego nikt, bo ludzie doskonale wiedzą kto ich traktuje poważnie, a kto z nich drwi i usiłuje oszukać.
Oni mogą co najwyżej zaśmiecić Empik, który – jak wczoraj ktoś słusznie zauważył – może nie wykładać na półki ważnych książek, ale na życzenie czytelnika sprowadzi je w ciągu trzech dni. Co to znaczy? To znaczy, że Empik nie jest sklepem, ale centrum propagandowym, współpracującym z mediami. Na nieszczęście swoje i tych mediów, musi on się jakoś utrzymać i mieć z czego płacić ludziom, których zatrudnia, a więc do końca nie może zrezygnować z zasadniczej swojej funkcji, czyli funkcji dystrybutora książek.
Ponieważ Empik nie może zakazać nikomu pisania, dystrybucji i czytania może jedynie  przyglądać się jak ludzie, autorzy, inni dystrybutorzy, wydawcy, tworzą za pomocą narzędzi takich jak targi, dobre targi nie takie jak te w Katowicach, alternatywny rynek treści, z własnymi, ważnymi dla czytelnika hierarchiami.
Nikt chyba bowiem nie wierzy w to, że ktoś tak beznadziejny jak Sekielski może napisać dobrą książkę? Ja przynajmniej nie znam nikogo takiego. Sekielski zaś książki pisze i reklamuje je na plakatach w całym mieście. Ostatnio napisał powieść pod tytułem „Sejf”. Trudno dociec do kogo jest ona adresowana, ale chyba do kolegów Sekielskiego, bo nikt inny nie wziąłby przecież do ręki takiego gniota.
I tak oto doszliśmy do ważnych niezwykle kwestii, dotyczących odbiorców literatury i treści w niej zawartych. Odkąd pamiętam zawsze podnosi się kwestię dotarcia z dobrą książką do młodzieży. To jest – sądzę – jakiś objaw poważnej choroby. Po co? Po co docierać z książką do młodzieży, którą targają emocje, która nie radzi sobie właściwie z niczym i nie ma w dodatku pieniędzy? Kto to wymyślił? Jakiś cybernetyk zapewne.  A może Hollywood, sam nie wiem. W każdym razie ludzie tacy jak Sekielski w to uwierzyli, uwierzył w to także Łysiak i uwierzył Ziemkiewicz i stąd obecność w ich książkach scen erotycznych bardzo złej jakości, o ile w tym wypadku w ogóle można mówić o jakości. Młodzież nie czyta książek, a jeśli już to czyta książki zadekretowane, polecone, opieczętowane, z gwarancją, że będą w nich takie emocje, na jakie właśnie oni oczekują. Jeśli ktoś zamierza pisać dla młodzieży musi zmierzyć się z poważną machiną promocyjną, z przemysłem ciężkim wręcz, którym w dodatku zawiaduje Tenktórynieomijanigdyżadnejokazji, albowiem dusze niezdeprawowane i czyste mają największą wartość. Próba więc zarabiania na rynku młodzieżowym niesie ze sobą ryzyka poważne, z których najmniejsze polega na tym, że człowieka nazwą frajerem i gumą z majtek, bo napisał książkę dla nie wiadomo kogo. Ludzie piszący dla młodzieży, jak uczy doświadczenie pokoleń wyrosłych w komunizmie, mieli do spełnienia również jakieś funkcje zlecone im przez władzę, czyli tak zwane funkcje wychowawcze. Ci zaś, którzy dziś nawołują do tego by „trafiać do młodzieży”, albo są władzą, albo chcieliby być władzą, ale z jakichś przyczyn być nią nie mogą, albo mają nie po kolei w głowie i wydaje im się, że po przeczytaniu książki o bohaterach września, łobuzy zaczną przeprowadzać staruszki przez ulicę. Nic takiego się nie stanie.
Młodzież jest słabym targetem dla autorów niezależnych, młodzieżą interesują się jedynie tajniacy i demony. Nikt więcej. Są jednak grupy czytelnicze, które zostały pozostawiona całkowicie bez opieki, już to przez lekceważenie, już to przez siłę jaką reprezentują. I do nich powinien trafić ze swoimi treściami autor niezależny. Dlaczego nie trafia?
Ja w tej chwili nie chcę mówić o sobie, bo ja akurat trafiam, ale mam na myśli innych autorów. Otóż mają oni głębokie przekonanie, że czytelnik jest od nich głupszy. I to się czuje przy każdej rozmowie, nawet niezobowiązującej, z takim na przykład Witoldem Gadowskim. Rzeczywistość jest oczywiście inna. Mało który czytelnik ma mniejsze doświadczenie, wiedzę i rozeznanie w świecie niż autor. Można się oczywiście łudzić pozorami, można myśleć, że jak się rozmawiało z terrorystą Carlosem to coś się przez ową rozmowę zyskało, ale to są sprawy zupełnie nieistotne. Czytelnik nie jest głupszy od autora. To zdanie powinno być umieszczone przez każdą świątynią literatury, przed każda biblioteką, przed każdą księgarnią.
Kolejną istotną kwestią jest sprawa kokieterii. Otóż są ludzie, reagujący dobrze na powtarzanie przez autorów ciągle tych samych fraz. Na przykład Łysiak bardzo często powtarza zdanie: wszyscy leżymy w rynsztoku, ale niektórzy spoglądają w gwiazdy. To jest zdaje się wzięte z Oskara Wilde'a, a powtarzanie tej frazy przez Łysiaka oznacza, że gwiazdami są jego książki, a ci którzy je czytają należą do kategorii lepszych i wtajemniczonych. Nie chce teraz z tym polemizować, a jedynie wskazać na płytkość tego zwodu, bo jakiś inaczej nie chce mi się określać tej metody.
Są jednak autorzy uprawiający kokieterię o wiele bardziej złożoną. Taki Jacek Komuda na przykład. On zdaje się poznał już dawno najważniejszą prawdę o polskiej literaturze, która brzmi: najlepiej zarabiającym polskim pisarzem był Henryk Sienkiewicz, najgorzej zarabiającym polskim pisarzem był Witold Gombrowicz. To jest proszę Państwa wiedza podstawowa, bez której nie można funkcjonować na rynku. Nie jest to jednak wtajemniczenie ostateczne, a zdaje się, że Komuda ma takie złudzenia. Ja nie zamierzam czytać jego książek, bo nie znoszę stylizacji, które są adresowane do czytelnika fikcyjnego, a właściwie do jego obsesji. No i te prymitywne rysunki całkowicie mnie od książek Komudy odstręczają.
I tu dochodzimy do kwestii najważniejszej, czyli do tak zwanej ponadczasowości literatury. Otóż nic takiego nie istnieje. To jest złudzenie stworzone dawno temu przez agresywne organizacje imperialne potrzebujące trwałej i ciągle odnawialne ideologii. I to jest kolejny stopień wtajemniczenia, a są jeszcze inne, których nie zdradzę z przyczyn oczywistych. Książki związane są z czasem, w którym powstają. Związane są z czytelnikiem i jego autentycznymi emocjami, które niezwykle trudno odkryć, a bardzo łatwo zakopać pod stertą śmiecia pisanego przez różnych Sekielskich. Czas mija i one mijają. Te najlepsze żyją kilka pokoleń, nie dłużej. Można je oczywiście reanimować, można się łudzić, że to ciągle ten sam wiatr i to samo słońce, ale to nie jest prawda. Henryk Sienkiewicz podawany a la Komuda, nie ma nic wspólnego z wiatrem od Dzikich Pól, to jedynie wentylator w salonie fryzjerskim, a słońce to tylko jarzeniówka nad lusterkiem. Nic więcej. Nie o to chodzi.
Na tym kończę.
Na koniec wiadomość: do końca roku „Baśń jak niedźwiedź” sprzedawana będzie w pakiecie pod dwa tomy, w cenie 60 złotych plus koszta przesyłki. Taka świąteczna promocja, a do końca roku dlatego, żeby prawosławni też mogli sobie kupić pod choinkę tę piękną i potrzebną książkę. W promocyjnej cenie jest również „Atrapia” - 15 złotych plus koszta wysyłki. Zapraszam www.coryllus.pl

Forum jest miejscem wymiany opinii użytkowników, myśli, informacji, komentarzy, nawiązywania kontaktów i rodzenia się inicjatyw. Dlatego eliminowane będą wszelkie wpisy wielokrotne, zawierające wulgarne słowa i wyrażenia, groźby karalne, obrzucanie się obelgami, obrażanie forumowiczów, członków redakcji i innych osób. Bezwzględnie będziemy zwalczali trollowanie, wszczynanie awantur i prowokowanie. Jeśli czyjaś opinia nie została dopuszczona, to znaczy, że zaliczona została do jednej z wymienionych kategorii. Jednocześnie podkreślamy, iż rozumiemy, że nasze środowisko chce mieć miejsce odreagowywania wielu lat poniżania i ciągłej nagonki na nas przez obóz "miłości", ale nie upoważnia to do stosowania wulgarnego języka. Dopuszczalna jest natomiast nawet najostrzejsza krytyka, ale bez wycieczek osobistych.

Komentarze

Obrazek użytkownika NASZ_HENRY

14-12-2012 [13:23] - NASZ_HENRY | Link:

zawsze związane są z czasem i przestrzenią, w których powstają ;-)

Obrazek użytkownika kerad

14-12-2012 [13:45] - kerad | Link:

ten wpis nie jest o książkach tylko o tym jak bardzo autor niecierpi wymienionych pisarzy. Niecierpi ich, ponieważ ich książki są sprzedawane, wydawane po 5 razy. A jego niespójne, koślawe wypociny pseudohistoryczne, rojące się od przekłamań, nikt nie chce kupować. A jak już kupi to zaraz wyrzuci. Na szczescie ja nie dalem sie nabrac tylko najpierw pożyczyłem od znajomego. Zaznaczył, że jak już przeczytam to moge wyrzucic. To pisarstwo na poziomie Tonasza Lisa. Ziemkiewiczowi ten cały korylus nawet stóp lizać niegodzien

Obrazek użytkownika gregoz68

14-12-2012 [16:23] - gregoz68 | Link:

Autor uderzył też w Henryka Sienkiewicza:) Ma jednak odrobinę racji. Bardzo często książki przemijają z nami. Otaczamy się nimi a wraz ze śmiercią... lądują na śmietniku. Dzieła tam nie lądują. No... ale jak to powiedział prezydent: są ukryte w krzakach:)

Obrazek użytkownika Coryllus

14-12-2012 [22:21] - Coryllus | Link:

Rozumiem, że dla ciebie każda niejednoznacznie entuzjastyczna opinia to uderzenie? Jak pisałem entuzjastycznie o Sienkiewiczu gdzie byłeś? 

Obrazek użytkownika Coryllus

14-12-2012 [22:20] - Coryllus | Link:

Lizanie stóp pozostawiam tobie. Smacznego.

Obrazek użytkownika Stasiak

14-12-2012 [13:36] - Stasiak | Link:

Louis XVI zapisal w swoim pamietniku w dzien w ktorym padla Bastillia
Pozdrawiam cieplo S

Obrazek użytkownika Jolanta Pawelec

14-12-2012 [14:20] - Jolanta Pawelec | Link:

Między książką a dziełem jest różnica zasadnicza: książka to literatura, dzieło - to wartość ponadczasowa.
Książka
-związana jest z czasem i przestrzenią
-książka jest dla czytelnika współczesnego i jemu się chce przypodobać
- książka to publikacja która się liczy do kariery
- książkę pisze - piszący
- książka wymaga kanału dystrybucji

Dzieło przeciwnie
- jest ponadczasowe
- jest faktem kulturowym niezależnie od tego czy ma czytelnika
- jest arcydziełem języka
- jest tworzona - przez twórcę
- JEST - żyje jak organizm samodzielny poza kontrolą, poza wpływem - niezależnie

Książka ma czytelnika - Dzieło ma odbiorcę (współtworzącego)
Książkę się wciska - Dzieło jest poszukiwane
Książkę się pisze - Dzieło utkane jest z życia: ciała i osobowości,filo- i ontogenezy, czasu i wieczności.
Jest grajdołkiem książka - Jest kosmosem dzieło

Obrazek użytkownika stokolesny

14-12-2012 [16:06] - stokolesny | Link:

Szanowna Jolanto Pawelec!!

bardzo mnie ciekawi w jakiej konwencji jest to skierowane do autora blogu, dlatego bardzo przepraszam, ale mam trzy pytania do tej cudownej opinii,

1. czy jest to - nihil tetigit quod non ornavit ( dr Samuel Johnson dla OG ),
2. czy jest to - enkomium moriae ( Erazm z Roterdamu ),
3 czy jest to po prostu - louange perfide,

pozdrawiam
stokolesny

Obrazek użytkownika Jolanta Pawelec

14-12-2012 [17:25] - Jolanta Pawelec | Link:

z Panem Coryllusem nie można bawić się w konwencje - bo jest niekonwencjonalny. Dlatego mogę tu pisać tylko serio.
Musimy sobie zdawać sprawę z miary rzeczy i Rzeczy.
Nie wymagam też Rzeczy od innych - gdy od siebie nawet tego co rzeczy dotyczy - nie wymagam.
Więc perfidii być nie może - jest szacunek dla wytrwałej pracy, wyostrzonej świadomości, niepowtarzalnego punktu widzenia. I podziw dla niewątpliwego talentu językowego.

Sądzę, że mówimy o osobowości - a ta broni się sama. Na Dzieło ma szansę - o ile zbiorowość dla której pisze wzniesie się na tyle, aby od autora wyegzekwować to, co najlepsze. Dzieło - jest wygłosem zbiorowego doświadczenia i intensywnego tętna życia tej zbiorowości. Ono nie może być płodem - martwego,albo zaczadzonego ciała zbiorowego.
Dajmy autorowi nasze aspiracje i energię żywotności - być może nas unieśmiertelni w Dziele.

Łączę ukłony - dla tej rzadkiej dziś kultury - klasycznej miary.

Obrazek użytkownika Teresa Bochwic

14-12-2012 [22:53] - Teresa Bochwic | Link:

Jak to świetnie powiedziane: "o ile zbiorowość dla której pisze wzniesie się na tyle, aby od autora wyegzekwować to, co najlepsze." Ja właśnie próbuje się wznieść i wyegzekwować. Mógłby przecież być lepszy. Ciągle go do tego zachęcam i pokazuję ścieżki.

Obrazek użytkownika Coryllus

15-12-2012 [07:50] - Coryllus | Link:

Niech mnie pani nie rozśmiesza, dobrze...

Obrazek użytkownika Teresa Bochwic

15-12-2012 [09:21] - Teresa Bochwic | Link:

Ale dlaczego, mialam nadzieję, że rozśmiesze wszystkich czytelników.